środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 37: "Wakacje cz. 2 Zakazane związki."

Witam Was po długiej przerwie,
nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, oprócz tego, że moja WENA zrobiła sobie już WAKACJE i nie miałam w ogóle koncepcji na ten rozdział. Chciałam zadedykować go Lunatykowi, bo jest pomysłodawczynią cyklu wakacyjnego oraz, dlatego, że pojawia się tu jej ukochany Remus, ale nie wiem, czy by się na mnie nie obraziła za tak kiepski rozdział:(
Nie odpisywałam na komentarze kiedy nowy rozdział, bo sama nie miałam pojęcia. Wrzucam go na spontan!
Nie zanudzam, czytajcie:)
★★★
        Dni wakacji mijały jej na błogim lenistwie. Jako córka jednego z najbliższych doradców obecnego Ministra Magii, mieszkała w dużym domu z ogrodem i basenem, miała służących w postaci domowych skrzatów oraz mnóstwo czasu na odpoczynek. W tym roku państwo Bones nie przewidzieli wyjazdu wraz ze swoimi córkami, ale oferowali się, że opłacą kilkudniowy pobyt jej i Caroline. Elizabeth miała głowę całkowicie zajęta swoim największym skarbem Frankiem, który był bardzo mały i podróż mogłaby mu nie służyć. Alicja jednak tak jak i jej siostra, zrezygnowały z wyjazdu, aby wesprzeć najstarszą latorośl Bonesów. Lizy bardzo straciła w oczach ojca i wciąż znosiła jego uwagi i przytyki, jak jest rozczarowany jej zachowaniem oraz to, jaki zawód mu sprawiła, rodząc bękarta.
       Caroline, wyczarowała małe miotełki, które powolutku latały nad kołyska, w której leżał Frank. Dziecko przyglądało się im z zainteresowaniem i uśmiechem, wyciągało swoje małe rączki, próbując uchwycić nieudolnie zabawki. Natomiast Alicja siedziała w salonie wraz z rodziną i popijając lemoniadę, ustalała rzeczy, związane z chrzcinami jej siostrzeńca.
Ciotka Muriel, wuj Harold, moi rodzice, twoi, Helena i Klemens mamrotała pod nosem pani Bones i notowała wszystkich z rodziny, którzy przyszli jej na myśl. Ona w przeciwieństwie do męża oszalała na punkcie wnuka i gdyby mogła, podzieliłaby się swoim szczęściem ze wszystkimi i zaprosiła całe miasto. Kogo dopisać z ministerstwa? zwróciła się do swojego ślubnego, gdy skończyła notować imiona krewnych.
Nikogo odparł znad gazety niezbyt zainteresowany, tym co dzieje się wokół niego.
Jak to? zdziwiła się.
Kochanie, zaprosiłbym nawet ministra magii, gdyby to dziecko miało ojca.
On ma ojca wyrwało się Alicji.
Doprawdy? Kogo? Ojciec zmierzył ją zaciekawionym wzrokiem.
Każdy ma ojca.
Bones tylko prychnął i zagłębił się w lekturze, co oznaczało w jego języku „koniec dyskusji”.
Alicja spojrzała na Elizabeth, która siedziała wyprostowana jak struna i pokornie znosiła wszystko, co mówił ojciec, nawet gdy ją jawnie obrażał.
Jest większy problem stwierdziła i skierowała spojrzenie na siostrę.
Nie zmienimy mu imienia, Al.
Dlaczego? zaoponowała. Jestem jego chrzestną! Mam prawo również o tym decydować. Jest milion ładniejszych imion.
Na przykład?
Dziewczyna zamyśliła się.
Michael, Rafael, nawet Bob byłoby lepsze niż Frank.
Liz parsknęła śmiechem. Batalia o imię rozpoczęła się z dniem, kiedy jej najmłodsza siostra pojawiła się w domu. Bardzo ją kochała, ale zaczęła żałować, że wybrała na chrzestną Alicję. Caroline na pewno nie robiłaby takie cyrku o imię, które jej się nie podoba.
Zostanie Frank. On się już do niego przyzwyczaił.
Tak jak do ssania cycka i robienia kupy w pieluchę. Liz zlituj się.
Alicjo, twoja siostra wybrała. Koniec tematu o tym dziecku uciął ojciec i wyszedł z pomieszczenia.
To może Fryderyk? Nie poddawała się Alicja, ale widząc spojrzenie siostry, niechętnie dała za wygraną.
☆☆☆
        Delikatnie pofalowane włosy spięła w luźnego koka, kilka pasemek wyciągnęła i teraz okalały jej twarz. Powieki pomalowała perłowym cieniem, oczy zarysowała czarną kredką, aby pogłębić spojrzenie, a rzęsy wydłużyła i przyciemniła tuszem. Usta przeciągnęła jasnoróżową szminką. Odeszła od toaletki i sięgnęła po kremową sukienkę do kolan. Dekolt w łódkę wydłużał się, powodując, że materiał delikatnie opadał z ramion. Kreacja podkreślała talię dziewczyna, a dół układał się fałdami wokół. Przepasała się jasno różową wstążką, idealnie dobraną do szminki i butów. Krytycznie przyjrzała się swojemu odbiciu w lustrze, nałożyła jeszcze odrobinę różu na policzki i z zadowoloną miną wyszła z pokoju.
