środa, 19 marca 2014

Rozdział 2: "List."

Puk, puk:)
Dziękuję Lily Evans za pierwszy komentarz:)
Pozdrawiam Rogata:)
☆☆☆
Wiosna 1975 roku była wyjątkowo wczesna, już w lutym nie było śniegu, przyroda budziła się do życia, na drzewach pojawiały się nieśmiało pierwsze listki jakby obawiały się, że za chwilę pojawi się biały puch i znów będzie zimno. Przez okna zamku wpadały promienie wiosennego słońca i ogrzewały zaspane twarze uczniów czwartego roku. Profesor Cuthbert Binns, który lewitował tak, żeby go było widać zza katedry, monotonnym głosem opowiadał o walkach czarodziei z trollami górskimi.
Nie zwracał uwagi na to, że słucha go może pięć osób a jeszcze mniej robi notatki, reszta bazgrała coś bezwiednie po pergaminie, grała w karty, odrabiała prace domowe na inne przedmioty, lub po prostu spała. Alicja bujała się na krzesełku i odliczała ostatnie minuty zajęć, Rosario transmutowała żuka w coraz to wymyślniejsze przedmioty, mugolską gumkę do ścierania z nogami i głową żuka, kałamarz ze skrzydłami, Dorcas przyglądała się temu z zazdrością i próbowała zapamiętać ruch różdżką żeby potem spróbować samej, a Lily pilnie notowała i wyglądała jakby każde słowo ducha było na wagę złota. Frank Longbottom i Mathiew O`Conor składali z pergaminu ptaki i zaczarowywali je żeby latały po całej sali, uśmiechnęli się do siebie i zabrał za robienie kolejnych, po chwili po klasie latało kilkanaście ożywionych origami. James na ten widok uniósł kciuki do góry i wyszczerzył się do kolegów. Remus machnął różdżką i każdego z ptaków ozdabiał w inne kolory, Syriusz wyczarował każdemu na ogonie piękne kolorowe pióro, przypominały pawie. Binns ogłosił koniec lekcji, uprzednie każąc przynieść wypracowanie na temat bitwy z 1238r, Kolorowe ptaki wyleciały z klasy razem z Huncwotami, ster nad nimi przejął James. Idąc korytarzem spostrzegł Severusa Snape`a siedzącego na oknie. Uśmiechnął się huncwocko i sprawił, że papierowe stworzenia zaatakowały niczego nie świadomego Ślizgona, Snape zaczął wymachiwać rękami aby obronić się przed atakiem.
-Patrz James, Smarkerus zapomniał, że ma różdżkę.- zakpił Syriusz, Snape zaczął gorączkowo przeszukiwać szatę i po chwili wyciągnął magiczny patyk.
-Expelliarmus!- krzyknął Potter a różdżka Severusa pojawiła się w jego ręku.- Masz całkowitą rację Syriuszu, nie dość, że nie pamięta to jeszcze nie potrafi się nią posługiwać. - zakpił. Snape rzucił się na prześladowców.
-Wingardium Leviosa- mruknął Syriusz i Ślizgon zawisł nad sufitem, szata opadła i zasłoniła mu twarz, zaczął się wiercić i bić pięściami w powietrzu. Gryfoni wybuchli śmiechem, widowisku przyglądało się coraz więcej osób, przez tłum przecisnęła się niska dziewczyna.
-Zostawcie go głupki!
-O Evans jak miło, że dołączyłaś- powiedział Potter i potrząsnął Snape`m.
-Natychmiast go puść!
-Bo co?
-Bo ja Ci każę!
-Daj spokój Evans to Ślizgon, on nie lubi takich jak ty.- stwierdził Syriusz.
-Skąd możesz wiedzieć, jest sto razy lepszy od was!
-Słyszałeś Jim? „Jest sto razy lepszy od nas”- przedrzeźniał ją Black piskliwym głosem.
-Lily- westchnął Severus słysząc głos Evans, mimowolnie uśmiechnął się, zawsze go broniła, zawsze mu pomagała, była jego jedyną prawdziwą przyjaciółką, dla niej zrobił by wszystko. Wyrwała z ręki Pottera różdżkę, choć była przekonana, że znudziło mu się na dziś dokuczanie Severusowi, gdyż jako szukający miał świetny refleks i gdyby chciał musiałaby się natrudzić żeby odzyskać przedmiot. Następnie pomogła Snape`owi doprowadzić się do porządku, tłum gapiów na czele z Potterem i Blackiem rozszedł się tak szybko jak się pojawił.
-Dziękuję wiewiórko.- szepnął.
-Daj spokój, chodź ze mną, dawno się nie widzieliśmy.- obdarzyła go promiennym uśmiechem, odwdzięczył się tym samym, na razie zemstę na Huncwotach odstawił na boczny tor. W tej chwili liczyła się tylko ona.
