poniedziałek, 9 listopada 2015

Rozdział 43: "Pocałunek."

          Znudzony odepchnął piłkę, która znalazła się koło jego łapy. Podążył wzrokiem za okrągłym przedmiotem toczącym się w stronę jelenia. Zabawka nie zdążyła dotrzeć do celu, gdyż z wielkim impetem rzuciło się na nią kudłate zwierze. Przez chwilę bawił się nią próbując rozgryźć, a następnie popchnął nosem w stronę Syriusza. Wilkołak przysiadł na przednich łapach, a jego tyłek pozostał w górze, potrząsał nim, jakby chciał pomachać ogonem. Blackowi nie pozostało nic innego jak dalej bawić się z przyjacielem. Niefortunnie piłka poturlała się pod kredens. Lupin pognał z nią i próbował wyciągnąć jednak jego kończyny okazały się za krótkie, aby dosięgnąć do ściany. Zawył wściekle, podniósł mebel i cisnął nim w przeciwległy róg pokoju. Pozostali Huncwoci zerwali się, jednak złość wilkołaka minęła tak szybko, jak przyszła. Syriusz przewrócił oczami, to była najnudniejsza pełnia ją spędzili z Remusem. Położyli się na swoich miejscach, Łapa na dywanie pod oknem a Rogacz w drzwiach, i czekali aż likantropowi znudzi się gryzienie nogi od szafki, która oderwała się od reszty.
★★★
         Pierwszy raz wracali nie uszkodzeni, może znalazłyby się delikatne zadrapania, ale na to już nie zwracali uwagi. Ziewali przeciągle jeden przez drugiego i marzyli tylko o łóżku. Dochodziła czwarta, więc liczyli na chwilę drzemki przed zajęciami. Rzucili się na łóżka bez zdejmowania ubrań. Peter natychmiast zaczął chrapać.
Przydałoby się nowy kawał mruknął Syriusz, zasypiając.
Jutro odparł Potter.
Po chwili obaj zasnęli.
         Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem, cała trójka zerwała się jak oparzona.
Gdzie byliście? Oskarżycielka zawołał prefekt Gryffindoru.
Evans, sio! warknął Syriusz. Naciągnął kołdrę na głowę i ponownie zasnął.
James westchnął, od razu zrozumiał, kto ma pozbyć się natarczywego rudzielca.
Kotku, idź spać, jest czwarta rano poprosił i potargał włosy.
Lily machnęła różdżka a wszystkie świece w pomieszczeniu rozbłysły. Potter czuł, jakby światło wypaliło mu wzrok.
Podła małpa.
Dało się słyszeć z łóżka na prawo należącego do Łapy oraz dźwięk zasuwanych kotar.
Gdzie byliście? spytała ponownie.
Na przechadzce po zamku.
Potter! Przez was stracimy punkty!
Chyba przez ciebie, wydzierasz się po nocy jak wariatka zauważył Black.
James nieznacznie się uśmiechnął, ale widząc surowy wzrok Lily zreflektował się.
Nie mogę powiedzieć bez Remusa! Bronił się James.
To w takim razie ja poczekam!
Spoko, możesz spać ze mną zaoferował i poklepał miejsce koło siebie na łóżku.
Nie irytuj mnie.
Nie śmiałbym odparł, a jego oczy same się zamykały.
Przysiadła na posłaniu Pottera, koło jego nóg.
Myślisz, że Remus mi powie?
Nie wiem skarbie mruknął przez sen.
Nie mów do mnie skarbie zaperzyła się.
Dobrze kotku.
Ani kotku!
Tak, kochanie.
Machnęła ręką, widząc, że nic nie zdziała.
Macie być na lekcjach. Dopilnuje tego zagroziła. Podniosłą się i skierowała do wyjścia.
Ej, ej! A ty gdzie?! Potter poderwał się, gdy poczuł, jak ciężar dziewczyny zniknął z łóżka.
Spać wytłumaczyła.