        Ceremonia była bardzo skromna jak na tak zamożnych ludzi. Przybyła tylko zaproszona, najbliższa rodzina. Uroczystość odbyła się w niewielkim kościele znajdującym się w wiosce, niedaleko której mieściła się posiadłość Bonesów. Mały Frank wystrojony w niebieskie ciuszki wesoło rozglądał się po otoczeniu, nie płakał i sprawiał wrażenie, że doskonale wie, po co się tu znajduje, co było niedorzeczne. Alicja widziała szczęście w oczach siostry i zaczęła zastanawiać się, czy dziecko może naprawdę dać tyle radości. Osobiście uwielbiała siostrzeńca, ale wory pod oczami spowodowane nieprzespanymi nocami i bycie na każde zawołanie ją przerażały. Widziała też, że Liz przeżywa brak ukochanego przy boku, choć starała się pokazać, że jest silną kobietą, doskonale wiedziała, jak jej siostra się męczy, jak ranią ją słowa ojca. Obawiała się, że jako najdelikatniejsza z nich nie wytrzyma presji. Musiała odnaleźć tego całego Kevina i przemówić mu do rozumu, w końcu oboje zawinili, a płaciła tylko Elizabeth.
☆☆☆
       Chodził w tą i z powrotem po gabinecie, jego syn ze spuszczoną głową siedział na fotelu i robił młynki palcami ze zdenerwowania. Przyjrzał się mu i westchnął.
Nie spodziewałem się tego po tobie. Powtórzył ponownie. Tak nie zachowuje się dorosły facet zbeształ go.
Przytaknął jedynie.
Jakieś pomysły co z tym zrobić? Opadł na krzesło naprzeciw młodemu mężczyźnie.
☆☆☆
        Gościna trwała w najlepsze, Alicja lawirowała między przybyłymi z chrześniakiem na rękach. Jej twarz rozjaśniał uśmiech, od kilku ciotek wysłuchała, że pięknie wygląda z dzieckiem i powinna rozglądać się za kawalerem dla siebie. Odpowiadała, że jak na razie jej serce jest zajęte przez chrześniaka i trudno będzie go pokonać. Miła atmosfera nie odpowiadała Panu Domu, który siedział z naburmuszoną miną i sprawiał wrażenie, jakby miał zaraz wszystkich wyprosić z przyjęcia. Jego żona starała się ułaskawić mężczyznę i podsuwała mu pod nos co chwilę szklaneczkę brandy oraz jego ulubione smakołyki. Bones przyglądała się temu z niesmakiem. Co z tego, że mieli pieniądze, byli znani, skoro ojciec traktował jej matkę jak popychadło, a córkami był rozczarowany, bo wolałby syna, dziedzica, kogoś, kto przedłuży nazwisko. Westchnęła i przywołała na twarz znów uśmiech, to był dzień małego.
☆☆☆
        — Naprawdę musisz jechać?
Caroline przytaknęła.
Za dwa tygodnie, no góra trzy, wracam.
Moja grupa wsparcia dla Liz się wykrusza burknęła Alicja.
Liz jest dorosła, mądra i zaradna, da sobie radę odparła i uściskała siostrę. Nie przejmuj się tak.
No stara! Trzymaj się! wykrzyknęła do Elizabeth i wyściskała ja serdecznie. Nie daj się staremu smokowi mruknęła jej na ucho, tak, żeby ojciec nie słyszał.
Roześmiały się obydwie. Caroline pomachała i zniknęła aportując się.
No to zostałyśmy sami. Spacer? spytał Alicja.
Liz przytaknęła.
Ja pytałam mojego przystojniaka. Pokazała jej język i poszła po wózek.
Rozległo się pukanie do drzwi. Skrzatka domowa natychmiast się pojawiła i usłużnie otworzyła.
Pan? zapytała, gdyż nie widziała tego człowieka jeszcze w domu swych państwa.
Oldman. Kevin Oldman.
Chwileczkę, sir.
Zaprosiła gestem do salonu, a sama zniknęła.
Kto pozwolił ci tu przyjść?! Krzyk Borisa Bonesa rozniósł się po całej posiadłości. Mężczyzna wpadł do salonu z wściekła miną.
Przyszedłem do Elizabeth odparł śmiało Kevin.
Do kogo?! Zdziwił się i zastygł w miejscu. Nagle puzzle układanki zaczęły do siebie idealnie pasować, dlatego nie przyznała się kto, jest ojcem jej dziecka, dlatego utrzymywała, że nie pamięta.
Zniszczyłeś życie mojej córce! ryknął wściekle.
Przyszedłem to naprawić.
        Krzyki zwabiły do pomieszczenia Alicję i Liz. Kiedy najstarsza z Bonesów weszła i zobaczyła ukochanego, nogi się pod nią ugięły. On też był poruszony, zwłaszcza że pierwszy raz zobaczył syna, którego niosła na rękach Alicja.
Elizabeth. Chciał do niej podejść, jednak przeszkodził mu tym jej ojciec. (nie wiem, dlaczego ale za każdym razem jak czytam imię Elizabeth, słyszę jak wypowiada je Johnny Deep w Piratach z Karaibów, on robił to z takim cudnym akcentem:)- dop. Rogatej, która rozpłynęła się na myśl o tym aktorze)
To z nim masz dziecko?! Zwrócił się do córki.
Tak potwierdziła słabym głosem, nie było sensu udawać, że jest inaczej.
W takim razie wynocha! Wynoś się! Ty i ten bękart!- Boris szalał, jego żona próbowała go uspokoić, ale wykrzykiwał tylko obelgi i kazał się im wynosić.
Spakujcie się. Kevin przekrzyczał rozwścieczonego mężczyznę.
Alicja pociągnęła za rękę oniemiałą siostrę. Wpadły do pokoju, widząc, że Lizy nie jest w stanie nic zrobić, wcisnęła jej do ręki syna, a sama zaczęła pakować jej najpotrzebniejsze rzeczy.
Idź, resztę ci doślę. Popchnęła ją w kierunku salonu.
