poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 31: " Przecież twoja Lily jest szlamą."

Witajcie.
Najpierw powinnam Was wszystkich przeprosić, obiecałam, że rozdział będzie pod koniec poprzedniego tygodnia, jednak się nie udało:( Na usprawiedliwienie mam, że to wina mojego zdrowia, które postanowiło sobie zrobić wolne, przez co i ja nie nadaje się do niczego:(
Rozdział dokańczany w kiepskiej formie autorki, dlatego z góry przepraszam za jego fabułę, literówki i wszelkiego innego rodzaju błędy. Odrobinę zadowolona jestem z rozmowy Lily i Jamesa, to chyba najmocniejsza strona tego rozdziału.
Pozdrawiam i dziękuję wszystkim, którzy czekali:)
Rogata.
☆☆☆

Zaraz egzaminy! Kiedy wy macie zamiar się uczyć, jak co chwilę macie szlabany?!
O widzi Pani Profesor, gdyby Pani nam ich tyle nie nakładała, to byśmy mieli czas.
Black, ty mnie nie denerwuj! To wy macie przestać pajacować!
Ale my nic nie zrobiliśmy zaczął James.
Potter, milcz. Nie mam siły się z wami użerać!
Rozwścieczona McGonagall wyszła z Pokoju Wspólnego, powodując, że wpadła do niego kolejna fala kiślu wiśniowego.
★★★
Siedziała w Sowiarni i patrzyła, jak ptaki odlatują i przylatują, jeden po drugim, z różnych stron. Spojrzała w dół, zobaczyła błonia wypełnione uczniami, wylegującymi się w delikatnym słońcu. Podciągnęła kolana i oparła na nich brodę. Niedługo ostatni mecz, decydujący, Krukoni kontra Gryfoni. Ćwiczyli w każdej wolnej chwili, cieszyła się, że nie ma na głowie SUMów czy OWTMów jak większość drużyny, dlatego bezkarnie mogła przesiadywać w swoim ulubionym miejscu. Westchnęła i zamyśliła się nad ostatnimi wydarzeniami. Była już taka szczęśliwa, że James przestał uganiać się za Evans. Umawiał się, co prawda z innymi, ale to nie była przeszkoda, nie do pokonania. W myślach formował się plan jak zdobyć na nowo jego przyjaźń, a później miłość. Przecież nie mógł się w niej nie zakochać. Ostatnio coraz lepiej im się rozmawiało, nie ograniczali się już tylko do suchego „cześć” czy uwag na temat taktyki. Choć Potter traktował ją z dystansem, udawało się go powoli pokonywać. Byliby taką idealną parą. A potem się okazało, że to wszystko wina tego przeklętego tortu! I Jim znów lata z tym swoim „Evans, umówisz się ze mną?”! Przecież nie przefarbuje się na rudo i nie doda sobie takich obrzydliwych piegów na twarzy. Amorencja też odpada, przecież nie kochałby jej wtedy tak naprawdę. Trzeba wybadać, o co tak naprawdę chodzi Potterowi. Spojrzała na zegarek, pora wracać i wziąć się za prace domowe. Sara wstała i otrzepała spodnie, po czym wyszła z pomieszczenia.
★★★
Sev! Sev! Severusie!
Udał, że jej nie słyszy i przyspieszył. Doszedł do schodów i przeklął pod nosem, jak zwykle wszyscy zmierzali na obiad i było tłoczno. Poczuł, że ktoś szarpie go za rękaw. Odwrócił się i posłał Lily uśmiech.
Wołałam cię! stwierdziła z wyrzutem.
Przepraszam, zamyśliłem się i nie słyszałem skłamał gładko.
Mam później wolą godzinkę, może pójdziemy na jakiś spacer? Dawno nie rozmawialiśmy.
Nie mogę, muszę odrobić zaklęcia.
Pomogę ci, przecież wiesz, że je uwielbiam odparła ochoczo.
Nie, nie. Dam sobie radę.
Posłał jej przepraszające spojrzenie i szybko odszedł, zostawiając zszokowaną dziewczynę. Lily została potrącona przez jakiegoś pierwszaka, jednak nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.
★★★
Świetnie się spisałeś.
Dziękuję.
