czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 13: "Zostałam zaatakowana, Panie Profesorze."

Hej, moi drodzy skryci czytelnicy:)
Skryci, bo nie chcecie się ujawnić, czym jestem zasmucona.
Co do notki, jestem z niej zadowolona, najbardziej z „piosenki” Jamesa, którą zaraz przeczytacie, chciałam uchwycić jego prostotę, nie tylko w twórczości ale i przedmiotowość z jaką (na razie) myśli o Lily, mam nadzieję, że się udało. Niestety nie podam do jakiej melodii, gdyż narodziła się ona przypadkowo w mojej głowie podczas pisania...
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie:)
Rogata
☆☆☆
Oh, Oh Evans skradłaś serce me,
UUUUUUuuuuuu
Oh, Oh Evans dla Ciebie zmienię się.
UUUUUUuuuuuu
Oh Evans nie gniewaj na mnie się,
UUUUUUUUuuuu
Oh Evans chciałem na randkę zaprosić Cię!
Twe nogi długie miła ma,
sprawiają że serce mi drga.
Twe oczy zielone tak,
poprawiają nudny życia smak.
Twe usta czerwone całować chce,
więc Evans, umów ze mną się!
Oh, Oh Evans skradłaś serce me,
UUUUUUUuuuuuu
Oh, Oh Evans dla Ciebie zmienię się.
UUUUUUUuuuuuu
Oh Evans nie gniewaj na mnie się,
UUUUUUUUuuuuuu
Oh Evans chciałem na randkę zaprosić Cię!
Koniec tej pieśni za chwilę,
mam nadzieję, że w brzuchu latają Ci motyle.
A jeśli jednak nie!
To i tak, Evans, umów ze mną się!
Lily patrzyła na koncert z niedowierzającym wzrokiem i jednocześnie ogromnym uśmiechem na ustach. Huncwoci w strojach ala mariachi czyli Potter śpiewający, chociaż nie, trafnym określeniem było by wyjący dziwną, jednak na swój sposób, spójną piosenkę, nieudolnie grający na gitarze. Syriusz, który dzielnie wspierał przyjaciela i pomagał mu zaintonować wtrącenie „UUUUuuuuu” brzdąkał na mandolinie zupełnie nie, o ile piosenka miała jakiś zamierzony, w rytm. Remus zawstydzony przygrywał na skrzypcach, sprawiał wrażenie, jakby się zastanawiał jakim cudem dał się na to namówić. Peter trzymał w rękach małe dzwoneczki i bezmyślnie nimi potrząsał. Żaden z nich nie posiadał talentu muzycznego. Z zamku wybiegła McGonagall i jej krzyki zlały się w całość z zawodzeniem Pottera, kocia muzyka ucichła a kwartet muzyków został poprowadzony do szkoły.
-Evans, umów się ze mną!- Usłyszała jeszcze zanim zamknęła okno. Przetoczyła wzrokiem po twarzach dziewczyn i kiedy napotkała wieloznaczne uśmiechy przewróciła oczami i wybuchła radosnym śmiechem, dziewczyny jej zawtórowały.
-Chyba komuś się to podobało- zaczęła Alicja z chytrym uśmieszkiem i puknęła łokciem w żebro Rosario, pokazując rumieniec, który wypełzł na twarz Rudej.
-No, mi też się tak wydaje- przytaknęła teatralnym głosem koleżance blondynka. Lily zignorowała je i wróciła do swojego wypracowania.
-No nie mów, że teraz będziesz się uczyć- stwierdziła z niedowierzaniem Bones, pragnęła przedyskutować z przyjaciółkami zachowanie Huncwotów a zwłaszcza Pottera, który zorganizował występ dla Rudej, trudno jej było zrozumieć dlaczego Lily jest tak nieczuła na starania Jamesa.
-Będę- odparła nie podnosząc głowy znad podręcznika. Alicja prychnęła i zajęła się przeglądaniem gazety, jednak co chwilę zerkała w stronę Rudej, która wyglądała na całkowicie pochłoniętą pracą domową.
