Hej, moi drodzy skryci czytelnicy:)
Skryci, bo nie chcecie się ujawnić,
czym jestem zasmucona.
Co do notki, jestem z niej zadowolona,
najbardziej z „piosenki” Jamesa, którą zaraz przeczytacie,
chciałam uchwycić jego prostotę, nie tylko w twórczości ale i
przedmiotowość z jaką (na razie) myśli o Lily, mam nadzieję, że
się udało. Niestety nie podam do jakiej melodii, gdyż narodziła
się ona przypadkowo w mojej głowie podczas pisania...
Z niecierpliwością czekam na Wasze
opinie:)
Rogata
☆☆☆
Oh, Oh Evans skradłaś serce me,
UUUUUUuuuuuu
Oh, Oh Evans dla Ciebie zmienię się.
UUUUUUuuuuuu
Oh Evans nie gniewaj na mnie się,
UUUUUUUUuuuu
Oh Evans chciałem na randkę zaprosić
Cię!
Twe nogi długie miła ma,
sprawiają że serce mi drga.
Twe oczy zielone tak,
poprawiają nudny życia smak.
Twe usta czerwone całować chce,
więc Evans, umów ze mną się!
Oh, Oh Evans skradłaś serce me,
UUUUUUUuuuuuu
Oh, Oh Evans dla Ciebie zmienię się.
UUUUUUUuuuuuu
Oh Evans nie gniewaj na mnie się,
UUUUUUUUuuuuuu
Oh Evans chciałem na randkę zaprosić
Cię!
Koniec tej pieśni za chwilę,
mam nadzieję, że w brzuchu latają Ci
motyle.
A jeśli jednak nie!
To i tak, Evans, umów ze mną się!
Lily patrzyła na koncert z
niedowierzającym wzrokiem i jednocześnie ogromnym uśmiechem na
ustach. Huncwoci w strojach ala mariachi czyli Potter śpiewający,
chociaż nie, trafnym określeniem było by wyjący dziwną, jednak
na swój sposób, spójną piosenkę, nieudolnie grający na gitarze.
Syriusz, który dzielnie wspierał przyjaciela i pomagał mu
zaintonować wtrącenie „UUUUuuuuu” brzdąkał na mandolinie
zupełnie nie, o ile piosenka miała jakiś zamierzony, w rytm. Remus
zawstydzony przygrywał na skrzypcach, sprawiał wrażenie, jakby się
zastanawiał jakim cudem dał się na to namówić. Peter trzymał w
rękach małe dzwoneczki i bezmyślnie nimi potrząsał. Żaden z
nich nie posiadał talentu muzycznego. Z zamku wybiegła McGonagall i
jej krzyki zlały się w całość z zawodzeniem Pottera, kocia
muzyka ucichła a kwartet muzyków został poprowadzony do szkoły.
-Evans, umów się ze mną!- Usłyszała
jeszcze zanim zamknęła okno. Przetoczyła wzrokiem po twarzach
dziewczyn i kiedy napotkała wieloznaczne uśmiechy przewróciła
oczami i wybuchła radosnym śmiechem, dziewczyny jej zawtórowały.
-Chyba komuś się to podobało-
zaczęła Alicja z chytrym uśmieszkiem i puknęła łokciem w żebro
Rosario, pokazując rumieniec, który wypełzł na twarz Rudej.
-No, mi też się tak wydaje-
przytaknęła teatralnym głosem koleżance blondynka. Lily
zignorowała je i wróciła do swojego wypracowania.
-No nie mów, że teraz będziesz się
uczyć- stwierdziła z niedowierzaniem Bones, pragnęła
przedyskutować z przyjaciółkami zachowanie Huncwotów a zwłaszcza
Pottera, który zorganizował występ dla Rudej, trudno jej było
zrozumieć dlaczego Lily jest tak nieczuła na starania Jamesa.
-Będę- odparła nie podnosząc głowy
znad podręcznika. Alicja prychnęła i zajęła się przeglądaniem
gazety, jednak co chwilę zerkała w stronę Rudej, która wyglądała
na całkowicie pochłoniętą pracą domową.
