Bardzo dziękuję za komentarze:)
Ciesze się, że przybyła nowa osoba
komentująca SZCZYGIELKOWA PL:)
Mam nadzieję, że jest was więcej, więc
się ujawnijcie:)
Ostatnią scenę dopisałam w
przypływie weny, mam nadzieję, że się spodoba:)
Pozdrawiam i zachęcam do czytania i
komentowania:)
Rogata
☆☆☆
Siedział w Pokoju Wspólnym i
strasznie się nudził, podrzucał znicza, którego „pożyczył”
po ostatnim treningu, gdy tylko go puszczał ten odlatywał na kilka
cali a on łapał go w widowiskowy, jego zdaniem sposób. Był
obserwowany przez dziewczęta nie tylko z młodszych roczników co
bardzo mu schlebiało, jednak udawał, że nie widzi ich wpatrzonych
w siebie spojrzeń. Leniwie obserwował co dzieje się w
pomieszczeniu, w kominku wesoło trzaskał ogień, który dostarczał
ciepła Gryfonom, uczniowie zgromadzeni w pokoju siedzieli na
fotelach, kanapach lub przy stolikach i dorabiali prace domowe. On
skończył swoje wypracowanie dziesięć minut temu i nie miał nic
ciekawego do roboty. Przeniósł wzrok na siedzącego obok Syriusza,
który również wydawał się nudzić, Remus czytał książkę o
animagach, a Peter zawzięcie notował coś na pergaminie, co chwilę
wykreślając i dopisując nowe wyrazy, wystawiał przy tym
nieświadomie język i James już chciał wyczarować muchę żeby mu
na niego usiadła, gdy jego uwagę przykuła rudowłosa osoba
siedząca niedaleko w gronie przyjaciółek. Pochylała się nad
pergaminem, co chwila zerkała w opasły tom, który leżał przed
nią i dopisywała coś do swojego wypracowania. Uśmiechnął się i
zupełnie stracił zainteresowanie Peterem i złotym zniczem, który
odleciał.
★★★
„Rdest
ptasi—
roślina
o magicznych
właściwościach.
Ma podłużne, cienkie i krótkie, zielone liście. Krótkie ale
gęsto rosnące korzenie, które również są zielone, i małe,
okrągłe przypominające kulki owoce w kolorze ciemnego fioletu.
Jest ona jednym z głównych składników eliksiru
wielosokowego.
Można ją znaleźć w Zakazanym
Lesie.
Jest też wykorzystywana jako składnik miodu pitnego...
„
Lily
przeczytała fragment książki i zmarszczyła brwi, wydawało jej
się, że już to napisała. Przebiegła wzrokiem po swojej pracy i
utwierdziła się w przekonaniu, że tak jest. Przewróciła kilka
kartek i znalazła pożądany tekst, szybko go przeczytała i zaczęła
dalej pisać. Po chwili spojrzała do książki i znów natrafiła na
definicję rdestu, przeniosła wzrok na swoje przyjaciółki ale
każda była pochłonięta swoim wypracowaniem, chwilę podejrzliwie
przyjrzała się Alicji, gdy Bones poczuła na sobie wzrok, spojrzała
pytająco na Lily, Ruda tylko uśmiechnęła się na co Alicja
wróciła do przerwanego zajęcia, to utwierdziło Evans w
przekonaniu, że jest niewinna. Rozejrzała się po pomieszczeniu ale
nikt nie wyglądał na zainteresowanego jej osobą. Pottera i Blacka
nie było, więc główni podejrzani musieli rozrabiać w innym
miejscu. Znów powróciła do wypracowania i zagłębiła się w
lekturze. Gdy przerwała czytać, książka zatrzasnęła się z
hukiem, kilka osób w tym Dorcas, Alicja i Rosario spojrzały na
Rudą, ona tylko posłała im przepraszające spojrzenie i zdziwiona
otworzyła tom z powrotem. „Magiczne rośliny tom. 4” ponownie
zamknął się z hukiem i o mały włos nie przytrzasnął nosa Lily.
