czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17: " Moje wy futrzaki."

Bardzo przepraszam, notka miała się pojawić kilka dni temu ale mój internet odmówił posługi. Dziś udało mi się połączyć, tylko Merlin raczy wiedzieć na ile, więc w pierwszej kolejności dodaję rozdział.
Co do pewnego komentarzu, który już został usunięty przez autora- surfing najlepszy. Przykro mi, że nie odpowiedziałam, ale problemy techniczne mi to uniemożliwiły, więc zrobię to tutaj. Remus jest obecny w opowiadaniu prawie w każdej notce, nie wiem czy opisy jego postaci są wystarczające i satysfakcjonujące ale jak dotąd nikt się nie skarżył. Opis pełni i przemiany planuję na później.
Pozdrawiam i przepraszam
Rogata:)
★★★
-To są salamandry nosowybuchowe, charakteryzują się tym, że...- Jednak James nie dowiedział czy się one charakteryzują, bo przestał słuchać profesora od Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Z zaciekawieniem przyglądał się nowo poznanemu zwierzątku, które wyglądem przypominało mugolską, jednak w miejscu dwóch małych dziurek zamiast nosa miało dwie rurki niewiele większe od słomek dodawanych do napojów, które dostawali w kawiarni nieopodal domu Potterów. Okularnik dźgał ją palcem w tułów i patrzył jak zabawnie się złości a z rurek zaczyna jej wylatywać dym. Licząc, że w końcu dowie się co dokładnie oznacza „nosowybuchowa” pociągnął ją za ogon, który odpadł.
-Syriusz!- szepnął spanikowany, widząc coraz więcej dymu.
-Co?
-Odpadł.- Pokazał na ogon wijący się w jego ręku.
-Coś ty zrob...- Fioletowa, okropnie śmierdząca, maź wystrzeliła z nosa salamandry i opryskała obydwu chłopaków.-...ił- dokończył.
-No proszę, pan Potter i Black nie słuchali mnie, minus 10 punktów. Wracamy do czyszczenia ich nosów- skwitował Clanton.
-Ty patrz, odrósł!- krzyknął do chłopaków, kiedy płaz siedziała sobie spokojnie z nowym ogonem.
-A co żeś myślał, one tracą ogon co kilka minut, więc im odrasta nowy- uświadomił go Remus.
Potter nie skomentował tego faktu.
-Luniu- powiedział przymilnie.
-Hym?- mruknął, nie odwracając wzroku, gdyż bardzo dokładnie i uważnie oczyszczał nos zwierzęcia, którym zajmował się on i Peter, dla dobra ich obu, prace tę pozostawiono całkowicie w jego rękach.
-A czy one zawsze plują ja im ten ogon odpadnie?
-Nie, tylko jak się im go wyrwie. A co?
James jednak nie odpowiedział tylko siedział z miną, która oznaczała „Jestem królem świata i okolic i wpadłem na pomysł!”. Remus widząc znajomy wyraz twarzy jęknął przeczuwając kłopoty.
-Co wymyśliłeś?- dopytywał się Syriusz.
-A jakby ją wsadzić komuś do torby?- spytał niewinnym głosem.
-Ciekawa myśl!- podchwycił pomysł brunet.
-Znowu nie uważacie! Minus 10 punktów za każdego- warknął Clanton.
-Uważamy!- zaczęli go zapewniać przekrzykując jeden drugiego.
-Skoro tak, to zaraz sprawdzimy- odparł profesor z perfidnym uśmiechem.
-Ups- szepnął Peter.
-Nie szeptać! Potter na środek, będziesz pytany!- Z wielkim bólem serca powlókł się pod tablicę. Wiedział, że jest z góry skazany na klęskę, więc nawet nie wysilał się żeby wymyślić jakąś sensowną wymówkę. Zresztą nawet gdyby wszystko umiała to i jak wiedział, że Feliks Clanton jak się na kogoś uwziął to zawsze dążył do pogrążenia go.
-Powtórz moje ostatnie słowa- zaczął nawet nie patrząc na ucznia, przeglądał swojej zapiski w oczekiwaniu na odpowiedź Pottera.
-Nie szeptać! Potter na środek, będziesz pytany!- odpowiedział bez zająknięcia.
-Nie żartuj sobie ze mnie!
-Nie żartuj sobie ze mnie!- powiedział jak echo.
-POTTER!- wydarł się cały czerwony ze złości.
-POTTER!- krzyknął James a po chwili dodał- Przykro mi, ale nie mam tak donośnego głosu jak Pan.
Gdyby było to możliwe para poleciałaby z uszów nauczyciela ONMS, przybrał jeszcze bardziej groźną minę niż na co dzień i warknął.
-Jesteś bezczelny!
-Człowiek z natury jest nieszczelny- odparł spokojnie James.
-Do McGonagall!
-Myślę, że pani profesor zasługuje ma szacunek i ma imię...- zaczął ale mu przerwano.
-Jeśli jeszcze raz się odezwiesz dostaniesz szlaban, zrozumiano?!- Popatrzył na okularnika wyczekująco.
-Potter?!
-Kazał się pan nie odzywać- mruknął.
-Siadaj, minus 30 punktów, dodatkowa praca na temat salamandry nosowybuchowej i szlaban- uśmiechnął się perfidnie. Potter wzruszył ramionami i z miną pokerzysty usiadł w swojej ławce. Po chwili lekcja dobiegła końca, James wychodząc unieruchomił temat dzisiejszych zajęć i wsadził do torby.
-Komu podrzucimy niespodziankę do torby?- spytał słodko szukający.
-Może Goylowi?
-Narcyzie- zasugerował Blacka.