Nie jesteś moją córką, jesteś zdrajczynią! Wyhodowałem żmiję! Bones już nie krzyczał, jednak wypowiadał słowa z wielkim jadem.
Chodź, mała. Oldman wziął walizkę od Alicji i ciągnąc ukochaną za rękę, wyszli na zewnątrz. Po chwili aportowali się na wzgórze, na którym znajdował się dom jego rodziców.
Przeczytaj. Podał jej kartkę.
Przed nimi pojawiła się furtka, a z nią dom Oldmanów.
Lepiej nie. Twoi rodzice ciebie też wyklną odparła, łzy spływały jej po policzkach.
Chodźcie.
Poprowadził ich przed długą alejkę wprost do drzwi wejściowych.
 Jesteśmy! krzyknął, kiedy przekroczyli próg domu.
Elizabeth niepewnie szła za Kevinem, w salonie spotkała jego rodziców. Grzecznie się przywitała i podniosła wzrok na małżeństwo. Matka Kevina podeszła do niej z wyciągniętymi rękami i uściskała, a potem odebrał od niej wnuka i zaczęła go tulić. Po chwili to samo zrobił mężczyzna.
Witaj w domu córeczko, długo na was czekaliśmy powiedział z uśmiechem.
Elizabeth go odwzajemniła, a łzy szczęścia popłynęły jej z oczu. Wiedziała, że teraz będzie już tylko lepiej.
☆☆☆
        Przeczytała list i pogratulowała sobie w myślach. Wytłumaczenie wszystkiego na papierze Fryderykowie Oldmanowi było najlepszym pomysłem, jaki miała do tej pory. Dziękował jej za interwencję, pisał, że będzie jej wdzięczny do końca życia i zawsze będzie mile widziany w jego domu. Rozpływał się nad Elizabeth, że jest wspaniała i właśnie taka synową sobie wymarzył, a Frank jest cudowny. Odpisała, iż odwiedzi ich, jak tylko będą sprzyjające okoliczności, czyli jej ojciec nie będzie niczego podejrzewał. Za kilka dni miała jechać na Pokątną, więc stwierdziła, że będzie to najlepszy moment, aby udać się do siostry, a potem pojechać i kupić podręczniki dla potwierdzenia niezbędnego alibi.
★★★
         Poprzednie wakacje mijały mu na błogim lenistwie i czytaniu książek wyłącznie dla przyjemności. Obecne nie zapowiadały się równie kolorowo. Zdrowie ojca pogarszało się, nie mógł już całymi dniami przesiadywać w aptece, coraz częściej musiał odpocząć, a po powrocie do domu nie miał sił na nic. Matka starała się brać nadgodziny, ale nie zawsze było to potrzebne, gdyż księgarnia przyciągała najczęściej i najwięcej ludzi przed pierwszym września. Remus początkowo zaoferował swoją pomoc w aptece, jednak właściciel, pan Kalahan, nie wyraził zgody. Po przemyśleniu sprawy orzekł, iż Remus może przychodzić dwa razy w tygodniu po południu rozkładać dostawy. Ostatecznie praca polegała na policzeniu ile sztuk, jakiego produktu przyszło oraz odhaczenie go na liście, wszystko było dokładnie opisane, więc aptekarz stwierdził, że z tym młody Lupin powinien sobie poradzić.
        Po przeliczeniu ile zarobi, Remus stwierdził, że nie będzie go stać na wszystkie potrzebne pomoce naukowe do szóstej klasy. Dlatego też od ostatnich dni czerwca uparcie rozwieszał ogłoszenie o poszukiwaniu pracy dorywczej, strzyżenie trawników, pielenie ogródków, a nawet sprzątanie wchodziło w grę. Rodzice Lunatyka byli przeciwni, jednak on uparł się i oświadczył, że na tyle ile będzie w stanie pomóc, na tyle pomoże. Najbliżsi sąsiedzi, którzy wiedzieli, jak pogorszyła się sytuacja w domu Lupinów, zatrudniali Remusa, a ci, których było stać, płacili nawet więcej niż było umówione, za co był im ogromnie wdzięczny.
Przełom nastąpił na początku lipca, kiedy zadzwonił telefon. Chłopak podbiegł jak strzała i podniósł drżącymi rękami słuchawkę.
Halo?
Dzień dobry, dzwonię z gazety codziennej, czy mogę rozmawiać z panem hmmm głos się zawahał, rozniósł się szum przesuwanych kartek Remusem Lupinem?
Przy telefonie odparł, poczuł, jak serce zaczyna mu kołatać.
Czy nadal jest pan zainteresowany roznoszeniem gazet?
Jak najbardziej.
Dobrze. Gazety rozwozi pan codziennie włącznie z niedzielą. Pana rejon obejmuje North Carbrain Road, Hillcrest Avenue oraz Court, Beechwood Road. Mogę panu dać jakieś 40 funtów dniówki, zgadza się pan?
Tak, tak, jak najbardziej.
Świetnie. Zapraszam jutro na 5 rano do mojego biura, dam panu klucze do skrzynek i wytłumaczę resztę.
Dziękuje. Ogromnie dziękuję.
Rozłączył się.
Wielce ucieszony pogwizdując, skierował swoje kroki do kuchni, złapał jabłko i wgryzł się w nie z lubością. Ancymon, który od niedawna został dorosłym kotem, wygrzewał się w słońcu padającym przez okno na podłogę. Remus okraczył go i zszedł do piwnicy, nie lubił tego miejsca, gdyż przypominało mu o comiesięcznych męczarniach, przypatrywał się chwilę drzwiom, a potem odgonił nieprzyjemne myśli i przeszedł kilka kroków dalej, aby wejść do kolejnego pomieszczenia. Stęchlizna i kurz uderzyły go w wyczulone na zapachy nozdrza, skrzywił się i jak najszybciej postanowił zlokalizować rower. Po uporaniu się ze stertą gratów wyciągnął, stary, zasłużony pojazd i wyszedł z nim na dwór. Wyjął ze składziku wąż ogrodowy i nie żałując wody, umył swoje narzędzie pracy, następnie sprawdził powietrze w kołach i odrobinę je dopompował. Cicho podgwizdując, odprowadził rower do garażu.
