Witajcie!
Oto ja! Cała i zdrowa, no powiedzmy.
Przerwa mega długa, niestety problemy
zdrowotne, które zaczęły mi dokuczać rok temu były coraz
silniejsze. W krytycznych momentach ból był nie do zniesienia, a
piąta tabletka przeciwbólowa, choć nie było nawet dziesiątej
rano, nie pomagała... Zaczęło się szukanie przyczyny, badania i
wszystko to zniechęcało do codziennego życia, a niestety pracować
i wypełniać wszelkie obowiązki musiałam...
Potem niby znaleźli przyczynę, choć
nikt w stu procentach nie powiedział, że „tak, to jest to” ale
przepisane leki zaczęły pomagać i powoli wracałam do żywych.
Nawet zaczęłam coś pisać, jednak było to wciąż mało i
nieskładne.
W międzyczasie zmieniłam pracę i
choć wydawałoby się, że będzie lżej, początkowo całe dnie
spędzałam poza domem a wracałam tak padnięta, że gdyby nie mój
kochany De to pewnie nawet bym nie jadła.
Teraz się unormowało i w pracy, a
nawet w miarę ze zdrowiem, choć w szpitalu też udało mi się
wylądować, ale jakoś jestem.
Wiem, że grono osób, które czytały
pewnie już dawno zrezygnowały, pociesza mnie fakt, że jest kilka
nowych osób, które gdzieś tam kiedyś przypadkiem zajrzało i
zostawiło po sobie ślad. Nie mam pretensji do nikogo, kto zwątpił,
bo nigdy nie planowałam, że nie dam rady prowadzić bloga, który
daje mi tyle radości, niestety życie weryfikuje nasze plany i
marzenia. A gdy myślisz, że już będzie ok, ono śmieje się
prosto w twarz z tekstem „Nie tak prędko, masz jeszcze jedno
kłodę, przecież ci nie zaszkodzi.”
No ale co nie zabije, to nas wzmocni,
prawda?
Dziękuję, że jesteście! Przytulam
każdego z osobna i wszystkich naraz!
Notka nieskładna może, bo pisana w
różnych etapach przez ten rok, niesprawdzona, bo zwyczajnie nie mam
czasu, a już bardzo chciałam coś dodać i nie przedłużać swojej
obecności o kolejne dni.
★★★
Profesor McGonagall z pozorną uwagą
i skupieniem wysłuchała Filcha. Woźny obwiniał jej dwóch
wychowanków o niszczenie mienia szkoły. Twierdził, że Potter i
Black wjechali dziwnym urządzeniem w żywopłot łamiąc jego
gałązki oraz zostawiając na podjeździe czarne ślady. Ponadto,
nie omieszkał zaznaczyć, że jego biedna kocica, znów padła
ofiarą tych dwóch nicponi.
-Widziałem, na własne oczy!
-Niemożliwe Agrusie, żebyś widział
oczami kogoś innego- zauważyła nauczycielka.
Woźny zamrugał kilkakrotnie i posłał
jej niezrozumiałe spojrzenie.
-Nie ważne, kontynuuj.
Nie trzeba było go dwa razy zachęcać.
-Więc zapakowali moją biedną, małą
Norris do koszyka. Dasz wiarę Minewro?! Do koszyka!
-Niesamowite, doprawdy- mruknęła znad
wypracowania i zamaszystym ruchem skreśliła niepoprawne zdanie.
-No właśnie! Ona nigdy nie była w
zamknięciu, wychowuje dając pełną swobodę! A oni ją zamknęli w
tam małym, ciasnym koszyku!
McGonagall odniosła wrażenia, że
gdyby kocica nie uczestniczyła w wybrykach huncwotów Filch nie
ekscytowałby się aż tak. Musiała przyznać, że ci dwaj wiedzieli
jak rozwścieczyć woźnego.
-Ukarzę ich- oświadczyła licząc, że
tym zakończy temat.
-Ależ Minewro! Oni muszą odpłacić
za tak wyrządzoną krzywdę! Moja biedna, mała Norris!
-Argusie, mam mnóstwo pracy. Ty jak
sądzę również.- Spojrzała na niego, w końcu odrywając oczy od
wypocin uczniów.