★★★
-Sara! Mocniej rzucaj tym kaflem! To nie wakacje!
-Staram się przecież- odkrzyknęła poirytowana blondynka i cisnęła piłką w obręcz. Nicole zgrabnie obroniła i kafla przejął Earl Sistern podał go do Nigela Philipsa.
-Oni jakoś potrafią!-odkrzyknęła Lawrence.
-Bo są silniejsi!- warknęła Sara pod nosem i poleciała za ścigającymi.
-Bob! Tim! Ruszać się! Tłuczki latają jak chcą!- dyrygowała kapitan.
-No ale w co my mamy celować?- spytał bezradnie pałkarz.
-W resztę graczy! To jest trening na brodę Merlina!- Bob i Tim popatrzyli na siebie i zaczęli celować jeden przez drugiego w Sarę.
-James, graj proszę, później rozdasz autografy- Nicole podleciała do Pottera, który bajerował trzecioklasistki, będące na treningu. Pokazał jej złapany znicz i uśmiechnął się zniewalająco.
-Spróbuj jeszcze raz- poprosiła i odleciała w stronę uciekającej przed tłuczkami Rue.
-Jesteś beznadziejna w przyszłym roku na pewno nie będziesz grać!
-W przyszłym roku nie ty o tym będziesz decydować!- warknęła Sara, podleciała na ziemię, zsiadła z miotły i wściekła opuściła boisko.
-Jesteś w rezerwie!- wrzasnęła za nią kapitan i poleciała w stronę obręczy, którą atakowali Earl i Nigel na zmianę.
-Mamy jakiegoś ścigającego na wymianę?- spytała Philipsa, pokręcił przecząco głową. Westchnęła, teraz będzie musiała jeszcze wymyślić jak tu zachęcić Rue z powrotem do gry, tak by nie pokazać, że jest im bardzo potrzebna. Była najlepsza jeśli chodzi o ścigających, lepsza niż Sistern i Philips razem wzięci, po prostu Nicole nie lubiła jej, wydawało się, że James tak na nią dziwnie patrzy, tak jakby mu się podobała, a to Lawrence miała być w centrum jego uwagi.
★★★
-Popatrzcie- Remus podetknął Syriuszowi i Jamesowi poskładany kawałek pergaminu pod nosy.
-Wow! Jesteś genialny!- krzyknęli jednocześnie. Owy kawałek pergaminy okazał się mapą Hogwartu, po której poruszało się tysiąc kropek z imieniami i nazwiskami ich właścicieli.
-Teraz to Hogwart jest nasz!- roześmiał się Peter. Remus zaczerwienił się, bardzo chciał być doceniony przez przyjaciół i odwdzięczyć się za wszystko co dla niego zrobili, za zaakceptowanie jego przypadłości i chęci pomocy w ujarzmieniu jego drugiej, wilczej natury.
-Przydałoby się to jakoś zabezpieczyć, żeby nikt inny nie mógł tego odczytać...- zamyślił się rozczochrany Gryfon- Widziałem takie jedno zaklęcie w tej księdze co ją pożyczyliśmy z działu Ksiąg Zakazanych, może by się przydało.
-Jutro poszukam czegoś w bibliotece, a na razie...- zabrał pergamin i schował do szafki- żeby nie wpadło w niepowołane ręce.
★★★
Rosario miała dzisiaj krótkie włosy, sięgające jej odrobinę za uszy w kolorze dojrzałej czereśni. Siedziała w Wielkiej Sali i zajadała się owsianką z malinami, w perspektywie miała spędzenie całej soboty na odrabianiu prac domowych lub lenistwu, bardziej skłaniała się w ku tej drugiej opcji. Gdy pochłaniała drugą porcję jedzenia wylądował przed nią biały puchacz, którego nie znała, rozejrzała się po uczniach siedzących najbliżej niej ale nikt nie wykazał zainteresowania ptakiem. Spojrzała na sowę, która patrzyła na nią z wyczekiwaniem,w końcu zdecydowała się odwiązać list od nóżki puchacza, poczęstowała go kawałkiem chleba i popatrzyła jak wylatuję przez okno z Wielkiej Sali. Po chwili wahania odpieczętowała niezaadresowany list, zabezpieczony tylko pieczęcią, której nigdy nie widziała i zagłębiła się w jego lekturze. W miarę czytania jej oczy stawały się coraz szersze a buzia mimowolnie się otworzyła.
-Stało się coś?- spytała zaniepokojona reakcją przyjaciółki Bones.
-Dostałam list od dziadków.- odpowiedziała.
-I co tam u nich?
-Od rodziców mojego ojca.- odparła ignorując pytanie Alicji, która poznała kiedyś babcię Johnson na peronie.
-Tych, którzy się nie odzywali?- spytała Lily.
