Zgodnie z obietnicą:)
Dziękuję, że jesteście:)
P.S. Mogą być błędy, bo jednym okiem sprawdzam, a drugim oglądam Kogel-Mogel :D
Wasza Rogata:*
☆☆☆
Peter Pettigrew nie miał łatwego
życia, zarówno w domu i w szkole. Jego przynależność do
najbardziej znanej grupy uczniów, mianowicie Huncwotów, o których
w Hogwarcie słyszał każdy, nie powodowała, że miał lżej. Dla
większości, a może nawet i dla wszystkich, do ów teamu zaliczali
się: James Potter, Syriusz Black oraz Remus Lupin. Peter nazywany
był „tym czwartym Huncwotem” lub, znacznie częściej, „tym,
który łazi za Huncwotami”. Rzadko kto pamiętał, że brał
udział we wszystkich dowcipach żartownisiów i wraz z nimi odbywał
szlabany. Dziwne było, że mówiąc Huncwoci, każdy go pomijał,
mimo to McGonagall wlepiając im szlaban zawsze o nim, niewidzialnym
Glizdogonie, pamiętała nad wyraz dobrze.
Chłopak coraz częściej zastanawiał
się, czy jego przynależność do dowcipnisiów spowodował traf,
jakim było wspólne dormitorium czy może od zawsze miał być ich
członkiem. Niestety wszelkie dowody wskazywały na to, że jego
przyjaźń z chłopakami była w dużej mierze zasługą wspólnego
lokum. Wiele razy myślał, że nie pasuje do nich. Nie był tak
przystojny, jak Syriusz, tak wygadany, jak James, ani tym bardziej
tak inteligentny, jak Remus. Te braki powodowały, że czasem miał
ochotę poprosić McGonagall o zmianę pokoju. Zaszyć się wśród
normalnych uczniów, nienależących do hogwarckiej elity, zniknąć
tam gdzie jego miejsce, pośród szarego tłumu.
Jednak...
Bycie Huncwotem miało swoje dobre
strony. Te wszystkie spojrzenia zachwytu, podziwu, gdy wywinęli
jakiś wyjątkowo udany dowcip, były kierowane również do niego.
Na korytarzach ktoś podszedł, przywitał się, wiedział, że to
wszystko zabiegi, aby zbliżyć się do któregoś z chłopaków.
Wtedy to on dyktował warunki, choć przeważnie wzruszał ramionami
i odchodził, zostawiając osłupiałego rozmówcę. Tak, to miał
wyćwiczone do perfekcji. I najważniejsze. Animagia. Nigdy nie
porwałby się na długie godziny nauki i męczących treningów,
gdyby nie potrzeba zostania zwierzęciem. Nigdy nie przypuszczał, iż
może mu się udać coś, z czym dorośli, wykształceni czarodzieje
sobie nie radzili. Mimo wszystko udało się, zrobił to w imię
przyjaźni. Przyjaźni, która była spoiwem czterech chłopaków,
bardzo różniących się od siebie, mających swoje problemy.
Rozmyślając, miętolił w rękach
kawałek pergaminu. List od Jamesa. Był on przyczyną nostalgii, w
jaką popadł Peter. Otrzymał go kilka dni temu, a wciąż się
wahał czy odpisać. Niepozorne kilka zdań, jak samopoczucie,
spędzanie wolnego czasu, błahe sprawy, jednak on miał wrażenie,
że Potter pisząc, zadawał nieme pytanie, czy on, Peter, jakoś się
trzyma, czy znosi piekło, które organizują mu w domu co wakacje,
ojczym i przyrodnie rodzeństwo.
Właśnie, nad Rogaczem należało się
głębiej zastanowić. Pettigrew nigdy nie pojął jakim cudem,
dziecko szczęścia, bogaty, przystojny, z kochającej pełnej
rodziny, wspaniały sportowiec zadawał się właśnie z nimi. Z
wyrzutkiem społeczeństwa, jakim czyniło wilkołactwo, Remusem. Z
czarną owcą, która nie popiera poglądów rodziny, Syriuszem czy
nim, półsierotą, nękanym, bitym i poniżanym chłopcem, który
nigdy nie był dowartościowany. Tego nie rozumiał, był mnóstwo
osób, które bardziej pasowały na przyjaciół Jamesa Pottera, a on
wybrał właśnie ich.
Czy i tym razem zadziałała zasada
wspólnego pokoju?
— Pete!
— Idę!
— odkrzyknął, schował list do
szuflady i pognał na dół.
— Masz
gości.- Matka uśmiechnęła się i odsłoniła dwóch chłopaków,
o których przed chwilą rozmyślał.
— Cześć
— przywitał się zaszokowany.
— Cześć
Glizdek! — James podał mu rękę i
przyjaźnie poklepał po plecach.
Syriusz kiwnął.
— Nie
odpisałeś na list, więc chcieliśmy sprawdzić, co robisz. Chyba
nie poderwałeś jakiejś ekstra panienki i zapomniałeś o kumplach?
— Nawijał jak nakręcony Potter.
— Nie...
nie — jęknął.
— Tak
pomyślałem, że może pojedziesz z nami do Remusa? Chcemy go
odwiedzić przed jutrem.
— Tak.
Pewnie. Będę wieczorem mamo.
— Bawcie
się dobrze, chłopcy.
Wyszli przed dom. Black machnął
różdżką, a Błędny Rycerz pojawił się przed nimi. Zakupili
bilety i udali się do domu Remusa.
— Co tu
robicie? — spytał blady i wycieńczony
Lupin, widząc trzech kumpli w drzwiach.
—
Odwiedzamy damę w opałach — odparł
James, a reszta zarechotała złośliwe.
—
Wejdźcie.
Rozsiedli się w salonie. Czas mijał
na rozmowach, żartach i wygłupach, każdy z nich przyznał, że
brakowało mu tego.
— A jak
tam twoja praca?
—
Kiepsko. Jutro nie będę w stanie rozwieść gazet, a jak się nie
pojawię, to mnie wywalą — mruknął
speszony.
— To
może my je rozwieziemy? — zasugerował
cicho Peter.
— Co?-
spytał zaskoczony Lunatyk.
—
Właśnie! — Podchwycił pomysł
okularnik. — Wytłumaczysz nam, a my
się wszystkim zajmiemy.
— No nie
wiem.
— Nie
marudź Luniek. — Poparł Syriusz
przyjaciół.
— Skoro
tak... — Opowiedział im, na czym
polega jego praca, słuchali z uwagą i zadawali, rzeczowe oraz
istotne pytania, jak na Huncwotów było to ogromne zaskoczenie.
★★★
Pierwsze promienie słońca wpadały
przez okno i przyjemnie ogrzewały twarz śpiącego Glizdogona.
Przetarł zaspane oczy i spojrzał na zegarek, dochodziła piąta.
Przez chwilę, leżąc wpatrywał się w sufit i zastanawiał się,
czy naprawdę ma ochotę wstać. Jednak lojalność wobec Remusa
zwyciężyła i niespiesznie zwlókł się z łóżka. Po szybkiej
toalecie oraz śniadaniu wybiegł przed dom i wezwał Błędnego
Rycerza. Żałował, że zjadł aż tyle kanapek, bo przez szaleńczą
jazdę jedzenie podchodziło mu do gardła. Z ulgą przyjął
wiadomość o dotarciu do Doliny Godryka, podziękował i potruchtał
do domu przyjaciela.
Dorea powitała go i zaprowadziła do
kuchni, w której nad talerzami z naleśnikami siedzieli zaspani
James oraz Syriusz.
—
Ciekawe jak tam Remus po pełni —
zastanawiał się na głos Peter.
—
Odwiedzimy go, jak załatwimy gazety —
odparł James i ziewną szeroko. — A
potem pójdziemy spać.
Black przytaknął i znów zasnął,
opierając się głową o szybę autobusu.
Wysiedli koło skrzyżowania, podeszli
do największej skrzynki na ulicy, Potter wyciągnął z kieszeni pęk
kluczy i zaczął szukać właściwego. Po chwili wieko otworzyło
się i ukazało stertę prasy. Przeładowali gazety do wózka, który
przezornie wzięli z garażu Remusa i wyruszyli w drogę. Pettigrew
składał egzemplarze, pamiętając, aby do każdego włożyć
dodatek sportowy, natomiast Rogacz i Łapa dostarczali je pod drzwi
mieszkańców. Praca zajęła im zdecydowanie mniej czasu niż
Lupinowi, wykonującemu ją w pojedynkę, mimo to byli ogromnie
zmęczeni.