Poderwał się i przycisnął ja do drzwi.
To nie zostaniesz?
Ani mi się śni, Potter wycedziła.
A gdzie buzi na dobranoc? zapytał łobuzerskim uśmiechem rozbudzony, wpatrując się z uwielbieniem w jej twarz.
Innym razem odparła i ku jego zaskoczeniu pokazał mu język, a następnie go odepchnęła.
Roześmiał się.
Z języczkiem?! spytał, gdy wychodziła. Zaaranżujemy to!
Słyszał, jak parsknęła śmiechem. Tak, jego pozycja w podrywaniu Lily była dużo lepsza niż w zeszłym roku. Zasnął, myśląc o niej.
★★★
          Nie mógł zrozumieć jak ona może się z nimi zadawać. Z takimi beznadziejnymi podrywaczami i krętaczami. Obserwował jak jej delikatna dłoń, uderza Pottera w potylicę, kiedy rozmasowywał miejsce po uderzeniu, coś powiedział, co wyraźnie rozbawiło Lily. Nie mógł uwierzyć, że mogła polubić tego kretyna. Przecież zawsze na niego narzekała i psioczyła. Tyle razy mu się żaliła, opowiadała, jak jej dokuczał i jakim jest skończonym dupkiem. Co się zmieniło, że siedzieli obok siebie i zaśmiewali się w najlepsze do łez? Po chwili obydwoje słuchali z uwagą Blacka, by znów wybuchnąć śmiechem. Jak on mógł dopuścić do tego, że odwróciła się od niego na rzecz Pottera. W najgorszych koszmarach nie dopuszczał do siebie takiego scenariusza. Już w wakacje broniła go i ukazywała jako lepszego, niż ona sam był w rzeczywistości. Severus nie mógł oprzeć się pokusie i zaczął intensywnie wpatrywać się w Gryfonkę. Legilimencji uczył się po kryjomu od dwóch lat, jednak dopiero zaczęło mu się udawać, wchodzić do mniej złożonych umysłów. Takich jak przykładowo wystraszonych pierwszaków. Spędzał godziny na wysłuchiwaniu myśli o gubieniu się w zamku i nieumiejętnym posługiwaniu różdżką. Postanowił po raz pierwszy spróbować na kimś innym. Wdarł się do umysłu niczego nieświadomej dziewczyny. Zobaczył, jak wczoraj rozmawiała z Potterem, jak był blisko niej. Uśmiechnął się nieznacznie, gdy Evans odepchnęła Pottera, ale zaraz pojawił się grymas, gdy okazało się, że nie zrobiła nic, aby definitywnie pokazać, że nie ma prawa jej dotykać.
          Ktoś go popchnął i jego koncentracja osłabła. Zobaczył, jak Lily podnosi się i wychodzi wraz z przyjaciółkami z Wielkiej Sali. Warknął na jakąś drugoklasistkę i również się wyszedł z pomieszczenia. Musiał coś zrobić natychmiast, pokazać, że mu zależy i nie odpuści tak łatwo. Nie podda się, nie odda jej Potterowi, który jak zauważył, nie próżnował. Evans musi być jego.
★★★
          — Czy dziś mogę przyjść po tego buziaka na dobranoc? zapytał Potter.
Walnęła go z całej siły w ten rozczochrany łeb.
No dobra jęknął zbolałym głosem Ten języczek ci odpuszczę, ale tylko raz!
Roześmiała się.
Ja też chcę buziaka na dobranoc z języczkiem! poskarżył się Łapa. James! Podobno jesteś w tym nieziemski! Zatrzepotał rzęsami w stronę Pottera.
Wybacz Łapo. Nie chcę dostać pcheł.
Wybuchnęli śmiechem. Wesoło gawędząc, wyszli z Wielkiej Sali. Kiedy szli, Lily specjalnie zwolniłaby pozostali ją wyprzedzili, nikt nie zwrócił uwagi, zwłaszcza, że Łapa z przejęciem oraz ogromnym zaangażowaniem opowiadał kolejną historyjkę dziewczynom.