Jutro jest spotkanie, przyjdziesz?
Chyba nie powinienem.
Daj spokój, będą wszyscy ważni członkowie.
Zastanowię się odparł po chwili namysłu.
Mulciber wzruszył ramionami, wziął fiolkę z eliksirem i książkę.
Mogę ją przejrzeć?
Nie zrobiłeś tego jeszcze? zdziwił się szczerze.
Pobieżnie.
Pewnie. Odłożył wolumen na biurko. Masz potencjał Snape, a marnujesz go na spędzanie czasu ze szlamą. Zacmokał zniesmaczony i wyszedł.
Severus usiadł na łóżku i wyciągnął zdjęcie jego i Lily, zrobione mugolskim aparatem na kilka dni przed przyjazdem do Hogwartu. Zmienili się i to bardzo. Ona coraz więcej czasu spędza z gryfońskimi przyjaciółkami i Huncwotami, a on z Mulciberem, Averym i Blackiem. Była coraz ładniejsza, nabrała bardziej kobiecych kształtów. Zwracało na nią uwagę coraz więcej chłopców, nie dziwił się im. Nie dziwił się nawet Potterowi, Lily miała w sobie to coś, co przyciągało, chociaż sama sobie z tego sprawy nie zdawała. Sam chętnie by z nią był. Co z tego, że była szlamą? Wzdrygnął się, pierwszy raz tak o niej pomyślał.
Nie! Nie! Nie!
To jest Lily, jego Lily.
Przecież twoja Lily jest szlamą – podpowiedział złośliwy głosik w jego głowie.
Odgonił niewygodne myśli od siebie i zagłębił się w lekturze.
★★★
Musimy porozmawiać, Evans. James zatrzymał Lily na jednym z korytarzy.
Nie mamy o czym warknęła zirytowana.
A ja myślę, że mamy odparł spokojnym głosem.
To nie myśl, bo ci to nie wychodzi mruknęła zgryźliwie,
Potter się uśmiechnął. Uwielbiał się z nią droczyć.
Dlaczego uciekłaś? Spróbował zupełnie z innej strony.
Nie uciekłam.
Doprawdy? Uniósł brew w wyrazie zdziwienia.
Koniec piosenki, koniec tańca. Wzruszyła ramionami.
Wystraszyłaś się.
Niby czego.
Tego, że ci się podobało odparł zadowolony z siebie.
Potter to, że dobrze tańczysz, to nie powód, aby cię wielbić. Wierz mi burknęła.
Twierdzisz, że dobrze tańczę? podchwycił.
Twierdzę, że jarasz się tym tańcem, jak szczerbaty sucharami zirytował się jeszcze bardziej Lily.
A ty nie? się zdziwił.
Dla twojej wiadomości, Potter. Chciałeś, to zatańczyłam, koniec kropka, nie mam zamiaru żyć tym faktem przez najbliższe kilka miesięcy.
 — Jesteś okrutna.
 — A ty głupi.
 — Wypraszam sobie się oburzył.
Nie moja wina, że się na mnie uparłeś. Mówiła ci już ze sto razy, daruj sobie.
Mówisz jak Łapa mruknął.
Widać Black, ma więcej rozumu niż przypuszczałam. Na pewno więcej niż ty dodała po chwili zastanowienia.
A może byś się ze mną umówiła, Evans? Co? Nie odpuszczał.
Na gacie Merlina, Potter! Kiedy dotrze do ciebie, że NIGDY!
Nigdy? zapytał ze słodkim uśmiechem.
Warknęła ze złości. Widząc, że na tego imbecyla nic nie działa, postanowiła zrezygnować z dalszej, jakże interesującej, konwersacji i odeszła. Niestety, choć nie mogła powiedzieć, że nie spodziewała się tego, James ruszył za nią. Odwróciła się nagle i stanęła twarzą w twarz ze swoim koszmarem, który uśmiechał się głupkowato, targał włosy i wpatrywał się prosto w jej oczy.
I co teraz, skarbie? zapytał cichym, głębokim głosem.
Może coś, a może nic. Puściła do niego oko i ruszyła dalej.
Ej Evans, czy ty właśnie ze mną flirtowałaś?! wykrzyknął. Chciał pobiegnąć za oddalająca się dziewczyną, jednak nie mógł zrobić kroku.