Evans wstała i rozejrzała się, za zasłonki nieopodal niej,
dochodziły ciche chichoty a kotara nienaturalnie się trzęsła.
Lily niewiele myśląc podeszła i sprawnym ruchem zerwała materiał.
Jej oczom ukazała się para Huncwotów, której brakowało kilka
chwile wcześniej, różdżka w ręku Pottera wskazywała jasno na
sprawcę całego zamieszania.
-Potter
co ty na brodę Merlina sobie myślisz?!- spytała siląc się na
spokojny ton.
-Nie
wiem o co ci chodzi.- odpowiedział z miną niewiniątka.
-Przestań
mi dokuczać!
-A
co dostanę w zamian?- spytał i wyprostował się, tak że teraz on
patrzył na Lily z góry.
-W
zamian?- krzyknęła- Masz dać mi spokój! Od pierwszej klasy mnie
denerwujesz! Nawet nie mogę spokojnie się pouczyć!
-To
ja ci dam spokój jak...- zawiesił głos i udał, że się
zastanawia- o wiem!, jak się ze mną umówisz.- dokończył z
huncwockim uśmiechem. Lily zagotowała się w środku, przez jej
głowę przeleciał tysiąc myśli jak zamordować a potem wskrzesić
i jeszcze raz zabić czarnowłosego.
-Nigdy
się z Tobą nie umówię Potter!
-Daj
spokój, już to słyszałem, po prostu boisz się.- odparł i oparł
się z nonszalancją o regał koło, którego stali. Lily prychnęła
Ona miałaby się bać, niby czego? Bo chyba nie tego nadętego
głupka.
-Nie
boję się ciebie- syknęła- nie mam ochoty dłużej z tobą
rozmawiać.- odwróciła się z zamiarem odejścia, jednak James
złapał ją za rękę. W Evans zawrzało, wyrwała dłoń i z całej
siły zamachnęła się, odcisk jej ręki odbił się na policzku
szukającego.
-Nigdy
więcej mnie nie dotykaj!- krzyknęła, zebrała swoje rzeczy i
wybiegła do dormitorium.
-Stary
jak tak dalej pójdzie to cię rodzona matka nie pozna.- Syriusz
podał wyczarowany przez siebie worek z lodem przyjacielowi. James z
ulgą opadł na kanapę, na której siedział Remus.
-Przecież
zakład już się skończył, po co proponujesz jej spotkanie?-
spytał Lupin.
-Umówi
się ze mną, mnie się nie odmawia.- odparł.
-Daruj
sobie, po co ci to wszystko.- blondyn pokazał na policzek kumpla.
-Bo
nikt bezkarnie nie będzie kpił z Jamesa Pottera!- odpowiedział z
przekonaniem w głosie, pamiętając o przykrym incydencie sprzed
kilku dni a piekący policzek utwierdził go w postanowieniu.
-O
ile wcześniej trwale cię nie uszkodzi ta ruda wiedźma- mruknął
Black jednak nie na tyle cicho żeby przyjaciele go nie usłyszeli.
★★★
-No
nie płacz mała!- Rosario nie wiedziała jak uspokoić przyjaciółkę,
Dorcas siedziała i przytulała Rudowłosą, Alicja grzebała w
kufrze w poszukiwaniu chusteczek.
-No
już, już.- Bones uśmiechnęła się do Lily, ta wydmuchała nos i
rozejrzała się po przyjaciółkach zaczerwionymi oczami.
-Ale
czemu ja? Na roku mamy z pięćdziesiąt dziewczyn, nie może uwziąć
się na innej?!- rozgoryczenie i złość powoli opuszczały Lily.
-To
dzieciak, popisuje się a ty się złościsz i to go jeszcze bardziej
nakręca.- Meadows tłumaczyła Lily głosem matki zwracającej się
do małego dziecka- zacznij go ignorować to się mu znudzi.