-Tak, tak oczywiście. Praca woźnego w
tej szkole jest niezwykle ważna.- Odparł podkreślając słowo
„woźnego”. - Ale moja kotka jest ważniejsza! Muszę się nią
zająć! Ona jest roztrzęsiona!
Nauczycielka przeniosła wzrok z
siedzącego po drugiej stronie biurka, mężczyzny na wylegującego
się obok niego zwierzaka. Spał rozciągnięty na całym krześle,
cicho pomrukując z zadowolenia. Całkowicie nie zwracając uwagi na
swojego pana.
-Taaaak- zaczęła przeciągając
literę - zajmij się kotem, a potem bierz do pracy.
Odprowadziła spojrzeniem wychodzącego
mężczyzną i westchnęła z ulgą. Miała serdecznie dość
Huncwotów i ich wybryków. Nie zdążyli odpracować jeszcze
poprzedniego szlabanu a już należał się im następny. Jeśli tak
dalej pójdzie zahaczą o przyszły semestr, a dopiero kończył się
wrzesień. Przymknęła oczy i rozmasowała skronie. Odrobinę
ulżyło, choć głowę wciąż miała nabitą problemami. Wyjęła
notes, w którym zanotowało krótką notatkę dotyczącą wybryku
jej podopiecznych. Dostawiając wykrzyknik aby nie zapomniała ich za
to ukarać. Powinna udać się do pokoju Gryfonów żeby poszukać
Pottera i Blacka, jednak czekał na nią stos wypracowań.
Stwierdziła, że z dwojga złego woli czytać głupoty niż ich
słuchać, więc darowała sobie wycieczkę do wieży.
Pochyliła się nad kolejnym
pergaminem. Nie dane było jej w spokoju popracować, gdyż rozległo
się pukanie do drzwi.
-Wejść.
-Pani profesor szybko! Potter i Black!
Policzyła w myślach od dziesięciu do
jednego i opanowała nerwy. Wstała i szybkim krokiem opuściła
gabinet. Wiedziała, że te dwa nazwiska będą ją dzisiaj
prześladować w sennych koszmarach.
☆☆☆
Dwie godziny wcześniej.
Po odczarowaniu motoru do rozmiarów
mu właściwych, James waz z Syriuszem, który jako prawowity
właściciel zasiadł za kierownicą i czynił honory ich przewoźnika
odpalili pojazd.
-Umiesz tym jeź.....- pytanie Pottera
zagłuszył ryk silnia.
Maszyna pognała z zawrotną prędkością
w kierunku stadionu. Syriusz sprawiał, jak zawsze zresztą, wrażenie
opanowanego i mającego wszystko pod kontrolą. Prawdą było, że
nie miał zielonego pojęcia jak sterować motorem. Przeczytane
magazyny i posiadana wiedza teoretyczna była wielce daleka od tego
jak w rzeczywistości powinien prowadzić. Próbował z całych sił
przypomnieć sobie, czy gaz znajduje się z prawej czy lewej strony
kierownicy. Zaryzykował, a z maszyny wydobył się jeszcze
głośniejszy ryk i przyspieszyła. Słyszał paniczne krzyki
Rogacza, ale jedyne co z nich wywnioskował to, to co sam zauważył.
Niebezpiecznie zbliżające się trybuny. W ostatniej chwili odbił w
lewo i wylądowali w krzakach. Wyszli otrzepując się z liści i
połamanych gałązek.
-Świetnie ci poszło- zironizował
Potter.
-Nie wyczułem go, ma źle ustawione
biegi- wymyślił na poczekaniu Black.
-Jasneeee- mruknął w odpowiedzi.-
Poharatałem sobie twarz tymi krzakami, moje fanki będą
niepocieszone.
-Nie marudź tylko pomóż mi go
wyciągnąć.
Po chwili z powrotem siedzieli na
prezencie urodzinowym i Łapa usiłował uruchomić silnik.
-Może trzeba go poprosić.
-Nie kpij Łosiu!- Silnik zaryczał.-
Ha! Widzisz niedowiarku!
-No ja w ciebie nigdy nie wątpiłem.