EVANS! krzyknął ponownie.
Lily zachichotała pod nosem i ze słodką, niewinną minką spojrzała na okularnika.
Tak?
Od kiedy umiesz zaklęcia niewerbalne? spytał, gdyż już był pewien, że Ruda złośnica przykleiła go do podłogi.
Od kiedy? Zamyśliła się. Chyba odkąd przyczepiłeś się do mnie.
Odklej mnie poprosił.
Na razie, Potter! Posłała mu całusa w powietrzu i zniknęła za rogiem.
To może, chociaż randka na przeprosiny?!
Nie doczekał się odpowiedzi.
Parsknął śmiechem, on jeden z czwórki Huncwotów, dał się przechytrzyć Evans. Wyciągnął różdżkę, wyszeptał zaklęcie i po chwili swobodnie spacerował. Mógł to zrobić od razu, ale widząc dumę na twarzy Lily, to ile miała satysfakcji, stwierdził, że raz może dać jej wygrać.
★★★
Dziubasku! Cukierasku!
Podczas śniadania po Wielkiej Sali rozniósł się donośny głosik panny Ellis.
Na gacie Merlina! Spław ją pisnął Syriusz i zanurkował pod stół.
Cała siódemka jego przyjaciół parsknęła śmiechem.
Cześć, nie widzieliście mojego misia-pysia?
Witaj Luxurio, czy chodzi ci o Syriusza? spytała uprzejmie Rosario.
No, a znasz jakiegoś innego mojego misia-pysia?
Fakt. O ja głupia i nieroztropna! zawołała teatralny głosem.
Lily parsknęła w swoją owsiankę.
To wiesz, gdzie jest czy nie? Bo ten teges, mam dla niego prezencik odpowiedziała i strzeliła balonem z różowej gumy do żucia.
A jaki? zainteresowała się James.
Syriusz uszczypnął go w goleń.
Krukonka wyciągnęła koszulkę z napisem „Kocham Luxurie Black!” oraz podobizną dziewczyny.
Patrzcie! Czyż nie jest cudowna? zapiszczała z podniecenia.
Idealna, na pewno mu się spodoba zapewnił ją Remus z wielkim uśmiechem na twarzy.
Black? Myślałam, że masz na nazwisko Ellis zainteresowała się Lily.
Przecież to tylko kwestia czasu jak się pobieżemy odparła.
James wypluł sok dyniowy na stół, Peter zakrztusił się parówką, a Remus, aby zatuszować śmiech, schował się za gazetą.
Poczekam razem z wami. Zadowolona z siebie usiadła na wolnym miejscu, które wcześniej zajmował Syriusz. Zaczęła smarować chleb masłem a na to nakładać sporą ilość pasztetu z gęsiej wątróbki. Każdą kromkę odkładała na talerzyk i co chwilę rozglądała się po Wielkiej Sali.
Masz zamiar tyle zjeść? spytała zszokowana Rosario.
Nie, to dla Syriuszka. Nie będzie miał czasu zrobić sobie, jak przyjdzie wytłumaczyła.
Łapa nie lubi wątróbki stwierdził Rogacz.
Dorcas przyglądała się temu z rozbawieniem, ale z drugiej strony była zła na Blacka. Jak on mógł wykorzystywać te naiwne dziewczyny? On zabawiał się nimi, a one planowały z nim przyszłość. Tego problemu nie miała Alicja, ona siedziała z oburzoną miną i co chwila kopała Syriusza pod stołem. Kiedy jej oddał, upuściła niechcący widelec i schyliła się po niego.
Wyłaź stąd! Zachowaj się jak facet syknęła.
Odczep się, Bones.
Zmierzyła go lodowatym spojrzeniem i uśmiechnęła się jadowicie.
Na Merlina! zawołała, czym zwróciła na siebie uwagę połowy Gryfonów. Syriusz posłał jej proszące spojrzenie. Łapa! Co ty tu robisz?! Udała wielce zaskoczoną.
Black będąc zdemaskowanym, wyszedł z gracją spod stołu i usiadł koło Luxurii.
Czemu byłeś pod stołem?
To długa historia burknął, nie przestając się mierzyć spojrzeniami z Alicją.