-Tak, zaprosili mnie, żebym odwiedziła ich w wakacje.
-Tak po prostu?- Albertini nie odpowiedziała tylko zaczęła czytać.
Rosario,
Dowiedzieliśmy się, ja i Twój dziadek Ludwik, że uczęszczasz do Hogwartu, co oznacza, że posiadasz umiejętności magiczne, które z pewnością odziedziczyłaś po świętej pamięci, tragicznie zmarłym naszym synu, a Twoim ojcu Thomasie. Czujemy się zmuszeni do zadbania aby Twoje wychowanie i nauka nie zostały zmarnowane przez Twoją nieodpowiedzialną szlamowatą (tu Rosi mimowolnie się skrzywiła) matkę, dlatego oczekujemy, że odwiedzisz nas w wakacje, abyśmy mogli ocenić Twój poziom magii i wychowania, gdyż jak wiesz nasz Ród od pokoleń jest bardzo szanowany w świeci czarodziejów. 20 czerwca pojawi się na peronie osoba przez nas wyznaczona do opieki nad Tobą i dostarczenia Cię do naszej rezydencji na północy Irlandii.
Twoja babka, Tamara Albertini
Rosi odłożyła pergamin i spojrzała na przyjaciółki, wcale nie chciała jechać ale to była jej szansa żeby dowiedzieć się czegoś o ojcu.
-I co zrobisz?
-Pojadę, muszę.- odpowiedziała z mocą i wróciła do swojej owsianki.
★★★
Lily i Dorcas siedziały w bibliotece, słychać było tylko skrobanie piór i przerzucanie stron ksiąg. Obie lubiły spokój,ciszę i zapach starych pergaminów, które panowały w tym pomieszczeniu, tu im się najlepiej uczyło ale też i rozmawiało, rzecz jasna szeptem aby nie zakłócać naturalnej aury. Dziś postanowiły poświęcić maksymalną ilość czasu aby resztę weekendu mieć wolne i móc spokojnie wybrać się na cały dzień do Hogsmeade. Od czasu do czasu posyłały sobie porozumiewawcze spojrzenia, gdyż niedaleko nich, dokładnie trzy stoliki dalej delikatnie na lewo siedział niejaki Frank Longbottom oraz Mathiew O`Conor, Jerry Barton i John Zimmer. Dorcas zauważyła, że Mary Adams, Krukonka zmierza w kierunku stoliku obiektu ich obserwacji.
-Myślisz, że uda jej się tak go podejść, że zaprosi ją do wioski?
-Nieee, jest za miła.- mruknęła Lily. Jej spojrzenie skrzyżowało się przez chwilę ze wzrokiem Franka, spuściła wzrok i zarumieniła się. Dorcas poczuła się zazdrosna ale nie dała tego po sobie poznać, jej też podobał się Longbottom.
-No cześć moje zguby, tak myślałam, że was tu spotkam.- Alicja rozsiadła się przy stoliku.
-Przesiądź się.- syknęła Evans.
-Czemu?
-Zasłaniasz nam widok.- zniecierpliwiony głos Rudej spowodował, że Ala nie mogła się z nią nie podroczyć. Odwróciła się i bezczelnie popatrzyła na chłopców, uśmiechnęła się do nich i odwróciła do przyjaciółek.
-Chodzi wam o tamten widok?- wskazała głową w stronę stolika.
-Tak, przestań tak się zachowywać!- Lily delikatnie podniosła głos.
-Czemu?- spytała z niewinną miną.
-Bo się domyślą, że na nich patrzymy!
-Frank i Mathieu siedzą z Krukonami, jeśli nawet nie zorientowali się, że się na nich gapicie, w co wątpię, to oni na pewno ich usłużnie o tym poinformowali. Poza tym Longbottom to nic ciekawego.- skwitowała i wyjęła jabłko z torby, w które wgryzła się z lubością.
-Jak to nie! Jest bardzo przystojny.- zaoponowała Lily.
-Potter i Black już są przystojniejsi.- odparła spokojnie.
-Ale to głupki!- nie dawała za wygraną Evans.
-Może ale rozmawiamy o urodzie a nie inteligencji, choć pod tym względem też górują Huncwoci
-Wcale nie! Prace domowe spisują od Remusa, w dowcipach też pewnie on im pomaga.- burknęła Lily, a Dorcas przytaknęła jej.
-Ja i tak zostanę przy swojej wersji, może uda mi się umówić z Potterem.- rozmarzyła się.
-No przestań, przecież on nie może Ci się podobać.
-Może, tak samo jak Tobie Longbottom- pokazała Evans język i wyrzuciła ogryzek do kosza.-No dobra to która mi pomoże z eliksirami?- spytała i wlepiła wzrok w Lily, gdyż było oczywiste, że to ją prosi o pomoc. Lily westchnęła, w myślach i tak przyznała sobie rację, według niej Frank było milion razy bardziej przystojny niż Potter.