★★★
-Co wy sobie wyobrażacie?!- głos
profesor McGonagall niósł się po całym pomieszczeniu, a Huncwoci
mogliby przysiąc, że po całym zamku. - Czy wy myślicie, że ja
nie mam nic innego na głowie tylko ciągłe pilnowanie waszej
czwórki?! Lupin!-
Remus podskoczył na dźwięk swojego
nazwiska.
-Tak pani profesor?
-Jesteś prefektem! Czemu uczestniczysz
w tych wygłupach?!- Wzruszył ramionami i spuścił głowę, nie
wiedział co odpowiedzieć nauczycielce.
-Oddam odznakę.- Te słowa wiele go
kosztowały, rodzice byli bardzo dumny z niego kiedy dowiedział się,
że został Prefektem ale przyjaciele byli dla niego ważniejsi.
Odpiął odznakę i położył ją na biurku Minewry. Peter, James i
Syriusz popatrzyli na niego z niedowierzaniem, zdawali sobie sprawę,
że to przez nich Remus chce zrezygnować. Syriusz zaczął kręcić
głową na znak aby tego nie robił a James, który był raczej
człowiekiem czynu wykrzyknął.
-Nie! Nie możesz tego zrobić, ta
odznaka tak wiele dla Ciebie znaczy!- Spojrzał na Remusa wzrokiem,
który obiecywał, że zrobi wszystko aby jego reputacja więcej nie
ucierpiała.
-Spokój. Cała czwórka ma tygodniowy
szlaban od jutra o 18. Możecie iść, ty Lupin zostajesz.- Huncwoci
posłali Remusowi współczujące spojrzenia i opuścili gabinet
McGonagall. Profesorka westchnęła kiedy drzwi zamknęły się za
jej wychowankami.
-Jesteś pewny, że chcesz zrezygnować?
Nie mam lepszej osoby na Twoje miejsce- odparła ze szczerością w
głosie.
-A Frank?
-Tak, Pan Longbottom byłby odpowiedni
ale z dwojga złego wolę mieć osobę, która jest w stanie
przewidzieć co takiego planuje ta dwójka i w jakiś sposób
zapobiec lub złagodzić katastrofalne skutki do minimum, niż osobę,
która nie ma pojęcia o tym co cię może wydarzyć.
Remus patrzył na nią z otwartymi
ustami i nie mógł uwierzyć w słowa profesorki.
-Więc zabierz swoją odznakę i pilnuj
ich trochę bardziej. A teraz żegnam.
★★★
-Myślicie, że jest u siebie?- szepnął
Potter.
-Tak- odszepnął Syriusz, który
przystawił ucho do drzwi kantorku woźnego.
-Colloportus. Silencio.- James
wyszczerzył się w uśmiechu. Usłyszeli miauknięcie, odwrócili
się a za nimi pojawiła się Pani Norris.
-Nic teraz nam nie zrobisz.- Syriusz
pokazał jej język, odwrócili się i zaczęli odchodzić. Kotka
zaczęła przeraźliwie miauczeć a klamka poruszyła się jakby ktoś
ją chciał otworzyć. Huncwoci zaśmiali się.
-A byłbym zapomniał, Reducio- mruknął
James i odeszli, zostawiając Filcha zamkniętego w jego gabinecie,
który już bardzo silnie szarpał za klamkę i Panią Norris
wielkości pudełka od zapałek. Mogliby się założyć, że woźny
głośno krzyczał i bił pięściami w drzwi, jednak wyciszyli jego
pomieszczenie.
-Co zrobiliście?!
-Wyluzuj, ty masz alibi byłeś u
psorki.
-Ale Filch wam, co ja mówię NAM,
wlepi szlaban.
-Nikogo nie widział, a ta zawszona
kocica przecież mu nie powie.- Wzruszył ramionami Syriusz. Remus
zrezygnował z dalszej rozmowy i zagłębił się w książce do
transmutacji.