★★★
-Co wy sobie wyobrażacie?!- głos profesor McGonagall niósł się po całym pomieszczeniu, a Huncwoci mogliby przysiąc, że po całym zamku. - Czy wy myślicie, że ja nie mam nic innego na głowie tylko ciągłe pilnowanie waszej czwórki?! Lupin!-
Remus podskoczył na dźwięk swojego nazwiska.
-Tak pani profesor?
-Jesteś prefektem! Czemu uczestniczysz w tych wygłupach?!- Wzruszył ramionami i spuścił głowę, nie wiedział co odpowiedzieć nauczycielce.
-Oddam odznakę.- Te słowa wiele go kosztowały, rodzice byli bardzo dumny z niego kiedy dowiedział się, że został Prefektem ale przyjaciele byli dla niego ważniejsi. Odpiął odznakę i położył ją na biurku Minewry. Peter, James i Syriusz popatrzyli na niego z niedowierzaniem, zdawali sobie sprawę, że to przez nich Remus chce zrezygnować. Syriusz zaczął kręcić głową na znak aby tego nie robił a James, który był raczej człowiekiem czynu wykrzyknął.
-Nie! Nie możesz tego zrobić, ta odznaka tak wiele dla Ciebie znaczy!- Spojrzał na Remusa wzrokiem, który obiecywał, że zrobi wszystko aby jego reputacja więcej nie ucierpiała.
-Spokój. Cała czwórka ma tygodniowy szlaban od jutra o 18. Możecie iść, ty Lupin zostajesz.- Huncwoci posłali Remusowi współczujące spojrzenia i opuścili gabinet McGonagall. Profesorka westchnęła kiedy drzwi zamknęły się za jej wychowankami.
-Jesteś pewny, że chcesz zrezygnować? Nie mam lepszej osoby na Twoje miejsce- odparła ze szczerością w głosie.
-A Frank?
-Tak, Pan Longbottom byłby odpowiedni ale z dwojga złego wolę mieć osobę, która jest w stanie przewidzieć co takiego planuje ta dwójka i w jakiś sposób zapobiec lub złagodzić katastrofalne skutki do minimum, niż osobę, która nie ma pojęcia o tym co cię może wydarzyć.
Remus patrzył na nią z otwartymi ustami i nie mógł uwierzyć w słowa profesorki.
-Więc zabierz swoją odznakę i pilnuj ich trochę bardziej. A teraz żegnam.
★★★
-Myślicie, że jest u siebie?- szepnął Potter.
-Tak- odszepnął Syriusz, który przystawił ucho do drzwi kantorku woźnego.
-Colloportus. Silencio.- James wyszczerzył się w uśmiechu. Usłyszeli miauknięcie, odwrócili się a za nimi pojawiła się Pani Norris.
-Nic teraz nam nie zrobisz.- Syriusz pokazał jej język, odwrócili się i zaczęli odchodzić. Kotka zaczęła przeraźliwie miauczeć a klamka poruszyła się jakby ktoś ją chciał otworzyć. Huncwoci zaśmiali się.
-A byłbym zapomniał, Reducio- mruknął James i odeszli, zostawiając Filcha zamkniętego w jego gabinecie, który już bardzo silnie szarpał za klamkę i Panią Norris wielkości pudełka od zapałek. Mogliby się założyć, że woźny głośno krzyczał i bił pięściami w drzwi, jednak wyciszyli jego pomieszczenie.
-Co zrobiliście?!
-Wyluzuj, ty masz alibi byłeś u psorki.
-Ale Filch wam, co ja mówię NAM, wlepi szlaban.
-Nikogo nie widział, a ta zawszona kocica przecież mu nie powie.- Wzruszył ramionami Syriusz. Remus zrezygnował z dalszej rozmowy i zagłębił się w książce do transmutacji.
