sobota, 16 maja 2015

Rozdział 36: "Wakacje cz. 1 Szlachetne Starożytne Rody"

Witajcie kochani!
Zakończyliśmy piątą klasę, a poprzedni rozdział bardzo przypadł Wam do gustu:) Bardzo się z tego powodu cieszę i dziękuję za każdy komentarz, który pozostawiliście pod poprzednią notką:)
Rozpoczynamy cykl „WAKACJE” zgodnie z Lunatykiem ustaliłyśmy, że każdemu z głównych bohaterów poświęcę jeden rozdział. Po przemyśleniu wszystkiego doszłam do wniosku, że biorąc pod uwagę częstotliwość pojawiania się notek ( co 2- 3 tygodnie) będę ich łączyć w pary, a każda notka wtedy będzie dwa razy dłuższa niż przeciętna, ponieważ opis wakacji wstawiałabym jakieś 4 miesiące, co jest stanowczo za długo.
Czekam na Wasze opinie!
Buziaki :*
Rogata
P.S. Mam 32 obserwatorów! Jesteście WIELCY!
☆☆☆

Wysiadła z pociągu, wytaszczyła kufer i poczekała, aż zrobi to reszta. Uściskała każdego po kolei, na koniec zostawiła sobie Lily.
Nie martw się, mała. Dasz radę! Szeptała jej, tuląc do siebie.
Wiem, przecież jestem duża i silna przytaknęła.
No! Sama sobie wiążesz buty i w ogóle stwierdziła z uśmiechem Rosario.
Pomachała rozchodzącej się grupce przyjaciół i przeszła przez barierkę do świata mugoli. W tłumie spostrzegła wyglądających jej dziadków, podeszła i została porwana w wątłe ramiona babki, po niej uściskał ją dziadek. Chwyciła swoje rzeczy i zaczęła kierować się w stronę pociągu, którym zawsze wracali do domu.
Dziś mamy powózkę. Pani Johnson uśmiechnęła się do wnuczki.
Rosario została poprowadzona do samochodu za kierownicą, którego siedział uśmiechnięty chłopka.
Thomas? spytała.
Kiwną.
Witaj, Ros.
Nie wiedziałam, że macie samochód. Zagadnęła Rosa dziadków podczas podróży.
To samochód Toma, zaoferował się, że nas podwiezie.
Bardzo miło z twojej strony zwróciła się do kierowcy.
Nie ma sprawy. Jak tam w szkole?
W tym roku mieliśmy Su.... urwała to znaczy Standardowe Umiejętności, wiesz takie egzaminy podsumowujący pięć lat wytłumaczyła.
Dużo tych testów?
Ja pisałam prawie ze wszystkiego, bo jeszcze nie zdecydowałam, co będę robić po szkole. A co u ciebie?
Dobrze, dostałem prace. Jako spawacz w fabryce samochodów oznajmił dumny z siebie.
Gratuluje odparła.
Podróż minęła im na miłej pogawędce.
★★★
Dni upragnionych wakacji mijały bardzo powoli, może powodem było mało zajęć, które miała do roboty Rosario, a może fakt, że wyczekiwała siódmego lipca. Tegoż to dnia miał ją odwiedzić Derek wraz ze swoim ojcem. Pan Jenkins wyraził ogromne zdumienie, że jego syn zakolegował się z córką jego zmarłego kolegi, nie mniej jednak uważał to za cudowny pomysł, aby się spotkać. Obiecał, w liście, który przyszedł dwa dni po pamiętnej sprzeczce Ros i Dereka, która tak naprawdę była wybuchem złości dziewczyny, na niczego nieświadomego Krukona, że pojawią się w porze obiadu. Albertini, aby zająć czymś myśli, usiadła w salonie i złapała pierwszą z brzegu gazetę, leżącą na idealnie ułożonym stosiku, przez panią domu. Dziewczyna przerzucała bezmyślnie kartki magazynu, zupełnie nie zwracając uwagi na ich zawartość. Otrząsnęła się z myśli i stwierdziła, że nie może dać się zwariować, ostatecznie jutro przemagluje biednego pana Jenkinsa. Wróciła do wertowania czasopisma.
„Bądź szczupła tego lata!”
Głosił krzykliwy, wściekle czerwony napis na jednej ze stron magazynu.
Nudy.