8 komentarzy:

  1. Super blog :*
    Dodałam go do polecanych blogów :)
    Frank ładniejszy od Pottera . ? Oj Lilka...
    Wpadaj do mnie czasami jak bd mogła :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy dodasz . ? :(
    Nie mg się doczekać . ! <3
    U mnie nowa notka :)
    Zapraszam cię do czytania i komentowania :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz, miło się czyta, naprawdę bardzo mi się podoba. Będę zaglądać częściej. Pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Te samolociki to musiał być fajny widok :D. Historia Magii to chyba przedmiot, na którym wszystko jest ciekawsze niż to, co mówi Binns :-). No i w końcu doszło do opisania przez Ciebie momentu, w którym Huncwoci znęcają się nad Snapem. No i widzę, że jak na razie Twój Severus zachowuje się normalnie i nie ma pretensji do Lily, że go broni.
    Wkurza mnie ta Lawrence. Jako kapitan nie powinna się sugerować osobistymi odczuciami, ale powinna być obiektywna. No, ale przyznaję, że znowu świetny pomysł z tym jej "uganianiem się" za Potterem. Może się z tego wywiązać ciekawy wątek, a patrząc na Twoje genialne pomysły, na pewno wymyślisz coś oryginalnego :-). No, ale tak czy siak, żal mi tej Sary.
    Już wiem, że nie lubię dziadków Rosario. Ten wyniosły ton w liście i to jedno słowo "szlamowata" przypominają mi Malfoy'ów. Ale mam nadzieję, że czegoś się dowiemy o ojcu Rosario, a to znowu, znając Ciebie, będzie cholernie ciekawe :-).
    Fiu, fiu, fiu! Poleciałaś z tym wszystkim :D. Skoro Lily (i Dorcas) podoba się Frank Longbottom, a Alicji Potter, to ciekawa jestem, co wymyśliłaś i jak to poplączesz, a potem jak z tego wybrniesz i wyjdzie, że Lily jest z Potterem, a Alicja z Frankiem. I znowu kurde muszę Ci powiedzieć (a przy okazji się powtórzyć), że jesteś strasznie oryginalna! A to jest taki ogromny plus! Nawet nie wiesz, jak Cię za to podziwiam :-). Nie dość, że masz świetne, świeże pomysły, to jeszcze super je opisujesz. Naprawdę jestem pod niemałym wrażeniem!
    Cieszę się, że zaglądnęłam tutaj i zaczęłam czytać :-).
    W jednym zdaniu - jesteś po prostu genialna :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samolociki? Hi hi:) Z nudów powstają różne pomysły:o) Bo Snape jeszcze się lubi z Lily i nie przyjaźni z Averym. Ja też nie lubię dziadków Rosario:) No przyznam, że niechcący poplątałam aleeeee coś się wymyśli na te dwie pary:D Mam jeszcze dużo czasu do 7 klasy:D
      Ja też się bardzo cieszę, że odwiedziłaś mojego bloga:) Zawsze czytając Twojego, twoje dialogi między Lily i Jamesem chciała, żeby moje było chociaż w połowie tak zabawne jak Twoje:) Więc ogromnie się cieszę, że przypadło Ci do gustu moje opowiadanie:)

      Usuń
  5. Och... No wiesz co... Oburzam się. że niby Frank przystojniejszy od Pottera? :O Wypraszam sobie...
    Nie no żarcik :P Jasne, że się nie obrażam. Rozdział świetny. Naprwdę. Kiedy znajdę czas, to przeczytam dalszy ciąg tej histori :D

    OdpowiedzUsuń
  6. KR, moi drodzy! KR! A teraz lece dalej!
    Pozdrawiam, puck

    OdpowiedzUsuń
  7. Siedzę w mojej cieplutkiej piżamce z kotkami oraz popijam jakiś lerk z kubka z misiem, czy może być lepszy moment na czytanie? ;*
    Na poważnie skomentuję później my dear :*

    OdpowiedzUsuń