★★★
Severus Snape przemierzał puste korytarze Hogwartu, było wcześnie jednak on nie mógł się doczekać spotkania z Lily. Dawno ze sobą nie rozmawiali przez to, że dziewczyna zakuwała od początku roku do SUMów i miała dużo obowiązków Prefekta, jednak dziś był dzień, w którym umówili się na poranny spacer a następnie na wspólną naukę eliksirów. Był bardzo rozentuzjazmowany a na jego bladej twarzy błąkał się szczery uśmiech, taki który wywoływała tylko jedna osoba. Kiedy zbliżał się do wyjściach z lochów coś zaciągnęło go do pobliskiej sali.
-Zastanowiłeś się?
-Moja odpowiedź brzmi: nie.
-Nie bądź głupi Snape, to dla Ciebie wielka szansa, księciu półkrwi- zakpił Avery.
-Odwal się, powiedziałem nie- odparł i zamierzał opuścić klasę.
-Słuchaj- Mulciber złapał go za kołnierz- gdybym Cię nie znał pomyślałbym, że tchórzysz, jednak wiem co potrafisz i marnujesz swoją szansę.
-Puść mnie- wysyczał Snape. Mulciber odsunął się, machnął różdżką a drzwi się otworzyły.
-Proszę. Nigdy tego nie robię ale Tobie dam jeszcze jedną szansę. Przemyśl to.- Snape wyminął go milcząc i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem opuścił salę.
-Daj sobie z nim spokój. Black chce się przyłączyć.
-Snape jest wart tyle, co dziesięciu Blacków- skwitował Ślizgon.
-To co zrobimy?
-Chodź.- Mulciber zignorował pytanie Ślizgona i skierował swoje kroki w stronę Pokoju Wspólnego, blondyn podążył za nim.
★★★
Lily podbiegła do Severusa i zasłoniła mu oczy.
-Zgadnij kto?- zapytała zalotnie.
-Najpiękniejsza z Gryfonek- burknął jednak na jego twarzy zagościł uśmiech, starał się wyrzucić wcześniejszą rozmowę z głowy.
-Phy. Myślałam, że jestem najpiękniejsza w zamku- stwierdziła oburzonym głosem.
-Bo jesteś Evans.- Nad głową Gryfonki i Ślizgona przeleciał Potter na swojej miotle, w sobotnie poranki drużyna Gryfonów zawsze miała treningi, a za tydzień czekał ich mecz z Puchonami. Lily pogroziła mu palcem ale się uśmiechnęła, miło było usłyszeć komplement nawet od Pottera.
-Chodźmy- Jej uwagę od latającego Gryfona oderwał głos Snapa, który był wyraźnie zły, że nie poświęca mu uwagi.
-Tak, chodźmy.- Posłała mu ten swój firmowy uśmiech, przez który nie potrafił się na nią gniewać, wsadziła rękę pod jego ramię i ruszyli na spacer wokół błoni.
-Masz kłopoty?
-Dlaczego pytasz?
-Widziałam Cię z Mulciberem i tym jego kolegą.
-Averym?- Przytaknęła. W jej oczach zobaczył troskę i strach.
-Nie przejmuj się nimi. To na pewno nie było nic ważnego skoro nie pamiętam.
-Nie pamiętasz czy nie chcesz mówić?- Westchnął.
-Gdyby coś się działo to na pewno Ci powiem.
-No dobrze.- Odpuściła ale postanowiła, że będzie uważniej się przyglądać z kim jej przyjaciel się zadaje. Reszta spaceru minęła im na przyjemnej pogawędce.
