Puk, puk:)
Dziękuję Lily Evans za pierwszy
komentarz:)
Pozdrawiam Rogata:)
☆☆☆
Wiosna 1975 roku była wyjątkowo
wczesna, już w lutym nie było śniegu, przyroda budziła się do
życia, na drzewach pojawiały się nieśmiało pierwsze listki jakby
obawiały się, że za chwilę pojawi się biały puch i znów będzie
zimno. Przez okna zamku wpadały promienie wiosennego słońca i
ogrzewały zaspane twarze uczniów czwartego roku. Profesor Cuthbert
Binns, który lewitował tak, żeby go było widać zza katedry,
monotonnym głosem opowiadał o walkach czarodziei z trollami
górskimi.
Nie zwracał uwagi na to, że słucha
go może pięć osób a jeszcze mniej robi notatki, reszta bazgrała
coś bezwiednie po pergaminie, grała w karty, odrabiała prace
domowe na inne przedmioty, lub po prostu spała. Alicja bujała się
na krzesełku i odliczała ostatnie minuty zajęć, Rosario
transmutowała żuka w coraz to wymyślniejsze przedmioty, mugolską
gumkę do ścierania z nogami i głową żuka, kałamarz ze
skrzydłami, Dorcas przyglądała się temu z zazdrością i
próbowała zapamiętać ruch różdżką żeby potem spróbować
samej, a Lily pilnie notowała i wyglądała jakby każde słowo
ducha było na wagę złota. Frank Longbottom i Mathiew O`Conor
składali z pergaminu ptaki i zaczarowywali je żeby latały po całej
sali, uśmiechnęli się do siebie i zabrał za robienie kolejnych,
po chwili po klasie latało kilkanaście ożywionych origami. James
na ten widok uniósł kciuki do góry i wyszczerzył się do kolegów.
Remus machnął różdżką i każdego z ptaków ozdabiał w inne
kolory, Syriusz wyczarował każdemu na ogonie piękne kolorowe
pióro, przypominały pawie. Binns ogłosił koniec lekcji, uprzednie
każąc przynieść wypracowanie na temat bitwy z 1238r, Kolorowe
ptaki wyleciały z klasy razem z Huncwotami, ster nad nimi przejął
James. Idąc korytarzem spostrzegł Severusa Snape`a siedzącego na
oknie. Uśmiechnął się huncwocko i sprawił, że papierowe
stworzenia zaatakowały niczego nie świadomego Ślizgona, Snape
zaczął wymachiwać rękami aby obronić się przed atakiem.
-Patrz
James, Smarkerus zapomniał, że ma różdżkę.- zakpił Syriusz,
Snape zaczął gorączkowo przeszukiwać
szatę i po chwili wyciągnął magiczny patyk.
-Expelliarmus!-
krzyknął Potter a różdżka Severusa pojawiła się w jego ręku.-
Masz całkowitą rację Syriuszu, nie dość, że nie pamięta to
jeszcze nie potrafi się nią posługiwać. - zakpił. Snape rzucił
się na prześladowców.
-Wingardium
Leviosa- mruknął Syriusz i Ślizgon zawisł nad sufitem, szata
opadła i zasłoniła mu twarz, zaczął się wiercić i bić
pięściami w powietrzu. Gryfoni wybuchli śmiechem, widowisku
przyglądało się coraz więcej osób, przez tłum przecisnęła się
niska dziewczyna.
-Zostawcie
go głupki!
-O
Evans jak miło, że dołączyłaś- powiedział Potter i potrząsnął
Snape`m.
-Natychmiast
go puść!
-Bo
co?
-Bo
ja Ci każę!
-Daj
spokój Evans to Ślizgon, on nie lubi takich jak ty.- stwierdził
Syriusz.
-Skąd
możesz wiedzieć, jest sto razy lepszy od was!
-Słyszałeś
Jim? „Jest sto razy lepszy od nas”- przedrzeźniał ją Black
piskliwym głosem.
-Lily-
westchnął Severus słysząc głos Evans, mimowolnie uśmiechnął
się, zawsze go broniła, zawsze mu pomagała, była jego jedyną
prawdziwą przyjaciółką, dla niej zrobił by wszystko. Wyrwała z
ręki Pottera różdżkę, choć była przekonana, że znudziło mu
się na dziś dokuczanie Severusowi, gdyż jako szukający miał
świetny refleks i gdyby chciał musiałaby się natrudzić żeby
odzyskać przedmiot. Następnie pomogła Snape`owi doprowadzić się
do porządku, tłum gapiów na czele z Potterem i Blackiem rozszedł
się tak szybko jak się pojawił.
-Dziękuję
wiewiórko.- szepnął.