„Najlepsze kremy do opalania!”
Magiczne są lepsze mruknęła pod nosem.
„Wakacyjna miłość? Wszystko w Twoich rękach!”
Zapewne. Wystarczy poświecić cyckami albo tyłkiem, a facet już jest twój. Całe te psychologiczne bzdety są guzik warte.
„Najmodniejsze kostiumy!”
W końcu coś wartego uwagi stwierdziła i zabrała się za przeglądanie. Przez chwilę przyglądała się czerwonemu bikini w białe kropeczki, by zastygnąć w bezruchu przy następnej propozycji na lato. Kostium był zjawiskowy, głęboki błękit idealnie podkreślałby jej oczy, jednak to nie strój modelki, przykuł jej uwagę, a właśnie jego posiadaczka. Patrzyła na swój pierwowzór. Idealne ciało, smukłe nogi, niesamowicie błękitne oczy i delikatnie rozwiane, długie blond włosy. Poczuła ukucie, to chyba była tęsknota, której dawno nie odczuwała, albo starała się ją zagłuszyć milionem innych uczuć, które gościły w jej sercu. Cholernie za nią tęskniła, w życiu by się do tego nie przyznała, nawet podczas ciężkich tortur, ale brakowało jej matczynego ciepła. Została pozbawiona obojga rodziców, a nic nikomu nie zrobiła, nie zawiniła. Jak była młodsza zawsze myślała, że to przez to, że nie chce jeść mama odeszła, dlatego potem zjadał wszystko, nawet ten okropny szpinak, do którego ma urazę do dzisiaj. Potem zaczęła rozumieć, że choćby zjadła tonę szpinaku matka nie wróci. A teraz wolała o niej nie myśleć, żeby nie czuć tej pustki.
★★★
Witamy, zapraszamy. Pani Amelia zachęciła gości, aby weszli do środka, poprowadziła do salonu, w którym siedziała już spięta Ros i dziadek, który starał się ze wszystkich sił wspierać wnuczkę.
Wyglądasz jak Daisy! zawołał pan Jenkins po uprzednim przywitaniu się i przedstawieniu żony oraz syna.
Wiem przyznała.
Gilbert Jenkins był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, posiadał blond włosy i czarne, jak smoła oczy. Bił od niego spokój i opanowanie, jego żona Christina, drobna brunetka o piwnych oczach. Rosa od razu zauważyła, po kim Derek odziedziczył, swój talent, gdyż Pani Jenkins rozlała herbatę, gdy tylko dotknęła szklanki. Jej mąż posłał jej ciepłe spojrzenie i machnięciem różdżki naprawił szkody.
Nie przeciągając, co chciałabyś wiedzieć? spytał.
Wszystko wypaliła.
Przybysz roześmiał się. Machnął różdżką, a na stoliku pojawiła się książka oprawiona w skórę.
To nasz prywatny album z czasów szkoły.
Albertini wpatrywała się w niego łakomym spojrzeniem i tylko czekała, aż Jenkins pozwoli jej dotknąć zdjęć.
Śmiało zachęcił.
Dziewczyna niewiele myśląc, porwała zdobycz w ręce. Przyglądała się zdjęciom, wypytała o każdą osobę, która się na nich znalazła. Pan Gilbert okazał się bardzo cierpliwym człowiekiem, bo ze stoickim spokojem odpowiadał na bardzo wiele pytań.
Rosario dowiedziała się, jaki był ulubiony kolor ojca niebieski, jak oczy jej matki, że grał w szkolnej drużynie jako pałkarz. Był wesoły, zawsze uśmiechnięty, lubił OPCM raz zaklęcia, a po Hogwarcie poszedł na kurs aurora. Jego stosunki z rodziną nie były najlepsze, gdyż był skłócony z rodzicami, bo nie akceptowali jego związku z Daisy, która jest mugolaczką, a wydziedziczyli go po potajemnym ślubie. Podobno bardzo się kochali i nie wyobrażali sobie życia bez siebie, a gdy dowiedział się, że zostanie ojcem, był bardzo szczęśliwy.
Wyczekiwał twoich narodzin, a o Daisy bardzo dbał. Gwiazdkę by jej dał z nieba, gdyby tylko mógł przyznał Gilbert.
To dlaczego poszedł w góry?
Niestety tego nie wiem, wiele razy z nim rozmawiałem, ale mówił tylko, że to ściśle tajna misja dla ministerstwa.