☆☆☆
        Dni wyglądały podobnie, prawie się zlewały. Rankiem, budzik wskazujący godzinę czwartą, wył bezlitośnie, wyrywając Remusa ze słodkiego snu. Chłopak przecierał zaspane oczy i powłócząc nogami, kierował się do łazienki, gdzie brał orzeźwiający prysznic, ubierał się, a następnie schodził do kuchni po prowiant. Każdego rana czekały na niego świeżo przygotowane przez matkę kanapki, choć wciąż jej powtarzał, że sam sobie zrobi, aby nie zrywała się bladym świtem. Ona uśmiechała się tylko dobrotliwie, głaskała go po włosach i przytakiwała, a Remusa następnego dnia znów znajdywał śniadanie. Tak było i tym razem.
        Wsiadł na rower i pedałując, udał się do najbliższej skrzynki, kluczem z pęku otworzył ją i wyjął sporo gazet. Sprawnymi ruchami złożył każdą na trzy, a potem umieścił je w koszyku na kierownicy. Zaczął swój codzienny maraton, powoli dostarczał prasę pod drzwi mieszkańców Cumbernauld, kilku, którzy wstawali wcześniej do pracy już go znało, odbierało od niego gazetę osobiście. Do godziny ósmej rozwiózł prawie wszystkie egzemplarze, została mu jeszcze jednak ulica, więc postanowił, że przysiądzie w cieniu pod drzewem i zje śniadanie. Gdy ze smakiem wgryzł się w kanapkę z szynką, koło niego pojawiła się postać, którą początkowo zignorował, ale kiedy podniósł wzrok, napotkał błękitne oczy.
Babcia kazała ci przynieść lemoniadę. Dziewczyna uśmiechnęła się i podała mu szklankę.
Dziękuję yyyy...
Natalie.
Natalie powtórzył. A twoja babcia to?
Klariza Swan.
Kojarzę odparł i przeniósł wzrok na właściwy dom.
Staruszka stała na werandzie, pomachał jej i kiwnął w podzięce, na co ona rozpromieniła się jeszcze bardziej.
Nie widziałem cię tu wcześniej zwrócił się do nowej koleżanki.
Bo przyjechałam dopiero wczoraj.
Bardzo dziękuję za lemoniadę powiedział, oddając jej naczynie Na mnie już czas.
Mogę ci pomóc? spytała.
Pokiwał z entuzjazmem.
        Natalie okazała się bardzo dobrym kompanem do rozmowy, była niezwykle oczytana, posiadała wiedzę, oprócz tego miła i sympatyczna, Remus od razu ją polubił. Razem skończyli dostarczać gazety, a potem odprowadził ją pod dom dziadków.
Dziękuję za towarzystwo, no i pomoc.
Nie ma za co Remusie odparła i zaczęła bawić się kosmkiem swoich czekoladowych włosów, co na chwilę zdekoncentrowało Lupina.
Może dasz się zaprosić na lody? wypalił i zaraz zganił się w duchu, że zachowuje się jak kretyn.
Teraz?
Muszę wracać do domu, jestem dziś umówiony na strzyżenie dwóch trawników, ale myślę, że koło szesnastej będę wolny.
To gdzie się spotkamy?
Przyjdę po ciebie.
To do zobaczenia. Uśmiechnęła się.
Przez myśl Lunatyka przemknęło, że jest to najpiękniejszy uśmiech, jaki widział.
Popatrzył chwile, jak odchodzi, wskoczył na rower i pognał do domu. Był już spóźniony, jednak szczęśliwy. Zostawił tylko jednoślad, chwycił kanapki, które matka przygotowała mu przed wyjściem do pracy i pognał do sąsiadów. Cieszył się, że koszenie trawy nie jest zbyt absorbującym zajęciem, zwłaszcza że McCalisterowie mieli duży, prostokątny trawnik, na którym nie rosło nic poza właśnie trawą. Co chwile zerkał na zegarek i sprawdzał, ile czasu zostało mu na spotkanie z Natalie. Zaproszenie dziewczyny na lody było najgłupszą, a zarazem najmilszą rzeczą, jaka go spotkała w te wakacje. Wiedział, że taki koleżeński wypad niczego nie dowodził, ale prawdą było, że dziewczyna ogromnie mu się spodobała. Wydawała się taka krucha i delikatna, a on powinien trzymać się z dala od wszelkich kobiet, zwłaszcza takich. O jego przypadłości wiedziała Rosario, który podsłuchała rozmowę Huncwotów oraz Lily, bardzo bystra osóbka, domyślająca się wszystkiego sama. Wiele razy mu tłumaczyły, że one go akceptują i na pewno, ktoś, komu by na nim zależało, zrozumie i potraktuje wilkołactwo jak zwykłą przypadłość. W zamku było mnóstwo dziewczyn podobających się mu, domyślał się, że kilku z nich również nie był obojętny, ale zawsze, gdy jakaś chciała z nim porozmawiać, zbywał ją. Często raniąc i ją i siebie. Dodatkowo Natalie byłą mugolka, wątpił, że chciałaby by z kimś takim jak on. Postanowił, iż spotka się z nią jednorazowo, a potem utnie kontakt. Tak było lepiej, wolał się nie zaangażować.