-A może...- Popatrzył na niskiego chłopaka z tłustymi włosami i haczykowatym nosem, który zbierał właśnie podręczniki z podłogi, bo jego torba się rozdarła. Był przekonany, że nie przypadkowo o czym świadczyło złośliwe spojrzenie Syriusza.
-Smarkusiowi?- spytał.
-Czemu by nie!- ucieszyli się. Akurat w tym roku mieli ze Ślizgonami zaraz po ONMS transmutację. Weszli jakby nigdy nic do klasy profesor McGonagall i rozejrzeli się za Snapem.
-Dobra ty odwracasz jego uwagę a ja podrzucam-szepnął James i oddalił się niepostrzeżenie.
-A ja?- dopytywał się Peter
-Ty patrz czy McGonagall nie idzie!
-A ty nie patrz i nie przeszkadzaj- rozkazał Black zanim Remus zdarzył wydobyć z otwartych ust jakiś dźwięk. Kiedy Syriusz zaczął drwić z Severusa a zgromadzone osoby w sali się temu przyglądał, nikt nie miał ochoty pomóc Snapowi, na nieszczęście Ślizgona do rozpoczęcia zajęć zostało kilka minut, więc Lily jeszcze się nie zjawiła aby mu pomóc. James w tym czasie podrzucił do torby bruneta salamandrę, pokazał kciuki do góry do chłopaków, aby pokazać, że wszystko załatwione. Remus dyskretnie puknął Syriusza w ramię wskazując na James, który siedzi już w ławce.
-Masz szczęście Smarku, że zaraz zacznie się lekcja.
-Policze się z wami kiedys!- warknął, podnosząc się z podłogi.
-Zapewne- zakpił brunet i usiadł koło Pottera.
-Dzień dobry. Najpierw otwórzcie książki i przeczytajcie rozdział trzydziesty szósty a potem będziemy ćwiczyć- obwieściła McGonagall i usiadła za biurkiem.
Severus, który uspokoił się już po zaatakowaniu przez Blacka, przygładził włosy, poprawił za dużą szatę i wsadził rękę do torby. Wyjął książkę do transmutacji, jednak zanim otworzył zobaczył wystający z niej patyk, niewiele myśląc pociągnął za niego, przez chwilę się nic nie działo, jednak książka zaczęła dymić. Ślizgon poderwał się z krzykiem, nagle wolumen otworzył się a zdenerwowana salamandra opluła bruneta. Huncwoci zaczęli pokładać się na ławkach ze śmiechu, dołączyło do nich kilka Gryfonów, Ślizgoni starali zachować kamienne twarze, nawet Lily delikatnie się uśmiechnęła ale posłała współczujące spojrzenie Severusowi.
-Panie Snape! Doskonale Pan wie, że nie wolno wynosić zwierząt z zajęć!
-To nie ja pani profesor!
-To Potter i jego banda!Widziałam jak Potter majst..- zaczęła Holly
-Zamknij się, bo będziesz następna na liście- syknął Syriusz a blondynka zamilkła.
-Mówiłaś coś, panno Flyn?
-Nie- odparła wystraszona.
-No dobrze- zrezygnowana nauczycielka pozbyła się mazi ze Snapa- Wiem, że to wy- zwróciła się do Huncwotów, Snape uśmiechnął się złośliwie- ale nie mam dowodów- dokończyła. Tym razem to Huncwoci wyszczerzyli się do oniemiałego Ślizgona.
Do końca lekcji był względny spokój, nie licząc incydentu z nieudolną transmutacją szczura w mydelniczkę przez Goyla.
★★★
Cały przemoczony, zziębnięty i niezwykle zmęczony James wracał wraz z drużyną z treningu, mimo że rozgrywki na czas zimy były zawieszone to Gryfoni zawzięcie trenowali aby nie wypaść z formy, ponadto mieli nadzieję, że tylko oni tak się poświęcają i że te poświęcenie zostanie wynagrodzone w formie Pucharu. Kiedy tylko przekroczyli mury zamku odetchnęli z ulgą, gdyż otuliło ich ciepło. Sara przestała szczękać zębami jednak mokre buty dawały się we znaki. Tim poluźnił szalik a Bob rozpiął poły płaszcza, cała siódemka marzyła o ciepłym prysznicu i suchych ubraniach. Gdy tylko dotarli do wieży Gryffindoru James natychmiast opadł na kanapę obok kominka. Remus zmierzył go pełnym dezaprobaty spojrzeniem znad swoich notatek.
-Wiesz, że jesteś brudny i mokry?
-Zauważyłem.
-To może najpierw się umyj?
-Odpuść- mruknął, gdyż oczy same mu się zamykał a ciepło płynące z kominka przyjemnie zachęcało do snu.
-Masz na jutro esej do napisania na numerologie.
James jęknął i podniósł się. Nie miał ochoty na naukę ale wiedział, że każdy dzień zwłoki powoduje wydłużenie wypracowania o trzy cale, niby nie wiele ale Potterowi nie uśmiechała się ponadprogramowa długość. Powlókł się do dormitorium. Powoli, ociężale wdrapał się po schodach i wszedł do Głównej Bazy Huncwotów. Omiótł spojrzeniem pokój, w którym Peter pakował swoje rzeczy do kufra a Syriusz leżał na łóżku z butelką kremowego. Nic nie mówiąc wszedł do łazienki stwierdziwszy, że prysznic pomoże mu trochę odpędzić sen.
-Dlaczego tylko Peter się pakuje?- spytał James wychodząc z łazienki. Ręcznik miał przewiązany na biodrach a z włosów, które próbował wytrzeć, kapała mu woda.
-Bo tylko on jedzie do domu- odparł Remus.
-A ty czemu zostajesz?
-Pełnia- odparł jakby to wszystko wyjaśniało.