Rosario zasępiła się, dowiedziała się wiele, ale nie najważniejszego.
Wydaję mi się, że mógł to zrobić dla pieniędzy.
Dla kasy? Zdziwiła się.
Wiesz, utrzymanie rodziny było na jego głowie, a rodzice odcięli go od wszelkich środków. Te najtrudniejsze misje, zawsze były hojnie wynagradzane przez ministra.
Och, no tak.
A co u Daisy?
Pracuje jako modelka. odparła do tej pory milcząca pani Johnson.
Doprawdy? Tak zdolna czarownica, no nic. Na nas już czas.
Jenkinsowie podnieśli się z kanap.
Dziękuję za poświęcony mi czas.
Nie ma sprawy, gdybyś miała jeszcze jakieś pytania, pisz. Chętnie odpowiem.
Naprawdę, dziękuję powiedziała i uścisnęła mężczyznę.
★★★
Mimo zaspokojenia, no może nie w pełni, jednak zawsze to było coś, swojej ciekawości Rosario zaczęła wątpić, czy kiedykolwiek dowie się, dlaczego straciła ojca. W ostateczności mogła napisać list do matki, jednak nie wiedziała, czy kobieta nawet na niego odpisze. Ponadto żal, jaki nosiła w sercu dziewczyna, nie pozwalał jej na zrobienie pierwszego kroku, na wyciągniecie ręki. Była co prawda jeszcze opcja rozmowy z Ministrem Magii, ale na wstępie ją odrzuciła, wątpiłaby głowa czarodziejów, miał ochotę i czas marnować go na smarkulę w dodatku mógł nie chcieć ujawniać spraw czarodziejskiej społeczności, może ta misja faktycznie była tajna. Z rozmyślań wyrwało ją pukanie w szybę, rozpoznała puchacza, który przyniósł jej rok temu list od dziadków. Z westchnieniem wstała i odebrała kopertę od sowy. Ta, nie czekając na smakołyk czy przyjazny gest ze strony dziewczyny, wyleciała dostojnie przez okno.
Co tam masz? Zainteresował się dziadek Ros, rozstawiając szachy w nadziei na partyjkę.
Kłopoty odparła, rozrywając kopertę.
Co ty mówisz wnusiu. Podszedł do niej zmartwiony.
Moim dziadkowie. Zrobiła cudzysłów palcami. Przysłali zaproszenie na wesele.
Musisz iść?
Skoro przysłali zaproszenie to tak, pójdę do babci powiedzieć, że jedziemy na zakupy.
Cyprian pokiwał głową i westchnął zrezygnowany, a potem zaczął chować pionki z powrotem do pudełka.
★★★
Kilka dni później Rosario wraz z babcią wybrały się na zakupy. Po spędzeniu wielu godzin na chodzeniu po sklepach i przymierzaniu sterty ubrań wybór padł na szafirową, szyfonową, długą suknię. Miała idealnie dopasowany gorset, który podkreślał jędrne piersi dziewczyny, pod biustem małe poziome marszczenie, dół sukni był z koła, który pięknie wirował przy każdym, nawet najmniejszym ruchu.
Dotarcie do domu zajęło im niecałe pół godziny, w świetnych nastrojach weszły do kuchni gdzie przy partyjce szachów zastały Cypriana i Toma.
Witajcie piękne panie. Jak się udały zakupy? zagadnął Thomas.
Świetnie, gdybyś mnie zobaczył, padł byś z zachwytu odpowiedziała z uśmiechem Rosario.
Nie wątpię mruknął pod nosem, nie odrywając wzroku od pionków.
Zapraszam na świeżą lemoniadę na taras zawołała pani domu, która już wynosiła tacę z napojami i kierowała się na dwór.
Ha! Wygrałem krzyknął dziadek Rose i wyszczerzył się w uśmiechu.
Z panem to nie ma równych! powiedział ze śmiechem Tom.
Należy mi się nagroda! Amelio! Wyszedł z domu za żoną.
Twój dziadek jest niesamowity, powinien grać zawodowo.
Dla niego to przyjemność odparła i zbladła, gdy zobaczyła sowę, która usiadła na parapecie i zaczęła pukać dziobem w szybę. Na stanik Morgany szepnęła. Tom, może dołączyć do dziadków, ja wezmę tylko ciastka i zaraz przyjdę.
