Ufff, zgodnie z obietnicą rozdział
pojawił się:)
Jestem zaskoczona ale i mile połechtana
pozytywnymi komentarzami:) Dla takich opinii warto pisać:)
Co do mojej twórczości... jestem
bardzo dumna z tego rozdziału. Czemu? Zupełnie nie wiem. Może
dlatego, że naprawdę pisało mi się go przyjemnie. Kiedy go
czytałam przed dodanie po raz ostatni samej mi się cieszyła
mordka:) Mam nadzieję, że wam również przypadnie do gustu.
Nie przynudzam, do napisania.
Wasza Rogata:*
P.s. Macie jakieś sugestie co do
bloga?
☆☆☆
Sobotni poranek był dla niej dość
przykry, choć oziębłość Rosario była całkowicie zrozumiała po
wczorajszej kłótni, to ani Dorcas ani Alicja również nie były
skore do rozmowy, dlatego w samotności wybrała się na śniadanie.
Przez całą drogę towarzyszyły jej wrogie spojrzenia, raz nawet
się potknęła i nie była pewna czy było to przypadek, jednak
kiedy się rozejrzała na korytarzu nie było nikogo. Zaczęła się
zastanawiać czy Syriusz nie zrealizował swojej groźby ale
odrzuciła tą myśl, w końcu nikt nie jest tak głupi żeby
zadzierać z prefektem. W Wielkiej Sali usiadła na swoim stałym
miejscu, spojrzała na siedzącą nieopodal drużynę, której
zawodnicy obrzucali ją niezbyt przychylnymi spojrzeniami. Przeniosła
wzrok na Rebekę jednak tamta natychmiast odwróciła głowę gdy
tylko ich spojrzenia się spotkały, nawet Frank, który zawsze była
dla niej jej życzliwy udawał, że jej nie zauważa. Następnie
zaczęła szukać wzrokiem Huncwotów, jednak żadnego z nich nie
było. Westchnęła. Może Ros miała rację?
Po zachowaniu uczniów mecz wydawał się być ważnym wydarzeniem
dla wszystkich. Straciła apetyt, podniosła się od stołu i
skierowała swe kroki do sali od eliksirów.
★★★
Siedziała
zamyślona kiedy drzwi klasy się otworzyły.
-Nie musisz
sprawdzać, to ja- powiedział na wstępie nawet się nie witając.
Kiwnęła na znak zgody. Obserwowała jak odstawia torbę na stolik i
siada na krześle, posłał jej ponaglające spojrzenie.
-Ah tak,
pomyślałam, że skoro jesteś kiepski w warzeniu eliksirów to w
ramach szlabanu mogę Cię trochę podszkolić.
Wzruszył
ramionami.
-To jaki eliksir
sprawia Ci trudność?
Brak odpowiedzi i
ponowne wzruszenie ramion. Jednak postanowiła, że się nie podda.
-Na wrzody jest
dość trudny, znasz składniki?- spytała. Bez słowa podniósł się
i podszedł do szafki, w której Slughorn trzymał wszelkie potrzebne
rzeczy do prawidłowego uwarzenia wywaru.
Wziął kilka
buteleczek, odstawił je na stolik i poszedł po kociołek i wodę.
Pracował w skupieniu a Lily zupełnie ignorował. Nie lubił
eliksirów, nie lubił odmierzania odpowiednich ilości, zresztą
nigdy nie był zbyt dokładny, nie lubił siekania i mielenia
składników. Jedyne co pamiętał to ile i czego ma dodać, pamięć
miał znakomitą jeśli chodziło o naukę. Evans przyglądała mu
się i przez chwile zastanowiła ile czasu będzie się na nią
boczył za ten szlaban.
-Kto za Ciebie
zagra?
Nie odpowiedział,
dalej warzył eliksir. Popatrzyła na jego obojętną, kamienną
twarz i stwierdziła, że absolutnie nie lubi go w takim humorze,
wolała już ten jego głupkowaty uśmiech i te iskierki w oczach,
które pokazywały, że zaraz coś spsoci. Zaczęła walczyć sama ze
sobą, z jednej strony było jej przykro, że traktuje ją jak
powietrze, nie była do tego przyzwyczajona,z drugiej wiedziała, że
sama do tego dopuściła. Obserwując go, biła się z myślami.