-A ty?- zwrócił się do Syriusza, którego pozycja nie zmieniła się ani o cal, z tą różnicą, że sączył drugą butelkę.
-Nie mam po co wracać.- Wzruszył ramionami i pociągnął łyk złocistego płynu.
-Phy, nie użalać się nad sobą jak baby. Pakować się!- Popatrzył na Huncwotów, którzy nawet nie ruszyli się z miejsca.- No już!- krzyknął.
-Jim, odpuść sobie- zaczął Remus ale brunet tylko uciszył go gestem dłoni.
-Twoi rodzice na pewno ucieszą się, że cię zobaczą. Po pełni zapraszam do siebie na kilka dni.
-Ale James...
-Jak będziesz się źle czuł to my cię odwiedzimy.-Wskazał na siebie i Blacka. Lupin tylko przytaknął, marzył żeby jechać do domu i zobaczyć rodziców ale nie chciał psuć im świat swoja obecnością, wiedział, że czas z Syriuszem i Jamesem nawet po pełni spędzi przyjemnie.
-A ty- zaczął Potter.
-A ja nigdzie nie jadę, nie będę z moją chorą rodzinką spędzać świat- odparł buńczucznie.
-A ty jedziesz do mnie- wyjaśnił spokojnie okularnik- więc się pakuj. Syriusz otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale zamknął je speszony. Nie chciał zwalać się na głowę Potterom jednak wiedział, iż u nich zawsze panuje taka miła, rodzinna atmosfera, taka której on w swoim domu nie czuł od dawna.
-Nie chce robić kłopotu- zaczął dziwnie zmienionym głosem.
-Zamknij się i daj mi piwo- uciął James. Syriusz już się nie odezwał tylko rzucił butelką w przyjaciela, ten zręcznie, jak na prawdziwego szukającego przystało, ją złapał. Otworzył o kant stolika i pociągnął zdrowy łyk rozkoszując się smakiem wanilii.
-Może chociaż powiadomisz rodziców?- spytał Remus.
-Zrobiłem to dwa dni temu- oznajmił.
-Jak to?!- poderwał się Syriusz.
-Widziałem wasze nazwiska na liście osób, które zostają- odparł. Black i Lupin wymienili zaskoczone spojrzenia.
-No już moje wy futrzaki.-Potargał ich po włosach, na co obaj popatrzyli na niego spod byka- Nie musicie dziękować, wujek Rogaś nie da wam spędzać samotnie świąt. A teraz- zatarł ręce- muszę napisać wypracowanie, kto na ochotnika do pomocy?- spytał wesoło i rozejrzał się po przyjaciołach. Żaden nie wykazał chęci pomocy.
-Luniu! Wiedziałem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć!- Lupin pokręcił głową z rozbawieniem i zabrał się do pomocy przyjacielowi. Arystokrata prychnął i zaczął poprawiać swoje włosy z obrażoną miną, jednak w głębio duszy dziękował Stwórcy czy komu tam innemu, który sprawił, że w pociągu usiadł w jednym przedziale z okularnikiem.
☆☆☆

CZYTAM=KOMENTUJE



wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział 16: "Mały, futerkowy problem."

Dziękuje za komentarze:) Jesteście cudowni!
Pozdrawiam i ściskam cieplutko:)
☆☆☆
-Co zrobiłeś?- spytał niedowierzającym głosem Łapa.
-Sam nie wiem kiedy, sam nie wiem jak.- Rozłożył bezradnie ręce.
-Zakochać się w Prefekt-Evans, większej głupoty nie mogłeś zrobić- mruknął Syriusz i opadł na łóżko koło przyjaciela.
-Wiesz, może to zauroczenie- zaczął rzeczowym tonem Remus.- Przejdzie Ci za miesiąc, może dwa.
-No i po sprawie! Wystarczy przeczekać!- Ucieszył się Black.- Trzeba to opić- zarządził i podszedł do łóżka Pottera, pod którym trzymali alkohol.- To po szklaneczce?- spytał wyciągając Ognistą.
-Taa, muszę się napić- przyznał okularnik i sięgnął po trunek serwowany przez Łapę.
★★★
-Wstawaj!
-Po co?- mruknął zaspanym głosem Łapa.
-Idziemy do Hogsmeade!
James ściągnął z niego kołdrę w efekcie czego ubranemu w same bokserki Syriuszowi zrobiło się zimno. Zabrał ją do łazienki i wrzucił do wanny z lodowata wodą.
-Po co?
-Po zapasy i prezenty- wytłumaczył cierpliwie Remus, który już był gotowy do wyjścia.
-Pójdę jutro.
Brunet nie otwierając oczu zaczął przeszukiwać ręką łóżko w poszukiwaniu kołdry, nie miał zamiaru wstawać. Wtedy z łazienki wyskoczyli James i Peter z mokrą kołdrą i zarzucili ją na niczego nie spodziewającego się Blacka. Podskoczył jak oparzony, ociekając wodą i szczękając zębami powlókł się do łazienki.
-Wstałem- warknął, widząc Jamesa gotowego użyć jeszcze różdżki.
Syriusz zajął łazienkę a Potter grzebał w kufrze w poszukiwaniu swojej ulubionej koszulki.
-James nie dotykaj moich ubrań!- krzyknął Remus widząc, że zbliża się do jego szafy.
-Czemu?- spytał z perfidnym uśmiechem.
-Nie waż się!- Jednak zanim zareagował James już dorwał się do jego poukładanych koszulek.
-Tu też nie ma- westchnął zrezygnowany.
-Wygląda jakby przeszło tędy tornado! Nie no, zielone koszule z czerwonymi!- wrzeszczał Lupin i posłał przyjacielowi wrogie spojrzenie.