Wyganiasz mnie?
Tak, to znaczy nie! Dodała szybko. Taki piękny dzień, warto go wykorzystać.
Popatrz! Sowa. Z zainteresowaniem podszedł do okna. Chyba coś przyniosła.
Albertini szybko zaczęła myśleć jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
Moja koleżanka wytresowała swoją, żeby przynosiła listy.
Chłopak otworzył okno i odebrał list od ptaka, który szybko odleciał. Spojrzał na zestresowaną dziewczynę.
Twoja koleżanka mieszka w Hogwarcie?
Nie, no co ty! Machnęła lekceważącą ręką. Co?! krzyknęła po chwili, zdając sobie sprawę z sensu słów Toma.
Mój brat jest na czwartym roku wyjaśnił.
A ty, też? spytała zszokowana.
Nie. Tylko on z całej rodziny dostał taki list.
Przykro mi. Przyznała ze szczerym żalem.
No nie ważne! Co to?
Ros odebrała kopertę i szybko otworzyła, przebiegła wzrokiem po ocenach i spojrzała zadowolona na przyjaciela.
Wyniku SUMów.
Coś ci kiepsko poszła opieka nad magicznymi stworzeniami i zielarstwo. Nędzne?
Prychnęła.
Jak na mugola, strasznie się mądrzysz.
Parsknął śmiechem.
Skąd tyle wiesz?
Ethan jak wraca na wakacje albo święta to buzia mu się nie zamyka.
Grałeś kiedyś w czarodziejskie szachy? zapytała.
Zaprzeczył ruchem głowa, a w oczach rozbłysły ogniki ciekawości.
☆☆☆
Starożytny i szlachetny ród Blacków był jednym z najbardziej szanowanych rodzin, jakie istniały w czarodziejskiej społeczności. Prestiż i poważanie, jakim ich obdarzano można spokojnie porównać z nazwiskami takimi jak Rosier, Lestrange, Crabbe czy Malfoy. Od wieków wiadomo, że rody te są ze sobą w różnych liniach spokrewnione przez licznie zawierane małżeństwa, najczęściej swatane z rozsądku, przez rodziców państwa młodych. Tak było i tym razem. W związku ze zbliżającą się ceremonią zaślubin bratanicy Walburgi, dom Blacków przy Grimmuld Place 12 odwiedziła najlepsza krawcowa, jaka mieszkała w Anglii.
Syriusz ze znudzeniem siedział, na kanapie ze smoczej skóry, w ogromny salonie swojego rodzinnego domu i przyglądał się, jak pulchna staruszka uwija się przy jego bracie. Mała, zwinna miarka owijała się wokół młodszego Blacka, Madam Malkin mruczała pod nosem wyniki, a samonotujące piór zapisywało wszystko, co dyktowała jego właścicielka. Pani domu przyglądała się temu z jawną aprobatą, lubiła ludzi dokładnych i skrupulatnych, przeszkodą było tylko to, że kobieta nie miała sprecyzowanych wartości. Ubierała każdego, kto zawitał w jej sklepie, włącznie ze szlamami i zdrajcami krwi. Walburga mogła zwrócić się o szaty, do polecanych przez Narcyzę, „Twilfitta i Tattinga”, jednak wiedziała, że obecna tu kobieta jest lepsza w swoim kunszcie niż wspomniana wcześniej dwójka. W dodatku słynęli oni z ekstrawagancji, a tak eleganckiej i statecznej osobie, jak ona, nie przystoi ubierać się jak choinka. Po wymierzeniu Regulusa, przyszła kolej na Syriusza.
Podszedł do kobiety i rozłożył ręce. Miarka natychmiast ożyła i zaczęła swój taniec wokół chłopaka. Kiedy wszystkie wymiary zostały poznane, kobieta miłym głosem spytała:
Jaki kolor sobie życzysz?
Czarny odparł.
Madame Malkin, zanim zanotowała spojrzała na Walburgę, ta przytaknęła.
Teraz szanowna pani. Krawcowa zaprosiła gestem panią Black.
Podeszła wolnym, pełnym gracji krokiem i tak jak jej pierworodny rozłożyła ręce. Kiedy czynności mające na celu poznanie jej wymiarów zostały zakończone. Walburga zaprosiła kobietę gestem, aby usiadła na kanapie.