★★★
Severus Snape przemierzał puste
korytarze Hogwartu, było wcześnie jednak on nie mógł się
doczekać spotkania z Lily. Dawno ze sobą nie rozmawiali przez to,
że dziewczyna zakuwała od początku roku do SUMów i miała dużo
obowiązków Prefekta, jednak dziś był dzień, w którym umówili
się na poranny spacer a następnie na wspólną naukę eliksirów.
Był bardzo rozentuzjazmowany a na jego bladej twarzy błąkał się
szczery uśmiech, taki który wywoływała tylko jedna osoba. Kiedy
zbliżał się do wyjściach z lochów coś zaciągnęło go do
pobliskiej sali.
-Zastanowiłeś się?
-Moja odpowiedź brzmi: nie.
-Nie bądź głupi Snape, to dla Ciebie
wielka szansa, księciu półkrwi- zakpił Avery.
-Odwal się, powiedziałem nie- odparł
i zamierzał opuścić klasę.
-Słuchaj- Mulciber złapał go za
kołnierz- gdybym Cię nie znał pomyślałbym, że tchórzysz,
jednak wiem co potrafisz i marnujesz swoją szansę.
-Puść mnie- wysyczał Snape. Mulciber
odsunął się, machnął różdżką a drzwi się otworzyły.
-Proszę. Nigdy tego nie robię ale
Tobie dam jeszcze jedną szansę. Przemyśl to.- Snape wyminął go
milcząc i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem opuścił salę.
-Daj sobie z nim spokój. Black chce
się przyłączyć.
-Snape jest wart tyle, co dziesięciu
Blacków- skwitował Ślizgon.
-To co zrobimy?
-Chodź.- Mulciber zignorował pytanie
Ślizgona i skierował swoje kroki w stronę Pokoju Wspólnego,
blondyn podążył za nim.
★★★
Lily podbiegła do Severusa i zasłoniła
mu oczy.
-Zgadnij kto?- zapytała zalotnie.
-Najpiękniejsza z Gryfonek- burknął
jednak na jego twarzy zagościł uśmiech, starał się wyrzucić
wcześniejszą rozmowę z głowy.
-Phy. Myślałam, że jestem
najpiękniejsza w zamku- stwierdziła oburzonym głosem.
-Bo jesteś Evans.- Nad głową
Gryfonki i Ślizgona przeleciał Potter na swojej miotle, w sobotnie
poranki drużyna Gryfonów zawsze miała treningi, a za tydzień
czekał ich mecz z Puchonami. Lily pogroziła mu palcem ale się
uśmiechnęła, miło było usłyszeć komplement nawet od Pottera.
-Chodźmy- Jej uwagę od latającego
Gryfona oderwał głos Snapa, który był wyraźnie zły, że nie
poświęca mu uwagi.
-Tak, chodźmy.- Posłała mu ten swój
firmowy uśmiech, przez który nie potrafił się na nią gniewać,
wsadziła rękę pod jego ramię i ruszyli na spacer wokół błoni.
-Masz kłopoty?
-Dlaczego pytasz?
-Widziałam Cię z Mulciberem i tym
jego kolegą.
-Averym?- Przytaknęła. W jej oczach
zobaczył troskę i strach.
-Nie przejmuj się nimi. To na pewno
nie było nic ważnego skoro nie pamiętam.
-Nie pamiętasz czy nie chcesz mówić?-
Westchnął.
-Gdyby coś się działo to na pewno Ci
powiem.
-No dobrze.- Odpuściła ale
postanowiła, że będzie uważniej się przyglądać z kim jej
przyjaciel się zadaje. Reszta spaceru minęła im na przyjemnej
pogawędce.