-Nie dramatyzuj babo, chłoszcz- powiedział.
Zamiast jednak poukładać rzeczy Lunatyka, James zmoczył je w wodą z mydłem.
-Kretynie! Nie nauczyli cię obchodzić się z różdżką?!
Okularnik tylko wzruszył ramionami a Remus zaczął suszyć ubrania.
Kiedy każdy z nich był już gotowy postanowili zrobić listę aby niczego nie zapomnieć kupić. James miał za zadanie sprawdzić zapasy gadżetów, bez których żaden porządny żartowniś nie może się obejść, Syriusz przeliczył trunki natomiast Remus zobaczył czego brakuje w jego skrzynce ze składnikami do eliksirów. Peterowi przypadło w udziale udokumentować, czyli krótko mówiąc spisać, co dyktowali mu przyjaciele.
-Peter pięć pudełek łajnobomb, trzy fajerwerków i przydałby się ten swędzący proszek- dyktował James a Peter notował w skupieniu.
-Co robisz?
-James a co ja mogę robić? Sprawdzam zapasy- stwierdził Syriusz wczołgując się pod łóżko Pottera.
-Skoro już tam jesteś, to zobacz czy nie ma tam mojej koszulki.
-Nie- dobiegł go głos spod łóżka, westchnął i usiadł na nie.
-Rogacz złaź, przygniotłeś mnie!
-Oj- Posłał brunetowi przepraszający uśmiech.
-Można kupić zgrzewkę piwa kremowego i parę butelek ognistej- stwierdził wyczołgując się.- Ale masz tam syf- burknął zdejmując pajęczynę z włosów.
-A i jeszcze te fajne kulki robiące dym po 5 każdego koloru i rodzaju- dodał Rogacz.
-No to chyba wszystko- stwierdził Remus kończąc dyktować braki.
-Pokaż!- zarządził Syriusz i zaczął czytać na głos.
Hogsmeade
  1. babeczki czekoladowe
  2. babeczki truskawkowe
  3. babeczki cytrynowe
  4. babeczki malinowe
  5. coś dla Syriusza
  6. musy- świrusy
  7. fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta
  8. balonówki Drooblegro
  9. Coś tam James mruczał
  10. czekoladowe żaby
  11. paszteciki z dyni
  12. beczułki
  13. chyba fajerwerki
  14. lukrowane pałeczki
  15. jakieś kulki
  16. bułeczki z cukrem
  17. piwo kremowe
-Peter! A gdzie to, co ci dyktowaliśmy?!
-Punkty 5, 9 i...- Próbował sobie przypomnieć.- A i piwo na ostatnim, powinienem dopisać jeszcze karmelkowe lizaki- stwierdził po chwili.
-Idiota- skwitował Syriusz, zgniótł i rzucił listą Petera a sam zaczął coś notować na nowym pergaminie. Peter grzebał pod łóżkiem Remusa w poszukiwani swoich zapisków. Znalazł przy okazji koszulkę Rogacza, ale była w czymś niezidentyfikowanym wymazana i James zrezygnował z założenia jej. Dzięki przejściu w garbie Jednookiej Czarownicy wymknęli się niezauważenie ze szkoły i popędzili do wioski. Aby zakupy sprawniej im poszły podzielili się i każdy odszedł w innym kierunku. Peterowie przypadło Miodowe Królestwo z czego był bardzo zadowolony, Syriusz udał się do Trzech Mioteł aby zbajerować młodziutką córkę właściciela Rosmertę, która po kryjomu przed ojcem sprzedawała Huncwotom Ognistą, James udał się do Zonka, a Remus do apteki.
★★★
Kiedy James szedł w stronę Miodowego Królestwa, w którego podłogowej klapie było ukryte przejście do Hogwartu, wydawało mu się, że zauważył znajomą czuprynę przyjaciela. Zmniejszył zakupy tak, że bez problemu zmieściły się w kieszeni kurtki i pognał za blondynem. Znalazł go opartego o rozpadające się już po trosze ogrodzenie otaczające Wrzeszczącą Chatę jak zwykli mawiać o budynku mieszkańcy wioski. Podszedł do niego niespiesznie zastanawiając się jak zacząć rozmowę, widział, że jego kumpel nie jest w najlepszym nastroju. Kiedy się zbliżył Lupin instynktownie wyczuł, że ktoś za nim stoi, odwrócił się i posłał blady uśmiech Potterowi.
-Kupiłeś wszystko?- spytał brunet, gdyż nic innego nie przychodziło mu na myśl. Remus pokiwał głową w odpowiedzi i popatrzył z odrazą na obdrapany budynek.
-Jeszcze trochę i damy radę z przemianami, już nie będziesz sam- powiedział okularnik.
-Nie.
-Oczywiście, że tak.
-Nie! James to niebezpieczne, nie możecie się tak narażać. Ty i Syriusz jakoś sobie radzicie, kończy się przeważnie na małych rankach, jednak u Petera są o wiele gorsze obrażenia. Nie mogę wam na to pozwalać.
-Daj spokój, damy radę- zapewnił.
-Nie, koniec z tym. Nie możecie tak dla mnie ryzykować. Koniec i już- prawie krzyknął.
-Uspokój się Remusie, porozmawiamy z Peterem, jeśli będzie chciał się wycofać to to zrobi. Ja na pewno się nie poddam, nie teraz kiedy już prawie się udaje i wątpię aby Syriusz odpuścił.
Blondyn westchnął.
-Nie możecie- zaczął ale Potter uciszył go gestem.
-Możemy i zrobimy.
-Jestem potworem, nikt normalny nie poświęcał by się tak dla wilkołaka- odparł prawie szeptem.