        Wpadł jak strzała do domu, wykąpał się i założył czyste ciuchy. Wsiadł na rower i pojechał pod dom państwa Swan. Szatynka już czekała na werandzie, kiedy go zobaczyła, wybiegła do drogi, czekała aż podjedzie i odstawi rower na podwórko. Ramie w ramię udali się w stronę ryneczku. Wokół niego można było znaleźć liczne kawiarnie i sklepy. Udali się do ulubionej lodziarni Remusa, usiedli w cieniu parasoli i każde przez chwile rozkoszowało się swoim ulubionym smakiem.
Macie psa?
Nie, czemu pytasz? Zdziwił się jej pytaniem.
Bo opowiadają, że co jakiś czas słychać u was skowyt. Przyjrzała mu się uważnie.
Lupin zaniemówił, chociaż rodzice rzucali różnego rodzaju zabezpieczenia, pomyślał o przeoczeniu przez nich jakiegoś.
Wujek czasem podrzuca do nas swojego psa, może to on. Skłamał gładko po chwili namysłu, udając, że przełyka przysmak.
A jakiej jest rasy?
Znów zamilkł, mógł jej wymienić tysiąc magicznych zwierząt, ale na mugolskich nie znał się kompletnie.
Nie ma rasy, jest duży i czarny, ma stojące uszy i krótki ogon zaczął opisywać pierwszą postać, jaka mu przyszła na myśl, czyli Syriusza w animagicznej odsłonie.
Kundel?
Raczej tak.
Pokażesz mi go kiedyś?
Jak u nas będzie to na pewno powiedział już spokojniejszy, że jakoś udało mu się wybrnąć.
Jeszcze kilka razy musiał skłamać, jednak ostatecznie był zadowolony. Niczego istotnego nie powiedział, a Natalie wydawała się usatysfakcjonowana. Gdy dotarli pod dom dziewczyny, nadszedł czas pożegnania.
Dziękuję za miłe spotkanie.
To ja dziękuje, było miło oderwać się od pracy.
Spotkamy się jeszcze? spytała i spojrzała na niego wyczekująco.
Jutro pomagam w aptece.
Pojutrze?
Trawniki.
Czwartek?
Spotkanie z przyjaciółmi.
Rozumiem mruknęła niemrawo. Na razie, Remusie. Zaczęła odchodzić.
W piątek po południu? zapytał z nadzieją w głosie.
Miał ochotę z całej siły pacnąć się ręką w czoło. Miał jej unikać, zapomnieć.
Rozpromieniona pokiwała głową, podeszła do niego niepewnie i złożyła na jego policzku delikatny, niczym dotyk motyla pocałunek.
Do piątku szepnęła i w podskokach ruszyła do domu.
Przeklinając swoją głupotę, wrócił do domu.
☆☆☆
        Do spotkania z Natalie odliczał godziny, minuty, a nawet sekundy. Mimo wszelkim sprzeciwom rozumu, serce nie mogło się doczekać widoku dziewczyny. Trudno było mu się skupić na pracy, każdego ranka, gdy przejeżdżał koło jej domu, tęsknie zerkał czy przypadkiem nie wyniesie mu lemoniady tak jak w dniu kiedy się poznali. Jednak jej nie było.
        Nadszedł piątek. Remus obudził się już kilka minut przed zegarkiem w wyśmienitym humorze, wyszykował się do pracy i pogwizdując, zaczął swój codzienny rytuał rozwożenia gazet. Praca szła mu dużo ciężej, gdyż wielkimi krokami zbliżała się pełnia, nie miał już tyle siły i energii jednak popołudniowe spotkane dodawało mu wigoru. Zatrzymał się, usiadł i ze smakiem zjadł śniadanie nie spuszczając wzroku z domu Swanów. Rozwiózł resztę prasy i udał się do domu. Dziś nie miał już dodatkowych zajęć. Nie wiedząc, co zrobić z wolnym czasem, zaczął przeglądać książki, które zgromadził w swojej małej, prywatnej bibliotece. Wybrał interesujący go tytuł, który odłożył na biurko, zasiadł za blatem, a z lewej szuflady wyciągnął czyste zwoje. Odkorkował kałamarz i umoczył pióro, zgrabnym, drobnym pismem napisał imię i nazwisko w prawym górnym rogu pergaminu. Wyszukał w książce odpowiedni fragment, jego wzrok prześlizgiwał się szybkim tempem po wyrazach. Zamyślił się, a potem zaczął pisać wypracowanie wakacyjne. Praca pochłonęła go i zanim się spostrzegł, było już południe. Po skończeniu eseju, zjadł obiad i pobawił się z Ancymonem, którego ostatnimi czasy zaniedbał.
        Zegar w salonie wskazywał godzinę czternasta. Remus dłużnej nie mógł usiedzieć, więc postanowił, że uda się do Natalie wcześniej. Wskoczył na rower, pognał na Beetchwood Road, i zapukał do drzwi. Usłyszał szuranie, a po chwili wyłoniła się postać Klarizy Swan.
Witaj chłopcze, cóż cię do mnie sprowadza?
Przyszedłem do Natalie wytłumaczył.
Nie ma jej odparła staruszka zdziwiona.
Jak to nie ma?
Wróciła do domu. Byliście umówieni?
Nie, myślałem, że może jeszcze jest u państwa. Nie będę przeszkadzał. Posłał wymuszony uśmiech w stronę babcie Natalie i szybkim krokiem odszedł. Prowadząc rower, rozmyślał jak sobie okropnie z niego zakpiła, musiała wiedzieć, kiedy wyjeżdża.
A co jeśli nie wiedziała?
Westchnął. Tym razem los zdecydował za niego i uznał to za nauczkę.
Takie osoby jak on nie mają prawa do szczęścia.
Takie osoby jak on nie mogą żyć w związku.