-Daj
spokój, chodź ze mną, dawno się nie widzieliśmy.- obdarzyła go
promiennym uśmiechem, odwdzięczył się tym samym, na razie zemstę
na Huncwotach odstawił na boczny tor. W tej chwili liczyła się
tylko ona.
★★★
-Sara!
Mocniej rzucaj tym kaflem! To nie wakacje!
-Staram
się przecież- odkrzyknęła poirytowana blondynka i cisnęła piłką
w obręcz. Nicole zgrabnie obroniła i kafla przejął Earl
Sistern
podał go do Nigela Philipsa.
-Oni
jakoś potrafią!-odkrzyknęła Lawrence.
-Bo
są silniejsi!- warknęła Sara pod nosem i poleciała za
ścigającymi.
-Bob!
Tim! Ruszać się! Tłuczki latają jak chcą!- dyrygowała kapitan.
-No
ale w co my mamy celować?- spytał bezradnie pałkarz.
-W
resztę graczy! To jest trening na brodę Merlina!- Bob i Tim
popatrzyli na siebie i zaczęli celować jeden przez drugiego w Sarę.
-James,
graj proszę, później rozdasz autografy- Nicole podleciała do
Pottera, który bajerował trzecioklasistki, będące na treningu.
Pokazał jej złapany znicz i uśmiechnął się zniewalająco.
-Spróbuj
jeszcze raz- poprosiła i odleciała w stronę uciekającej przed
tłuczkami Rue.
-Jesteś
beznadziejna w przyszłym roku na pewno nie będziesz grać!
-W
przyszłym roku nie ty o tym będziesz decydować!- warknęła Sara,
podleciała na ziemię, zsiadła z miotły i wściekła opuściła
boisko.
-Jesteś
w rezerwie!- wrzasnęła za nią kapitan i poleciała w stronę
obręczy, którą atakowali Earl i Nigel na zmianę.
-Mamy
jakiegoś ścigającego na wymianę?- spytała Philipsa, pokręcił
przecząco głową. Westchnęła, teraz będzie musiała jeszcze
wymyślić jak tu zachęcić Rue z powrotem do gry, tak by nie
pokazać, że jest im bardzo potrzebna. Była najlepsza jeśli chodzi
o ścigających, lepsza niż Sistern i Philips razem wzięci, po
prostu Nicole nie lubiła jej, wydawało się, że James tak na nią
dziwnie patrzy, tak jakby mu się podobała, a to Lawrence miała być
w centrum jego uwagi.
★★★
-Popatrzcie-
Remus podetknął Syriuszowi i Jamesowi poskładany kawałek
pergaminu pod nosy.
-Wow!
Jesteś genialny!- krzyknęli jednocześnie. Owy kawałek pergaminy
okazał się mapą Hogwartu, po której poruszało się tysiąc
kropek z imieniami i nazwiskami ich właścicieli.
-Teraz
to Hogwart jest nasz!- roześmiał się Peter. Remus zaczerwienił
się, bardzo chciał być doceniony przez przyjaciół i odwdzięczyć
się za wszystko co dla niego zrobili, za zaakceptowanie jego
przypadłości i chęci pomocy w ujarzmieniu jego drugiej, wilczej
natury.
-Przydałoby
się to jakoś zabezpieczyć, żeby nikt inny nie mógł tego
odczytać...- zamyślił się rozczochrany Gryfon- Widziałem takie
jedno zaklęcie w tej księdze co ją pożyczyliśmy z działu Ksiąg
Zakazanych, może by się przydało.
-Jutro
poszukam czegoś w bibliotece, a na razie...- zabrał pergamin i
schował do szafki- żeby nie wpadło w niepowołane ręce.
★★★
Rosario
miała dzisiaj krótkie włosy, sięgające jej odrobinę za uszy w
kolorze dojrzałej czereśni. Siedziała w Wielkiej Sali i zajadała
się owsianką z malinami, w perspektywie miała spędzenie całej
soboty na odrabianiu prac domowych lub lenistwu, bardziej skłaniała
się w ku tej drugiej opcji. Gdy pochłaniała drugą porcję
jedzenia wylądował przed nią biały puchacz, którego nie znała,
rozejrzała się po uczniach siedzących najbliżej niej ale nikt nie
wykazał zainteresowania ptakiem. Spojrzała na sowę, która
patrzyła na nią z wyczekiwaniem,w końcu zdecydowała się odwiązać
list od nóżki puchacza, poczęstowała go kawałkiem chleba i
popatrzyła jak wylatuję przez okno z Wielkiej Sali. Po chwili
wahania odpieczętowała niezaadresowany list, zabezpieczony tylko
pieczęcią, której nigdy nie widziała i zagłębiła się w jego
lekturze. W miarę czytania jej oczy stawały się coraz szersze a
buzia mimowolnie się otworzyła.