Stęskniłaś się? Chcesz, żebyśmy zostali sami w jakiejś komórce na miotły?
Kretyn stwierdziła.
Zakochany kretyn poprawił ją.
Odchrząknęła i nie drążyła tematu. Nigdy wcześniej nie powiedział, że coś do niej czuje i była pewna, że jego zachowanie spowodowane jest chęcią zdobycia. W końcu jak powiesz kobiecie, że ją kochasz, to ona zrobi dla ciebie wszystko. A zwłaszcza się z tobą umówi. Prychnęła.
Nie ze mną taka taktyka, Potter.
To prawda.
Co kupujecie Blackowi na urodziny? To już jutro? spytała.
Niespodzianka, ale jak nie macie pomysłu możecie się dorzucić. Pół Gryffindoru się składa i jeszcze z innych domów.
Po ile?
A na ile wyceniasz naszego kawalarza? zapytał błyskiem w oku.
Wtedy nic bym mu nie kupiła odparła.
Roześmiał się, ale zaraz spoważniał.
Jest więcej wart niż niejeden człowiek.
Wiem przytaknęła Tak się z tobą droczę. Mrugnęła okiem.
Fiu, fiu. Evans, nie poznaje cię! Od złośnicy do zalotnicy.
Kretyn.
Zakoch... Zatkała mu usta.
Daruj sobie.
★★★
          Lily rozprostowała i zacisnęła kilka razy palce zmęczone od ciągłego pisania. Wszystkie eseje na kolejny tydzień odrobiła, został jej do nakreślenia schemat gwiazdozbioru Raka na astronomię. Choć nie musiała kontynuować tego przedmiotu, ponieważ przyjęcie na szkolenie aurora nie wymagało OWUTemu, uważała, że znajomość nieba w terenie może być niezwykle pomocna. Nie zawsze można się kierować rozpoznaniem północy po obrastaniu mchem drzew. Przeciągnęła się i posłała uśmiech Dorcas. Współczuła jej, choć sama była ambitna jej przyjaciółka biła ją na głowę. Oprócz pięciu podstawowych przedmiotów potrzebnych do zawodu uzdrowiciela dodatkowo kontynuowała astronomię, numerologię i starożytne runy. Była zapracowana, wciąż się uczyła albo odrabiała zadania domowe i nigdy się nie skarżyła. Evans po cichu zazdrościła jej determinacji i umiejętności dysponowania czasem.
Idziemy?
Jeszcze półtora eseju. Poza tym Julka zaraz przyjdzie, ma kłopot z numerologią.
Zostać z tobą?
Nie trzeba. Chyba że chcesz posłuchać narzekań jedenastolatki, że „magiczna matematyka” jest jeszcze gorsza.
Spasuję odparła. Widzimy się w wieży?
Yhym.
Zaczęła pakować swoje przybory i gotowe wypracowania.
Może ci pomóc? Co masz do napisania?
Zaklęcia. Nie trzeba, szybko mi pójdą. Uciekaj.
Skoro tak.
          Podniosła się, zarzuciła torbę na ramię. Zgarnęła książki, których używała do odrobienia lekcji i odniosła na swoje miejsca, po czym cicho wyszła z biblioteki. Idąc, rozmyślała o zachowaniu Pottera. Jeszcze ani razu nie spytał jej o randkę i nie prowokował kłótni. Przeszli na poziom droczenia się, co musiała przyznać, było przyjemniejsze niż ciągłe wyzwiska. W ogóle od początku roku lepiej się dogadywali, nie wiedziała, które z nich się zmieniło. A może obydwoje wydorośleli? Nie oznaczało to, broń Merlinie, że zaczął jej się podobać czy coś równie głupiego, ale miło było nie słyszeć...
Evans umów się ze mną! Krzyk Jamesa rozniósł się po korytarzu.