Wytłumacz mi!
Luxurio, spał mi widelec.
I siedziałeś tam piętnaście minut, szukając go?!
Nie dramatyzuj mruknął.
Ukrywałeś się przede mną!
Evans pomyślała, że na tak pustą osóbkę, za jaką ją brali, jest niezwykle domyślna.
Daj spokój. Chciał ją przytulić, ale odepchnęła jego rękę, cisnęła w niego koszulką i wyszła zapłakana.
Mruknął coś pod nosem i złapał za kanapkę. Po chwili zaczął się krztusić i wypluł całą zawartość buzi na talerz. Alicja zachichotała, a reszta jej zawtórowała.
Musiałaś? spytał z wyrzutem.
Ja?!
A kto? Ja?!
Odczep się, Black. Przedrzeźniała go.
Sama się odczep! Mogłem z nią jeszcze trochę pobyć!
I ranić ją dalej?!
A kto mówi, że ją raniłem?
Przejrzyj na oczy. To, że ty nie przywiązujesz uwagi do związków i seksu to nie znaczy, że każdy myśli tak jak ty! Naucz się trzymać swoje przyrodzenie w spodniach! warknęła.
Syriusz przez chwilę się nie odzywał, jednak postanowił nie przejmować się słowami dziewczyny.
Hej, Lauren!
Brunetka odwróciła się.
— Syriusz? spytała z niedowierzaniem, że przystojniak – Black się do niej odezwał.
Co robisz dziś wieczorem?
Nic odparła niepewnie.
To do zobaczenia o dziewiętnastej na błoniach!
Dziewczyna się zarumieniła i pokiwała głową na znak zgody. Bones prychnęła.
Coś ci się nie podoba? zapytał uprzejmie.
Jesteś dupkiem. Oznajmiła i wstała z dumnie podniesioną głową.
Alicjo, pięknie dziś wyglądasz!
Odwal się, Longbottom fuknęła na niego. Zarzuciła torbę na ramię i wyszła.
Co ja znów, zrobiłem nie tak?
Nie przejmuj się, stary. Baby tak mają. Syriusz poklepał go przyjacielsko po plecach.
★★★
Meadowes szła z naręczem książek potrzebnych jej, do odrobienia zadanych esejów na następny tydzień. Każdą z wolnych chwil, których zostało niewiele do egzaminów, spędzała na nauce. Wpadła na kogoś a wolumeny wypadły jej z rąk, przykucnęła, żeby je pozbierać.
Znów się spotkamy w ten sposób.
Usłyszała dobrze znany jej głos i zamarła. Powoli otrząsała się po styczniowych wydarzeniach, ale cały czas wracały, zwłaszcza gdy widziała go na korytarzach.
Pójdę już wyszeptała, złapała książki i zaczęła odchodzić.
Nie tak prędko, moja droga. Złapał ją za nadgarstek, syknęła z bólu.
Zostaw mnie, proszę wyszeptała, a głos zaczął jej się załamywać.
Mamy niedokończone sprawy, kochanie. Również wyszeptał i przejechał kciukiem po jej wardze.
Po policzkach dziewczyny zaczęły się toczyć łzy.
Daj spokój warknął i pocałował ją mocno i zachłannie.
Zaczęła się wyrywać, ale był o wiele silniejszy.
★★★
Wiesz, tak nie możesz myśleć.
Ale jak? Zdziwił się i wrzucił kilka fasolek do buzi.
Rosario zrobiła to samo.
Że jak kobieta mówi nie, to myśli tak. A jak powie spadaj, to znaczy – weź mnie, jestem twoja.
Przewrócił oczami.
Nigdy jej nie zdobędziesz, latając i wrzeszcząc „Umów się ze mną”.
Ros, oczywiście, że zdobędę! Jestem James Potter, ja zawsze dostaję to, co chcę.
Czyli to kolejna zachcianka rozkapryszonego, rozpieszczonego, jedynaka? spytała.
Nie!
Czyli jak to jest?
No, bo jak bym był taki spokojny i niczym się nie wyróżniał, to w życiu by mnie nie zauważyła. A jak na mnie krzyczy, to chociaż wie, że istnieję.
Oj Rogaś, Rogaś. Postaraj się być bardziej romantyczny.