-Stało
się coś?- spytała zaniepokojona reakcją przyjaciółki Bones.
-Dostałam
list od dziadków.- odpowiedziała.
-I
co tam u nich?
-Od
rodziców mojego ojca.- odparła ignorując pytanie Alicji, która
poznała kiedyś babcię Johnson na peronie.
-Tych,
którzy się nie odzywali?- spytała Lily.
-Tak,
zaprosili mnie, żebym odwiedziła ich w wakacje.
-Tak
po prostu?- Albertini nie odpowiedziała tylko zaczęła czytać.
Rosario,
Dowiedzieliśmy
się, ja i Twój dziadek Ludwik, że uczęszczasz do Hogwartu, co
oznacza, że posiadasz umiejętności magiczne, które z pewnością
odziedziczyłaś po świętej pamięci, tragicznie zmarłym naszym
synu, a Twoim ojcu Thomasie. Czujemy się zmuszeni do zadbania aby
Twoje wychowanie i nauka nie zostały zmarnowane przez Twoją
nieodpowiedzialną szlamowatą (tu
Rosi mimowolnie się skrzywiła) matkę,
dlatego oczekujemy, że odwiedzisz nas w wakacje, abyśmy mogli
ocenić Twój poziom magii i wychowania, gdyż jak wiesz nasz Ród od
pokoleń jest bardzo szanowany w świeci czarodziejów. 20 czerwca
pojawi się na peronie osoba przez nas wyznaczona do opieki nad Tobą
i dostarczenia Cię do naszej rezydencji na północy Irlandii.
Twoja
babka, Tamara Albertini
Rosi
odłożyła pergamin i spojrzała na przyjaciółki, wcale nie
chciała jechać ale to była jej szansa żeby dowiedzieć się
czegoś o ojcu.
-I
co zrobisz?
-Pojadę,
muszę.- odpowiedziała z mocą i wróciła do swojej owsianki.
★★★
Lily
i Dorcas siedziały w bibliotece, słychać było tylko skrobanie
piór i przerzucanie stron ksiąg. Obie lubiły spokój,ciszę i
zapach starych pergaminów, które panowały w tym pomieszczeniu, tu
im się najlepiej uczyło ale też i rozmawiało, rzecz jasna szeptem
aby nie zakłócać naturalnej aury. Dziś postanowiły poświęcić
maksymalną ilość czasu aby resztę weekendu mieć wolne i móc
spokojnie wybrać się na cały dzień do Hogsmeade. Od czasu do
czasu posyłały sobie porozumiewawcze spojrzenia, gdyż niedaleko
nich, dokładnie trzy stoliki dalej delikatnie na lewo siedział
niejaki Frank Longbottom oraz Mathiew O`Conor, Jerry Barton i John
Zimmer. Dorcas zauważyła, że Mary Adams, Krukonka zmierza w
kierunku stoliku obiektu ich obserwacji.
-Myślisz,
że uda jej się tak go podejść, że zaprosi ją do wioski?
-Nieee,
jest za miła.- mruknęła Lily. Jej spojrzenie skrzyżowało się
przez chwilę ze wzrokiem Franka, spuściła wzrok i zarumieniła
się. Dorcas poczuła się zazdrosna ale nie dała tego po sobie
poznać, jej też podobał się Longbottom.
-No
cześć moje zguby, tak myślałam, że was tu spotkam.- Alicja
rozsiadła się przy stoliku.
-Przesiądź
się.- syknęła Evans.
-Czemu?
-Zasłaniasz
nam widok.- zniecierpliwiony głos Rudej spowodował, że Ala nie
mogła się z nią nie podroczyć. Odwróciła się i bezczelnie
popatrzyła na chłopców, uśmiechnęła się do nich i odwróciła
do przyjaciółek.
-Chodzi
wam o tamten widok?- wskazała głową w stronę stolika.
-Tak,
przestań tak się zachowywać!- Lily delikatnie podniosła głos.
-Czemu?-
spytała z niewinną miną.
-Bo
się domyślą, że na nich patrzymy!
-Frank
i Mathieu siedzą z Krukonami, jeśli nawet nie zorientowali się, że
się na nich gapicie, w co wątpię, to oni na pewno ich usłużnie o
tym poinformowali. Poza tym Longbottom to nic ciekawego.- skwitowała
i wyjęła jabłko z torby, w które wgryzła się z lubością.
-Jak
to nie! Jest bardzo przystojny.- zaoponowała Lily.
-Potter
i Black już są przystojniejsi.- odparła spokojnie.
-Ale
to głupki!- nie dawała za wygraną Evans.