-I tego się trzymaj. Ruszamy! Chyba
widziałem Panią Norris! - wykrzyknął rozentuzjazmowany Syriusz.
James na wszelki wypadek mocniej ścisnął rączki za siedzeniem,
których się trzymał. Pomknęli w kierunku dziedzińca szkoły.
☆☆☆
Cztery przyjaciółki siedziały na
kanapach we Wspólnym Pokoju Gryfonów i zaśmiewały się do łez.
Rosario czytała test na prawdziwą przyjaźń z czasopisma, które
znalazły przypadkiem na stoliku.
-Uwaga Alicjo, jaki jest ulubiony kolor
Lily.
Bones udała, że się bardzo głęboko
zastanawia.
-Rudy- odparła poważnie, a wszystkie
znów się roześmiały.
-A ja myślałem, że biały- wtrącił
się Potter, który jak zwykle pojawił się znikąd. Usadowił się
między Evans a Meadowes, natomiast Syriusz wcisnął się na fotel
koło Alicji.
-A ciebie kto tu zapraszał?- spytała
Bones oschle i próbowała zwalić Huncwota.
-Zostaw te czułości na wieczór.-
Mrugnął do niej i objął ramieniem.
Machnęła ręką i ponagliła Rose.
-Kto najbardziej...- zaczęła czytać
Albertini.
-Ej no! Nie odpowiedziałyście czy mam
rację! Jak mam sobie policzyć punkty!- przerwał jej James.
-Potter to test na przyjaźń, a my-
Wskazała na siebie i chłopaka-nie przyjaźnimy się.
-Ale może zaczniemy! Na przykład od
teraz! No Rose, czytaj!
-Lils?
-Niech mu będzie, może być zabawnie.
Wszyscy wytrzeszczyli oczy na Evans,
najbardziej zaskoczony był James ale nie dał tego po sobie poznać.
-No dobra, skup się James. Jaka jest
ulubiona potrawa Lily.
-Naleśniki z dżemem truskawkowym.
-Nie prawda- odparła Evans i
nakreśliła okrągłe, dorodne zero na pergaminie.
Potter zamyślił się. Dałby sobie
lewą rękę uciąć, że jego ukochana nie potrafiła zacząć dnia
gdy nie zjadła takiego naleśnika. Ale może tylko jemu się tak
wydawało, choć na śniadaniu rzadko widział aby jadła coś
innego.
-Kłamczuch- mruknęła Alicja, szybko
chowając się za Syriuszem. Lily spiorunowała przyjaciółkę
wzrokiem, a Black natychmiast podchwycił słowa Bones.
-To nie fair! Ona może mówić, że
nie zgadł nawet gdy zgadnie. Jest to nie uczciwe i przebiegłe z jej
strony!- Syriusz wyciągnął oskarżycielsko palec w stronę Rudej.
-Nie prawda! Nie mam żadnego interesu
w oszukiwaniu!- zaprotestowała.
-Mam pomysł!- Uciszyła oboje Dorcas.-
Lily napisze swoje odpowiedzi na pergaminie. Potem James odpowie na
głos, a Syriusz i Alicja będą razem sprawdzać i notować wynik.
-A czemu on?- zdziwiła się Lily,
która nie do końca wierzyła w bezstronność Łapy.
-Bo ja będę pilnować żeby Bones nie
dopisywała mu zer!- Wytłumaczył z dumą w głosie.
-A ja będę pilnować żeby nie
dopisywał jedynek z przodu zer.- Obiecała Alicja.
-Niech wam będzie- Przystała na ich
propozycję Lily i zaczęła notować swoje odpowiedzi, co chwila
zerkając na pytania do gazety.
Pół godziny później Evans mierzyła
Pottera niedowierzającym wzorkiem. Ona już znała wyniki testu. On
choć jeszcze nie, to siedział rozparty na kanapie, pełen pewności
siebie.
-No dobra, to po podliczeniu głosów-
rozpoczęła Ala.
-Czekaj!- Uciszył ją Syriusz.
- Jeśli na odnalezienie twojego mózgu,
to za późno- stwierdziła.