Wilkołacki skazani są na samotność.

23 komentarze:

  1. Pierwszaaa!!!
    Rozdział spoczko jak zwykle zresztą tylko trochę szkoda Remusa no bo w końcu to było troszkę chamskie jeśli wiedziała no ale ok
    Pozdrowionka
    Mery =.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje:) No szkoda chłopaka ale life is brutal:)
      Również pozdrawiam

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Naprawdę polubiłam Alicję. Jest niesamowicie zabawna i mądra. Zabawna, gdyż tak się upierała przy zmianie imienia swojego siostrzeńca, a mądra, ponieważ wpadła na doskonały pomysł jak pomóc swojej siostrze. Doprawdy, że też ten Kevin sam nie doszedł do wniosku, że powinien przyznać się do swego dziecka i postawić się rodzinnej niechęci.
    No i Remus. Naprawdę bardzo lubię tę postać. Jest taka naturalna, mimo że zmaga się z taką przypadłością. Ta dziewczyna, Natalie, zachowała się bardzo niefajnie. Szkoda, że sama tak bardzo zabiegała by spotkać się ponownie z Remusem, a później wyjechała bez pożegnania. Zastanawiam się właśnie, tak samo jak Lupin, czy już wtedy, gdy zgadzała się na spotkanie w piątek, wiedziała, że wyjedzie do swojego domu... Bardzo współczuję Remusowi tej jego niskiej samooceny i wszystkich zawodów jakie go w życiu spotykają. Każdy zasługuje na szczęście, a tym bardziej on, który wycierpiał tak wiele. Mam nadzieję, że jednak pozwoli komuś skraść serce i nie będzie tak bardzo samotny do końca.
    Och, już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, codziennie zaglądam czy nie pojawił się u Ciebie nowy rozdział i dziś w końcu się doczekałam. Mam nadzieję, że następny dodasz już niedługo.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Cathleen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję:) Ja też uważam, że Alicja to postać, która mi fajnie wyszła. Kevin nie popisał się, ale z małą pomocą poszedł po rozum do głowy:) Remus to postać, która doświadczyła wiele złego od najmłodszych lat, mimo że ma wspaniałych przyjaciół, którzy się od niego nie odwrócili mimo jego likantropii to trudno mu odzyskać pewność siebie i zrozumieć, że jemu należy się tak samo miejsce w świecie i prawo do szczęścia jak każdej innej osobie.
      Nie wiem jeszcze kiedy naskrobię coś nowego ale mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybciej niż ten:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Pierwsza myśl: Biedny Remus!
    Druga myśl: Bardzo biedny Remus!
    A Natalie to taka fajna dziewczyna, na pewno tak po prostu nie zostawiła Remusa. Musiała to być jakaś większa sprawa. Chyba, że pozory mylą itp. a Natalie jest wredna tak naprawdę i lubi się bawić uczuciami chłopców z sąsiedztwa, ale mam nadzieję, że tak nie jest! :'))
    Serio, Remus jest taki biedny, uważa, że nie zasługuje na nic dobrego od życia. I to jest strasznie przykre, bo to nieprawda!
    Alicja to chyba moja ulubiona postać żeńska. Jest tak sympatyczna, że po prostu nie da się jej nie lubić. "To może Fryderyk?" i całe uporczywe naleganie na zmianę imienia siostrzeńca zrobiło mi dzień. :D Dobrze, że ostatecznie, z "niewielką" pomocą z zewnątrz, Kevin się ogarnął.
    Hehe, teraz ciągle słyszę w głowie KAPITANA Jacka Sparrowa mówiącego "Elizabeth". :D
    Życzę weny! No i udanych wakacji. :))
    Pozdrawiam,
    terpsychorka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remusowi jest ciężko, wilkołak w społeczeństwie jest postacią negatywną, nikt nie zwraca uwagi na jego zdolności tylko na to kim jest. "Same wybitne na OWTMach, ach ale wilkołak, odezwiemy się" tak to sobie zawsze wyobrażałam. Natalie go skrzywdziła, ale nie tak jak wszyscy uważają, bo on z góry założył, że nic lepszego poza Huncwotami go już nie spotka. Odcina się od kobiet, aby chronić i je i siebie.
      Alicja na prawdę dobrze mi wyszła:) Jestem z niej dumna:D
      Noo dla Sparrowa mogłabym być nawet Elizabeth achhhhhhhhhhhhh:)
      Pozdrawiam i nawzajem:)

      Usuń
  4. Rany! Poprawilas się moja droga! Masz szczęście, że mnie poinformowalas o rozdziale inaczej spuscilabym Ci manto!
    A co do rozdziału. Pierwsza część była strasznie romantyczna. Cała miłość Elizabeth i Kevina jest tak piękną, że normalnie powinni stowrzyc film na podstawie Twojego tekstu. Mogę Cię zapewnić, że ogladalabym go w nieskończoność! Taka już ze mms romantyczka.
    Dziewczyna zachodzi w ciążę z wrogiem swojej rozdziny. Ojciec się jej wyrzeka a ona przenosi się do domu ukochanego i jego bliskich. Wzruszylam się i już mi tu nagraj film!
    To chyba pierwszy taki długi tekst o Remusie, co? Powinno być ich stanowczo więcej! Niezwykle przyjemnie czytało mi się o tak smutnych rzeczach. Biedny Remus. Już nawet nie chodzi mi o tą małpe z sąsiedztwa, która wystawiła go do wiatru. Chłopak musi pracować, by stać go było na książki. Nie wiedziałam, że Remus miał tak ciężko w domu. Mimo wszystko ma kochających rodziców, których nota bene Elizabeth zabrakło
    Rozdział przepiękny i cudowny. Jednak ja się zastanawiam co tam u Lily i Rogacza? Spotkają się może niedługo? Błagam!
    Pozdrawiam, puck
    elizabeth-watters-heros.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się:) Brzmi to niezwykle ckliwie i romantycznie, miód aż wylewa się bleeeeeee:D Ale z drugiej strony odrobinę takich chwil można dopuścić:O) Remus zawsze miał wiatr w oczy, nie będę tu mu słodzić na siłę. Cudownie, że zauważyłaś zależność między postaciami:) Bieda i miłość u Remusa, bogactwo i brak miłości u Alicji:)
      Lily i Rogacz oczywiście pojawią się w parze, a jak żeby inaczej:D Jednak najpierw planuję rozdział o Peterze i Dorcas:)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Hej, hej :))
    Nowy rozdział!! Cudnie! I znowu muszę napisać, dopóki nie zapomnę o tym Ci przypomnieć, bo na pewno to wiesz, że z taką łatwością i przyjemnością czyta się Twoje rozdziały, że nic tylko gratulować :D
    Masz taki dar tworzenia miłej atmosfery, tak sobie teraz pomyślałam. Naprawdę, aż czuć lato w tym tekście, a ja lubię lato.
    Chrześniak Frank. Alicja mnie rozbraja z tą nieprzeciętną chęcią zmiany jego imienia, pomysł z Frankiem juniorem także. Jestem też bardzo ciekawa, w jakim celu przeprowadziłaś taki zabieg. Na razie wpadłam na dwa pomysły a) Alice będzie coś mówić o Franku juniorze, a Frank senior to usłyszy i będzie przekonany, że to o nim lub b) Frank jr będzie nieustannie przypominał Alice, że istnieje ktoś taki jak Frank senior i to wpłynie na jej jakieś rozmyślania? no naprawdę, a może to ja doszukuję się Twoich ukrytych zamiarów, a chrześniak dostał takie imię, żeby zrobić show xdd. Nie mam pojęcia.
    No i znowu uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię Remusa. Twojego Remusa, choć tamtego też lubiłam. Ale Twój jest taki uroczy, taki w pewnym sensie inny od Jamesa i Syriusza. Za to go właśnie zawsze lubiłam, bo roztaczał wokół siebie inną aurę, inny urok, niż wymienieni wyżej dwaj. Jeszcze sytuacja z tymi pracami, ech. Co do Natalie, jestem tak bardzo pewna, że ona nic nie wiedziała o swoim wyjeździe, ba, wydaje mi się, że ktoś może nawet tak nieoczekiwanie ją zabrał/ kazał jej się pakować i nie pozwolił nigdzie już iść, że ona nawet nie mogła mu o tym powiedzieć. Ale Remus co już pomyślał, to pomyślał. Że też on zawsze zaczyna z tą samotnością no.
    Aaa, i był pewien fragment, o tym, że niektórzy sąsiedzi płacili mu więcej niż się umawiali, a on był im za to wdzięczny. Z jednej strony rozumiem chłopaka, choć akurat do Remusa pasuje mi postawa "ależ nie, proszę pani, umawialiśmy się na 5 zł, więc proszę schować to 10 ".
    No i prośba, która pojawia się chyba na każdym blogu o Huncwotach, nawet jeśli o tej parze jest 100% rozdziałów xd: James i Lily!!
    Wiem, 6 rok, ale tu się zacznie już coś dziać. Powiem Ci, że nie mogę doczekać się rozdziałów z Hogwartu!!
    Pozdrawiam!!!
    Nija