Spoko, spoko odparł kurde, fasolki wyszły. Odwrócił pudełko i zaczął nim energicznie potrząsać w nadziei, że kilka jeszcze wypadnie.
Jego starania przerwał kobiecy krzyk.
☆☆☆

Dziękuję, że jesteście!

piątek, 6 lutego 2015

Rozdział 30: " Trochę za późno."

Witam!
Nie mogłam się oderwać od komentarzy, które powstały pod ostatnią notką:) Okazało się, że taniec, którego nie do końca byłam pewna czy dodawać, zrobił wśród Was furorę:) Z czego jestem niesamowicie dumna! Kolejna rzecz, która mnie cieszy, to fakt, że bardzo przypadła Wam do gustu postać Jamesa, są osoby nowe, które czytając starsze rozdziały właśnie jego podają jako ulubieńca:) Nawet nową czytelniczkę, która go nie lubiła z zasady, do niego przekonałam:) Tak, tak Lunatyku o Tobie mówię:D
Cholera, nawet nie wiecie, jak mnie to wszystko cieszy! Nowi czytelnicy, nowi komentujący! I w dodatku wszystkim się podoba! SZOK!
Uwielbiam Was! :*
Wasza Rogata
☆☆☆
Wraz z ostatnimi dźwiękami utworu, stało się coś, czego nikt ze zgromadzonych by nie przewidział. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Rudowłosa wyrwała się z objęć okularnika i wybiegła przez dziurę w portrecie. James, niewiele myśląc, pognał za nią.
Czy mi się to śniło, czy wy też to widzieliście? spytał zdumiony Syriusz.
★★★
Lily! Lily! Czekaj!
Daj mi spokój krzyknęła i gnała dalej przed siebie.
James nie tylko był bardziej wysportowany, ale również bardziej zdecydowany, aby dogonić Rudą. Złapał ją za rękę, obrócił w swoja stronę i zaczął intensywnie wpatrywać się w zielone tęczówki dziewczyny.
Co się stało? spytał miękko.
Daj mi spokój poprosiła niemal płaczliwym głosem.
Nie, dopóki nie powiesz, co się stało.
Daj mi spokój tak na zawsze sprostowała.
Ale Lily... zaczął.
Nie! przerwała mu Nie rozumiesz!
To mi wytłumacz poprosił.
Po prostu nie zakochuj się we mnie powiedziała i odeszła, zostawiając go kompletnie zaskoczonego.
Trochę za późno mruknął sam do siebie.
★★★
Dni mijały szybko. SUMy zbliżały się nieubłaganie, więc nauczyciele pytali, zadawali powtórkowe eseje i uparcie starali się przekonać uczniów do tego, że to właśnie ich przedmiot jest najważniejszy. Pogoda natomiast była coraz cieplejsza i nie zachęcała do intensywnej nauki. James miał całkowicie zagospodarowany czas. Treningi Quidditcha przed finałowym meczem ciągnęły się godzinami, starał się wraz z Huncwotami umilić naukę uczniom i robić jak najwięcej kawałów, w pełnię towarzyszył Remusowi, dodatkowo tracił cenne godziny na odpracowanie zdobytych szlabanów. Właśnie kończył szorować ostatnią łazienkę siódmoklasistek. Oświadczył Ann Fletcher, która to od pamiętnego tańca, zastępowała Lily w pilnowaniu Pottera, że skończył i udał się do swojego dormitorium. Było puste, co oznaczało, że Remus, a może nawet i Peter siedzą w bibliotece. Syriusz mógł się szlajać lub odrabiać szlaban, a jemu pozostało przyciągnąć swoja torbę i wygrzebać podręcznik do OPCM. Zaczął skrobać po pergaminie pracę domową. Jednak jego myśli uciekały do Lily. Unikała go, jak tylko mogła, nie spędzała czasu w Pokoju Wspólnym, a kiedy już w nim była to podnosiła się w momencie, kiedy on wraz z drużyną przekraczali próg pomieszczenia. Całymi dniami chodziła z podręcznikiem i się uczyła. Próbował zwrócić na siebie jej uwagę, ale wtedy tylko krzyczała, wlepiała karę i zabierała punkty. Nie widział już tego ciepła w jej uśmiechu, który śnił mu się po nocach.