★★★
— Na
gacie Merlina, współczuję mu —
jęknął Syriusz, rozcierając sobie łydki. —
Zrobiliśmy dzisiaj chyba z dziesięć mili.
— Żeby.
— Potwierdził James i wypił całą
zawartość szklanki.
—
Dobrze, że jeszcze tylko jutro —
mruknął Peter i rozłożył się na sofie w salonie Potterów.
—
Wiecie, co myślę, że powinniśmy mu na zmianę pomagać —
zaczął James.
— To
znaczy? — Zainteresował się Łapa.
— No
wiecie, każdego dnia kto inny by z nim jeździł, co wy na to?
— Jestem
za.
— Ja
też. — Przytaknął Glizdogon —
Ja mogę zacząć pierwszy, to lepsze niż spędzanie całego dnia w
domu — dodał ciszej.
Pozostali pokiwali ze zrozumieniem
głowami.
Po południ dotarł do domu. Był
zmęczony, ale i zadowolony, w końcu czuł się potrzebny, czuł się
częścią zespołu. Może prawo wspólnego pokoju nie zadziałało?
Może tym razem tak miało być, a to tylko ułatwiło im
zintegrowanie się?
—
Gdzieżeś był cały dzień?! — Krzyk
ojczyma wyrwał go z rozmyślań.
— Z
przyjaciółmi — odparł.
— Ty?
Takie zero, takie nic, jak ty nie może mieć przyjaciół! Kto
normalny chciałby się przyjaźnić z takim tłustym nieudacznikiem?
— Zarechotał złośliwie i wszedł do
salonu, popijając piwo.
A może przyjaźnią się z nim tylko z
litości?
Wątpliwości powróciły.
☆☆☆
Czy mieliście kiedyś wrażenie, że
nie pasujecie do otaczającego was świata? Czy mieliście kiedyś
wrażenie, że ludzie zupełnie was nie rozumieją? Chcieliście
uciec, zapomnieć o dotychczasowym życiu i rozpocząć nowe z czystą
kartą? Tak właśnie czuła się Dorcas. W domu była obca, nigdy
nie mogła w pełni znaleźć porozumienia z rodziną. Uciekała w
świat bajek. Cóż... każdy powiedziałaby, że to normalne. Bo
która z małych dziewczynek nie chciałaby być Śpiącą Królewną
obudzoną przez przystojnego księcia po stu latach albo
Kopciuszkiem, którego los odmienił się po jednym balu? Jednak
Dorcas nie marzyła o losie królewny. Ją zawsze fascynował świat
elfów, jednorożców, krasnoludów i trolli. Wszystkie książki,
jakie wpadały jej w ręce, musiały zawierać w sobie elementy
świata magii. Wyobrażała siebie jako bohaterkę przeróżnych
przygód, czarownicę czy wróżkę. Po co być zagubioną i bezradną
księżniczką, jak można być zaradną i silną czarodziejka?
Zawsze chciała mieć mocny charakter, być stanowczą, niezależną,
wyrażać własną opinię i nie brać wszystkiego do siebie.
Zwłaszcza gdy rozmawiała z rodzicami, wtedy cała gromadzona odwaga
mijała, a powracał strach. Miała prawie siedemnaście lat, a wciąż
robiła wszystko pod dyktando matki, całe dnie spędzała w domu na
pomaganiu w obowiązkach i opieką nad Julią. Czuła się
wyzyskiwana, ale nigdy nie sprzeciwiła się woli rodzicielki. W te
wakacje była nieznacznie odciążona, jej młodsza siostra chodziła
już do szkoły, dzięki czemu miała masę koleżanek, z którymi
się spotykała. Meadowes sama oferowała się, że zabierze mała i
jej przyjaciółki na pobliski plac zabaw, gdzie dziewczynki
beztrosko się bawiły, a ona miała czas na chwilę oddechu.
Przyglądała się siostrze i
rozmyślała, ile dałaby, aby być tak pewną sienie i nieco władczą
osobą. Mała Julia dyrygowała w piaskownicy swoimi koleżankami,
które bez słowa sprzeciwu wykonywały jej polecenia. Dorcas
wiedziała, że gdyby to ona odziedziczyła charakter matki, byłaby
bardziej wygadana, waleczna. Nie dałaby się zastraszać Lorensowi,
tylko dała mu popalić tak, jak Huncwoci albo ośmieszyła go tak
skutecznie, jak Alicja. Nie chciała, być tylko tłem, zawsze
marzyła, że ludzie polubią ją i będą zabiegać o jej
towarzystwo. Wśród przyjaciółek nie wyróżniała się niczym ani
urodą zawodowej modelki, która miała Rosario, ani przebojowością
i ciętym językiem Alicji, czy też stanowczością i uporem Lily.
Szara i nijaka Meadowes. Zainteresowanie Colina spowodowało, że
uwierzyła w siebie, poczuła się godna uwagi, nie musiała już
zazdrościć Lily Jamesa, czy Franka Alicji. Była dla kogoś ważna
i piękna, w końcu tyle razy jej powtarzał, że jest najładniejsza
w całej szkole. Dodało jej to pewności siebie. A potem jednym
czynem, wszystko, co tak skrupulatnie Dorcas budowała, zdeptał jej
godność, tak jak Julia, która właśnie miażdżyła stópka babkę
z piasku, namiętnie budowaną przez Kat. Mimo to dała radę sobie
sama. Prawda, dlaczego zerwali, wyszła na jaw, dziewczyny nie mogły
się nadziwić, jak podołała problemowi. Jedyne co miała to
determinację, aby udowodnić wszystkim wokół, że jest coś warta.
Może w zamku nie była dusza towarzystwa, ale posiadała wszystkie
notatki, zawsze starannie odrobione prace domowe. Najniższą oceną
jaka otrzymywała był nędzny, ale tylko dlatego, że transmutacja
wybitnie jej nie lubią. Nie było pytania o teorie, na które by nie
znała odpowiedzi, tylko w praktycznym jej wykorzystaniu miała
problemy. Mimo to nie poddawała się jak Rosario, która odpuściła
sobie opiek nad magicznymi stworzeniami i spędzała niezliczone
godziny z Jamesem, Remusem i Rose na nauce tego przedmiotu. Nie mogła
się doczekać wyników Sumów, nie była osoba, która przed
otworzeniem koperty robiła znak krzyża, pluła przez ramię czy
modliła się do któregoś z bogów. Nawet gdyby nie zdała z
wszystkich przedmiotów, nic by to nie dało. Nic by to nie zmieniło,
musiałaby po prostu powtórzyć piąty rok nauki, liczyła jednak,
że do tego nie dojdzie. Pytania wydawały się łatwe, a odpowiedzi
same nasuwały się, gdy tylko wzrok napotkał pytajnik na końcu
zdania.
Przerwała rozmyślania i zerknęła
na zegarek na nadgarstku. Jęknęła. Od dziesięciu minut powinna
być w domu na obiedzie, gdyby tak, jak przez większość wakacji
sama opiekowała się siostrą, od niej uzależniona była pora
obiadu. Dałaby się jeszcze odrobinę pobawić dziewczynom, ale dziś
zaczął się urlop matki, która to zarządzała planem dnia.
— Juls
spadamy!
Młodsza Meadowes pokiwała i zaczęła
zbierać swoje zabawki. Prawda była taka, że Julia do siostry, choć
Dorcas o tym nie wiedziała, czuła większy respekt niż do
rodziców. Każdy uważał, że jako jedenastolatka ma pstro w
głowie, może i tak było w milionie przypadków, jednak doskonale
pamiętała kto, opowiadał jej bajki na dobranoc, zabierał na
spacery, chronił przed pasem matki i sprzątał po jej wybrykach.
Dorcas. To do niej zawsze zwracała się z każdym problemem, jej
brak w roku szkolnym odczuwała najbardziej. Podbiegła do siostry i
chwytając ją za rękę, ruszyły żwawym krokiem do domu.