-Przestań-
zarządziła, gdy dosypywał sproszkowaną wątrobę krokodyla do
wody, podskoczył na dźwięk jej głosu, a buteleczka wpadła do
kociołka.
-Evans, na gacie
Merlina. Nie mam zamiaru tu siedzieć cały dzień!- warknął kiedy
musiał wylać zawartość i zacząć od nowa.
-Przestań.-
Położyła rękę na jego dłoni, kiedy chciał zacząć od nowa.
-Powiedziałem Ci,
że...- zaczął, jednak go uciszyła.
-Idź.
-Co?- spytał
zaskoczony.
-Spadaj na ten
cholerny mecz zanim się rozmyślę, masz piętnaście minut.- Nie
uwierzył w to co usłyszał, jednak kiedy zobaczył, że nie
żartuje, uśmiechnął się. Złapał ją w pasie o okręcił wokół
własnej osi.
-Jesteś cudowna
Liluś!- wykrzyknął.
-Zaraz się
rozmyślę.- Pogroziła mu palcem ale uśmiech zdradzał, że
absolutnie nie spełni swojej obietnicy. Popędził do drzwi.
-Potter!-
Zatrzymała go.
-Tak?
-Masz wygrać.
Zasalutował i
zniknął.
★★★
-Witam Państwa na
meczu pomiędzy Gryffindorem a Hufflepuffem. Jak wszystkim wiadomo
dziś Gryfoni grają w osłabionym składzie, gdyż nie ma z nimi
szukającego Jamesa Pottera- głos Penelopy rozniósł się po
trybunach.
Lily przepchnęła
się między uczniami i usiadła koło Dorcas.
-A ty co tu robisz?
-Oglądam mecz.-
Również Alicja i Rosario zobaczyły, że Ruda pojawiła się obok
nich.
-Miałaś podobno
pilnować Jamesa- zironizowała Albertini.
-Pilnuję.-
Pokazała w stronę Pottera, który właśnie wlatywał na boisko
wraz ze swoją drużyną. Blondynka na ten widok zapiszczała i
rzuciła się Lily na szyję.
-Przepraszam.-
Ucałowała ją w policzek.
-To ja przepraszam,
miałaś rację. To ważne dla nas wszystkich.- Uśmiechnęły się
do siebie i zaczęły oglądać widowisko, które właśnie zostało
rozpoczęte dźwiękiem gwizdka.
★★★
Kiedy na boisku
pojawił się Potter McGonagall nie mogła w to uwierzyć, w
pierwszej chwili wyczuła spisek i pożyczyła lornetkę od profesora
Slughorna. Przetoczyła wzrokiem po trójce Huncwotów a następnie
po czterech dziewczynach, które im towarzyszyły wśród nich
wypatrzyła rudą czuprynę Evans.
-No Minervo,
Horacy- profesor Dumbledore nachylił się do siedzącej przed nim
dwójki nauczycieli.- Chyba jesteście mi winni po paczce cytrynowych
dropsów- zauważył z błyskiem w oku. Slughorn uśmiechnął się i
wyciągnął paczkę cukierków, miała ją schowaną jakby
przeczuwał, że Lily odpuści Potterowi, po czym wręczył ją
dyrektorowi. Profesor McGonagall nie mogła wyjść z podziwu jak
James przekonał jej najbardziej upartą podopieczną, żeby mógł
zgrać.
★★★
W Pokoju Wspólnym
w najlepsze panowała impreza, niespodziewane pojawienie się Pottera
na boisku i miażdżące zwycięstwo Gryfonów dobiło dom Borsuka.
-Proszę.- Lily
usłyszała nad sobą głos Jamesa.
-Co to?- spytała.
Otworzył dłoń, w której skryty był Złoty Znicz.
-Skąd go masz?
-Złapałem. Należy
do Ciebie. Gdyby nie ty nie wygrałbym dzisiejszego meczu- odparł.
-Gdyby nie ja, to
nie było by tego całego zamieszania- stwierdziła.
-W każdym razie
jest Twój.
-Dziękuję.-
Posłała mu uśmiech.- Ale jak jeszcze raz mnie zdenerwujesz to Ci
nie odpuszczę- zagroziła z poważną miną.
-A tam.- Machnął
ręką i wyszczerzył się w uśmiechu,
-Mówię poważnie,
Potter.
-Akurat- prychnął.-
Przecież gołym okiem widać, że Ci się podobam w przeciwnym razie
byś mi nie odpuściła- stwierdził.