-Myślicie,
że to coś da? -brązowowłosa zwróciła się do reszty.
-Nie
pomagasz Bones.- warknęła Rosi. Alicja roześmiała się i uderzyła
w Johnson poduszką.
-Nie
miałam zamiaru pomagać- pokazała jej język- po prostu się z nim
umów, to da ci spokój- wzruszyła ramionami i odchyliła się
akurat w chwili gdy poduszka leciała w jej stronę, musnęła
delikatnie ramię.
-Nie
umówię się z nim!- Evans gwałtownie wstała.- Za nic w świecie!
To tępy, irytujący, rozczochrany gumochłon i nie dam mu tej
satysfakcji!
-Jesteś
pewna?-spytała Dorcas -może Ala ma rację, umów się z nim to się
odczepi...
-Nigdy!-
odparła z mocą w głosie.
★★★
Marcowe
słońce wychylało się zza horyzontu, zwiastując nowy dzień-
sobotę. Jednak wyjątkowo na śniadaniu można było dostrzec prawie
wszystkich uczniów, pośpiesznemu jedzeniu towarzyszyły podniecone
szepty, zwłaszcza przy stołach Gryfonów i Krukonów. Gdy drużyna
Ravenclawu opuszczała Wielką Salę rozległy się brawa i wiwaty,
Gryfoni odczekali aż ostatni zawodnik przeciwników opuści
pomieszczenie. Po chwili dało się słyszeć rytmiczne uderzanie
pięściami o blat stołu, każdy oglądał się na boki w
poszukiwaniu źródła dźwięku, Huncwoci widząc, że Syriusz robi
hałas, przyłączyli się do niego, po chwili cały stół
Gryffindoru wybijał rytm. James wskoczył na stół.
-Kto
wygra mecz?!- krzyknął.
-GRYFFINDOR!-
kibice zawyli.
-KTO?!-
udał, że nie słyszy
-GRYFFINDOR!
GRYFFINDOR! GRYFFINDOR! GRYFFINDOR! GRYFFINDOR!- zaczęli skandować,
Potter zeskoczył i wraz z drużyną opuścił Wielką Salę. Byli
pewni, że wygrają.
★★★
-Witam
na pierwszym meczu w tym roku! Spójrzmy na tablicę wyników, na
razie prowadzą Puchoni, mają na swoim koncie dwa zwycięstwa, zaraz
za nimi Gryfoni z jedną wygraną, Ślizgoni i Krukoni bez punktów,
jeśli Gryffindor dziś wygra ma szansę na puchar, jeśli nie
decydować o finale będą punkty zdobyte podczas gry. Wychodzą na
boisko! Krukoni obrońca John Abbot, ścigający Vanessa Pattinkton,
Eva Shugar, Theodor Smith, pałkarze Clinton Murray, John Baker i
szukająca Tina Allen, kolej na Gryffindor obrońca Nicole Lawrence ,
ścigający Earl
Sistern, Nigel Philips i niezwykle utalentowana Sara
Rue, pałkarze Robert Parker i Tim Hunt oraz szukający James
Potter.- po słowach Penelopy Mendoza rozległy się wiwaty i brawa.-
Ruszyli! Shugar przejęła kafla, podanie do Smitha i 10 do 0 dla
Ravenclawu- Krukoni zawyli z radości, szanse, że ich drużyna wygra
gigantycznie wzrosły gdy Mendoza ogłosiła, że kolejne 10 punktów
zdobyła Vanessa. Nicole zdzierała gardło żeby pałkarze zaczęli
atakować przeciwników, Sara dwoiła się i troiła lecz Nigel i
Earl wcale jej nie pomagali, miała wrażenie, że specjalnie jej
utrudniają, James nie wiedział co robić czy złapać znicza jak
najszybciej czy liczyć, że jego drużyna zacznie grać lepiej, nie
pamiętał wyniku meczu między Krukonami a Puchonami, nie myślał,
że będzie mu kiedykolwiek potrzebny, był pewien, że wygrają.