-Tak jak twoich cycków- odgryzł się
szybko. Dziewczyna zdzieliła go notesem po głowie. - Komisja
składająca się z niezwykle czarującego i przystojnego Syriusza
Blacka... Ała, Bones!
-Wybacz, chcący- Uśmiechnęła się
złośliwie i zdjęła obcas z jego stopy.
-Oraz wstrętnej i złośliwej...
-Już mi tak nie słódź i przejdź do
rzeczy.- Skwitowała Ala.
-Prymitywy- mruknął, odchrząknął.-
Tru tu tu tu!- Przyłożył złożone dłonie do ust.
-A to niby co miało być?- zdziwiła
się Dorcas.
-Fanfary!
Potter pokładał się ze śmiechu,
Rosario mu wtórowała, a Lily siedziała zniesmaczona i wymieniała
pełne politowania spojrzenia z Alicją.
-Syriuszu, możesz?- spytała grzecznie
Meadowes.
-Na czym skończyłem?
-Truuu tu tu tu- zawył James.
-Dziękuję Rogaczu. Tylko na ciebie
można liczyć. Jak mówiłem, komisja podliczyła głosy. Twój
wynik to dziewięćdziesiąt na sto punktów.
Rozległy się brawa, dziewczyny
zaskoczone wymieniały się spojrzeniami.
-Jak to dziewięćdziesiąt?! Dlaczego
nie sto?!- protestował Potter.- Żądam ponownego przeliczenia
punktów.
-Przecież to świetny wynik- zdziwiła
się Dorcas.
James wyrwał pergamin Blackowi i
zaczął przeglądać swoje odpowiedzi, w jednej rubryce widniało
zero. Szybko przestudiował gazetę i zmarszczył brwi, po czym
wybuchnął śmiechem.
-A ty z czego rżysz?- dopytywał się
Łapa, który cały czas zaglądał kumplowi przez ramię.
-Wiedziałem, że się nie przyznasz-
zwrócił się do Lily.
-Do czego niby?- spytała od
niechcenia.
-Że ci się podobam.
Parsknęła śmiechem.
-Chyba kpisz! Nigdy nie podam ciebie
jako ideał swojego faceta!
-Nigdy nie mów nigdy- odparł.-
Powieszę nad łóżkiem, obok twojego zdjęcia.- Odszedł
pogwizdując wesoło w stronę męskich dormitoriów.
-Zaraz, zaraz jakiego zdjęcia?!
Potter, wracaj tu!- Ruszyła za chłopakiem ze wściekła miną.
-Miłość wisi w powietrzu!-
podsumowała śpiewnym głosem Rosario.- Może by ich tak zatrzasnąć
razem u was?- spytała niewinnie.
-Pod warunkiem, że jak wysadzą pół
wieży to odstąpisz mi swoje łóżko- zaproponował Syriusz.
-Hmmm w takim razie nie.
-No nic. Idę podręczyć Smarka albo
poderwać jakąś laskę.
☆☆☆
Remus wracał z biblioteki powolnym
krokiem. Nie czuł się zbyt dobrze, gdyż pełnia zbliżała się
nieubłaganie. Przystanął opierając się ramieniem o kamienną
ścianę i wygrzebał z kieszeni szaty tabliczkę czekolady. Oderwał
cztery kafelki i wepchnął je zachłannie do buzi. Przez chwilę
rozkoszował się smakiem kakao.
-O Lupin! Tu jesteś. Mam zadanie dla
ciebie i Evans.- McGonagall stwierdziła stanowczym głosem. Podeszła
do chłopaka, a widząc jego bladą twarz mina jej złagodniała. -
Może jednak przydzielę to komuś innemu.
-Dam radę pani profesor!- zapewnił
gorliwie.
Nie chciał zawalać obowiązków
prefekta przez swoją przypadłość, a i tak zadając się z Jamesem
i Syriuszem miał sporo za uszami.
-Jesteś pewien? Niedługo pełnia... -
dopytała ciszej.
-Na sto procent! - Wyprostował się,
co nie przyszło mu z trudem.
-Jak chcesz, ale gdybyś nie czuł się
na siłach. To przekaż Evans żeby wzięła do pomocy kogoś
młodszego.
-Dobrze pani profesor – zapewnił ją,
wiedząc, że tego nie zrobi.