A on?
A on zachowywał się jak zakochany kretyn. Szukał okazji do spotkania, robił wszystko, żeby tylko na niego spojrzała i za nic nie chciał uwierzyć, że nie chciała, żeby o nią zabiegał.
Po prostu nie zakochuj się we mnie.
Cały czas słyszał jej słowa w głowie. Cały czas je analizował i starał się zrozumieć, co chciała mu przekazać, bo chyba nie to, żeby naprawdę się w niej nie zakochiwał?
★★★
Przystojny chłopak siedział w bibliotece, nonszalancko rozparty na krześle i obserwował otoczenie. Remus pokręcił głową i wrócił do nauki. Sam fakt, że Syriusz przebywał w bibliotece, był już dziwny, więc zastanawiał się, po co tu za nim przyszedł. Black postukiwał palcami w blat stołu, wyraźnie się niecierpliwił.
Po co tu przyszedłeś? spytał zirytowany.
Łapa wzruszył ramionami. Lupin westchnął i wrócił do książki.
Luniu?
Tak? Przeniósł swoje miodowe spojrzenie na przyjaciela.
Która godzina?
Remus zerknął na zegarek na nadgarstku.
Piętnaście po siódmej.
Black zamyślił się nad czymś, obserwując dalej punkt w oddali, po czym wstał i wyszedł z pomieszczenia. Lupin nie zastanawiając się na zachowaniem Syriusza, w końcu nie każdy jest w stanie zrozumieć arystokratyczny tok myślenia, uśmiechnął się, zebrał książki i opuścił bibliotekę.
★★★
Łapy nie ma? Zdziwił się, wchodząc do dormitorium. Zobaczył Jamesa bawiącego się zniczem i Petera nad kolekcją kart z czekoladowych żab. Podszedł do szafki, aby wyciągnąć szachy. Potter natychmiast się poderwał, krzycząc, że on pierwszy gra, na co Pettigriew tylko wzruszył ramionami. Remus westchnął, tysiąc razy bardziej wolałby grać z Peterem, niż Jamesem, który ubolewał nad stratą każdego pionka, co najmniej dziesięć minut. Kiedy już go ograł i zaczął nową partię z Peterem, a James wrócił do swojego poprzedniego zajęcia, drzwi otworzyły się i wszedł wielce zadowolony Syriusz. Taką minę miał tylko w trzech wypadkach:
  1. Kiedy udało im się wywinąć jakiś numer i nie dostali za to kary.
  2. Kiedy udało mu się samemu wywinąć numer i nie dostał za to kary.
  3. Kiedy spędził przyjemne chwile sam na sam z jakąś dziewczyną.
Kto tym razem? spytał Potter, wybierając opcję numer trzy.
Luxturia Ellis.
Krukonka?
Black przytaknął i rzucił się na swoje łóżko.
Umówiłeś się z nią?
No co ty. Pokazałem zbiór mioteł w komórce na trzecim pietrze. Poruszył sugestywnie brwiami i zarechotał rubasznie.
Jesteś zboczony skomentował Remus, nie odrywając się od gry.
Wybacz. Nie każdy czeka z inicjacją seksualną do wieku emerytalnego zripostował Black.
James i Syriusz roześmiali się, a Lupin posłał im karcące spojrzenie, co jeszcze bardziej rozbawiło Huncwotów.
Ona nie jest zbyt ładna zauważył Peter.
Nie jest taka najgorsza stwierdził Potter.
Posłuchaj mój Glzdogonie. Łapa usiadł obok niego i objął go przyjacielsko. Teraz przekażę ci bardzo ważną prawdę życiową zaczął poważnym tonem. Pettigriew wpatrywał się w niego z wyczekiwaniem oraz wyraźnym zainteresowaniem. Jak się nie ma, co się pragnie, to się puka, co popadnie dokończył.
Wraz z Jamesem ponownie wybuchnęli rubasznym śmiechem. Lupin spojrzał na nich zniesmaczony, ale darował sobie komentarz, natomiast Peter gorliwie pokiwał głową.