-Wcale nie!-
oburzyła się Rudowłosa.
-Wcale tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-A tak! Evans, na
mnie leci! Dlatego odpuściła mi szlaban!- Zaczął wykrzykiwać
coraz głośniej i biegać po całym Pokoju Wspólnym. Lily niewiele
myśląc zerwała się i ruszyła za nim aby go dogonić i zaprzestać
wygłupom chłopaka.
-Czyli wszystko
wróciło do normy- zauważył Syriusz. Stuknął się butelkami z
kremowym piwem z Remusem, Peterem, Alicją, Rosario i Dorcas wznosząc
toast za ganiających się Lily i Jamesa.
★★★
Na
dworze robiło się coraz zimniej, dni stawały się coraz krótsze a
temperatury niebezpiecznie zbliżały się ku zeru. Drzewa w
Zakazanym Lesie pogubiły prawie wszystkie liście, większość z
nich wylądowała na boisku do Quidditcha. Filch specjalnie ich nie
sprzątał licząc, że złapie jakiś łamiących szkolny regulamin
uczniaków i w ramach szlabanu zrobią to za niego. James Potter
właśnie zeskoczył ze swojej miotły i pognał wraz z drużyną do
szatni, dochodziła dwudziesta. Przebrał się w szkolną szatę,
narzucił na nią płaszcz i owinął się szczelnie szalikiem w
złoto- szkarłatne pasy, ręce schronił w kieszeniach. Jesień była
wyjątkowo zimna. Liczył, że za dwa tygodnie nie będzie jeszcze
śniegu, grali ostatni mecz przed końcem sezonu letniego. Zobaczył
jak szybkim krokiem wymija go Sara, która od ostatniej kłótni nie
odzywała się do niego chyba, że musiała. Nie miał już siły
starać się z nią pogodzić, wszelkie próby przeproszenia kończyły
się znów kłótnią, była bardziej zawzięta i uparta niż Evans.
Natychmiast jego myśli pogalopowały w stronę rudowłosej
dziewczyny z jego domu. Sam nie wiedział jak to się stało, że
wydawała mu się z dnia na dzień ładniejsza, atrakcyjniejsza,
podobał mu się jej głos, sposób w jaki się poruszała, jej
śmiech rozpoznałby w tłumie oddalony o kilkanaście stóp. Była
słodka kiedy się tak na niego złościła, nie skłamał kiedy
powiedział, że jest piękna. Sam nawet nie zauważył kiedy zaczęło
mu zależeć na jej uwadze. Zdjął okulary i przetarł oczy, bo
wydawało mu się, iż zobaczył ją za zakrętem. Głupiejesz.
Podpowiedział złośliwy głosik
w głowie. Przeszedł przez dziurę w portrecie i skierował się do
dormitorium, starał się nie rozglądać ale to było silniejsze od
niego, zerknął na fotel, na którym zwyczaj miała siadywać Evans.
Jednak nie było jej, poczuł nutkę zawodu, rozczarowania, że przed
snem na nią nie spojrzy. Otworzył drzwi sypialni, Remus układał
ubrania w szafce, Peter pisał coś na pergaminie a Syriusz siedział
na kolanach na łóżku i mocował się z taśmą.
-Może pomóc?- spytał grzecznie,
usiadł na swoim łóżku, które sąsiadowało z łóżkiem Łapy i
zaczął przyglądać się poczynaniom przyjaciela.
-Nie dam se rade- odparł. Jedną ręką
przytrzymywał sobie zdjęcie ładnej blondynki a drugą próbował
urwać kawałek taśmy.
-Może jednak Ci pomogę?- spytał
ponownie widząc nieporadność przyjaciela.
-Nieeee- mruknął Syriusz i wypluł
kawałek taśmy, zaśliniony nie nadawający się do naklejenia.
-To ja Ci jednak pomogę- stwierdził
James, podszedł i razem uporali się w mgnieniu oka z przyklejeniem
pięciu fotografii.
-Kto to?- spytał wskazując na jedno z
nich.
-To Diana.
-Znam ją?
-No pewnie, od tego roku chodzimy razem
na zaklęcia, Krukonka.
-A tamte?
-To Sisi, to Vanessa a to Tamija-
Pokazywał po kolei. -O Sorry nie tak. To Tamija to, Sisi a to
Vanessa.-Pokazał te same dziewczyny tylko w innej kolejności.-
Reszta już nie ważna, to zamknięte rozdziały.