★★★
—
Jeszcze ich nie ma... — mruczała z
niezadowoloną miną i z coraz większym zacięciem mieszała
sałatkę.
Co chwila wyglądała przez okno w
kuchni, znów wróciła do mieszania i mamrotała pod nosem.
Usłyszała pukanie w szybę, zreflektowała się i odebrała list od
puchacza, który nie czekając, odleciał. Przyjrzała się z
zainteresowaniem kopercie, odręczne, staranne pismo głosiło:
Dorcas Meadowes. Na odwrocie była pieczęć. Doskonale ją
pamiętała, była identyczna z tą jaka znalazła się na kopercie z
listem przyjmującym jej córkę do Szkoły Magii i czarodziejstwa
Hogwart. Przez ułamek sekundy zawahała się, a potem stanowczym
ruchem rozerwała pergamin, szybko przebiegła wzrokiem po słowach:
Standardowe Umiejętności Magiczne. Jej oczy stawały się coraz
większe i było w nich coraz więcej podziwu, prawie same wybitne,
tylko transmutacja powyżej oczekiwań. Nie zdawała sobie sprawy do
tej pory z tego, jak jej córka dobrze się uczy. Nie była to
matematyka czy fizyka, ale fakt, że odnalazła się w tym dziwnym i
odmiennym świecie był zaskakujący. Przez myśl jej przeszło, że
może nie powinna otwierać korespondencji córki, w końcu wobec
czarodziejskiego prawa za rok Dorcas będzie pełnoletnia, ale jak
szybko ta myśl się pojawiła, równie szybko Nancy wyzbyła się
jej z głowy. Usłyszała charakterystyczne skrzypienie drzwi
wejściowych i zobaczyła swoje córki.
-Jak zawsze spóźnione- burknęła i
podała Dor list, po czym wyszła do kuchni.
Dziewczyna nie skomentowała nawet
słowem, zresztą jak zawsze, że jej matka otworzyła list do niej,
westchnęła tylko i przebiegła wzrokiem po jego zawartości.
Uśmiechnęła się, widząc wyniki i nucąc piosenkę Tony`ego
Sparksa zabrała się za podawanie obiadu przygotowanego przez
rodzicielkę. Wygoniła Julię, aby umyła ręce, a potem razem
zasiadły do posiłku.
★★★
Wyszła do ogrodu z książką, widząc
jednak, jak jej matka pieli odłożyła wolumin i spytała:
— Pomóc
ci w czymś?
— Możesz
pielić z tamtej strony.
Bez słowa zabrał się za pracę, po
dziesięciu minutach pracy w ciszy jej matka zabrała głos:
—
Widziałam twoje oceny, nie wiedziałam, że tak sobie dobrze radzisz
u tych czarodziejów.
—
Dziękuję mamo — odparła i obdarzyła
ją ciepłym uśmiechem.
—
Myślałaś o swojej przyszłości?
—
Myślałam o zawodzie uzdrowiciela, ale nie wiem, czy poradzę sobie
z transmutacją — przyznała
szczerze.
—
Uzdrowiciel?
— Lekarz
w szpitalu czarodziejów.
— A
transmutacja?
—
Zamienianie rzeczy w inne rzeczy. —
Widząc niezrozumiałe spojrzenie matki, dodała —
Książki w krzesło i odwrotnie.
— Ach to
niezwykłe — odparła zmieszana, że
tak mało wie o życiu córki.
— A masz
tam w szkole kogoś?
—
Pewnie! — Dor ożywiła się. —
Mam trzy przyjaciółki: Lily, Alice i Rosario no i jest jeszcze
James.
— James?
— Zaniepokoiła się.
— Jest
wspaniałym kolegą, zawsze pomaga mi transmutacji.
— Ale to
nie jest twój... chłopak? — Te słowa
ciężko przeszły jej przez gardło.
— Nieee-
Machnęła ręką. — Jemu podoba się
Lily, choć ona go nie chce.
— A
tobie się ktoś podoba?
Zbladła i przełknęła ślinę. Nie
do końca pozbierała się po wydarzeniach z pewnym Puchonem. Nie
chciała do nich wracać.
— Nikt.
Nie mam czasu na chłopaków, muszę się uczyć. —
Postanowiła wykorzystać standardowy tekst Lily, którym tłumaczyła,
dlaczego nie chce się umówić z Potterem.
Ich rozmowę przerwał krzyk Julii,
zerwały się i podbiegły do dziewczynki.
— Co się
stało? — zapytały wystraszonym
głosem w tym samym czasie.
—
Popatrzcie! — pisnęła podekscytowana
i rozłożyła rękę. Na jej dłoni zerwany kwiat mienił się
wszystkimi kolorami tęczy.
— Mała!
— Dorcas uścisnęła siostrę.
Teraz pozostało im czekać na wizytę
kogoś ze szkoły. Pani Meadowes przyglądała się córkom, które z
przejęciem dyskutowały o nowo odkrytym magicznym talencie jej
młodszej latorośli. W oczach zaszkliły jej się łzy, ale szybko
je powstrzymała. Wierzyła, że skoro do tej pory Julia nie
wykazywała żadnych odstępstw od normalności to będzie taka jak
inne dzieci w jej wieku. Nie pojawi się surowa nauczycielka w
perfekcyjnie upiętym koku i nie oznajmi, że istnieje coś takiego
jak Hogwart, gdzie uczą czarować. Liczyła, iż choć jedno dziecko
zostanie z nią. Miała nadzieję, że nie będzie musiała oddawać
ich obu do świata, o którym nie miała pojęcia.
Cudowny rozdział! Podobał mi się, chociaż prawdę mówiąc, już się nie mogę doczekać kolejnego roku szkolnego w Hogwarcie.
OdpowiedzUsuńJak widzimy Glizdogon coraz częściej ma wątpliwości co do prawdziwości przyjaźni jaka go łączy z pozostałą trójką Huncwotów. Myślę, że jest jakaś prawda w tym, że gdyby Peter nie został przydzielony do dormitorium razem z Syriuszem, Remusem i Jamesem, nigdy nie zostałby ich przyjacielem, co ja mówię, prawdopodobnie nigdy nie zostałby nawet dobrym znajomym Huncwotów. Co najwyżej mógłby się pochwalić tym, że są w tej samej klasie. A wynika to z tego, że Huncwoci najwięcej swoich planów na nowe dowcipy knuli w swoim dormitorium i samo to, że nikt nie dostał się do ich ścisłego kręgu poza mieszkańcami tego właśnie dormitorium, pokazuje nam całą tajemnicę: otóż prawdopodobnie ta czwórka psotników nigdy nie zostałaby przyjaciółmi, gdyby nie szczęśliwy los i Tiara Przydziału. Każdy z nich jest inny, ma inne priorytety, inne pochodzenie, inne problemy. Łączy ich dormitorium i wytworzona dzięki niemu zażyłość, która przekształciła się później w wielką i piękną przyjaźń.
Biedy Glizdogon, który w życiu wycierpiał wiele ze strony swego ojczyma i przyrodniego rodzeństwa, ma zaniżone poczucie własnej wartości, przez co zawsze czuje się niedoceniony. I mimo szczerych chęci, nie jest w stanie zaufać nawet swoim najlepszym przyjaciołom. Myślę, że w tym rozdziale ukazałaś nam początki zwątpienia Petera Pettigrew w przyjaźń Huncwotów.
Jeśli chodzi o Dorcas, to zawsze wyobrażałam ją sobie jako czysto krwistą czarownicę, dlatego u Ciebie jest to mała odskocznia. Jej matka wydaje się być bardzo wymagająca i nie potrafiąca okazywać swoich uczuć, bo mimo iż była dumna ze swojej córki i z jej wyśmienitych ocen, to i tak miała do niej pretensję, że spóźniła się na obiad. Chociaż na koniec rozdziału pokazałaś nam, że Nancy Meadowes czuje się po prostu outsider'ką, gdyż nie ma pojęcia o świecie, do którego należy jej starsza córka, a do którego teraz, zaczęła również należeć jej młodsza pociecha. Myślę, że kobieta ta boi się samotności i tego, że nie będzie miała już więcej nic wspólnego ze swoimi córkami, których świat był całkowicie różny od jej.