Przechwaliłam go jęknęła i odwróciła się.
Rozejrzała się, ale nikogo nie zauważyła. Machnęła różdżką, aby zdjąć ewentualne zaklęcie maskujące, które również nic nie dało. Wystraszyła się, gdy coś otarło się o jej nogę, widząc swoją kotkę, westchnęła i podrapała ją za uchem.
Evans umów się ze mną!
Słowa znów się powtórzyły. A ona zmierzyła badawczym wzrokiem Kleopatrę.
Kleo?
Evans umów się ze mną!
Imbecyl warknęła, dochodząc do wniosku, że zamiast miauknięcia z pyska kota wydobywa się głos Pottera. Złapała zwierzaka na ręce, przez co on zaczął przeraźliwie krzyczeć.
Evans umów się ze mną! Evans umów się ze mną! Evans umów się ze mną!
Zabiję mruczała pod nosem, próbując uciszyć kocicę wyrywającą się coraz bardziej.
          Zajęta zwierzęciem nie spostrzegła się, gdy ktoś złapał ja od tyłu, zasłonił usta i zaciągnął do komórki na miotły. Wystraszona Kleopatra uciekła krzyczeć na cały korytarz „Evans umów się ze mną!”. Lily szamotała się i próbowała wyrwać, jednak chłopak, bo wyraźnie czuła męskie perfumy był silniejszy i przycisnął ją do ściany. W składziku było ciemno, więc nie mogła zobaczyć nawet czubka własnego nosa, a co dopiero drugiej osoby. Dłoń przeciwnika odsunęła się od jej ust, już chciała zapytać, co sobie wyobraża. Kimkolwiek by nie by napadł na prefekta i nie zamierzała tego darować nikomu.
Kim kol... Usta zamknął jej pocałunek. Natarczywy, zachłanny, jednak po chwili stał się delikatniejszy i bardziej subtelny. Stała jak sparaliżowana, machinalnie oddawała pocałunek i nie potrafiła odepchnąć od siebie intruza, choć bardzo tego chciała. Właśnie przeżywała swój pierwszy pocałunek. W składziku na miotły. Bez jej pozwolenia. W dodatku nie wiedziała z kim. Prawda dotarła do niej szybciej, niż by chciała, jej zaczarowana kocica była równoznaczna z Potterem. Skoncentrowała wszystkie siły, by przerwać tę sytuację, gdy chłopak się odsunął. Dopadła różdżki i zapaliła światło. Rozejrzała się po małym pomieszczeniu, lecz była sama. Zacisnęła pięści i pognała w stronę wierzy Gryffindoru.
          Każdy w Hogwarcie, nawet pierwszaki, zdążyli poznać wybuchowy temperament pani prefekt. Kiedy pędziła korytarzami z miną wyrażającą chęć mordu, wszyscy uciekali w popłochu, kilku śmiałków ruszyło za nią, licząc na dodatkową atrakcję, jaką zapewne miała być afera z Huncwotami. Jęknęli zdruzgotani, gdy Evans skierowała się wprost do dormitorium kawalarzy z szóstego roku, byli pewni, że omija ich niezłe widowisko.
         Wparowała bez pukania i omiotła wzrokiem pokój.
Gdzie on jest?! warknęła na Syriusza.
Witaj Evans, nie krepuj się. Zawsze marzyliśmy Wskazał na pozostałą dwójkę, w postaci Remusa i Petera żebyś wpadała tu bez pukania stwierdził z ironią. A potem zaczął narzekać na bezczelność dziewczyny, którą wykazała, ignorując go.
Lily nie zwracając na nich uwagi wpadła do łazienki, gdyż Rogacza nie było wśród chłopaków.
POTTER! TY... Zaniemówiła tak jak James stojący nago przed lustrem.
Lily? spytał zdziwiony, widząc jej odbicie w zwierciadle.