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj słoneczko!
      Bardzo Ci dziękuje, aż się zarumieniłam od tych Twoich komplementów! A już myślałam, że rozdział całkiem jest do du.... yyyy znaczy kiepski, ale skoro taka osobistość jak Nija mówi, że jest dobrze to tak musi być:)
      Co do chrześniaka Alicji miał być SHOW! Jakoś nie mogłam sobie odmówić przyjemności opisania jej bezcennej miny gdy dowiaduje się o imieniu jej siostrzeńca:D tak chciałam jej trochę zrobić na złość:D Wiem, jestem zła i okropna:D
      Ciesze się, że polubiłaś mojego Remusa. I że dostrzegasz jego inność, subtelność w porównaniu do James i Syriusza. Przyznam szczerze, że z opisem jak spędzają wakacje Huncwoci nie miałam problemu, większym wyzwaniem była Alicja i Rosario.
      Najpierw Peter i Dorcas, Lily i James zostają na zakończenie wakacji:)
      Też nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu tym bardziej, że umyśliłam sobie scenkę, nie wiem czy Wam, czytelnikom się spodoba ale ja już ją widzę oczami wyobraźni:D
      Pozdrawiam!!!

      Usuń
  6. Yyy która jestem? (chociaż nie ma to znaczenia) Biedny Remus naprawdę szkoda mi jego Natalie mogła być jego przyjacióką no niestety :-( prawdę mówiąc to spodziewałam się na dzisiaj nudów dzięki za ratunek :-) pozdrawiam i życzę weny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga jesteś dokładnie szósta:) ale jak słusznie zauważyłaś nie ma znaczenia, bo każdy komentarz jest tak samo ważny i znaczy dla mnie tyle samo:)
      Do usług!
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Kolejne opowiadanie o Lily i Huncwotach!

    liljam.blog.pl

    Serdecznie zapraszam!

    Buziaczki :*
    Yennefer

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstrętna reklama, no ale może wpadnę kiedyś.

      Usuń
  8. Droga Rogata,
    ten rozdział jest naprawdę genialny! Po prostu czytamy sobie a tu nagle... koniec, troszkę szkoda, że tak krótko.
    Historia z Elizabeth jest świetna i to pojawienie się Kevina, wyrzucenie jej z domu przez ojca... łał! Tyle emocji, coś cudownego. Po prostu wzroku od liter nie mogłyśmy oderwać. Dobrze, że wreszcie mogła się trochę oderwać się od tego domu wariatów.

    Tak jak nasze poprzedniczki powiemy: biedny Remus... on to zawsze ma jakiegoś pecha. Jak nie on sam sobie schrzani, to ktoś to zrobi za niego. Niby jednorazowa historia z tą Natalie, ale cieszymy się, że chociaż na chwilę Lupin oderwał się od monotonni i potrzeby takiego zawziętego i pracowitego życia. Zawsze to miła ochłoda dla serca. Mamy nadzieję, że jeszcze spotka go szczęście.
    Czekamy niecierpliwie na następny rozdział, oby jak najszybciej! :D
    Zapraszamy Cię także do nas, dawno Cię nie widziałyśmy, a zależy nam na Twoim zdaniu :)
    Życzymy spokoju i pomysłów. Pozdrawiamy!
    Twoje ~ Rogacz i Łapa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochane dziewczyny!
      Bardzo Wam dziękuję za tylko ciepłych słów:)Jestem niezwykle rada, że spodobała się Wam historia Alicji siostry i Remusa:)
      Zbieram się do Was ale jakoś zawsze kurna coś;/ Ale na 1000% wpadnę i wszystko nadrobię, każdy rozdział skomentuje:*
      Pozdrawiam Was cieplutko!
      Wasza Rogata