Troszkę się rozpisałam - przepraszam, czasami mam dobry dzień i potrafię ująć w kilku zdaniach moje refleksje co do rozdziału, a czasami - tak jak dziś - piszę trzy po trzy, tworząc niezwykle skomplikowany komentarz, nie wnoszący nic ciekawego.
Mam nadzieję, że wena Cię nie opuszcza i że już wkrótce pojawi się nowy rozdział.
Pozdrawiam, Cathleen.
PS. W całym rozdziale znalazłam kilkanaście literówek - najczęściej są to po prostu zgubione literki, dlatego nie chciałam ich już tutaj wypisywać. ;-)
Dziękuje Ci bardzo za tak rozległy komentarz, przyznam szczerze, że niezwykle miło czyta się jak czytelnik tak rozlegle i wnikliwie analizuje rozdział:) To znaczy, że zainteresowałam Cię i chciałaś podzielić się ze mną swoimi obserwacjami, notabene idealnie trafionymi:)
UsuńCo do Petera, uważam dokładnie jak ty, gdyby nie wspólne dormitorium, to pewnie James i Syriusz (Remus jest bardziej subtelny, więc może kojarzył by Petera) nawet nie wiedzieliby o jego istnieniu. Mimo to, starałam się pokazać, że dla pozostałych nie ma znaczenia, w przeciwieństwie do Glizdogona, jak zaczęła się ich przyjaźń, ale jak jest mocna:)
Co do Meadowes i jej matki, próbowałam się wczuć w kobietę, która musiała oddać dziecko w nieznany świat, która potrosze może zazdrości zdolności córce ale też boi się jej odmienności. Myślę, że matce trudno rozstać się z dzieckiem na cały rok nauki tym bardziej, że uczy się rzeczy niezwykłych i nieznanych.
Ja też się rozpisałam:)
Dziękuję jeszcze raz za komentarz:) Pozdrawiam i życzę udanej drugiej połowy wakacji!
Literówki postaram się poprawić jak znajdę chwilę, co nie jest łatwe...
Rogata
Cześć :)
OdpowiedzUsuńKomentuję po raz pierwszy, chociaż siedzę w Twoim archiwum już od jakiegoś czasu. Z przyjemnością nadrabiam rozdziały i pewnie wkrótce będę już na bieżąco.
Uwielbiam Twoje opowiadanie! Nie mogę się oderwać :)
Daję znać teraz, żebyś koniecznie nie przerywała pisania. Tak mało jest teraz kontynuowanych potterowskich opowiadań o Huncwotach... Trzymaj tak dalej!
Z pozdrowieniami
Huncwotka
www.huncwotka.mylog.pl
Ogromnie dziękuje! Na razie nie mam w planach zawieszania czy kończenia bloga:) Są wakacje i mam mniej czasu na pisanie, bo staram się wykorzystać go na spotkania ze znajomymi i rodziną:) Ale jak zrobi się chłodniej to pewnie wrócę na dłużej przed ekran komputera.
UsuńNiestety temat Huncwotów zanika a blogów jest coraz mniej:( też nad tym ubolewam.
Wpadnę do Ciebie, obiecuje tylko nie wiem kiedy:)
Pozdrawiam!
Hej!
OdpowiedzUsuńNa Twojego bloga wpadłam wczoraj, przypadkiem, wyszukując coś krótkiego o huncwockiej tematyce do przeczytania. Stosunkowo mało rozdziałów (bez obrazy, oczywiście. Mam na myśli, że niektóre blogi mają ich ponad 200 :) ), uznałam, co mi szkodzi, przeczytam. W momencie, kiedy klikałam w odnośnik "Marzec 2014" nie zdawałam sobie sprawy, że właśnie odkrywam jedną z najlepiej napisanych historii rocznika 1960. Dziewczyno, masz naprawdę WIELKI talent! Już od pierwszych rozdziałów akcja wciągnęła mnie tak, że wczoraj wieczorem ledwo zmusiłam się do przerwania czytania i wyłączeniu komputera, żeby przespać się choć kilka godzin. Momentalnie zakochałam się w wykreowanych przez Ciebie postaciach, zwłaszcza w Jamesie, którego przedstawiasz bezbłędnie, jako niedojrzałego dzieciaka, który jednak potrafi stać się prawdziwym mężczyzną, jak na przykład w scenie z Colinem. Także świetnie przedstawiłaś proces zakochiwania się w Lily, od zwykłego zakładu, po "nie-mogę-przestać-o-niej-myśleć". Zawsze lubiłam Jamesa, w każdym opowiadaniu, bez względu jak się zachowywał, ale "Twój" James jest zdecydowanie moim faworytem. Kolejną genialną postacią jest tu właśnie Evans. Jest zdecydowanie pokazane, że nie lubiła Jamesa i przeszkadzały jej jego zaloty, ale nie przesadzała z wrzaskami, szlabanami, policzkowaniem lub co gorsza - płaczem. Dlatego jestem naprawdę mile zaskoczona mogąc przeczytać opowiadanie o Lily takiej, jaka według mnie powinna być.
Nawet nie wiesz na ile malutkich kawałeczków rozpadło się moje serce, kiedy z zaskoczeniem odnotowałam, że na końcu notki brakuje strzałki zwróconej w lewo z podpisem "NOWSZY POST". Jak zamurowana sprawdziłam datę dodania, która okazała się datą sprzed niecałego tygodnia. Właśnie wtedy postanowiłam napisać ten komentarz, byś wiedziała, że są osoby, które uwielbiają ten blog i z utęsknieniem czekają na kolejną notkę.
Niestety nie mam własnego bloga. Co prawda piszę opowiadanie o Lily i Jamesie, ale czytając historie takie jak Twoja, boję się je publikować, bo uważam, że jestem w tym nieporównywalnie gorsza. Żałuję więc, że nie mogę zostać obserwującą Twój blog, ale mimo to, że nigdzie się to nie wyświetli, wiedz, że zyskałaś nową, wierną i po uszy zakochaną w tym opowiadaniu stałą czytelniczkę.
Dziękuję.
Pozdrawiam jak najserdeczniej, ściskam i życzę weny, by rozdział pojawił się szybciutko,
Karolina.
Witaj w gronie moich wspaniałych i niezastąpionych czytelników:)
UsuńNawet nie wiesz, jakie wielkie emocje wywołał we mnie Twój komentarz. Czytałam go z milion razy i zastanawiałam się "Czy ta dziewczyna pisze o mnie? Na prawdę o mnie? Skromnej Rogatej?" Doszło do tego, że poryczałam się jak głupia ze szczęścia. Ogromnie Ci dziękuję za tyle wspaniałych słów, właśnie dla Takich osób warto pisać:) Wiem z doświadczenia, że są historie, które mnie wciągały tak, że nic innego bym nie robiła tylko czytała i czytała, jest to dla mnie ogromny zaszczyt, że moje opowiadanie tak Ci się spodobało:) James to moja ulubiona postać, zawsze nią był i wykreowałam go na wzór swojego męża:) więc tym bardziej sprawia mi radość, że komuś (poza mną) się podoba, oczywiście z charakteru:D. Co do Lily. Nie przepadam za nią, jednak nie chciałam robić z niej rozkapryszonej, płaczliwej pannicy. Szczerze, który facet chciałby być z kimś takim?
Nie wiem co napisać Ci jeszcze, że będę z utęsknieniem czekać czy skomentujesz nowy rozdział?
Jeśli kiedyś zdecydujesz się opublikować swoją historię proszę o znak. Każda jest warta przeczytania, bo każda jest wyjątkowa:)
Jeszcze raz ogromnie dziękuję za tyle wspaniałości z Twojej strony, również pozdrawiam:)
Rogata
Hej niedawno dołączyłam do czytania twojego bloga i powiem że w odróżnieniu od wielu wielu innych twój naprawdę mi się spodobał (a jestem bardzo wybredna xd) i nie wiem czy wiesz ale na Facebooku jest pewna stronka 1001 ciekawostek o Harrym Potterze (czy coś w podobie) i masz tam bardzo dużo ciekawostek właśnie o huncwotach np że syriusz pocałował naszą drogą Minerwę :D albo jest kilka szczególików dotyczących prób poderwania Lily przez Jemesa naprawdę polecam bo ciekawostki są ze sprawdzonych źródeł i mogą dodać jeszcze większego humoru twojej historii (jbc stronka nie jest moja xd tylko polecam :') )
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentarz.