-Lupin podobno jesteś taki inteligentny a głupota aż Ci się uszami wylewa- warknął James. Nie lubił jak jego przyjaciel wpadał w ten swój nostalgiczno-marudzący nastrój i wciąż powtarzał, że nie powinni się z nim przyjaźnić. Kretynizm. Kogo normalnego obchodziło to, że Remus był wilkołakiem? Osobiście jemu, Syriuszowi i Peterowi to nie przeszkadzało. Wiedział, że Evans też się domyśliła a mimo to nie odsunęła się od Lupina, był pewien, że reszta dziewczyn postąpiłaby tak jak Ruda. Gryfon spojrzał na niego nic nie rozumiejąc.
-Ile razy mam Ci powtarzać, że nie jesteś potworem i masz tylko...- zamyślił się szukając odpowiednich słów- mały futerkowy problem- dodał po chwili dumny z siebie.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, a gdybym to ja był wilkołakiem?
-Ty?- zdziwił się Remus.
-No ja. To co wtedy? Powiedziałbyś: Wal się Potter, nie gadam z futrzastymi inaczej?
-Oczywiście, że nie- zapewnił szybko Remus jednak nie pojął, co chciał mu uświadomić przyjaciel.
-No właśnie, dlatego nie rozumiem czemu uważasz, że nie powinniśmy się z Tobą przyjaźnić.
-Ja wcale tak nie uważam- zapewnił ale rumieniec zdradził, że kłamie.
-Ta a ja mam randkę z Evans- burknął James.- Nikt nikogo nie zmusza a my chcemy Ci pomóc.
-Dziękuję- mruknął speszony blondyn i odwrócił wzrok aby James nie dostrzegł łez, które cisnęły mu się do oczu. Był wdzięczny, że mimo „futerkowego problemu” ma takich przyjaciół.
-Dobra, koniec rozczulania się. Idziemy, jestem ciekawy czy Syriuszowi udało się w końcu dotknąć cycków Rosmerty.- Potter odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę głównej ulicy Hogsmeade.
Remus pokiwał głową, wrócił niepoważny James. Zawsze nie rozumiał jak on tak szybko potrafił przestawiać się z sympatycznego, ciepłego i wrażliwego chłopaka na zarozumiałego i aroganckiego dupka, jak mawiała Lily. Lily też się od niego nie odwróciła, była zła, że sam jej nie powiedział ale nie odwróciła się. Miał szczęście, że otaczali go tacy wspaniali ludzie. W oddali zobaczył dwie sylwetki przestępujące z nogi na nogę, widać było, że się niecierpliwią.
-Gdzie w żeście byli?!- warknął Syriusz- Ręce zaraz mi odmarzną.
-Zeszło mi się dłużej u Zonka.
-Ale jego sklep jest w tamtą stronę zauważył Peter.
James tylko machnął ręką.
★★★
-Śnieg!- pisnęła uradowana Alicja i otworzyła okno na oścież, wpadło zimne powietrze i zaczęło hulać po całym dormitorium. Nie przejęła się tym i zaczęła łapać małe gwiazdeczki na dłoń.
-Nie ma śniegu.- Usłyszała głos spod kołdry Dorcas, jej właścicielka schowała się pod nią przed zimnem.
-Właśnie, że jest- odparła niczym nie zrażona brunetka.
-Pewnie to papier toaletowy porozrzucany przez Huncwotów a ty dałaś się nabrać- zauważyła Rosario. Faktycznie tydzień temu kiedy Bones obudziła się i zauważyła biel za oknem była przekonana, że to upragniony i wyczekiwany przez nią śnieg. Jednak okazało się, iż to tylko kolejny żart Pottera i jego bandy. Niewiele myśląc ulepiła śnieżkę i uderzyła nią w podnoszącą się z łóżka blondynkę.
-Bones!- warknęła ścierając śnieg z twarzy. Alicja zaniosła się śmiechem i postanowiła obudzić resztę koleżanek.
-Macie pojęcie, że za tydzień będziemy w domu?
-Czas tak szybko leci, dopiero co przyjechałyśmy- westchnęła Lily rozczesując włosy.
-Niedługo walentynki- rozmarzyła się Alicja na myśl o górze kartek, które liczyła dostać. Evans przewróciła oczami, ona niekoniecznie lubiła to święto. Głównym powodem był Potter, który zawsze robił jej głupie kawały z okazji Święta Zakochanych. Od niedawna zaczął nagabywać ją o randkę, więc liczyła, że może skończy się tylko na odmówieniu mu ale złośliwa podświadomość rozwiewała jej nadzieje na mile i spokojnie spędzony dzień.
-Zarządzam spacer po lekcjach- krzyknęła Alicja zapinając torbę, w którą spakowała wszystkie potrzebne na dziś książki.
-Miałam się spotkać z Severusem- zauważyła Evans.
-To się spotkacie później, wyślij mu moją sowę- uśmiechnęła się Dorcas. Mimo tego, że nie popierała przyjaźni Lily ze Ślizgonem starała się nie pokazywać tego po sobie. Nie życzyła też nigdy nikomu źle, ale miała przeczucie, iż Rudowłosa kiedyś zawiedzie się na przyjacielu. Nie wiedziała tylko, że nastąpi to tak szybko.
★★★
-A Evans co tam robi?- spytał samego siebie James widząc Lily w najdalszej części Wielkiej Sali a dokładnie koło stołu Ślizgonów.
-Pewnie gada ze Smarkiem- odpowiedział mu jakże zawsze życzliwy i pomocny Syriusz.
-To było pytanie retoryczne, Łapo- zganił go. Black tylko prychnął i skierował się w stronę swojego miejsca.
-A ty gdzie?!- zapytał widząc, że Potter nie siada obok niego tylko idzie dalej.
-Przesiadamy się.
-My?- zdziwił się Remus.