Spojrzał na Tinę, która rozglądała się za zniczem,
wykorzystując moment, że nigdzie go nie widzieli podleciał do
Philipsa.
-Co
ty robisz! Pomagaj jej!
-Odwal
się Potter.
-Pomóżcie
jej!- Potter zmiażdżył spojrzeniem Earla i odleciał. Lawrence nie
wiedziała co robić nigdy jej drużyna nie była taka do bani,
zawsze się mobilizowali i grali zespołowo, musiała przyznać, że
jedynie Rue grała bez zarzutu. Przeliczyła szybko w myślach,
Puchoni wygrali 260 do 100, przegrywają 40 punktami, Potter musi
złapać znicz przed kolejną stratą punktów inaczej koniec.
-Co
za wspaniałe podanie Sisterna do Rue Sara wykorzystała to i zdobyła
10 punktów. Gra toczy się dalej! Ale zobaczcie! Oczom nie wierzę,
kolejne 10 punktów dla Gryfonów, ta dziewczyna jest niesamowita!-
Penelopa wychwalała Sare. Potter podleciał do wołającej go
Nicole.
-Łap
znicz! Chyba, że będą mieć nad nami przewagę 50 punktów to
wtedy zwódź!- James zasalutował i odleciał.
-Kolejne
punkty dla Gryffindoru! Czyżby drużyna lwa się obudziła?
Nareszcie możemy zobaczyć pracę zespołową! Abbot ma pełne ręce
roboty, gdyż Sara i Nigel atakują na zmianę, Sistern dzielnie im
asystuje! Cóż za widowiskowe podanie! I kolejne punkty! Ale cóż
to! Tak! Tak! James Potter złapał znicz! Gryffindor wygrywa 190 do
40! Tym samym zobaczymy ich w finale! Brawo!-
Cała
ekipa wylądowała na murawie, kibice wiwatowali, wszyscy Gryfononi
mieli uśmiechy na twarzy, ktoś krzyknął, że trzeba to uczcić,
ktoś pogratulował Lawrence ciekawej i skutecznej taktyki, jakaś
dziewczyna pocałowała w policzek Nigela, ktoś poklepał po plecach
Boba, pośród tłumu przepchnęła się blondynka, która próbowała
powstrzymać łzy, jej nie gratulowali mimo że zdobyła najwięcej
punktów, pobiegła do szatni.
★★★
-Tu
jesteś, nie płacz.-James usiadł koło Rue na podłodze w szatni i
objął ją ramieniem. Blondynka pociągnęła nosem, Potter podał
jej chusteczkę i wytarł kciukiem łzy z policzka.
-Mam
dość, co bym nie zrobiła to i tak ona zbiera pochwały.
-W
przyszłym roku pozbędziemy się jej.- puścił do niej oko a ona
roześmiała się.
-Nie
świętujesz?
-Nie
ma całej drużyny.- podał jej kremowe piwo.
-Ty
powinieneś być kapitanem.- powiedziała otwierając butelkę i
biorąc łyk złocistego płynu.
-Może
za dwa, trzy lata będę, jestem za młody.- mruknął i też się
napił.
-E
tam, jesteś sto razy lepszy od niej, ona nie potrafi nikogo
zmotywować, Bob i Tim nawet nie wiedzą do czego służą pałki a
Nigel jest złośliwy i chce pokazać, że jest najlepszy.-
prychnęła.
-Nie
ważne, wygraliśmy, jeszcze jeden mecz i puchar będzie nasz.-
stuknęli się butelkami i napili.
-Jak
na rozpieszczonego dzieciaka jesteś całkiem miły.
-A
kto mówi, że jestem rozpieszczony?- udał oburzenie.
-Evans-
jego wyraz twarzy się zaostrzył a mięśnie spięły, spojrzała na
niego badawczo.
-To
co innego, ona mnie nie zna i tyle.- odparł oschle.
-Zależy
ci na niej?- spytała.
-Nie-
odparł i pociągnął łyk piwa- a czemu pytasz?