UsuńA co do FB, na pewno zajrzę:)
Pozdrawiam
Rogata
Wczoraj wróciłam do cywilizacji i kiedy tylko w moje ręce wpadł internet musiałam wejść na twojego bloga, by przeczytać kolejny wspaniały rozdział. Niestety nie miałam czasu na napisanie komentarza (jak ja nienawidze sie rozpakowywac).
OdpowiedzUsuńOczywiscie, że gdyby nie wspólne dormitorium Peter prawdopodobnie nie nalezalby do Huncwotow, tak samo jak Lupin. Choć rownie dobrze moznaby pomyslec, ze Syriusz mógłby trafic do Slytherinu i wtedy też nie bylby Huncwotem. Ta paczka powstala dzięki przypadkowi, ale utrzymala sie dzięki przyjazni. Peter cały czas ponizany przez ojczyma ma obnizona samoocene, ale to i tak nie powinno poddawac w watpliwosci przyjazni Huncwotow.
Dorcas ma kolejnego maga w rodzinie! Świetnie, szkoda, że jej matka nie potrafi okazywac uczuc, moze wtedy byloby jej łatwiej pogodzic sie z tym, ze obie jej corki ida do Hogwartu, bo w wakacje lepiej by wykorzystywala spedzony z nimi czas?
Rozdział świetny, humor gwaratnowany, mimo tego nieszczesnego rozpakowywania. Kiedy czytam twoje opowiadanie nie zwracam uwagi na bledy, literowki czy powtorzenia, jestem zbyt pochlonieta treścią :)
Nie wiem, czy czytałaś komentarz pod poprzednim rozdziałem, ale onownie zapraszam jeśli chcesz do Szkoly Magii i Czarodziejstwa w Polsce (byc-czarodziejem.blogspot.com). Jeśli nie chcesz bądź nie masz czasu, to proszę przynajmniej napisz mi w odpowiedzi.
Nie mogę się juz doczekać Jamesa i Lily.
WENY I CZASU! :D
Dziękuję ogromnie. Prawo wspólnego dormitorium na pewno działa, tylko my decydujemy co z tym zrobimy:)
UsuńOczywiście, że czytałam poprzedni komentarz. Obiecuję, że wpadnę ale również dopiero wracam do internetowego życia i nadrabiam zaległości. Nie wiem kiedy ale na 100% odwiedzę!
Pozdrawiam
Rogata
Przy każdym rozdziale skupiasz się na kimś innym i potrafisz dokładnie wytłumaczyć jego uczucia. Dzięki Tobie polubiłam Petera i wyrosną matkę.
OdpowiedzUsuńPostacie, które powinny być nienawidzone, Ty opisałaś je w taki sposób, że pobudki, jakie nimi kierowały stały się logiczne. Nie uważam, że bicie dzieci czy zdrada przyjaciół są dobrymi uczynkami, jednak wydaje mi się, że potrafię zrozumieć uczucia tych "złoczyńców". Masz prawdziwy talent. Z reguły przewijam opisy, ignorując je. U Ciebie czytałam wszystko po kolei, by nie uronić żadnego słowa. Byłam oczarowana wszystkim, co napisałaś i strasznie zazdroszcze Ci talentu. Tak strasznie, że mam ochotę usunąć obydwa swoje blogi i schować się w kącie. Rany, to jest nie fair!
A zapomniałam bym! Moja młodsza siostra ma na imię Julia i także mówię do niej Juls. Przypadek?
Pozdrawiam, puck
Sama piszesz świetnie duszku:) Wybieram się do Ciebie w najbliższym czasie:) Ciesze się, że mój blog Cię nie zanudza i chcesz pochłonąć każde słowo:)
UsuńPozdrawiam!
Rogata
P.S. Myślę, że to nie przypadek tylko magiczna telepatia:)
Przy każdym rozdziale skupiasz się na kimś innym i potrafisz dokładnie wytłumaczyć jego uczucia. Dzięki Tobie polubiłam Petera i wyrosną matkę.
OdpowiedzUsuńPostacie, które powinny być nienawidzone, Ty opisałaś je w taki sposób, że pobudki, jakie nimi kierowały stały się logiczne. Nie uważam, że bicie dzieci czy zdrada przyjaciół są dobrymi uczynkami, jednak wydaje mi się, że potrafię zrozumieć uczucia tych "złoczyńców". Masz prawdziwy talent. Z reguły przewijam opisy, ignorując je. U Ciebie czytałam wszystko po kolei, by nie uronić żadnego słowa. Byłam oczarowana wszystkim, co napisałaś i strasznie zazdroszcze Ci talentu. Tak strasznie, że mam ochotę usunąć obydwa swoje blogi i schować się w kącie. Rany, to jest nie fair!
A zapomniałam bym! Moja młodsza siostra ma na imię Julia i także mówię do niej Juls. Przypadek?
Pozdrawiam, puck
Przy każdym rozdziale skupiasz się na kimś innym i potrafisz dokładnie wytłumaczyć jego uczucia. Dzięki Tobie polubiłam Petera i wyrosną matkę.
OdpowiedzUsuńPostacie, które powinny być nienawidzone, Ty opisałaś je w taki sposób, że pobudki, jakie nimi kierowały stały się logiczne. Nie uważam, że bicie dzieci czy zdrada przyjaciół są dobrymi uczynkami, jednak wydaje mi się, że potrafię zrozumieć uczucia tych "złoczyńców". Masz prawdziwy talent. Z reguły przewijam opisy, ignorując je. U Ciebie czytałam wszystko po kolei, by nie uronić żadnego słowa. Byłam oczarowana wszystkim, co napisałaś i strasznie zazdroszcze Ci talentu. Tak strasznie, że mam ochotę usunąć obydwa swoje blogi i schować się w kącie. Rany, to jest nie fair!
A zapomniałam bym! Moja młodsza siostra ma na imię Julia i także mówię do niej Juls. Przypadek?
Pozdrawiam, puck
Cześć :)
OdpowiedzUsuńTo znowu ja, pisałam parę komentarzy wyżej.
Dopiero co skończyłam czytać całe opowiadanie. Jestem trochę w szoku, bo całość mi się podobała, ale Twoja seria wakacyjna jest wprost genialna! Nie wiem, chyba wreszcie rozwinęłaś skrzydła, bo poziom jest nieporównywalny, poruszane tematy superciekawe i tak pasujące do kanonu... Podziwiam :) Cieszę się, że mogę spokojnie czekać na dalszy ciąg, już nie mogę się doczekać.
Dodaję Cię do czytanych (stawiam pierwsze kroki na blogspocie, więc nie do końca wiem jak to się nazywa, ale pewnie wiesz, co co chodzi ;p) na swoim nowym-starym blogu (www.na-skraju.blogspot.com), będzie mi bardzo miło, jeśli zajrzysz w wolnej chwili :)
Życzę Ci udanych, ale niepozbawionych pisania wakacji ;p
Huncwotka
Witaj:)
UsuńBardzo dziękuję:) Nieskromnie powiem, że widzę niewielką, ale zawsze, poprawę stylu. Ciesze się, że Ci spodobało się to wszystko co do tej pory powstało:)
Oczywiście, że zajrzę! W wolnej chwili na pewno:)
Ja również życzę weny, czasu i odpoczynku:)
Rogata
Ostatnio szukałam jakiegoś bloga o Huncwotach, niestety bezskutecznie. Jednak wczoraj w nocy coś mnie tknęło i spróbowałam jeszcze raz i tak trafiłam na Twojego bloga. Od razu przeczytałam trzy rozdziały, a dziś jak tylko się obudziłam zabrałam się do dalszych i dopiero co skończyłam całość.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem co napisać, jestem zachwycona. Chłopaki strasznie mi się podobają, wygadani, sprytni, z zabójczym poczuciem humoru. James niezmordowany w staraniu się o Lily, wesoły i lekkoduch, ale jak trzeba to poważny i troszczy się o kolegów, Syriusz równie dobry, Luniak taki kochany, niby prefekt, niepozorny a widać jaki ma charakterek, ciężko mi go opisać w kilku słowach, mogłabym się długo nad tym rozwodzić, bo to mój ulubieniec :D. Nawet Petera polubiłam, cichy i nieśmiały, ale jednak stara się dorównać kroku reszcie.