Opiekunka Gryfonów z pewnym oporem
wręczyła mu stos raportów, posłała pokrzepiające spojrzenie i
odeszła. Odprowadził ją wzrokiem, a kiedy zniknęła za rogiem,
wepchnął łapczywie kolejną porcję czekolady.
-LUNIU! Tu jesteś!
Remus westchnął.
-Wszędzie cię szukałem!
-Doprawdy?- Lupin podniósł prawą
brew.
-Tak, tak. Pomyślałem sobie, że na
następną pełnię możemy wymyślić coś ekstra!
-Na przykład, Łapo?
-Może spróbujemy oswoić cię z
ludźmi?
-Zwariowałeś do reszty!- Lunatyk
pobladł na propozycję przyjaciela.
-Spróbujemy w Wrzeszczącej Chacie.
Któryś z nas, na przykład Glizda, zamieni się w człowieka, w
Petera dokładnie, na chwilę, a potem zobaczymy jak na tego kogoś,
na przykład Petera, zareagujesz. A jak będzie źle, to my z Rogatym
cię uspokoimy, a Glizdogon się schowa w jakąś dziurę, czy gdzie
tam się zmieści jego tłusty zadek. Co ty na to?
-Powtórzę, bo może nie usłyszałeś:
Zwariowałeś do reszty?!
-Oj wtedy to było nie kontrolowane,
niechcący! Teraz wszystko w budynku, z naszą trójką.
-Patrz mi na usta: N I E!
Syriusz westchnął zrezygnowany. Odkąd
Snape pojawił się we Wrzeszczącej Chacie, a potem Rogacz narażał
swoje życie aby odciągnąć Lunatyka od ludzi w Hogsmeade, Remus
nie był skory opuszczać budynku podczas pełni. Black po części
go rozumiał, ale czasem myślał, że przyjaciel przesadza. W końcu
wszystko dobrze się skończyło. Smark dostał nauczkę i już tak
za nimi nie chodził, a przynajmniej nie tak często jak wcześniej,
a James wyszedł z tego cały i zdrowy. Stwierdził, że podrzuci
pomysł Jamesowi, może we dwóch udałoby im się przekonać
likantropa. Postanowił, że na razie odpuści temat, a potem
zaatakuje Lupina ze zdwojoną siłą.
-No dobra, tak tylko luźny pomysł
rzuciłem- powiedział widząc podejrzliwy wzrok.
-Nie przekabacisz mnie za pomocą
Jamesa.- Od razu go ostrzegł.
-Nawet o tym nie pomyślałem!-
Przyłożył rękę do serca.- Słowo skrzata!
-Chyba skauta, którym nigdy nie byłeś.
Odpuść.
-Szczegóły.- Machnął lekceważąco
ręką.
Remus ruszył w stronę schodów,
Syriusz niewiele myśląc poszedł za nim. Przez chwilę obserwował
kumpla z uwagą.
-Remusssss.
-Noooo?
-Bo ty teraz masz te trudne dni, nie?-
dopytywał Black.
-Nie dam ci czekolady, bo zeżarłeś
mi ostatnio z Peterem cztery tabliczki.
-Wiem, że masz jeszcze schowaną. Nie
było tej waniliowej!
-Masz, ale jesteś cicho do samej
wieży.- Wygrzebał ostatnie kawałki tabliczki i wręczył je
Syriuszowi.
-Nie będę taki - stwierdził
dobrodusznie, oderwał połowę i oddał Remusowi.
-Łaskawca- mruknął Lupin.
-Cały ja!- Rozłożył ręce i okręcił
się wokół własnej osi, aby każdy go mógł podziwiać, choć na
schodach mogło być z pięć osób.
☆☆☆
Flitwick uderzał różdżką w blat
mównicy, przy której zwykle prowadził zajęcia. Niestety jego
piskliwy głos ginął w ogólnym rozgardiaszu jakie wywołało wśród
uczniów zaklęcie Densaugeo, powodujące pojawienia się poroża.