-Byłeś kiedyś z jakąś w naszym
dormitorium?- zapytał James, przyglądając się zdjęciom
przeróżnych dziewczyn, niektóre znał z widzenia, z innymi
rozmawiał i potrafił wymienić ich imiona a reszty zwyczajnie nie
znał. Co jakiś czas na ścianie obok łóżka Łapy pojawiały się
nowe fotografie jednak poprzedni nie zostały zdejmowane, dzięki
temu utworzyła się ładna kolekcja.
-Tak, a bo co?
-I co mówią na te zdjęcia, nie są
zazdrosne?- spytał zdziwiony.
-Nie.
Potter pokiwał głową na znak podziwu
dla przyjaciela, kto jak kto ale Syriusz Black potrafił poderwać i
owinąć sobie wokół małego palca dziewczynę.
-Mówię im, że to twoje łóżko-
dodał po chwili.
-Aha. CO?!- wykrzyknął a Syriusz
wyszczerzył się do niego.- A co jak Lily się dowie?
-Daj spokój, stary. Nawet jeśli, to
co z tego. Mówiłem Ci tyle razy, odpuść sobie ten zakład. Ja już
zapomniałem o nim, serio. Po sprawie.
-Syriusz ma rację,
odpuść. Nie męcz siebie i jej.
-Luniu chyba
pierwszy raz w życiu przyznałeś mi rację- z ironią zauważył
Black.
-Bo pewnie pierwszy
raz w życiu powiedziałeś coś mądrego- odgryzł się Remus.
Brunet naburmuszył się i ostentacyjnie odwrócił od Lupina.
-Wy nic nie
rozumiecie, ja chce się z nią umówić.
-Jak to chcesz?
Usiłujesz nam powiedzieć, że Evans Ci się spodobała?- spytał,
rozbawiony postawą okularnika, Syriusz.
-Gorzej- odparł
James. Zobaczył wpatrzone w niego, wyczekujące spojrzenia
przyjaciół. Odchrząknął.- Chyba się w niej zakochałem.
★★★
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Hahaha! Super rozdział, czekam na następny! :D
OdpowiedzUsuńRozdział ekstra ! Szybko dawaj kolejny
OdpowiedzUsuńOOOO JAMES <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję tylko, że Lily nie dowie się o tym zakładzie, gdy już będą razem :)
Wiedziałam że mu odpuści ♥
OdpowiedzUsuńZa to nie wiem, czy ty wiesz, że ten napis CZYTAM=KOMENTUJĘ naprawdę
motywuje do pisania komentarzy. A przynajmniej mnie :P
Weny :*
love♥chocolate
Rozdział jest wspaniały, a ostatnie zdanie James'a sprawilo, iż teraz uśmiecham się jak głupi do sera. Cóż mam nadzieje, iż rozdział pojawi się szybko, gdyż już nie moge sie doczekac co będzie dalej
OdpowiedzUsuńOstatni fragment! <3 <3 Uwielbiam tego bloga, przeczytałam go całego w jeden wieczór( i trochę nocy :P ) Ciekawi mnie jak dalej się rozwinie, więc pisz, bo się nie mogę doczekać ;)
OdpowiedzUsuńJuż się bałam że Lily nie puści James na ten mecz i Gryffindor przegra ale na szczęście wszystko skończył się Happy endem.
OdpowiedzUsuńFajnie że Lily odpuściła Jamesowi.
OdpowiedzUsuńJaki on słodki jest<333
Czekam na nowy rozdział.