Lily biedna już sfrustrowana Jimem, wścieka się i sypie szlabanami jak z rękawa, mimo to podoba mi się tu. Dziewczyny z jej dormitorium też są naprawdę świetne.
Normalnie nie wiem jak mam opisać wszystko co bym chciała, bez ciągłych powtórzeń, bo wszystko jest genialne i muszę szukać zamienników :D Jedynym drobnym minusem jest to, że czasem brakuje końcówek zdań, czasem nie ma przecinków, albo wyrazy są źle odmienione, ale tak naprawdę to przecież nie o to chodzi, przestałam zwracać tak uwagę już po paru rozdziałach.
I w dodatku łatwo się poruszać między kolejnymi rozdziałami, no i przede wszystkim, cały czas piszesz, co jest ogromnym plusem, bo już spotykałam świetne opowiadania, jednak autorzy je porzucali i pozostawały z niezakończonymi wątkami.
I przepraszam, że komentuję to wszystko w tym ostatnim (jak dotąd oczywiście) rozdziale, ale nie chciałam przerywać czytania.
Skrycie się boję o zakończenie, ale jak dotąd wszystko jest idealne, więc pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że i ono takie będzie :D
Ściskam z całych sił i życzę Ci duuuużo weny i udanych wakacji, moja Ty ulubiona blogerko :)
Witaj na moim blogu:)
UsuńNiezmiernie mi miło, że wpadłaś do mnie i zostałaś na dłużej:) Jestem wdzięczna za wszystkie pochwały i miłe słowa, które do mnie skierowałaś:) Z interpunkcją itd walczę ale nie jest to wyrównany spór i często go przegrywam, mimo że bardzo chcę wygrać:( Ale skoro nadrabiam treścią to nie jest AŻ tak źle:) O epilogu na razie nie myślę, gdyż dopiero 6 klasa przed nami:)
Również pozdrawiam i życzę odpoczynku!
Rogata
Witaj:)
OdpowiedzUsuńTrafiłam na Twojego bloga, szukając opowiadania o Huncwotach. Przeczytałam całe opowiadanie i jestem pod dużym wrażeniem. Nawet nie wiesz, jakie było moje rozczarowanie, gdy zobaczyłam, że nie mam już żadnych rozdziałów do przeczytania i, że muszę czekać na nowy post (z niecierpliwością będę czekać:)) Masz bardzo przyjemny i lekki styl.
Ojej, nie wiem, od czego zacząć w komentowaniu, ponieważ wszystkie posty przeczytałam za jednym zamachem i w mojej głowie układa się jedna, wielka historia, ale muszę ją składnie podzielić;)
Prolog: Już na samym wstępie bardzo ładnie przedstawiasz losy wszystkich bohaterów, dzięki czemu czytelnik bardziej wczuwa się w ich sytuację.
Rozdział 1: Potter założył się z Blackiem, jednak chyba nie przypuszczał, że Lily jest bardzo nieugięta w swoich postanowieniach, więc z pewnością, nie pozwoli, aby ktoś okręcił ją sobie wokół palca. Dobrze, że chociaż ona jedna ma na tyle silną wolę, aby utrzeć nosa szukającemu.
Rozdział 2: Tutaj bardzo zainteresowało mnie pochodzenie Rosario i list od dziadków. Podoba mi się postać tej dziewczyny, ponieważ ma ciekawą historię i jestem ciekawa, czy fakt, iż pochodzi ze szlachetnego rodu zmieni jej zapatrywanie na czarodziei z rodziny mugoli. Chciałabym również wiedzieć, po której stronie będzie walczyć po opuszczeniu szkoły.
Rozdział 3: Współczuję Rue, że została odrzucona, jednak serce nie sługa, więc musi pogodzić się z tym, że James jest zainteresowany Evans.
Rozdział 4: Rozbawiła mnie sytuacja z zębami Syriusza, domyślam się, że bardzo ubodło to jego dumę.
Rozdział 5:Widzę, że tworzenie mapy idzie pełną parą, skoro już znaleźli pokój wspólny Ślizgonów. Jestem ciekawa, czy często będą wykorzystywać tą informację.
Rozdział 6: Rozbawiła mnie sytuacja, gdy Remus wyrzucił przyjaciół z dormitorium. Oprócz tego, zobaczyłam, że Lily i Severus faktycznie są dobrymi przyjaciółmi. Chłopak wsparł ją, gdy James po raz kolejny ją zranił. Dobrze jest mieć takiego przyjaciela, choć wiem, że już niedługo potrwa przyjaźń w ich przypadku.
Rozdział 7: Naprawdę, sytuacja z kałamarnicą była epicka. Masz świetne poczucie humoru:)
Rozdział 8: Biedny James, tyle wycierpiał u ciotki. Ale może dobrze mu to zrobi... W końcu ktoś utarł mu troszkę nosa.
Rozdział 9: Dorcas jest dobrą siostrą, przypomniały mi się czasy, gdy to ja ciągle chodziłam za moją siostrą, a ona cierpliwie znosiła wszystkie moje wybryki.
Rozdział 10: Biedna Sara. Widać, że naprawdę zależy jej na Jamesie i, że nie podda się tak łatwo. Lily nieświadomie wkopała Jamesa, ale mógł przewidzieć, ze kłamstwo ma krótkie nogi.
Rozdział 11: I znowu leżę i płaczę ze śmiechu. Ta sytuacja na astronomii, gdy James odpowiedział dobrze na pytanie, wołając Syriusza – genialna!
Rozdział 12: No i w końcu James się doigrał, może dwa obite policzki nauczą go szacunku do dziewczyny i ostudzą jego zapał.
Rozdział 13: Piękne przeprosiny. Widać, że James działa z większym rozmachem i, że faktycznie Lily nie jest mu już obojętna.
Rozdział 14: Evans mnie troszkę zdenerwowała tym szlabanem, wcale się nie dziwię, ze uczniowie postanowili uprzykrzyć jej nieco życie. To, że ona nie interesuje się Quidditchem to wcale nie znaczy, że inni podchodzą do tego tak samo.
Rozdział 15: W końcu pannie Evans wrócił rozum do głowy. Ma szczęście, bo gdyby Gryfoni przegrali to nasłałabym na nią swoich tajnych agentów:D
Poniżej ciąg dalszy:D
Rozdział 16: No i mamy zakochanego Rogasia:) To ciekawe, że uczucia potrafią tak kolosalnie się zmienić.
UsuńWidać, że James jest wspaniałym przyjacielem i nie opuści Remusa w potrzebie.
Rozdział 17: Rogacz ponownie udowadnia, że przyjaciele są dla niego najważniejsi, zapraszając ich na święta do domu. To skarb mieć takiego przyjaciela i myślę, że oni również o tym wiedzą.
Rozdział 18: To miło ze strony Alicji, że odmówiła Frankowi zaproszenia na bal, wiedząc, jak bardzo Lily zależy na tym chłopaku.
Biedny Remus, jest takim dobrym chłopakiem, a los tak niesprawiedliwie i bezlitośnie go traktuje.
Rozdział 19: Lily miała ciekawy sen, chyba faktycznie nie powinna jeść tyle puddingu.
W końcu Syriusz doczekał się rodzinnych świąt w miłej i spokojnej atmosferze. Los widocznie dostrzegł, że ten chłopak wycierpiał w swoim życiu wystarczająco.
Rozdział 20:Przykro mi, że Lily rozczarowała się balem z Frankiem, jednak może teraz dostrzeże, że to inny chłopak jest jej pisany.
Rozdział 21:Biedna Dorcas... Całe szczęście, że miała przy sobie różdżkę i zdążyła zareagować, bo ten frajer skrzywdziłby ją, zostawiając uraz na całe życie.
Rozdział 22: Widać, że Dorcas boi się, że jakiś chłopak znowu spróbuje ją skrzywdzić. Reakcja Syriusza bardzo mnie rozbawiła, gdy powiedział do Rogacza, aby go dotknął, chcąc sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku.
Rozdział 23: Piękny prezent dostała Lily od Jamesa. Widać, że chłopak nieco dojrzał. Szkoda, że pomysł z tortem obrócił się przeciwko niemu.