Madam zaczęła moja szata ma być w odcieniu zieleni, aby podkreślała moje oczy oraz wykończona złotymi zdobieniami. Życzę sobie by został użyty wyłącznie jedwab, na jej produkcję. Dla Oriona czarna szata wyjściowa z zielonymi zdobieniami, idealnie pasującymi do mojej kreacji, stuprocentowa wełna. Dla synów również. Szaty mają być gotowe na przyszłą sobotę.
Ależ szanowna pani! Sprowadzenie tych materiałów potrwa kilka dni, nie zdążę uszyć tego na czas! zaoponowała Malkin.
W takim razie dziękuje za świadczenie pani usług. Proszę również nie przysyłać szkolnych szat dla moich synów, zlecę to komuś kompetentnemu.
Ale... ale...
Walburga uniosła dłoń, aby uciszyć kobietę.
To wszystko. Stworku.
Skrzat podszedł i wręczył swojej pani sakiewkę.
To za fatygę. Rzuciła ją na stolik naprzeciw krawcowej.
Szaty będą dostarczone w sobotę rano. Podsumowała Malkin i wstała z zamiarem wyjścia.
W piątek wieczorem poprawiła ją Black.
Przez chwilę mierzyły się spojrzeniami.
W piątek wieczorem. Szwaczka przytaknęła. Pożegnała się z Syriuszem i Regulusem i wyszła za Stworkiem.
Możecie iść zwróciła się do synów.
Sama usiadła na fotelu obok kominka i poleciła przynieść sobie lampkę czerwonego wina. Uśmiechnęła się zsatysfakcją, wiedziała, że groźba rezygnacji z usług zmobilizuję Malkin do roboty. Wielce uszczęśliwiona z potęgi, jaką jej daje nazwisko Black, rozsiadła się wygodniej i zagłębiła we własnych rozmyślaniach.
★★★
Syriusz nienawidził, gdy matka traktowała ludzi jak śmieci, pocieszała go tylko myśl, że Madame Malkin słono każe sobie zapłacić za stroje wyjściowe. Walburga nie zaoponuje ceny, gdyż nigdy nie pozwoliłaby na to, aby ktoś pomyślał, że jej nie stać na tak wytworne ubrania. W normalnej sytuacji zareagowałby, jednak musiał być cicho, jeśli chciał wrócić do zamku. Pierwsza rozmowa, tuż po jego powrocie nie należała do najmilszych. Ostatecznie skończyła się awanturą, kilkunastoma siniakami, rozciętym łukiem brwiowym oraz zapamiętaniem ogromnego bólu po Cruciatusie. Zagrozili mu, że jeśli dalej będzie się tak zachowywała to odeślą go do Cyngusa, który zajmie się nim należycie. Syriusz nie wierzył, że wróciłby od wuja w jednym, nienaruszonym kawałku i nie wierzył, że zobaczyłby jeszcze Jamesa czy któregokolwiek z chłopaków. Ta więc, nie zostawało mu nic jak siedzieć z podkulonym ogonem, co był trudne dla człowieka, z jego charakterem, nie kontaktować się z nikim i wyczekiwać pierwszego września.
★★★
Od samego rana trwały gorączkowe przygotowania, ubrania, które zostały zgodnie z życzeniem dostarczone poprzedniego wieczoru, spoczywały na łóżku chłopaka. Założył czarną jak smoła koszulę, a na to narzucił szatę wyjściową. Pod szyja zawiązał zielony krawat, na głowę wdział czarną tiarę, która posiadała dopełniające całość zielone wstawki. Wyszedł z pokoju, na korytarzu spotkał Regulusa, którego strój był niemal bliźniaczy z jego własnym. Ramię w ramię zeszli ze schodów i udali się do salonu, w którym to wystrojona Walburga poprawiała krawat Oriona. Odwróciła się i zlustrowała synów spojrzeniem, podeszła do Regulusa i poprawiła mu węzeł, potem swój wzrok przeniosła na pierworodnego. Skinęła nieznacznie głową, co oznaczało w jej przypadku aprobatę dla jego wyglądu.
Najpierw Regulus, potem Syriusz, Walurga i ja na końcu. Zarządził Black i poczekał aż Stworek poda proszek Fiuu jego najmłodszemu synowi. Zielone płomienie pochłaniały po kolei każdego członka rodziny, aby przenieść ich do salonu w domu Malfoyów.