James wraz z Syriuszem rycząc wniebogłosy gonili po całej sali
Petera, którego poroże nie było tak okazałe. Remus próbował ich
uspokoić ale oni zarzekali się, że jak przystało na prawdziwego
jelenia, zwłaszcza w przypadku Rogacza, muszą walczyć o
terytorium. Dorcas stała z pięknym porożem wyczarowanym przez Lily
i usiłowała odwdzięczyć się tym samym. Rosario zmieniła nos na
czerwony i opowiadała wszystkim, aby zwracali się do niej per
Rudolf, czerwono-nosy renifer. Alicja oznajmiła, że absolutnie nie
da wyczarować sobie na głowie „czegoś takiego”, a już na
pewno nie będzie udawać zaprzęgu Świętego Mikołaja, ku
rozczarowaniu Albertini.
James przebiegając obok Lily
zatrzymał się i zaprosił ją na randkę w blasku zachodzącego,
jesiennego słońca, na polanie nieopodal Zakazanego Lasu. Swoją
wypowiedź kończąc głupkowatym i nieromantycznym zwrotem: Będziesz
moją łanią? Evans w przypływie złości i weny twórczej
wyczarowała mu jeleni ogon. Co jeszcze bardziej rozbawiło
towarzystwo. Potter padł na kolana i zaczął na czworaka biegać
naokoło dziewczyny rycząc jeszcze głośniej. Syriusz wskoczył na
plecy kolegi i beztrosko wymachując różdżką krzyczał „Wiśta
wio!”. Krukoni zainspirowani wyczynami Huncwotów zaproponowali
wyścigi. Zdawałoby się, że chętnych nie będzie zbyt wielu, mimo
to uformowało się kilka zespołów.
Remus próbował przemówić do
rozsądku kolegom, ale jego wysiłki okazały się bezskuteczne.
Rosario wyznaczyła linię startu, a następnie zdjęła
szkarłatno-złoty krawat i zaczęła nim wymachiwać aby zawodnicy
ustawili się w szeregu. Kiedy krzyknęła start a uczestnicy chcieli
ruszyć, okazało się, że wszyscy na sali znieruchomieli.
Zasapany i czerwony na twarzy Flitwick
ciężko dysząc wykrzykiwał zaklęcia unieruchamijące. Wszystkim
biorącym udział w wygłupach wlepił szlabany, natomiast oba domy
dostały po minus dwadzieścia punktów. Co było i tak łaskawą
karą za rozwalenie całej lekcji.
-Macie się natychmiast uspokoić!
Zrozumiano?!
Nauczyciel machnął różdżką, każdy
uczeń został odczarowany. W ciszy i względnym spokoju klasa
została doprowadzona do porządku, uczniowie zajęli swoje miejsca.
Flitwick nieco spokojniejszy wskoczył na mównicę i już otwierał
usta aby zacząć prowadzić zajęcia, gdy rozległ się dzwoń
ogłaszający koniec lekcji. Nikogo nie trzeba było zachęcać do
opuszczenia sali. Gdy ręka Syriusza spoczęła na klamce okazało
się, że drzwi są zamknięte. Zdziwiony spojrzał na Jamesa, który
odepchnął go i sam zaczął mocować się z rączką.
-W związku z waszym nagannym
zachowaniem, dzisiejszy temat opracujecie sami. Wypracowanie na
minimum dwie stopy.
Po klasie poniósł się dźwięk jęku.
-Możecie być pewni, że sprawdzę je
wyjątkowo dokładnie. Żegnam.
Drzwi otworzyły się z trzaskiem.
Wszyscy czym prędzej wyszli, aby profesor nie zadał im jeszcze
czegoś dodatkowego.
☆☆☆
Późnym wieczorem Syriusz leżał w
łóżku i powoli przeżuwał żelki, które dostał na urodziny.