★★★
Poniedziałkowe lekcje były wyjątkowo
nudne a zwłaszcza eliksiry. Profesor Slughorn zarządził, że
najpierw będą notować, które z roślin i jakie części zwierząt
mają specjalne właściwości niezwykle cenne w przyrządzaniu
wywarów, w ramach powtórki do SUMów a następnie jeśli zdążą
to uwarzą jakiś mało skomplikowany eliksir. James Potter o ile
potrafił zapamiętać czego i ile ma dodać to z częścią
praktyczną szło mu o wiele gorzej, może dlatego, że nie był zbyt
precyzyjny jeśli chodziło o odmierzanie składników, dlatego z
dwojga złego wolał notować niż tworzyć. Syriusz dał sobie
spokój i siedział rozparty na krześle ssąc cukrowe pióro z miną
wyrażające najwyższe skupienie, James mógłby się założyć o
sto galeonów, że jego przyjaciel jest myślami przy blondynce z
trzeciej ławki. Jemu też nie chciało się notować, wyciągnął
różdżkę i zmienił pergamin w kawałek drewka z rozchodzącymi
się na boki końcami, następnie wyciągnął z buta sznurowadło i
przetransmutował go w solidną gumę, jej końce zaczął zgrabnymi
i szybkimi ruchami zawiązywać na końcach patyka. Jego poczynania
sprawiły, że Black oderwał wzrok od Rebeki i z zainteresowaniem
przyglądał się koledze. Rogacz natomiast kiedy skonstruował coś
na wzór procy zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu
amunicji, jego wzrok przykuły czekoladowe żaby, które Peter
trzymał pod ławka i podjadał.
-Glizda- szturchnął Petera w ramię.
-Hę?
-Daj trochę.- Pettigriew wyjął kilka
żab ręką a resztę w opakowaniu podał Potterowi. Pierwsza na
celowniku była Rebeka, James wycelował i żaba poleciała w
kierunku niczego nieświadomej dziewczyny, wplątała się w jej
włosy. Bruneci zaśmiali się a Peter widząc to, zaczął
protestować, że nie należy marnować jedzenia.
-To teraz nasza Ruda Złośnica-
mruknął okularnik i wycelował. Żaba pomknęła w kierunku Lily i
wylądowała na jej policzku, dziewczyna zerwała się jak oparzona
przez co przewróciła krzesło.
-Panno Evans?
-Zostałam zaatakowana, Panie
Profesorze- odparła Lily poważnie a Huncwoci wybuchnęli śmiechem.
-Potter, Black- Slughorn podszedł do
chłopców i popatrzył na ich uśmiechnięte miny- Minus dziesięć
punktów za każdego, a to rekwiruje, może pan woźny pozwoli wam to
odzyskać.
-Ale Pani Profesorze- zaprotestował
James.
-Tak?
-Tam jest moja sznurówka.
-Ah tak, no dobrze.- Ślimak machnął
różdżką i oddał przemienioną już w sznurówkę gumę.
-No dobrze, to chyba wszystko co
powinniście wiedzieć. Na przyszłych zajęciach zrobimy sobie z tej
wiedzy mały teścik oczywiście na ocenę.- Po klasie przeszły
pomruki i jęki, niczym nie zrażony nauczyciel zniknął już w
pokoju obok sali.
-Potter!- za drzwiami sali Lily dopadła
do bruneta.
-Czym mogę służyć?
-Daj mi spokój! Wyglądam jak dziecko
z rodziny patologicznej!- Ruda wskazała na swój policzek, na którym
widniał dorodny siniak.
-Wybacz, celowałem we włosy.
-Masz w ogóle we mnie nie celować! Co
ty sobie wyobrażasz ty tępy, zarozumiały...-zaczęła swoją
reprymendę ale James jej już nie słuchał. Popatrzył na twarz
dziewczyny, jej zaróżowione policzki, na jednym fioletowy siniak
jego roboty, rude włosy delikatnie splątane i te zielone
roziskrzone oczy, które ciskały gromy zapewne ze złości.
Krzyczała na niego żywo gestykulując.
-Śliczna jesteś kiedy się złościsz,
wiesz?- wypalił.