Rezydencja była ogromna i pękała od przepychu. Każdy nawet najdrobniejszy szczegół domy pokazywał jak zamożna rodzina w nim mieszka. Gości na weselu nie było wielu, zaproszeni zostali tylko ci, którzy liczyli się w kręgach. Zdrajcy krwi czy rodziny, w których zawierano małżeństwa ze szlamami, nie były brane pod uwagę, dlatego Potterowie zostali pominięci na liście gości.
Panna młody miała skromną, aczkolwiek piękną szatę, w odcieniach kremu i złota, na ten dzień zrezygnowała z tiary, a we włosy wpięła białą różę, która podkreślała jej urodę oraz niewinność. Witała z nikłym uśmiechem przybyłych gości i odbierała gratulacje, odpowiedniego wyboru męża.
Walburga, która dawno nie widziała się z rodziną, była bardzo zaciekawiona, dlaczego wybór padł na młodszą latorośl jej brata, kiedy jej starsza siostra również już była gotowa do ożenku. Korzystając z okazji, że ceremonia zaślubin jeszcze nie została rozpoczęta a goście rozpierzchli się po rezydencji i ogrodzie, pani Black odszukała swojego brata.
Witaj Cygnusie. Przywitała się.
Walburgo pięknie wyglądasz, doprawdy, cudownie dobrane kolory.
Dziękuję, ty również prezentujesz się godnie. Jak się miewa Durella?
Wyśmienicie, zaraz do mnie dołączy odparł z niewielkim uśmiechem, lecz widać było, że nieobecność żony u jego boku wprawia go w zdenerwowanie.
Cóż ma mnóstwo pracy, nie co dzień wydaje się córkę za mąż.
Istotnie przyznał, a jego gniew jakby zelżał.
Nurtuje mnie jednak jedna sprawa zaczęła niepewnie.
Cygnus Black był jedną z niewielu osób, które wzbudzały respekty w niej.
Mów, moja droga. Zachęcił ją.
Dlaczego Narcyza, czyż Bellatrix nie ma prawa pierwszeństwa jako starsza?
Też początkowo myśleliśmy o Belli, kiedy Malfoy pojawił się u nas ze swoim synem. Zresztą sama wiesz, jaki jest Abraxas, Lucjusz to jego jedyny syn i dziedzic fortuny, zależy mu na przedłużeniu rodu i nazwiska. Kiedy zaproponowaliśmy rękę Belli, stanowczo odmówił i stwierdził, że jego syna interesuje tylko Narcyza.
A co na to Bellatriks?
Powiedziała, że jej jest wszystko jedno i poślubi, kogo jej wskażemy.
Taka córka to skarb. Westchnęła, myśląc o jej niepokornym pierworodnym.
Muszę się z tobą zgodzić. Wybacz, ceremonia się zaczyna.
★★★
Po ceremonii młodzi zostali chwilę, aby potowarzyszyć gościom, jednak około dwudziestej mieli udać się na świstoklik i wyruszyć w podróż poślubną. Syriusz był wielce rad, że na weselu u kuzynki spotkał Rosario. Dziewczyna wyglądała na podnieconą wszystkim, co się działo. Podszedł i poprosił ją do tańca. Wirowali w takt piosenki i rozmawiali.
Pierwszy raz jest na weselu czarodziejów zdradziła z ekscytacją w głosie.
Nie szczerz się tak, bo będziemy następni zrugał ją.
Chcesz powiedzieć, że oni są do tego zmuszeni?
Myślę, że poniekąd.
To straszne, nie móc wyjść za kogoś, kogo się kocha.
Black na te słowa wzruszył tylko ramionami. Odprowadził Ros do stołu, a sam ruszył w stronę panny młodej.
Jeden taniec dla kuzyna? zapytał ze sztucznym uśmiechem.
Nowa pani Malfoy przytaknęła i podała rękę Syriuszowi. Zatańczył dziś z każdą osobą, z którą powinien. Starał się zachowywać nienagannie, nawet wypił tylko kieliszek szampana, przy pierwszym toaście, bojąc się, że po kilku głębszych nabierze odwagi i wygarnie wszystkim, co o nich myśli. Rozniósł się huk i spod stołu, przy którym siedział, wyleciało stado chochlików. Oswobodzone zwierzęta zaczęły demolować przyjęcie. Cygnus, który jako jeden z nielicznych zachował spokój, natychmiast pozbył się problemu.