Oblała się szkarłatnym rumieńcem i natychmiast wybiegła. Szukający opasał się ręcznikiem i wyszedł do pomieszczenia obok, w którym znajdowała się zszokowana trójka Huncwotów.
O stary, aż tak kiepsko wyglądasz bez ubrania? zapytał Łapa z błyskiem w oku, pokazując malutką odległość między kciukiem a palcem wskazującym.
James przyłożył mu z całej siły w żebra, na co tamten się zgiął w pół, ale nie przestał histerycznie śmiać.
★★★
          Urodziny Syriusza Blacka zbliżały się wielkimi krokami. Jubilat wszystkim dookoła wciąż przypominał, że będzie z nich najstarszy a co za tym idzie najmądrzejszy. Co mogło mijać się z prawdą, jednak nikt nie chciał mu odbierać chwil, tej wręcz nie mal dziecięcej, radości. Kolejnym zajęciem chłopaka, poza mądrzeniem się, były próby wyciągnięcia co dostanie za prezent. Nikt poza Huncwotami nie wiedział, aby niespodzianka nią pozostała.
          Rosario wraz z Petrem zostali oddelegowani do kuchni. Ich zadaniem było zapewnienie i dostarczenie jedzenia na wieczorną imprezę. Postanowili wybrać się wcześniej, aby poprosić skrzaty o przygotowanie potraw na odpowiednią godzinę. Pettigriew był w swoim żywiole, gestykulował i wymieniał uwagi z małymi kucharzami, kosztował próbek, a potem zatwierdzał bądź odrzucał ich propozycję. Albertini niewiele się udzielała, zostawiając decyzję ostateczną specowi w tej dziedzinie.
I do tego tort czekoladowy? zakończył swój wywód Peter.
Genialnie. Nie zapomnij o dekoracji przypomniała.
Tak, tak. Wyciągnął z kieszeni małą paczuszkę. To na ostatnie piętro, koło świeczek poinstruował.
Kęsik pokiwał głową i ostrożnie przejął od Glizdogona pudełko.
Możemy iść? spytała niecierpliwie Ros. Miała jeszcze w planach pomoc Alicji i Remusowi dekorowanie Pokoju Wspólnego. Peter pokiwał i pożegnał się ze skrzatami.
          W ciszy przemierzali korytarze zamku, chłopak drogę przegryzał ciasteczkami, otrzymanymi od usłużnych zwierzątek.
Pete?
Yhym? mruknął, gdyż miał akurat pełna buzię. Zawsze lubił Rosario, żadnego z nich nie faworyzowała, martwiła się tak samo o każdego i ze wszystkimi rozmawiała swobodnie jak z dobrym kumplem. Wiele razy mógł jej się zwierzyć czy poprosić o pomoc i nigdy go nie zbyła dennymi tłumaczeniami.
Czy ja jestem ładna? spytała, wykręcając palce ze zdenerwowania.
Zakrztusił się jedzeniem i musiała go mocniej uderzyć w plecy, aby przestał kaszleć.
Bardzo wyjąkał w końcu, wycierając łzy, które nabiegły mu do oczu, rękawem szaty.
To dlaczego się mu nie podobam? Westchnęła.
Ros ja nie wiem, czy jestem odpowiednia osobą do takich rozmów zaczął ostrożnie.
Jako mój przyjaciel jesteś fuknęła nie niego. Nie lubiła, gdy nie doceniał sam siebie.
Może jest gejem? wypalił, nie wiedząc nawet o kim rozmawiają.
Roześmiała się serdecznie. Poklepała go przyjacielsko po plecach i w o wiele lepszym nastroju ruszyli dalej.
          Solenizant nie pozwolił, aby jakikolwiek element imprezy został zatwierdzony, a nie uzgodniony z nim osobiście. Z rozpiską w jednym ręku i piórem w drugim odhaczał „ptaszkami” poszczególne punkty. Przeliczył, ile alkoholu wypada na jednego imprezowicza i stwierdził, że to zbyt mało, dlatego James został wysłany po zapasy do Hogsmeade. Remus biegał i dyrygując różdżką, przestawiał stoły oraz kanapy w jak najdogodniejsze, zdaniem Blacka, miejsca. Alicja i Rosario wieszały dekoracje.