-To
dobrze.- odparła i zbliżyła swoją twarz, popatrzyła na jego
usta, jednak on był bierny, przysunęła się i delikatnie, trochę
nieudolnie go pocałowała, po chwili chciał się odsunąć ale mu
nie pozwoliła. Kiedy się od siebie oderwali, Rue zarumieniła się
i nie wiedziała co powiedzieć.
-Lepiej?-spytał,
pokiwała głową w odpowiedzi-To chodź.- złapał ją za rękę i
pociągnął do drzwi.
-Gdzie
idziemy?
-Na
imprezę, przecież bez nas by nie wygrali. - powiedział tonem jakby
była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. Sara uśmiechnęła
się do niego z wdzięcznością i wyszli z szatni, żadne z nich nie
zaczęło rozmowy o pocałunku. Sara jednak od dawna czuła coś
więcej, ale nie chciała się z tym zdradzić, gdyby powiedziała co
czuje wiedziałaby że James natychmiast by się od niej odsunął
aby jej nie ranić. Zdawała sobie sprawę z tego, że on nie
odwzajemnia jej uczucia, a dzisiaj utwierdziła się w tym
przekonaniu.
★★★
-Syriusz!
Oddaj mi to!
-NIE!-
krzyknął Black i potykając się zaczął uciekać. Wpadł na
Jamesa i Sarę, wchodzących do Pokoju Wspólnego.
-Co
jest?- spytał Potter widząc Lunatyka zmierzającego w ich stronę.
-On
mi chce odebrać moją miłość!- czarnowłosy oskarżył
przyjaciela i schował się za plecami Jamesa.
-Kogo?-
spytał zdezorientowany.
-Ognistą-
Black pomachał w połowie pustą butelką whiskey Jamesowi przed
nosem.
-Łapo,
dużo wypiłeś?- spytał, widząc, że Syriusz powoli zaczął
tracić równowagę.
-Nie...hik..-
czknął.
-Ledwo
stoi.- westchnął Remus.
-To
są kłamstwa i pomówienia! Zrobię kukułkę, żeby wam udowodnić!
-Chyba
jaskółkę- mruknęła Rue i zostawiła Huncwotów samych sobie.
-No
właśnie, masz rację! Kukułkę!- wykrzyknął za nią Syriusz i
zaczął próbować ustać na jednej nodze z rozłożonymi rękami,
butelka mu wypadła a on się przewrócił. Popatrzył na rozbite
szkło.
-Ups..
hi hi hi- zachichotał jakby ktoś mu odpowiedział dobry dowcip i z
zadziwiającą prędkością, jak na jego stan, pobiegł po nową
butelkę.
-Wystarczy!-
Lupin ruszył za nim.- Oddawaj Black!
-Nie!-
niezgrabnie wgramolił się na stół.
-Złaź!-
Remus pociągnął go za nogawkę.
-Zostaw
mnie! Zostaw!- krzyknął piskliwym głosem- Bo powiem McGonagall, że
mnie molestujesz! Rogacz świadkiem!- Gryfoni wybuchli śmiechem,
Remus zawstydził się i westchnął zrezygnowany z nadzieją
popatrzył na Jamesa ale ten już wchodził na stół aby dołączyć
do kumpla. Lupin jęknął. Potter pociągnął łyk trunku i zaczął
śpiewać.
Whisky
moja żono, jednak Tyś najlepszą z dam!
Po
chwili dołączył do niego Syriusz.
Już mnie nie opuścisz, nie, nie będę sam!
Mówią whisky to nie wszystko, można bez niej żyć!
Lecz nie wiedzą o tym,
Że najgorzej w życiu to,
-Wszyscy
razem!- krzyknął Potter a cały Gryffindor zawył
To
samotnym być! To samotnym być! To samotnym być!*
Impreza
trwała do białego rana, główną jej atrakcją było karaoke
zainicjowane przez Huncwotów.
☆☆☆
*
Dżem- Whisky