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Idąc zasadą czytam=komentuje muszę oraz chcę napisać ci bardzo długi i wspaniały komentarz, jednak jestem tak zachwycona rozdziałem iż nie dam rady napisać więcej czego sensownego, więc jedyne co mi pozostało to czekać na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej Syriusza!!! I Remusa, on jest chyba moją ulubioną postacią <3
OdpowiedzUsuńRemusa jest więcej w następnych rozdziałach. A co do Syriusza. Postaram się! :)
UsuńJak tu komentować jak po przeczytaniu rozdziału człek leci do następnego... fajnie że dopiero teraz odkryłam twojego bloga. Czyt jak książkę...brawo Rogata☺
OdpowiedzUsuńHej :) Zacznę od początku *:* Jesteś bardzo pomysłówa,wiesz ? :) UUUuu ... Bardzo romantyczne :D nawet nie wiesz jaką zrobiłaś mi przyjemność takim wstępem :) To było takie słodkie ;* I zaczynam się przekonywać do Jamesa. Do Severusa odniose się w innym rozdziale ... Przepraszam,że komentarz taki krótki.
OdpowiedzUsuń~Lunatyk
Hahahaha, czemu ciągle sprawiasz, że się śmieję jak głupia? :D Piosenka była cudowna! Podziwiam Cię, bo wiem, jak trudno jest napisać coś do rymu, a Tobie, jak wszystko, wyszło Ci genialne! ♥
OdpowiedzUsuńNo i nawet Lily się podobało, a to już coś :D. Chociaż i tak potem niezruszona wróciła do nauki.... Ehh, czasami jej nie trawię. Chociaż potrafi dogadać, co w niej bardzo lubię :)
Popłakałam się ze śmiechu przy opisie ich "umiejętności" muzycznych hahaha :D Jesteś geniuszem! Po prostu geniuszem <3.
Trochę nie rozumiem o co się wściekła McGonagall, w końcu nic złego nie zrobili :). Ale postawa Remusa zasługuje na oklaski i wielki ukłon w jego stronę. Twój Remus również jest takim, jakim zawsze go sobie wyobrażałam - wręcz idealny :).
Hmmm, wydaje mi się, czy Snape (jeszcze) się opiera przed dołączeniem do szkolnej bandy Śmierciojadków? Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to dajesz mi jeden powód do lubienia Snape'a :P. A ja go nie cierpię :D.
Kocham ten fragment: " -Zgadnij kto?- zapytała zalotnie.
-Najpiękniejsza z Gryfonek- burknął jednak na jego twarzy zagościł uśmiech, starał się wyrzucić wcześniejszą rozmowę z głowy.
-Phy. Myślałam, że jestem najpiękniejsza w zamku- stwierdziła oburzonym głosem.
-Bo jesteś Evans.- Nad głową Gryfonki i Ślizgona przeleciał Potter na swojej miotle, w sobotnie poranki drużyna Gryfonów zawsze miała treningi, a za tydzień czekał ich mecz z Puchonami. Lily pogroziła mu palcem ale się uśmiechnęła, miło było usłyszeć komplement nawet od Pottera." ♥♥♥ I nic więcej dodać nie muszę <3.
Rozwalił mnie zwrot Pottera do Petera - Glizda hahahah :D I w ogóle podziwiam Twoją pomysłowość! Sama musisz być niezłym diabłem :D Współczuję mężowi Twojemu hahaha (o ile dobrze kojarzę, to jesteś po ślubie :)).
A końcówka jest przesłodka! Znowu muszę powtórzyć: KOCHAM TWOJEGO JAMESA! <3
Boże i co Ty ze mną robisz? Ciągle się tylko zachwycam.......
Mus to mus :c
OdpowiedzUsuńApe no na razie podoba mi się całkiem ✌:)
Czytam od nie dawna ale ten blog to istme arcydzieło
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga <3 na początku nie mogłam się wczuć, ale teraz połykam rozdział za rozdziałem :)
OdpowiedzUsuńMoim skromnym i nic nie wartym zdaniem jest to całkiem ciekawa historia.
OdpowiedzUsuń