★★★
Pochylał się nad pudełeczkiem, które wypełnione było po brzegi fiolkami. Dla laika płyny we fiolkach były albo bardzo podobne, albo wręcz takie same. Dla rozróżnienia wypadałoby po podpisywać każdą z nich. Jednak jemu wystarczył tylko rzut oka i już wiedział, z jakim eliksirem ma do czynienia. Rozległo się pukanie, więc rzucił zaklęcia na kuferek i schował go pod łóżko.
Wejść. Zmierzył wzrokiem przybyszów, kiedy żaden z nich nie kwapił się do rozmowy, spytał. Czego chcecie?
Może nic, może jednak coś chcemy odparł Mulciber, rzucił się na łóżko jednego ze współlokatorów Snape`a i zaczął bawić się przypominajką, którą znalazł na szafce nocnej.
Do rzeczy, nie mam dla was całego dnia.
A co będziesz robił? zainteresował się Avery.
Nie twój interes warknął zirytowany.
Avery dostał bardzo ciekawą książkę wytłumaczył Mulciber.
Severus podniósł prawą brew w wyrazie zaciekawienia. Blondyn skinął na Avery`ego a ten podał księgę Snape`owi. Ślizgon przez chwilę obracał ją w dłoniach, wyczuł, że jest naszpikowana czarną magią.
To czarnoksięska rzecz stwierdził i chciał ją oddać z powrotem, jednak Avery się odsunął.
Strona sto trzydziesta piąta podał Mulciber.
Severus przekartkował i szybko prześledził wzrokiem zapisany tekst.
Eliksir?
Jestem pewien, że sobie z nim poradzisz.
Nie.
Daj spokój.
Skąd wiesz, jakie ma zastosowanie?
Tego właśnie chcę się dowiedzieć, dlatego potrzebuję, żebyś go uwarzył wytłumaczył.
Nie. Powtórzył twardo.
Trudno odparł chłopak i podniósł się, kiedy trzymał rękę na klamce, odwrócił się i rzucił z uśmiechem. A jak się miewa twoja szlamowata przyjaciółka?
Nie mów tak o niej! Zbulwersował się Sev.
No już, nie denerwuj się, przecież nie powiedziałem nieprawdy.
Severus zmierzył go spojrzeniem.
No to jak się miewa?
Dobrze odparł niepewnie.
Też tak słyszałem, cały Gryffindor nie mówi do dziś o niczym innym, tylko o jej tańcu z Potterem zauważył.
W Severusie zagotowało się, pytał Lily tyle razy o te plotki, ale ona albo go zbywała, albo tłumaczyła, że nic takiego się nie stało.
Rozmawiałem z Dorothy. Mówiła, że byli tacy szczęśliwi, tak pięknie razem wyglądali dodał.
Zrobię ten eliksir.
Świetnie! Składniki ci dostarczymy, powiedź tylko co odparł z wrednym uśmiechem i wyszedł wraz z Avery`m.
Snape rzucił książką w drzwi, które zamknęły się za Ślizgonami. Na twarzy Mulcibera wykwitł jeszcze szerszy uśmiech. Tak za pomocą tej szlamy, mogą zrobić ze Snape`m, co będzie im się tylko podobało.
★★★
Na dworze świeciło piękne słońce, zalewało błonia i zachęcało do spędzenia czasu na świeżym powietrzu. Przez okna wpadały jego ciepłe promienie do wewnątrz zamku i ogrzewały zimne korytarze zamku. Zza rogu wypadł rozczochrany chłopak z roześmiana miną, za nim zaraz następny, również brunet, z wielkim uśmiechem. Trzeci w kolejności był od nich niższy i miał blond włosy, na samym końcu zasapany biegł pulchny chłopak. Wszyscy czterej wpadli do najbliższej klasy, a blondyn zamknął zaklęciem drzwi od środka. Gdy tylko zamek szczęknął na korytarz wbiegł wściekły do granic możliwości Filch, odgrażał się i wyzywał ich od bezczelnych chłystków. Dobiegł do drzwi, za którymi skryli się Huncwoci i pociągnął za klamkę, jednak nie ustąpiła. Ruszył dalej w poszukiwaniu rozrabiaków.
Myślicie, że już poszedł? spytał Peter.
Cicho! mruknął Syriusz z przytkniętym uchem do drzwi. Chyba możemy iść.