★★★
Poniedziałkowe lekcje były wyjątkowo nudne a zwłaszcza eliksiry. Profesor Slughorn zarządził, że najpierw będą notować, które z roślin i jakie części zwierząt mają specjalne właściwości niezwykle cenne w przyrządzaniu wywarów, w ramach powtórki do SUMów a następnie jeśli zdążą to uwarzą jakiś mało skomplikowany eliksir. James Potter o ile potrafił zapamiętać czego i ile ma dodać to z częścią praktyczną szło mu o wiele gorzej, może dlatego, że nie był zbyt precyzyjny jeśli chodziło o odmierzanie składników, dlatego z dwojga złego wolał notować niż tworzyć. Syriusz dał sobie spokój i siedział rozparty na krześle ssąc cukrowe pióro z miną wyrażające najwyższe skupienie, James mógłby się założyć o sto galeonów, że jego przyjaciel jest myślami przy blondynce z trzeciej ławki. Jemu też nie chciało się notować, wyciągnął różdżkę i zmienił pergamin w kawałek drewka z rozchodzącymi się na boki końcami, następnie wyciągnął z buta sznurowadło i przetransmutował go w solidną gumę, jej końce zaczął zgrabnymi i szybkimi ruchami zawiązywać na końcach patyka. Jego poczynania sprawiły, że Black oderwał wzrok od Rebeki i z zainteresowaniem przyglądał się koledze. Rogacz natomiast kiedy skonstruował coś na wzór procy zaczął rozglądać się po sali w poszukiwaniu amunicji, jego wzrok przykuły czekoladowe żaby, które Peter trzymał pod ławka i podjadał.
-Glizda- szturchnął Petera w ramię.
-Hę?
-Daj trochę.- Pettigriew wyjął kilka żab ręką a resztę w opakowaniu podał Potterowi. Pierwsza na celowniku była Rebeka, James wycelował i żaba poleciała w kierunku niczego nieświadomej dziewczyny, wplątała się w jej włosy. Bruneci zaśmiali się a Peter widząc to, zaczął protestować, że nie należy marnować jedzenia.
-To teraz nasza Ruda Złośnica- mruknął okularnik i wycelował. Żaba pomknęła w kierunku Lily i wylądowała na jej policzku, dziewczyna zerwała się jak oparzona przez co przewróciła krzesło.
-Panno Evans?
-Zostałam zaatakowana, Panie Profesorze- odparła Lily poważnie a Huncwoci wybuchnęli śmiechem.
-Potter, Black- Slughorn podszedł do chłopców i popatrzył na ich uśmiechnięte miny- Minus dziesięć punktów za każdego, a to rekwiruje, może pan woźny pozwoli wam to odzyskać.
-Ale Pani Profesorze- zaprotestował James.
-Tak?
-Tam jest moja sznurówka.
-Ah tak, no dobrze.- Ślimak machnął różdżką i oddał przemienioną już w sznurówkę gumę.
-No dobrze, to chyba wszystko co powinniście wiedzieć. Na przyszłych zajęciach zrobimy sobie z tej wiedzy mały teścik oczywiście na ocenę.- Po klasie przeszły pomruki i jęki, niczym nie zrażony nauczyciel zniknął już w pokoju obok sali.
-Potter!- za drzwiami sali Lily dopadła do bruneta.
-Czym mogę służyć?
-Daj mi spokój! Wyglądam jak dziecko z rodziny patologicznej!- Ruda wskazała na swój policzek, na którym widniał dorodny siniak.
-Wybacz, celowałem we włosy.
-Masz w ogóle we mnie nie celować! Co ty sobie wyobrażasz ty tępy, zarozumiały...-zaczęła swoją reprymendę ale James jej już nie słuchał. Popatrzył na twarz dziewczyny, jej zaróżowione policzki, na jednym fioletowy siniak jego roboty, rude włosy delikatnie splątane i te zielone roziskrzone oczy, które ciskały gromy zapewne ze złości. Krzyczała na niego żywo gestykulując.
-Śliczna jesteś kiedy się złościsz, wiesz?- wypalił.