Rozdział 24: James ma naprawdę nieostudzony zapał, skoro myśli, że Lily zgodziłaby się na jakąkolwiek intymną sytuację. Mimo to, dobrze, że wszystko wróciło do normy i Potter znów jest Potterem;)
Rozdział 25: Widać, że chłopcy wkładają wiele pracy i poświęcenia, aby zostać animagami. Dobrze, że kończy się na nielicznych zadrapaniach i krwawieniu z nosa, bo inaczej musieliby z tym skończyć.
Lily powinna docenić starania Jamesa. Ja bym się ucieszyła, gdyby mój chłopak włożył tyle własnej pracy w prezent. Nie każdy jej artystą, liczą się chęci.
Rozdział 26: Myślę, że Lily w końcu zrozumiała, że Frank nie jest dla niej. I bardzo dobrze, bo nie można rozkochać w sobie kogoś na siłę.
Rozdział 27: Brawa dla Huncwotów! W końcu zostali animagami. Sprawili Remusowi piękny prezent.
Rozdział 28: Początki zawsze są trudne, jednak nie sądzę, że chłopcy przestaną towarzyszyć Remusowi w czasie pełni, nawet, jeśli przypłacą to kilkoma zadrapaniami i obiciami.
Rozdział 29: Scena z tańcem piękna i niezwykle romantyczna. Może w końcu panna Evans dostrzeże, że uczucie Rogacza nie jest tylko zwykłym zauroczeniem.
Rozdział 30: No i magiczną chwilę diabli wzięli, bo Evans zaplątała się w swoich uczuciach.
i jeszcze jeden ciąg dalszy...
Rozdział 31: Widzę, że Severus stąpa po pochyłym gruncie. Jeżeli dalej będzie się tak zachowywał to straci Lily.
UsuńTen frajer dałby w końcu Dorcas spokój, dziewczyna wystarczająco wiele przez niego wycierpiała.
Rozdział 32: Całe szczęście, że James i Syriusz byli w pobliżu i pomogli Dorcas. Gdyby nie oni chłopak na pewno osiągnąłby swój cel. Lily również zachowała się jak prawdziwa przyjaciółka. Przełamała swój dystans do Huncwotów i wykorzystała swoje przywileje prefekta, aby chłopcy mogli zniszczyć życie Lorensowi.
Wzruszyłam się, gdy Alicja powiedziała, że jej synek będzie miał na imię Neville.
Rozdział 33: James jest taki słodki. Co prawda, nie popieram podglądania Lily w czasie kąpieli, jednak w czasie snu to naprawdę słodkie.
Syriusz chyba zupełnie nie wziął pod uwagę konsekwencji, jakie spotkają Severusa, jeśli odkryje sekret Remusa.
Rozdział 34:Całe szczęście, że Jim zdążył na czas. Remus nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby kogoś skrzywdził.
Rozdział 35: I koniec przyjaźni Lily z Severusem. Chłopak sam jest sobie winien.
Rozdział 36: Żal mi Syriusza. Oberwał za niewinność. Co za matka z Walburgii, że potrafiła rzucić w syna zaklęciem uśmiercającym. Mimo to, chłopak zyskał ciepły dom i kochającą rodzinę. „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.”
Rozdział 37: Dobrze, że Kevin w końcu poczuł się odpowiedzialny za swojego syna i swoją ukochaną. Teraz wszystko będzie dobrze. A stary Bones jeszcze pożałuje swoich słów.
Remus zasługuje na miłość i powinien mieć tego świadomość.
Rozdział 38: Chłopcy po raz kolejny udowodnili, że są wspaniałymi przyjaciółmi i, że nie zostawią przyjaciela w potrzebie. Może teraz będzie Remusowi łatwiej. Szkoda, że Natalie wyjechała bez pożegnania, lecz to pewnie nie jej wina.
Dorcas będzie mieć siostrę w Hogwarcie, z pewnością obie się z tego cieszą, jednak rozumiem nastawienie ich matki do takiego obrotu sprawy. Osobiście nie chciałabym wysłać dzieci do szkoły, o której zupełnie nic nie wiem.
Przepraszam, że to tylko taki powierzchowny komentarz do każdego rozdziału, jednak obiecuję, że kolejne będę komentować dokładniej. Nie chciałam skomentować tylko ostatniego rozdziału, bo pewnie pomyślałabyś, że szukam czytelników, czy coś takiego, a naprawdę zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie i z pewnością będę śledzić dalsze losy bohaterów. W wolnych chwilach zapraszam do mnie, jednak nie wiem, czy ciekawią Cię również losy młodego pokolenia.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny,
Neithiria.
Witaj!
UsuńNa prawdę ogromnie dziękuję, jesteś pierwszą osobą, która dodała coś od siebie do każdego poprzedniego rozdziału:) Dziękuję z całego serducha, bo to wielki prezent dla mnie, że komuś zależy tak samo jak mi:)
Mam jeden blog, który uwielbiam i jest o "nowym" pokoleniu, więc chętnie wpadnę!
Pozdrawiam!
Rogata
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialny ;*
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś wpaść http://przygodyhuncwotowsyriuszblack.blogspot.com
Genialny ;*
OdpowiedzUsuńCzy mogłabyś wpaść http://przygodyhuncwotowsyriuszblack.blogspot.com
Dziękuję:)
UsuńW wolnej chwili zajrzę:)
Pozdrawiam
Rogata
Masz talent do wciągania... Przeczytałam wszystko na raz, czekam na kolejne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuń[Jedna drobna uwaga - zjadasz sporo liter]
Dziękuję:) Już pracuję nad kolejnym wpisem:)
UsuńTaaaa, bo ja wyjątkowym głodomorem jestem:D
Pozdrawiam!
Rogata
Cześć :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miły komentarz i przeczytanie rozdziału. No i za rady dotyczące imienia głównej bohaterki - dzięki Twoim słowom zaczynam się przekonywać do swojej własnej pierwotnej koncepcji, haha :D
Zaczęłam króciutko, ale mam nadzieję, że z czasem objętość rozdziałów będzie większa, chociaż nigdy nie wiadomo, takie pisanie od nowo to proces cokolwiek nieprzewidywalny :)
Tymczasem mam nadzieję, że niedługo będę miała okazję przeczytać coś u Ciebie, skoro już jestem na bieżąco, to nie mogę się doczekać :D
Z pozdrowieniami - Eskaryna
Ciesze się, uważam, że pierwotna koncepcja jest zawsze najlepsza:)
UsuńPiszę, piszę strasznie opornie, wakacje działają rozleniwiająco.
Pozdrawiam!
Rogata
Hej, napatoczyłam się na twój blog zupełnie przypadkiem . A ten przypadek okazał się trafiony w dziesiątkę. Twój blog jest według mnie fantastyczny podoba mi się również twoje wyobrażenia na temat postaci Dorcas Meadowes którą bezgranicznie uwielbiam(szczególnie ją jako parę z Syriuszem). Przeczytałam mnóstwo blogów o czasach huncwotów jednakże mam kilka tych "moich" które czytam i wyczekuję na kolejne rozdziały. Twój blog czytam już od dłuższego czasu jednakże teraz postanowiłam napisać Ci cokolwiek abyś wiedziała, że ktoś czyta twoje wypociny i mu się podobają. tak więc z utęsknieniem czekam na nowy rozdział i przy okazji zapraszam na mojego bloga:http://the-magic-of-your-beautiful-eyes.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŻycząca weny i chęci do dalszego pisania Mrs. Withstand ;)
Witaj,
Usuńdziękuję za komentarz dobrze wiedzieć, że zyskuję wciąż nowych czytelników oraz,że w ogóle ktoś to czyta:) Jestem dumna z mojej Dorcas:) i ciesze się, że Tobie również przypadła do gustu:)
Wpadnę na pewno:)
Pozdrawiam Rogata
Świetnie piszesz, naprawde bardzo sie wciągnełam... Nie moge się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuń/Ola
Ogromnie dziękuję:)
UsuńPozdrawiam Rogata
Cześć Mordko :) w końcu się udało ;3 jest nowy rozdział na Zagubionej :)) zapraszam serdecznie :3 http://w-swiecie-magii-zagubiona.blogspot.com/2015/08/rozdzia-12.html#comment-form
OdpowiedzUsuńWracam do blogosfery, biore się za nadrabianie zaległości zarówno w pisaniu, jak i czytaniu :)
pozdrawiam :*
/Annabeth
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu niedawno i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało Twoje opowiadanie.