Kotary przy jego posłaniu były szeroko rozsunięte a on podziwiał
gwieździste niebo za oknem. Ciszę mącił tylko spokojny oddech
śpiącego Remusa, ciche pochrapywanie Petera oraz mruczenie
pojedynczych słów przez Jamesa. Sam nie mógł zasnąć, znów
zastanawiał się jakby to było gdyby nie przyjaźnił się z tą
trójką. Gdyby został przydzielony do Slytherinu, a jego rodzina by
się go nie wyrzekła. Zawsze zazdrościł Remusowi, że choć ma
mały futerkowy problem to jego rodzice oddali by życie za niego,
choć on sam uważał, że na to nie zasługiwał to Lupinowie
traktowali go jak oczko w głowie. Zwłaszcza matka. Blackowie w
wypadku wilkołactwa wysłaliby go gdzieś na Północ do dalekiego
kuzynostwa, żeby w czasie pełni mógł sobie beztrosko hasać po
polach i zjadać mugoli. Ta wizja mogłaby skusić ich aby nie
ukrywali go przed najbliższą rodziną, a wręcz szczycić się
takim nabytkiem do zwalczania zdrajców krwi. Przewrócił się na
drugi bok i odgonił od siebie niewesołe myśli. Jego wzrok spoczął
na Rogaczu, który głośno westchnął i zapewne nieświadomie
wyszeptał imię Evans. Black tylko przewrócił oczami i uśmiechnął
się pod nosem. Potter mógł mydlić im oczy, ale ani on ani żaden
z pozostałych Huncwotów nie był ślepy. Doskonale wiedzieli, że
James zabujał się w Rudej i nie odpuści dopóki wredna diablica
się z nim nie umówi, a jak na razie się na to nie zapowiadało.
Syriuszowi obserwującemu śpiącego przyjaciela zaświtał pewien
diaboliczny pomysł w głowie. Uśmiechnął się złośliwie i
wymknął się po cichu do łazienki.
Nic nie zwiastowało, że we wtorkowy
poranek w dormitorium uczniów z szóstego roku wybuchnie wojna.
James obudził się z poczuciem, że coś jest nie w porządku.
Rozejrzał się po pokoju, ale widząc spokojnie śpiących Huncwotów
nie mógł zidentyfikować źródła niepokoju. Podniósł prawą
rękę i wymacał nią okulary, które co wieczór zostawiał na
nocnej szafce. Gdy założył je na nos, zdziwił się, że były na
nich kropelki wody, tak samo jak na jego ręku. Trwając chwilę w
konsternacji zaniepokoił go również chłód w okolicach bokserek.
Zerwał się jak oparzony i spoglądał to na swoje łóżko to na
bieliznę to na miskę z wodą, której wcześniej nie zauważył.
Szybko połączył fakty. Ryknął wściekle i rzucił się na
śpiącego Blacka. Hałas szarpaniny, szaleńczego śmiechu Łapy i
gróźb Rogatego obudziły pozostała dwójkę.
-Co wy wyprawiacie od samego rana?-
Ziewnął Remus.
-Rogacz....ha ha ha.... posikał
się.... ała... w łóżko!- wystękał Syriusz spod cielska
szukającego.
-Zamknij się!- James poddusił
przyjaciela. - A kto mi włożył rękę do wody?!
-Może skrzat w nocy?- spytał z miną
niewiniątka.
Remus westchnął i schował się pod
kołdrę, miał jeszcze całe pół godziny spania ale wątpił, że
uda mu się zdrzemnąć jeszcze chwilę, gdy chłopacy tłukli się
na sąsiednim łóżku. Zazdrościł Peterowi, którego nawet
wybuchająca łajnobomba by by nie obudziła.
-Akurat!- Potter zerwał się i
wymierzył różdżką w zanoszącego się ze śmiechu Łapę.
Strumień lodowatej wody wylądował na
jego odkrytych plecach.
-Kretynie! Zimno! Nie moja wina, że
myślisz po nocach o Evans! I ci się ulało!
Lupin zaniósł się głośnym
śmiechem, co tylko spotęgowało gniew Rogacza. Po chwili i jego
łóżko było całkowicie mokre wraz z właścicielem. Syriusz
wykorzystał chwilę nieuwagi Jamesa i polał go od tyłu .
-Dwóch na jednego?! To nie fair!
Glizda wstawaj!
We trzech ściągnęli kołdrę z
Petera i oblali również jego. Śmiechom i żartom nie byłoby
końca, gdyby Lupin nie zarządził tymczasowego rozejmu, z powodu
zbliżającego się śniadania.
-Zemszczę się!- zagroził ze śmiechem
Potter.
-Będę czekać- odparł Black.