      Usuń
  9. Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału, od momentu przeczytania poprzedniego. Uwielbiam twoje opowiadanie i mam zamiar sumiennie to pisać w każdym komentarzu. I jest mi przykro, że komentuję z takim opóźnieniem :( ale będę starała się poprawić :)
    Notka wspaniała, bo nie da się inaczej określić rozdziału, gdzie jest i akcja i cudowni bohaterowie i wszystkie te małe rzeczy, które nie mają swojej dokładnej nazwy, a jednak stwarzają coś pieknego połączone z akcja i bohaterami. Bardzo dobrze ukazałaś dom bogatego, wpywowego człowieka, w którym mieszka on i jego reputacja i ego. Współczuję wszystkim jego córkom, że zostały przez niego wychowane i przed wszystkim współczuję Elizabeth, która została przez niego odrzucona z miłosci do kogoś, kto tylko urodził się w niewłaściwej i złej wg. niego, rodzinie. Biedna, bo ukochany, także ja opuścił w tym trudnym czasie, na szczęście się chłopak ogarnął z małą pomocą ojca :)
    Historia Remusa jest smutna, a Natalie jnie wydawała się taka wredna, ale może to wszystko się wyjaśni i Natalie nie będzie już taka bardzo zła, tylko trochę. Życzę Lupiowi, żeby choć spróbował być szczęśliwy i nie oceniał sie tak srogo, szczególnie, że bardzo stara sie zarobic pieniądze, których nie dostanie od rodziców, to złoty człowiek <3
    Na końcu chciałabym, żebyś przejrzała, tylko zetrknęła okiem na moj blog. Opowiada o szkole magii i czarodziejsrwa w Polsce, a cała akcja dzieje się w czasach PRL-u, główną bohaterką jest Liliana, niezdarna i zapominalska dziewczyna, która nagle ma zostać wprowadzona w świat magii. Jeśli bedziesz miała czas i chęci, to zapraszam. Wiem, ze nie mam umiejetnosci pisarskich, ale jednak cos mnie do tego ciagnie :)
    byc-czarodziejem.blogspot.com
    Rozdział jeszcze raz wspaniały i już nie mogę doczekać się kolejnego :) Weny, weny i jeszcze raz weny, no i w sumie trochę wolnego czasu też :)

    Visenna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za tę dopoowiedź, ale jest jedno prawie ważne zdanie, które chciałam umieścić w komentarzu, a zapomniałam. Mianowicie: ach... ten Sparow :D
      Mam nadzieję, że nie jest to wielki spam.

      Usuń
  10. Cudooo! *o* Humor z rana gwarantowany, kiedy czyta się tak pięknie napisany rozdział. Rozpływam się nad nim.
    Och, wiem, znowu nie w terminie, przepraszam :( Będzie poprawa następnym razem ;)
    Powracając do rozdziału. Cud, miód, malinka, porzeczka! Brak słów, po prostu nie umiem się wysłowić... Pokrótce zachwyt malowany.
    Biedna Liz :( Ojciec się jej wyrzekł, bo... no właśnie, bo kocha wroga. Brak słów, ale tych negatywnych. Tak się nie zachowuje ktoś, kto dla córek jest jedną z najważniejszych osób w życiu. Jak on może ją poniżać, to jest poniżej krytyki!
    Ale historia, jako sama historia jest przeurocza. Dziewczyna zakochuje się w wrogu ze wzajemnością, rodzi mu dziecko, on odchodzi, ona przeżywa piekło, potem on się nawraca i zabiera ją z domu, a na końcu wszystko powraca na dobre tory i jest happy end <3 Historia godna Romeo i Julii :P Nie no, ale na serio cudownie napisane.
    Biedny Remi :( Sytuację w domu to on ma koszmarną... Brakuję pieniędzy, i on sam musi harować. Lunio musi być naprawdę wspaniałym synem. Ta Natalie wydawała mi się być dobrą dziewczyną, a tu proszę, wystawiła go do wiatru. Jestem ciekawa co się stało, że tak zniknęła bez pożegnania i czy wiedziała, że będzie wyjeżdżać? Ciekawe co by było, gdyby się ponownie spotkali, dość dziwnych okolicznościach, jak by się zachowali o to jest pytanie :)
    Rozdział jest cudowny i czekam niecierpliwie na kolejne wakacje u innych bohaterów jeśli takie będą. Życzę wodospadu weny i pozdrawiam gorąco!
    Panienka Livvi :>

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj Rogata!
    Na twój blog trafiłam juz jakiś czas temu, ale nie dodawałam wcześniej komów, bo za bardzo się wciągnęłam. Ale nie owijając w bawełnę - poproś wenę żeby często do ciebie zaglądała, najlepiej na dłużej. Piszesz świetnie, nie popełniasz dużo błędów i masz bardzo ciekawe pomysły. Z niecierpliwością czekam na nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  12. [spam]
    Loki Laufeyson jest jednym z głównych antagonistów mitologii nordyckiej. Trickster, Mistrz Magii, Kłamca, Iluzjonista... Z jednej strony przebiegły, złośliwy i bezduszny, a z drugiej inteligentny, uroczy i wrażliwy. Zdarza mu się filozofować, ma też niską tolerancję na głupotę... i zawsze ma coś do powiedzenia!
    Oto jedyne miejsce, w którym możesz porozmawiać z najprawdziwszym Lokim (żadną podróbą, zero udawania!) - zapraszam:[klik!]

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie chcę być niegrzeczna ale... BŁAGAM PISZ TE OPOWIADANIA SZYBCIEJ BO PO KILKU MINUTACH ZA NIMI TĘSKNIĘ PROOOOOOOSZĘ :3333

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak mi się szkoda Remusa zrobiło. Ale strasznie podziwiam go za taką siłę i w ogóle! Bardzo fajny rozdział ~d

    OdpowiedzUsuń