-Tak, wszyscy.
Syriusz popatrzył na blondyna i zakręcił młynka placem koło głowy, pokazując, że ich przyjaciel ma niepokolei pod sufitem.
-Wynocha, ja tu siedzę.
-Od kiedy?- buńczuczny trzecioklasista wstał ale sięgał Potterowi tylko do ramienia.
-Potter zostaw dzieci w spokoju- powiedziała spokojnie Lily między jednym a drugim kęsem kanapki. Nie miała ochoty się wtrącać ale obowiązki prefekta ją zobowiązywały.
-Nie jestem dzieckiem, Marchewo!
-Szlaban za obrazę Prefekta.
-No mały, spadaj.
Gryfon chcąc nie chcąc przesiadł się kilka miejsc dalej.
-A wy co?! Sio!- Jego dwóch kolegów podniosło się i podążyło w ślad za szatynem.
James rozsiadł się na swoim nowym miejscu i gestem przywołał chłopaków, oni ociągając się podnieśli i dołączyli do Pottera.
-Czy mogę wiedzieć po co to całe zamieszanie?
-Bo widzisz Liluś, życie trzeba sobie umilać- zaczął James. Lily podniosła brew ponaglając go aby kontynuował.- Więc pomyślałem sobie, że od dziś będę siedzieć naprzeciwko, żeby móc każdy dzień zaczynać od patrzenia na Ciebie.
Alicja zakrztusiła się sokiem dyniowym i zaczęła kaszleć, Rosario mocno uderzyła ją w plecy a Dorcas siedziała z rozdziawioną buzią i nie wierzyła w to co usłyszała. Na Lily te słowa zrobiły wrażenie ale udawała, że jest całkowicie inaczej. Posłała mu obojętne spojrzenie i dalej kontynuowała jedzenie.
-Szkoda, że nie widziałeś jej jak wygląda gdy wstanie- zauważyła Alicja, która uporała się z atakiem kaszlu. Dorcas i Rosario parsknęły śmiechem na wspomnienie zaspanej i rozczochranej Evans, którą miały przyjemność co rano oglądać.
-Czuję się zaproszony.- James wyszczerzył się w uśmiechu do brunetki.
-Ani mi się waż- warknęła Ruda.
-Przykro mi, Twoje koleżanki rozbudziły moją ciekawość. -Lily posłała przyjaciółkom mordercze spojrzenie, Bones w odpowiedzi słodko się uśmiechnęła.
☆☆☆

CZYTAM=KOMENTUJE

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział 15: " W każdym razie jest Twój."

Ufff, zgodnie z obietnicą rozdział pojawił się:)
Jestem zaskoczona ale i mile połechtana pozytywnymi komentarzami:) Dla takich opinii warto pisać:)
Co do mojej twórczości... jestem bardzo dumna z tego rozdziału. Czemu? Zupełnie nie wiem. Może dlatego, że naprawdę pisało mi się go przyjemnie. Kiedy go czytałam przed dodanie po raz ostatni samej mi się cieszyła mordka:) Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu.
Nie przynudzam, do napisania.
Wasza Rogata:*
P.s. Macie jakieś sugestie co do bloga?
☆☆☆
Sobotni poranek był dla niej dość przykry, choć oziębłość Rosario była całkowicie zrozumiała po wczorajszej kłótni, to ani Dorcas ani Alicja również nie były skore do rozmowy, dlatego w samotności wybrała się na śniadanie. Przez całą drogę towarzyszyły jej wrogie spojrzenia, raz nawet się potknęła i nie była pewna czy było to przypadek, jednak kiedy się rozejrzała na korytarzu nie było nikogo. Zaczęła się zastanawiać czy Syriusz nie zrealizował swojej groźby ale odrzuciła tą myśl, w końcu nikt nie jest tak głupi żeby zadzierać z prefektem. W Wielkiej Sali usiadła na swoim stałym miejscu, spojrzała na siedzącą nieopodal drużynę, której zawodnicy obrzucali ją niezbyt przychylnymi spojrzeniami. Przeniosła wzrok na Rebekę jednak tamta natychmiast odwróciła głowę gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, nawet Frank, który zawsze była dla niej jej życzliwy udawał, że jej nie zauważa. Następnie zaczęła szukać wzrokiem Huncwotów, jednak żadnego z nich nie było. Westchnęła. Może Ros miała rację? Po zachowaniu uczniów mecz wydawał się być ważnym wydarzeniem dla wszystkich. Straciła apetyt, podniosła się od stołu i skierowała swe kroki do sali od eliksirów.
★★★
Siedziała zamyślona kiedy drzwi klasy się otworzyły.
-Nie musisz sprawdzać, to ja- powiedział na wstępie nawet się nie witając. Kiwnęła na znak zgody. Obserwowała jak odstawia torbę na stolik i siada na krześle, posłał jej ponaglające spojrzenie.
-Ah tak, pomyślałam, że skoro jesteś kiepski w warzeniu eliksirów to w ramach szlabanu mogę Cię trochę podszkolić.
Wzruszył ramionami.
-To jaki eliksir sprawia Ci trudność?
Brak odpowiedzi i ponowne wzruszenie ramion. Jednak postanowiła, że się nie podda.
-Na wrzody jest dość trudny, znasz składniki?- spytała. Bez słowa podniósł się i podszedł do szafki, w której Slughorn trzymał wszelkie potrzebne rzeczy do prawidłowego uwarzenia wywaru.