Świetnie opisałaś odczucia Petera na początku, nawet się do niego przez chwilę przekonałam i mu współczułam tej sytuacji w domu. Rozumiem jego wątpliwości na temat przyjaźni z resztą chłopaków, ale widać, że im na nim zależy, skoro James wysyła do niego listy i zjawia się w jego domu razem z Syriuszem. A potem to roznoszenie gazet dla Remusa, to się nazywa przyjaźń! Naprawdę urzekło mnie ich zachowanie.
Dorcas, która czuje się przeciętna i zwyczajna? I porównuje się do swoich przyjaciółek? Jeszcze się z czymś takim chyba nie spotkałam. Zazwyczaj jest przedstawiana jako pewna siebie itd. Ale to pozytywne zaskoczenie :)
Podoba mi się jej relacja z młodszą siostrą. Można się domyślić, że bardzo się kochają.
O, same Wybitne z SUM-ów, plus jeden PO z Transmutacji. Nieźle, naprawdę. Ciekawe, jak poszło reszcie towarzystwa (o ile nie było o tym w poprzednim rozdziale ^^).
Matka Dorcas wydaje mi się być taka trochę oschła i skryta. Nie pogratulowała córce wyników, tylko zdziwiła się, że tak dobrze idzie jej w szkole. Na pewno to dla niej trudna sytuacja, bo nie każdy ma córkę-czarodziejkę, a teraz się okazuje, że mała Julia także ma zdolności magiczne. Nie wiem, co z ojcem dziewczyn, ale jeśli obie pojadą do Hogwartu, matka może poczuć się samotna, więc pewnie nie jest zbyt szczęśliwa z tej wiadomości.
Czekam na następny rozdział i życzę weny :*
Pozdrawiam i całuję,
Optimist
PS. Zapraszam do siebie :)
[the-emerald-eyes.blogspot.com]
Hej:):)
UsuńDziękuję za komentarz, to wiele dla mnie znaczy, że wciąż pojawia się ktoś nowy i obiecuje zostać na dłużej:) I ciesze się, że podoba się Ci moja Dorcas, która jest szarą myszką a nie przebojową podrywaczką:)
Pozdrawiam i na pewno wpadnę:)
Rogata
Witam! <3
OdpowiedzUsuńCzytam Twojego bloga od dość późnego momentu, bo jakoś tak od 35 rozdziału (?), w każdym razie zorientowałam się, że jeszcze ani razu nie skomentowałam (chyba :D) żadnego z Twoich postów. W sumie w ostatnim czasie zaczęłam dopiero komentować blogi.. Oh, koniec mojego gadania :D
Rozdział świetny! Byłam mile zaskoczona zachowaniem Huncwotów! To było naprawdę mega miłe z ich strony, że pomogli Remusowi, prawdziwi przyjaciele :) Zaskoczyło mnie to, że nic nie sknocili, bo szczerze to myślałam, że narozrabiają :D
Ojciec Glizdogona to nie ojciec.
Bardzo spodobała mi się relacja Dorcas-Julia prawdziwe siostry, nie dziwię się, że młodsza czuje taki respekt skoro Dor tyle dla niej robi. Chwyciła mnie za serce również reakcje starszej, gdy zobaczyła umiejętności magiczne Julki. Urocze.
Wszyscy życzą weny, to ja życzę czasu na pisanie rozdziałów!
~Pozdrawiam AleksandraOla
+ Gdy znajdziesz chwilkę zapraszam do mnie, na moją pierwszą przygodę z pisarstwem:) http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/
Bardzo dziękuję:)
UsuńWłaśnie chodziło o to, że nic nie sknocili. Jak chcą to potrafią:) w imię przyjaźni:)
Relacje miedzy siostrami są bardzo ważne:) Ciesze się, że udało mi się pokazać ich zażyłość:)
Na pewno wpadnę w wolnej chwili:)
Pozdrawiam
Rogata
Na blogu http://lily-james-i-ja.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńZapraszam, Anna M. Waldorf
Cześć :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział.
A kiedy w końcu doczekam się nowości u Ciebie?
Z pozdrowieniami
Eskaryna
Wpadnę!
UsuńMoże jutro?
Pozdrawiam
Rogata
Zapraszam na http://nastapi-ciag-dalszy.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHejka! Kiedyś już tutaj byłam, ale mam słabą pamięć i zapomniałam o Twoim cudownym blogu. Ostatnimi czasy bardzo często czytam coś z Internetu i już się w tym powoli gubię. Bardzo mi szkoda, że zapomniałam i nie byłam na bieżąco, ale dobrze, że mi się przypomniało. Bardzo lubiłam ten blog i oczywiście dalej lubię. Jest parę błędów np. zamiast kropki to przecinek, ale myślę, że mało osób zwraca na to uwagę. Liczy się zawartość, a Twoja według mnie jest nadzwyczajna, po prostu kocham to opowiadanie. Niektóre momenty bardzo przypominały mi moje sytuacje, w niektórych płakałam, w jeszcze innych fragmentach się śmiałam, lecz uśmiech miałam cały czas:).
OdpowiedzUsuńFabuła jest magiczna. Bardzo. Nawet brakuje mi słów, aby ją opisać. Te momenty, kiedy James rozmawia z Lily, czy Huncwotami są bardzo realne i zapierają mi dech w piersiach, naprawdę. No i kocham tutaj Syriusza i Remusa:). Ogólnie to wszystkich. ;_;
No więc życzę weny i czekam na kontynuację!
Lily
Strasznie dziękuję za docenienie i za tyle miłych słów:) To dla mnie wiele znaczy, że ktoś mimo upływu czasu wraca do mojego opowiadania:) Staram się jak mogę z błędami, jednak one zawsze się pojawiają:( Ale staram się nie poddawać i ulepszać:)
UsuńKontynuacja niedługo, mam nadzieję, że się pojawisz również:)
Pozdrawiam
Rogata
Kochana,
OdpowiedzUsuńna starcie informujemy, że rozdział już dawno został przeczytany, po prostu nigdy nie mogłyśmy się zebrać, by skomentować, zwłaszcza, że do każdego chcemy dać od siebie chociaż kilka słów.
Wiemy, że to oklepany zwrot, ale... biedny Peter. Zawsze ma tak przekichane u wszystkich w opowiadaniach, ale cóż... Niestety sam to na siebie ściąga swoją postacią. Zaczynają się wątpliwości co do przyjaźni... Czy to jakiś mały wstęp do zdrady? Jeśli oczywiście będzie ona u Ciebie przedstawiona.
James z Syriuszem mieli dobre wyczucie, odwiedzając przyjaciela akurat w tym momencie. Przynajmniej pokazali jego rodzinie, że jest dla kogoś ważny, szkoda tylko, że niekoniecznie zwrócili na to uwagę.
Remus jak zawsze haruje... On się kiedyś wykończy. Padnie i nie wstanie. A kto będzie ratował tyłek Huncwotom?
Ten rozdział to wspaniały wątek przyjaźni między nimi. Naprawdę świetnie ukazałaś to, jak cała czwórka idealnie do siebie pasuje i się uzupełnia. Uwielbiamy Cię za to <3
Mała siostrzyczka Dor czaruje! To musiał być silny szok dla pani Meadowes. Kolejna córka czarownicą. Przecież nie pogodziła się jeszcze z tym, że jedna należy do dziwnego świata, którego ona nie zna, a teraz kolejna. Albo będzie musiała zaakceptować wreszcie ten fakt, albo zostanie sama.
A teraz lecimy dalej! Pozdrawiamy!
~ Rogacz i Łapa
Wzruszające!
OdpowiedzUsuńNie mam talentu do pochwał i jak mój tata mam duszę, która wszystkich krytykuję, więc ZNAJDŹ SOBIE BETĘ!!!
Poza tym CUDO.
A James nie był kuzynem Dorcas? Bo tak mi się wydawało.
OdpowiedzUsuńWspaniały blog!