Ty zakało mej rodziny, mego łona! Wynocha! Natychmiast! wrzeszczała Walburga, która była przekonana, że to sprawka jej syna.
Ale ja nie ja bronił się Syriusz.
WON!
Black wbiegł do domu, złapał odrobinę proszku i przeniósł się za pomocą sieci Fiuu na Grimuld Place. Wiedział, że choć to nie jego pomysł, wina spadnie na niego. Szybko spakował najpotrzebniejsze rzeczy, niedbale wrzucając je do kufra, spod obluzowanej deski w podłodze wyjął sakiewkę, w której zbierał pieniądze na czarną godzinę, która właśnie nadeszła. W pośpiechu zrzucił z siebie uroczyste ubranie i zaczął naciągać mugolskie spodnie, koszulkę i bluzę. Łomotanie w drzwi, które przezornie zamknął, zdekoncentrowało go na chwilę.
Natychmiast otwieraj! Donośny głos matki dochodził zza drzwi.
Nie miał jak uciec, mógł odlecieć na miotle, jednak skonfiskowana leżała w składziku na dole, do którego klucz miał tylko Stworek. Jedyna droga ucieczki była przez frontowe drzwi, aby się do nich dostać, musiał pokonać rozwścieczoną matkę, ojca i skrzata domowego. Wyciągnął różdżkę, chwycił kufer i odblokował skobel. Do pokoju wpadła Walburga, wyprowadzona z równowagi do granic możliwości. Syriusz wykorzystał moment zaskoczenia i zbiegł po schodach, rozwścieczona matka miotała w niego zaklęciami, niektóre mijały go o cale, był pewien, że kilka z nich były Avadą. Wypadł na dwór i zamachał różdżką, wpadł do Błędnego Rycerza i krzyknął, aby kierowca dodał gazu. Przez szybę zobaczył matkę, który wybiegła na ulicę, po chwili byli daleko.
★★★
Wysiadł z autobusu, spojrzał na druga stronę drogi gdzie stałą niepozorna, rozwalająca się kamienica. Ciągnąc kufer, wszedł niepewnie po schodach i zapukał kołatką. Po trzecim razie zwątpił, że ktokolwiek jest w domu.
Szukasz czegoś chłoptasiu?
Dzień dobry, szukam wuja Alpharda. Przywitał się grzecznie.
Wyjechał kilka dni temu.
Mówił może dokąd?
On nigdy nie mówi, ale zawsze jak wyjeżdża, to szybko nie wraca. Powiem mu, że byłeś obiecała.
Dziękuję odparł i rozejrzał się bezradnie.
Miał nadzieję, że zatrzyma się u wuja, a potem pojedzie do szkoły Westchnął, został mu jeszcze miesiąc wakacji. Taszcząc kufer, przeszedł kilka przecznic i udał się do Dziurawego Kotła. Wszedł, a barman zmierzył go zaciekawionym spojrzeniem.
Chciałem wynająć pokój na kilka nocy.
Tom przytaknął i zaprowadził Syriusza na drugie piętro.
Czym chata bogata. Zarechotał i zostawił chłopaka samego.
Pokój nie należał do najwygodniejszych, ale na kilka nocy mógł być, najważniejsze, że Black miał gdzie się schronić.
Pieniądze, jak to mają w swoim zwyczaju, szybko znikały. Po kilku dniach Syriusz musiał wynieść się z motelu, gdyż Tom zaczął uważniej mu się przyglądać oraz dlatego, że brakowało mu funduszy. Przeliczył, że starczy mu jeszcze na dzień mieszkania w barze, a potem? Nie miał pojęcia. Dom wuja odwiedzał codziennie, ale zaczął tracić nadzieję, że się pojawi. Zaburczało mu w brzuchu, sięgnął po suchą bułkę i ugryzł tylko raz. Resztę odłożył do szkolnej torby. Usłyszał łomotanie w drzwi, podszedł i je lekko uchylił.
Płacisz czy się wyprowadzasz?
Wyprowadzam. Zadecydował szybko.
Masz czas do dwunastej. Poinformował go barman i odszedł.