Zapraszam na nowy rozdział, tymczasem czekam na twój! <3
OdpowiedzUsuńlily-evans-i-james-potter.blogspot.com
Ale miałaś wene ! Genialne ! Przeszłaś samą siebie ,serio ! Brawo dla Mrs.Rogacz :D ! Założe się ,że jesteś zadowolona z tego rozdziału,wyjątkowo , prawda ? ;) Lilka chyba wreszcie go polubiła , czuje ,że wszystko zmierza w dobrą stronę :) Severus powoli odchodzi na dalszy plan i jest na drugim miejscu w życiu rudej. Więc ta sprawa rozgrywa się powoli. W niektórych przypadkach Lily i Sev się kłucą , to dzieje się tak nagle,szybko. Znicz to bardzo przemyślany prezent ,prawda ? Bardzo mi się to podobało :) James chce ją poznać i pokazać siebie,swoje hobby. I wreszcie się przyznał ... Syriusz jest genialny , super pomysł ze zdjęciami :) Sis,Tanija,Diana,Vanessa ? Czekam na wózek inwalidzki :'( Kolejne żebro ?! Odszkodowania się domagam. Serio... Brat się śmieje ,że szczerze się do telefonu. Super ,że Evansówna przestała się donsać,że James się o nią stara :D. Pokochałam Poczochrańca :) Severus traci w moich oczach :/ Dla mnie Huncwotów jest trzech. Przepraszam , ale Peter wogóle się nie pojawia. Wiem o nim tyle co o Franku Longbottomie. W pierwszych rozdziałach było go więcej. Chciałabym go poznać,nawet polubić :/ Jaki był zanim Voldemort pojawił się u jego boku. To jedyna uwaga. Dałam w ten komentarz tylko kilka słów , a te słowa mają tyle dobrego :) Coś ze mną nie tak ? Czy wszyscy są tacy wylewni ? :)
OdpowiedzUsuń~Lunatyk
Wcale, a wcale nie było mi żal Lily, że wszyscy ją tak traktowali. Ja też się na nią obraziłam śmiertelnie. I nawet nie wiesz, jaka byłam dumna z Jamesa, że się nie odezwał ani słowem do Evans, a potem na nią naskoczył :D. Aż biłam brawo :D. A już myślałam, że mu nie odpuści, ale jednak :D. W ogóle, wcześniej nie dało jej do myślenia to, że wszyscy byli na nią źli. I dopiero jak Potter się nie odzywał, to mu odpuściła... Czy to o czymś nie znaczy? A mianowicie o tym, że może jednak ma jakąś małą słabość do Rogasia? ^^ Mam nadzieję, że tak :D.
OdpowiedzUsuńHahahah, fragment gdy Dumbledore upomina się o swoje dropsy jest genialna <3. Matko, kocham Twoje poczucie humoru <3!
Uwielbiam to roztargnienie Jamesa, który patrzy na obrażoną Sarę, myśli o tym, że jest jeszcze bardziej uparta niż Evans i... i momentalnie zapomina o Sarze i myśli o Evans! Boże, jeśli rzeczywiście wzorowałaś swojego Pottera na swoim mężu, to ODDAJ MI GO! Hahaha <3 Dobrze, że mój tego nie czyta :D. Swoją drogą, dziękuję za tak cudowny komentarz :-* (jak zawsze zresztą zostawiasz zachwycające mnie komentarze ♥). Ty mówisz, że mój rozdział czytałaś kilka razy, to ja Ci mówię, że niektóre Twoje rozdziały też czytam po kilka razy, a Twój komentarz, który przed chwilą dodałaś również! <3
Aahahahah, ciągle się śmieje z Twojego rozdziału! Ciągle mnie doprowadzasz do śmiechu! Twój blog to cudowny poprawiacz nastroju, szczególnie gdy występuje w nim Syriusz :D. Syriusz i jego genialny plan zwalania wszystkiego na Pottera hahahah, kocham Cię! Naprawdę! :D Możesz to nawet powiedzieć swojemu De. :D.
" -Daj spokój, stary. Nawet jeśli, to co z tego. Mówiłem Ci tyle razy, odpuść sobie ten zakład. Ja już zapomniałem o nim, serio. Po sprawie.
-Syriusz ma rację, odpuść. Nie męcz siebie i jej.
-Luniu chyba pierwszy raz w życiu przyznałeś mi rację- z ironią zauważył Black.
-Bo pewnie pierwszy raz w życiu powiedziałeś coś mądrego- odgryzł się Remus. Brunet naburmuszył się i ostentacyjnie odwrócił od Lupina."
I kocham Lunatyczka! Boże, ja u Ciebie wszystkich kocham! (oprócz Lily w ostatnim rozdziale :D).
A końcówka... urocza, piękna i śliczna :-). Fajnie, że Potter uświadomił sobie, że zabujał się w Lily, a nie chce się z nią umówić, bo zakład. Ehhh, chyba lecę dalej czytać, bo nie umiem się oderwać!
Buziak kochana! ;-*
Boże, normalnie kocham cię dziewczyno! Końcówka najlepsza 4ever!
OdpowiedzUsuń