Trochę wyżej! krzyknął Syriusz.
Dziewczyny zgodnie przewróciły oczami,, ale podniosły o parę cali wielki napis :
”17 URODZINY WSPANIAŁEGO SYRIUSZA BLACKA!” 
Nawet Lily została zaangażowana do pomocy i wraz z kilkoma młodszymi dziewczynami rozkładała serwetki i plastikowe naczynia na stołach, które w końcu udało się idealnie ustawić Lupinowi. Łapa z uśmiechem obserwował, jak prace posuwają się na przód, dostrzegł przemykającego Petera i natychmiast za nim ruszył.
Glizda!
Pettigriew stanął i przełknął ślinę. Obawiał się, że przyjaciel znów wpadnie w szał taki jak wtedy, gdy okazało się, że obrusy nie pasują do serpentyn. Problem ten szybko złagodziła Ros, zmieniając barwę. Chłopak szybko ocenił odległość i zaklął, widząc blondynkę zbyt daleko.
Ile pięter ma tort?
Siedem wyjąkał.
Black potarł ręką brodę w zamyśleniu już miał otworzyć usta, lecz Peter kontynuował:
To twoja numerologiczna liczba, wróży szczęście i pomyślność wytłumaczył w duchu modląc się, aby Syriusz nie znał się na tym tak jak i on.
Genialnie to wymyśliłeś pochwalił go A jaki smak?
Czekoladowy. Najbardziej popularny wśród elit. Mam czasopismo kulinarne, przyniosę ci zaoferował. Licząc ponownie, że Łapa nie będzie chciał potwierdzać jego wyboru odpowiednim artykułem w gazecie, która notabene nie istniała.
- Nie, nie. Ty się na tym znasz. Świetnie stary. Poklepał go i odszedł.
Peter odetchnął i z zadowoloną miną sięgnął po babeczkę. Coś uderzyło go w dłoń, gdy próbował podnieść przysmak z talerza. Popatrzył oburzony na Blacka, który mu pogroził.
★★★
         Lily rozkładała kubeczki, jednak co chwilę zerkała w stronę przejścia za portretem. Nerwowo zagryzała wargę, a policzki zaczynały ją piec na samo wspomnienie niedawnych wydarzeń. Była wściekła, ale wszystko wskazywało na to, że nie Potter ją pocałował. Wiedziała, że James ma swoje sposoby, aby szybko znaleźć się w innej części zamku, ale w tak krótkim czasie nie dałby rady tego zrobić. Ponadto wyglądał na autentycznie zaskoczonego jej obecnością. Choć z drugiej strony ktokolwiek by nie był, gdyby obca osoba wparowała mu do łazienki.
No cześć, zboczuszku. Usłyszała szept przy swoim uchu i poderwała się zaskoczona.
Zrezygnowana odwróciła się do Pottera.
Cześć. Chciałam cię przeprosić oznajmiła rumieniąc się. Stanięcie oko w oko z Potterem po tym kompromitującym incydencie nie było dla niej łatwe.
Mogłaś zostać, byśmy to jakoś spożytkowali. Poruszył sugestywnie brwiami.
Pocałowałeś mnie? wypaliła.
Ja? Kiedy?
Dzisiaj?
Hmmmm zamyślił się. Dzisiaj jeszcze nie. Masz rację, trzeba to nadrobić. Pochylił się w jej kierunku. Odepchnęła go ręką.
Nie kłamiesz?
Zawsze możesz sprawdzić, czy to bylem ja.
Jak?
Pocałuj mnie odparł.
                                                                               ★★★
Dziękuję ogromnie za komentarze, bardzo motywują do pisania:)
Jesteście kochani!
Rogata