Syriusz spojrzał na zegarek, zostało mu pół godziny. Chwycił kufer, torbę i wyszedł. Pogoda była iście angielska, od kilku dni lało. Naciągnął na głowę kaptur od bluzy i postanowił udać się znów pod kamienicę Alpharda. Tym razem podszedł od tyłu i znalazł małą kanciapkę, która bez problemu się otworzyła. W środku było zimno, śmierdziało wilgocią, a dach przeciekał. Postawił rzeczy w miejscu, które uznał za najsuchsze, zdjął przemoczone ubrania i wyjął świeże, a tamte rozwiesił na znalezionym kawałku sznurka, jednak nie liczył, że wyschną. Zatrząsł się z zimna, wyciągnął szkolną szatę, przykrył się nią, a z torby wygrzebał resztę bułki i zjadł.
Obudził go przeraźliwy chłód, na dworze lało jeszcze bardziej niż za dnia, słychać było grzmoty, a przez dziury widać było błyskawice. W brzuchu burczało niemiłosiernie, głód bardzo mu dokuczał, tak, że aż nie mógł się na niczym innych skupić, mimo że usilnie próbował. Na myśl przyszedł mu James, który był mile od niego. Jego ostatnia deska ratunku, jednak na pieszo nie było szans, aby się tam dostać, a pieniędzy praktycznie już nie miał. Schował twarz w wychudzonych dłoniach i natrafił na złoty zegarek. Nadzieja w nim odżyła. Zgarnął wszystko do kufra i wyszedł w ulewę. Staną na poboczu i machnął różdżką, zanim przyjechał autobus, był już cały przemoczony.
Chłopie wsiadaj! zawołał Henry.
Nie mam pieniędzy.
To daleko nie zajedziesz, przykro mi. Wzruszył ramionami bileter.
Weźmiesz w zastaw to? Pokazał na zegarek. I zawieziesz mnie do doliny Godryka? spytał błagalnym głosem.
Tylko gotówka, żadnych fantów.
Henry ulituj się nad nim. Starszy mężczyzna, który siedział jako pasażer na pierwszym miejscu, wstawił się za Blackiem.
No dobra wskakuj.
★★★
Dorea przebudziła się wystraszona, zapaliła światło i zaczęła szarpać męża.
Co? zapytał zaspanym głosem Charlues.
Kto puka do drzwi wyjaśniła.
Wydaje ci się odparł i przekręcił na drugi bok.
Chwyciła różdżkę i zeszła na dół. Pukanie nie ustawało. Niepewnie podeszła do drzwi i zapytała:
Kto tam?
Syriusz.
Natychmiast otworzyła drzwi i wpuściła do środka chłopca. Zmierzyła go matczynym spojrzeniem i uścisnęła. Skrzywiła się, gdy poczuła, jaki jest zimny i mokry.
Wejdź.
Nie chcę przeszkadzać, ale nie mam się gdzie podziać, rano mnie nie będzie, obiecuję zaczął nieskładnie tłumaczyć.
Już, już, spokojnie. Usiądź. Zaprowadziła go do salonu, machnęła różdżką, a ogień w kominku zapłonął. Natychmiast przy niej pojawiła się skrzata.
Zrób mu gorącej czekolady, coś do jedzenia i przynieś jakieś czyste ubrania, mogą być Jima.
Oczywiście przepani.
Opowiadaj. Zachęciła, gdy wysuszony popijał gorący napój.
Uciekłem z domu, po tej aferze na weselu Malfoyów.
Nie musiałeś tego robić przyznała, wchodząc mu w słowo.
Ciociu to nie ja, przyrzekam. Tobie bym nie skłamał. Ktoś mnie wrobił.
Dorea pokiwała głową na znak, że zrozumiała.
Matka dostałą szału, rzucała we mnie zaklęciami, ledwo uciekłem. Mieszkałem w Dziurawym Kotle, ale skończyły mi się pieniądze, nie miałem gdzie pójść. Wujek Alphart wyjechał.
Już spokojnie. Chodź, położysz się.
Zaprowadziła go do pokoju gościnnego. Odwrócił się, spojrzała na niego z wyczekiwaniem.
Dziękuje szepnął i wtulił się w kobietę.

Zaszokowana, jednak szczęśliwa przytuliła go do siebie i pogłaskał czule po głowie. Właśnie zyskała drugiego, tak wyczekiwanego syna.