Remus rzucił na nich zaklęcie odpychające i wyszli na korytarz. Lepka, czerwona maź wpadła do pomieszczenia.
★★★
Gdzie ty się włóczysz! Rosario zaatakowała Alicję, która weszła właśnie do dormitorium.
Byłam na randce, a co?
Nie zdasz SUMów. Upomniała ją Dorcas, na co Ala przewróciła oczami. Oczywiście, że zda.
Nie ważne! Siadaj. Albertini popchnęła ją na łóżko obok Meadowes.
Musimy wymyślić jak zeswatać Rudą z Rogaczem oznajmiła.
Dorcas jęknęła, a Alicja parsknęła śmiechem. Albertini w roli swatki? Kto by pomyślał.
A może oni nie chcą zaczęła Dor.
Nonsens. Ros weszła jej w słowo. Oczywiście, że chcą.
To może inaczej, a co, jeśli Lily nie chce? Spróbowała ponownie.
Chce, tylko o tym nie wie!
Bones zaniosła się śmiechem.
Co cię tak bawi? spytała z przekąsem Rosario.
Nie warto się w to wtrącać, sami się zejdą. Daj im czas.
Akurat prychnęła. Widziałyście ich taniec, są dla siebie stworzeni. Tylko jeszcze o tym niewiedzą!
Odpuść sobie.
Bzdury, bez naszej pomocy, w życiu się nie spikną!
Ros, a może Ala ma racje stwierdziła nieśmiało Dorcas.
Z wami się nie da! ofuknęła je.
Po prostu nie chcemy się wtrącać w czyjeś życie. Chętnie im pomogę, ale nie tak nachalnie wyjaśniła Bones.
To nie jest wtrącanie, tylko zamyśliła się pomaganie!
Obydwie westchnęły, ciężko było coś wybić z głowy Rosario, jak się uparła, najprościej było przeczekać i udawać, że się tym interesuje.
To jaki masz pomysł? spytała od niechcenia Bones, a blondynka aż pisnęła z radości.
Etap pierwszy! zaczęła donośnym, poważnym głosem, tak do niej niepasującym. Pozbyć się Longbottoma!
Chcesz go utopić w jeziorze? zapytała Alicja, za co dostała przez głowę poduszka.
Opanuj się! Chce go wybić Lily z głowy.
To weź młotek!
Dorcas i Alicja zachichotały, widząc rezygnację na twarzy przyjaciółki.
★★★
Evans weszła do Pokoju Wspólnego, oczyściła ubrania z czerwonej mazi i odetchnęła: Chociaż w wieży nie ma tego paskudztwa. Reszta zamku dosłownie w nim pływała. Spojrzała na sofy przy kominku, zobaczyła cztery postaci, w tym jedną niesamowicie rozczochraną.
Możecie mi powiedzieć, co znów wymyśliliście?
O! Witaj Evans! zaczął Potter i automatycznie poczochrał, już i tak poczochrane, włosy.
Więc? Co to za maź?
Jaka maź? zapytał Syriusz.
Nie udawajcie głupszych, niż jesteście! Zirytowała się. Ta maź! Wskazała na grupkę osób z czerwonymi nogami.
Aaaaaaaa tak maź! Przecież to kisiel. Wytłumaczył spokojnie James.
Kisiel? Zdziwiła się.
No tak, wiśniowy. Ulubiony Luńka odparł.
Lily przeniosła wzrok na Lupina, który uśmiechał się do niej.
Kisiel wiśniowy?
Budyniu nie lubię.
Westchnęła.
Rozumiem, że brałeś w tym udział.
Nie potwierdzam, ale też nie zaprzeczam.
Jesteś najgorszym prefektem, jakiego miał Hogwart.
Wiesz, Evans. Każdy musi być w czymś najlepszy! powiedział James i się przeciągnął.
To znaczy?
Peter jest największym żarłokiem w dziejach Hogwartu, Syriusz największym przystojniakiem, Remus najlepszym- najgorszym prefektem, a ja najlepszym szukającym wytłumaczył.
Zadziwiające mruknęła z ironią. I tak macie szlaban. Ty też Remusie dodała i odeszła.
☆☆☆
Z góry przepraszam, że ich znów pokłóciłam.

Czekam na opinie.