Wziął kilka buteleczek, odstawił je na stolik i poszedł po kociołek i wodę. Pracował w skupieniu a Lily zupełnie ignorował. Nie lubił eliksirów, nie lubił odmierzania odpowiednich ilości, zresztą nigdy nie był zbyt dokładny, nie lubił siekania i mielenia składników. Jedyne co pamiętał to ile i czego ma dodać, pamięć miał znakomitą jeśli chodziło o naukę. Evans przyglądała mu się i przez chwile zastanowiła ile czasu będzie się na nią boczył za ten szlaban.
-Kto za Ciebie zagra?
Nie odpowiedział, dalej warzył eliksir. Popatrzyła na jego obojętną, kamienną twarz i stwierdziła, że absolutnie nie lubi go w takim humorze, wolała już ten jego głupkowaty uśmiech i te iskierki w oczach, które pokazywały, że zaraz coś spsoci. Zaczęła walczyć sama ze sobą, z jednej strony było jej przykro, że traktuje ją jak powietrze, nie była do tego przyzwyczajona,z drugiej wiedziała, że sama do tego dopuściła. Obserwując go, biła się z myślami.
-Przestań- zarządziła, gdy dosypywał sproszkowaną wątrobę krokodyla do wody, podskoczył na dźwięk jej głosu, a buteleczka wpadła do kociołka.
-Evans, na gacie Merlina. Nie mam zamiaru tu siedzieć cały dzień!- warknął kiedy musiał wylać zawartość i zacząć od nowa.
-Przestań.- Położyła rękę na jego dłoni, kiedy chciał zacząć od nowa.
-Powiedziałem Ci, że...- zaczął, jednak go uciszyła.
-Idź.
-Co?- spytał zaskoczony.
-Spadaj na ten cholerny mecz zanim się rozmyślę, masz piętnaście minut.- Nie uwierzył w to co usłyszał, jednak kiedy zobaczył, że nie żartuje, uśmiechnął się. Złapał ją w pasie o okręcił wokół własnej osi.
-Jesteś cudowna Liluś!- wykrzyknął.
-Zaraz się rozmyślę.- Pogroziła mu palcem ale uśmiech zdradzał, że absolutnie nie spełni swojej obietnicy. Popędził do drzwi.
-Potter!- Zatrzymała go.
-Tak?
-Masz wygrać.
Zasalutował i zniknął.
★★★
-Witam Państwa na meczu pomiędzy Gryffindorem a Hufflepuffem. Jak wszystkim wiadomo dziś Gryfoni grają w osłabionym składzie, gdyż nie ma z nimi szukającego Jamesa Pottera- głos Penelopy rozniósł się po trybunach.
Lily przepchnęła się między uczniami i usiadła koło Dorcas.
-A ty co tu robisz?
-Oglądam mecz.- Również Alicja i Rosario zobaczyły, że Ruda pojawiła się obok nich.
-Miałaś podobno pilnować Jamesa- zironizowała Albertini.
-Pilnuję.- Pokazała w stronę Pottera, który właśnie wlatywał na boisko wraz ze swoją drużyną. Blondynka na ten widok zapiszczała i rzuciła się Lily na szyję.
-Przepraszam.- Ucałowała ją w policzek.
-To ja przepraszam, miałaś rację. To ważne dla nas wszystkich.- Uśmiechnęły się do siebie i zaczęły oglądać widowisko, które właśnie zostało rozpoczęte dźwiękiem gwizdka.
★★★
Kiedy na boisku pojawił się Potter McGonagall nie mogła w to uwierzyć, w pierwszej chwili wyczuła spisek i pożyczyła lornetkę od profesora Slughorna. Przetoczyła wzrokiem po trójce Huncwotów a następnie po czterech dziewczynach, które im towarzyszyły wśród nich wypatrzyła rudą czuprynę Evans.
-No Minervo, Horacy- profesor Dumbledore nachylił się do siedzącej przed nim dwójki nauczycieli.- Chyba jesteście mi winni po paczce cytrynowych dropsów- zauważył z błyskiem w oku. Slughorn uśmiechnął się i wyciągnął paczkę cukierków, miała ją schowaną jakby przeczuwał, że Lily odpuści Potterowi, po czym wręczył ją dyrektorowi. Profesor McGonagall nie mogła wyjść z podziwu jak James przekonał jej najbardziej upartą podopieczną, żeby mógł zgrać.
★★★
W Pokoju Wspólnym w najlepsze panowała impreza, niespodziewane pojawienie się Pottera na boisku i miażdżące zwycięstwo Gryfonów dobiło dom Borsuka.
-Proszę.- Lily usłyszała nad sobą głos Jamesa.
-Co to?- spytała. Otworzył dłoń, w której skryty był Złoty Znicz.
-Skąd go masz?
-Złapałem. Należy do Ciebie. Gdyby nie ty nie wygrałbym dzisiejszego meczu- odparł.
-Gdyby nie ja, to nie było by tego całego zamieszania- stwierdziła.
-W każdym razie jest Twój.
-Dziękuję.- Posłała mu uśmiech.- Ale jak jeszcze raz mnie zdenerwujesz to Ci nie odpuszczę- zagroziła z poważną miną.
-A tam.- Machnął ręką i wyszczerzył się w uśmiechu,
-Mówię poważnie, Potter.
-Akurat- prychnął.- Przecież gołym okiem widać, że Ci się podobam w przeciwnym razie byś mi nie odpuściła- stwierdził.
-Wcale nie!- oburzyła się Rudowłosa.
-Wcale tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-A tak! Evans, na mnie leci! Dlatego odpuściła mi szlaban!- Zaczął wykrzykiwać coraz głośniej i biegać po całym Pokoju Wspólnym. Lily niewiele myśląc zerwała się i ruszyła za nim aby go dogonić i zaprzestać wygłupom chłopaka.
-Czyli wszystko wróciło do normy- zauważył Syriusz. Stuknął się butelkami z kremowym piwem z Remusem, Peterem, Alicją, Rosario i Dorcas wznosząc toast za ganiających się Lily i Jamesa.