-Może
ale rozmawiamy o urodzie a nie inteligencji, choć pod tym względem
też górują Huncwoci
-Wcale
nie! Prace domowe spisują od Remusa, w dowcipach też pewnie on im
pomaga.- burknęła Lily, a Dorcas przytaknęła jej.
-Ja
i tak zostanę przy swojej wersji, może uda mi się umówić z
Potterem.- rozmarzyła się.
-No
przestań, przecież on nie może Ci się podobać.
-Może,
tak samo jak Tobie Longbottom- pokazała Evans język i wyrzuciła
ogryzek do kosza.-No dobra to która mi pomoże z eliksirami?-
spytała i wlepiła wzrok w Lily, gdyż było oczywiste, że to ją
prosi o pomoc. Lily westchnęła, w myślach i tak przyznała sobie
rację, według niej Frank było milion razy bardziej przystojny niż
Potter.
Super blog :*
OdpowiedzUsuńDodałam go do polecanych blogów :)
Frank ładniejszy od Pottera . ? Oj Lilka...
Wpadaj do mnie czasami jak bd mogła :**
Kiedy dodasz . ? :(
OdpowiedzUsuńNie mg się doczekać . ! <3
U mnie nowa notka :)
Zapraszam cię do czytania i komentowania :**
Fajnie piszesz, miło się czyta, naprawdę bardzo mi się podoba. Będę zaglądać częściej. Pisz dalej ;)
OdpowiedzUsuńTe samolociki to musiał być fajny widok :D. Historia Magii to chyba przedmiot, na którym wszystko jest ciekawsze niż to, co mówi Binns :-). No i w końcu doszło do opisania przez Ciebie momentu, w którym Huncwoci znęcają się nad Snapem. No i widzę, że jak na razie Twój Severus zachowuje się normalnie i nie ma pretensji do Lily, że go broni.
OdpowiedzUsuńWkurza mnie ta Lawrence. Jako kapitan nie powinna się sugerować osobistymi odczuciami, ale powinna być obiektywna. No, ale przyznaję, że znowu świetny pomysł z tym jej "uganianiem się" za Potterem. Może się z tego wywiązać ciekawy wątek, a patrząc na Twoje genialne pomysły, na pewno wymyślisz coś oryginalnego :-). No, ale tak czy siak, żal mi tej Sary.
Już wiem, że nie lubię dziadków Rosario. Ten wyniosły ton w liście i to jedno słowo "szlamowata" przypominają mi Malfoy'ów. Ale mam nadzieję, że czegoś się dowiemy o ojcu Rosario, a to znowu, znając Ciebie, będzie cholernie ciekawe :-).
Fiu, fiu, fiu! Poleciałaś z tym wszystkim :D. Skoro Lily (i Dorcas) podoba się Frank Longbottom, a Alicji Potter, to ciekawa jestem, co wymyśliłaś i jak to poplączesz, a potem jak z tego wybrniesz i wyjdzie, że Lily jest z Potterem, a Alicja z Frankiem. I znowu kurde muszę Ci powiedzieć (a przy okazji się powtórzyć), że jesteś strasznie oryginalna! A to jest taki ogromny plus! Nawet nie wiesz, jak Cię za to podziwiam :-). Nie dość, że masz świetne, świeże pomysły, to jeszcze super je opisujesz. Naprawdę jestem pod niemałym wrażeniem!
Cieszę się, że zaglądnęłam tutaj i zaczęłam czytać :-).
W jednym zdaniu - jesteś po prostu genialna :-).
Samolociki? Hi hi:) Z nudów powstają różne pomysły:o) Bo Snape jeszcze się lubi z Lily i nie przyjaźni z Averym. Ja też nie lubię dziadków Rosario:) No przyznam, że niechcący poplątałam aleeeee coś się wymyśli na te dwie pary:D Mam jeszcze dużo czasu do 7 klasy:D
UsuńJa też się bardzo cieszę, że odwiedziłaś mojego bloga:) Zawsze czytając Twojego, twoje dialogi między Lily i Jamesem chciała, żeby moje było chociaż w połowie tak zabawne jak Twoje:) Więc ogromnie się cieszę, że przypadło Ci do gustu moje opowiadanie:)
Och... No wiesz co... Oburzam się. że niby Frank przystojniejszy od Pottera? :O Wypraszam sobie...
OdpowiedzUsuńNie no żarcik :P Jasne, że się nie obrażam. Rozdział świetny. Naprwdę. Kiedy znajdę czas, to przeczytam dalszy ciąg tej histori :D
KR, moi drodzy! KR! A teraz lece dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, puck
Siedzę w mojej cieplutkiej piżamce z kotkami oraz popijam jakiś lerk z kubka z misiem, czy może być lepszy moment na czytanie? ;*
OdpowiedzUsuńNa poważnie skomentuję później my dear :*