CZYTAM=KOMENTUJĘ


10 komentarzy:

  1. Idąc zasadą czytam=komentuje muszę oraz chcę napisać ci bardzo długi i wspaniały komentarz, jednak jestem tak zachwycona rozdziałem iż nie dam rady napisać więcej czego sensownego, więc jedyne co mi pozostało to czekać na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę więcej Syriusza!!! I Remusa, on jest chyba moją ulubioną postacią <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remusa jest więcej w następnych rozdziałach. A co do Syriusza. Postaram się! :)

      Usuń
  3. Jak tu komentować jak po przeczytaniu rozdziału człek leci do następnego... fajnie że dopiero teraz odkryłam twojego bloga. Czyt jak książkę...brawo Rogata☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :) Zacznę od początku *:* Jesteś bardzo pomysłówa,wiesz ? :) UUUuu ... Bardzo romantyczne :D nawet nie wiesz jaką zrobiłaś mi przyjemność takim wstępem :) To było takie słodkie ;* I zaczynam się przekonywać do Jamesa. Do Severusa odniose się w innym rozdziale ... Przepraszam,że komentarz taki krótki.
    ~Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahaha, czemu ciągle sprawiasz, że się śmieję jak głupia? :D Piosenka była cudowna! Podziwiam Cię, bo wiem, jak trudno jest napisać coś do rymu, a Tobie, jak wszystko, wyszło Ci genialne! ♥
    No i nawet Lily się podobało, a to już coś :D. Chociaż i tak potem niezruszona wróciła do nauki.... Ehh, czasami jej nie trawię. Chociaż potrafi dogadać, co w niej bardzo lubię :)
    Popłakałam się ze śmiechu przy opisie ich "umiejętności" muzycznych hahaha :D Jesteś geniuszem! Po prostu geniuszem <3.
    Trochę nie rozumiem o co się wściekła McGonagall, w końcu nic złego nie zrobili :). Ale postawa Remusa zasługuje na oklaski i wielki ukłon w jego stronę. Twój Remus również jest takim, jakim zawsze go sobie wyobrażałam - wręcz idealny :).
    Hmmm, wydaje mi się, czy Snape (jeszcze) się opiera przed dołączeniem do szkolnej bandy Śmierciojadków? Z jednej strony to dobrze, ale z drugiej to dajesz mi jeden powód do lubienia Snape'a :P. A ja go nie cierpię :D.
    Kocham ten fragment: " -Zgadnij kto?- zapytała zalotnie.
    -Najpiękniejsza z Gryfonek- burknął jednak na jego twarzy zagościł uśmiech, starał się wyrzucić wcześniejszą rozmowę z głowy.
    -Phy. Myślałam, że jestem najpiękniejsza w zamku- stwierdziła oburzonym głosem.
    -Bo jesteś Evans.- Nad głową Gryfonki i Ślizgona przeleciał Potter na swojej miotle, w sobotnie poranki drużyna Gryfonów zawsze miała treningi, a za tydzień czekał ich mecz z Puchonami. Lily pogroziła mu palcem ale się uśmiechnęła, miło było usłyszeć komplement nawet od Pottera." ♥♥♥ I nic więcej dodać nie muszę <3.
    Rozwalił mnie zwrot Pottera do Petera - Glizda hahahah :D I w ogóle podziwiam Twoją pomysłowość! Sama musisz być niezłym diabłem :D Współczuję mężowi Twojemu hahaha (o ile dobrze kojarzę, to jesteś po ślubie :)).
    A końcówka jest przesłodka! Znowu muszę powtórzyć: KOCHAM TWOJEGO JAMESA! <3
    Boże i co Ty ze mną robisz? Ciągle się tylko zachwycam.......

    OdpowiedzUsuń
  6. Mus to mus :c
    Ape no na razie podoba mi się całkiem ✌:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam od nie dawna ale ten blog to istme arcydzieło

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego bloga <3 na początku nie mogłam się wczuć, ale teraz połykam rozdział za rozdziałem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moim skromnym i nic nie wartym zdaniem jest to całkiem ciekawa historia.

    OdpowiedzUsuń