★★★
Na dworze robiło się coraz zimniej, dni stawały się coraz krótsze a temperatury niebezpiecznie zbliżały się ku zeru. Drzewa w Zakazanym Lesie pogubiły prawie wszystkie liście, większość z nich wylądowała na boisku do Quidditcha. Filch specjalnie ich nie sprzątał licząc, że złapie jakiś łamiących szkolny regulamin uczniaków i w ramach szlabanu zrobią to za niego. James Potter właśnie zeskoczył ze swojej miotły i pognał wraz z drużyną do szatni, dochodziła dwudziesta. Przebrał się w szkolną szatę, narzucił na nią płaszcz i owinął się szczelnie szalikiem w złoto- szkarłatne pasy, ręce schronił w kieszeniach. Jesień była wyjątkowo zimna. Liczył, że za dwa tygodnie nie będzie jeszcze śniegu, grali ostatni mecz przed końcem sezonu letniego. Zobaczył jak szybkim krokiem wymija go Sara, która od ostatniej kłótni nie odzywała się do niego chyba, że musiała. Nie miał już siły starać się z nią pogodzić, wszelkie próby przeproszenia kończyły się znów kłótnią, była bardziej zawzięta i uparta niż Evans. Natychmiast jego myśli pogalopowały w stronę rudowłosej dziewczyny z jego domu. Sam nie wiedział jak to się stało, że wydawała mu się z dnia na dzień ładniejsza, atrakcyjniejsza, podobał mu się jej głos, sposób w jaki się poruszała, jej śmiech rozpoznałby w tłumie oddalony o kilkanaście stóp. Była słodka kiedy się tak na niego złościła, nie skłamał kiedy powiedział, że jest piękna. Sam nawet nie zauważył kiedy zaczęło mu zależeć na jej uwadze. Zdjął okulary i przetarł oczy, bo wydawało mu się, iż zobaczył ją za zakrętem. Głupiejesz. Podpowiedział złośliwy głosik w głowie. Przeszedł przez dziurę w portrecie i skierował się do dormitorium, starał się nie rozglądać ale to było silniejsze od niego, zerknął na fotel, na którym zwyczaj miała siadywać Evans. Jednak nie było jej, poczuł nutkę zawodu, rozczarowania, że przed snem na nią nie spojrzy. Otworzył drzwi sypialni, Remus układał ubrania w szafce, Peter pisał coś na pergaminie a Syriusz siedział na kolanach na łóżku i mocował się z taśmą.
-Może pomóc?- spytał grzecznie, usiadł na swoim łóżku, które sąsiadowało z łóżkiem Łapy i zaczął przyglądać się poczynaniom przyjaciela.
-Nie dam se rade- odparł. Jedną ręką przytrzymywał sobie zdjęcie ładnej blondynki a drugą próbował urwać kawałek taśmy.
-Może jednak Ci pomogę?- spytał ponownie widząc nieporadność przyjaciela.
-Nieeee- mruknął Syriusz i wypluł kawałek taśmy, zaśliniony nie nadawający się do naklejenia.
-To ja Ci jednak pomogę- stwierdził James, podszedł i razem uporali się w mgnieniu oka z przyklejeniem pięciu fotografii.
-Kto to?- spytał wskazując na jedno z nich.
-To Diana.
-Znam ją?
-No pewnie, od tego roku chodzimy razem na zaklęcia, Krukonka.
-A tamte?
-To Sisi, to Vanessa a to Tamija- Pokazywał po kolei. -O Sorry nie tak. To Tamija to, Sisi a to Vanessa.-Pokazał te same dziewczyny tylko w innej kolejności.- Reszta już nie ważna, to zamknięte rozdziały.
-Byłeś kiedyś z jakąś w naszym dormitorium?- zapytał James, przyglądając się zdjęciom przeróżnych dziewczyn, niektóre znał z widzenia, z innymi rozmawiał i potrafił wymienić ich imiona a reszty zwyczajnie nie znał. Co jakiś czas na ścianie obok łóżka Łapy pojawiały się nowe fotografie jednak poprzedni nie zostały zdejmowane, dzięki temu utworzyła się ładna kolekcja.
-Tak, a bo co?
-I co mówią na te zdjęcia, nie są zazdrosne?- spytał zdziwiony.
-Nie.
Potter pokiwał głową na znak podziwu dla przyjaciela, kto jak kto ale Syriusz Black potrafił poderwać i owinąć sobie wokół małego palca dziewczynę.
-Mówię im, że to twoje łóżko- dodał po chwili.
-Aha. CO?!- wykrzyknął a Syriusz wyszczerzył się do niego.- A co jak Lily się dowie?
-Daj spokój, stary. Nawet jeśli, to co z tego. Mówiłem Ci tyle razy, odpuść sobie ten zakład. Ja już zapomniałem o nim, serio. Po sprawie.
-Syriusz ma rację, odpuść. Nie męcz siebie i jej.
-Luniu chyba pierwszy raz w życiu przyznałeś mi rację- z ironią zauważył Black.
-Bo pewnie pierwszy raz w życiu powiedziałeś coś mądrego- odgryzł się Remus. Brunet naburmuszył się i ostentacyjnie odwrócił od Lupina.
-Wy nic nie rozumiecie, ja chce się z nią umówić.
-Jak to chcesz? Usiłujesz nam powiedzieć, że Evans Ci się spodobała?- spytał, rozbawiony postawą okularnika, Syriusz.
-Gorzej- odparł James. Zobaczył wpatrzone w niego, wyczekujące spojrzenia przyjaciół. Odchrząknął.- Chyba się w niej zakochałem.
★★★


CZYTAM=KOMENTUJĘ