Lily słysząc te słowa zamilkła. Na
jej policzki wypełzł rumieniec, zamrugała kilkakrotnie jakby
chciała się upewnić, że to Potter przed nią stoi. Czy on
właśnie powiedział, że jest piękna jak się złości? Nigdy
jej tego nie powiedział wprost. Prychnęła
dzięki czemu zamaskowała swoje zaskoczenie.
-Masz szlaban.
-Za co?- zapytał
zdziwiony.
-Za nagabywanie i
uszkodzenie Prefekta. W sobotę o dziesiątej w klasie od eliksirów.-
Doskonale wiedziała, że Rogacz nie znosi tego przedmiotu, a jeszcze
bardziej nie lubi Slughorna, więc postanowiła, że go trochę
podenerwuje, w końcu profesor nie odmówi swojej najlepszej
uczennicy.
-W sobotę nie
mogę- odparł i zmierzwił włosy czy jeszcze bardziej ją
zdenerwował, posłała mu zirytowane pytające spojrzenie.- Jest
mecz- oznajmił jakby to było najoczywistszą rzeczą na świecie.
-Trudno. Szlaban z
Filchem albo Slughornem.
-Ale Lily! Nie
możesz!- zaprotestował, czego jak czego ale meczu nie mógł
odpuścić.
-Mogę i to zrobię.
Do soboty.- Odwinęła się na pięcie i odeszła.
-No stary, musisz
coś wykombinować oni nas zniszczą bez Ciebie.
-Wiem Łapo, wiem-
westchnął i powlókł się do Wielkiej Sali na obiad.
★★★
-Proszę.
-Dzień dobry Pani
Profesor- zaczął zamykając za sobą drzwi. McGonagall zmierzyła
do surowym spojrzeniem i wskazała krzesło naprzeciw biurka aby
usiadł.
-W czym Ci mogę
pomóc, Potter?- zapytała choć niepotrzebnie, nie dalej jak dwie
minuty temu otrzymała wiadomość od Lily Evans o sobotnim szlabanie
chłopaka, wiedziała też, że jest to czas kiedy powinien on być
na boisku z jej drużyną.
-Bo widzi Pani, mam
szlaban kiedy jest mecz. I czy nie dało by się tego...
-Nie- przerwała mu
ostro. Dla zwycięstwa i wygrania była w stanie zrobić wiele ale
ucierpiałby na tym jej autorytet surowego wychowawcy, nie mogła
pozwolić żeby Potter rozrabiał i nie ponosił tego konsekwencji,
może uniemożliwienie zagrania mu w meczu pozwoli choć trochę na
okiełznanie huncwociej natury okularnika.
-Ale Pani Profesor!
-Nie, szlaban dała
panu Lily Evans i tylko ona może go odwołać.
-Pani też może-
burknął.
Zmierzyła go
karcącym wzrokiem, gdyż nie podobał się jej ton z jakim się do
niej odnosi. James skulił się wiedząc, że nic nie wskóra będąc
niegrzecznym.
-Mogę, ale nie
chcę.
-To osłabi naszą
drużynę! Dylan się nie nadaje!
-To ostatnie słowo,
radzę porozmawiać z panną Evans.
-Ona mi nie
odpuści- rzekł zrezygnowany.
-W takim razie
proszę zachowywać się jak należy, przez pana ucierpi nasza
drużyna, jeśli jeszcze kiedyś pan ją zawiedzie zostanie usunięty
z zespołu. A teraz żegnam.
Wstał i powoli
opuścił gabinet opiekunki Gryfonów. Kiedy drzwi się za nim
zamknęły z całych sił kopnął w stojącą zbroję, palec
nieprzyjemnie zaczął pulsować, kuśtykając powlókł się w
stronę Pokoju Wspólnego.
-I jak tam?
-Nie zgodziła się-
odparł i opadł na kanapę obok Syriusza.
-To kicha, trzeba
złamać Evans.
-Jakby to
kiedykolwiek było możliwe.
-Coś się wymyśli,
nie oddamy tego walkowerem.- Black poklepał przyjaciela po plecach
starając dodać mu się otuchy.
★★★
Wieść
o tym, że James Potter nie zagra w najbliższym meczu z powodu
szlabanu danego przez Lily Evans rozniosła się w zadziwiającym
tępię po całym zamku. Puchoni wprost skakali z radości na myśl,
że wygraną mają już w kieszeni. Nigel Philips, który jako
najstarszy w drużynie został kapitanem i przejął „pałeczkę”
po Nicole Lawrence, nie mógł znieść kpiących spojrzeń Ślizgonów
i napuszonych min Puchonów, gdyby mógł udusił by Pottera gołymi
rękoma jednak wiedział, że przyda mu się on w odrobieniu strat w
następnym starciu. James obrzucany był wrogimi lub współczującymi
spojrzeniami, jedni mu gratulowali z ironią głupoty, bo kto
normalny wkurza Prefekta przed meczem a Puchoni dziękowali za
możliwość wygrania meczu. Sam zainteresowany był załamany, jak
dotąd Lily była nieugięta i nieczuła na jego próby przeproszenia
jej, zaczął od zwykłych przeprosin, następnie wysłał jej bukiet
kwiatów, kiedy to nie pomogło poszedł do Pani Pomfrey po maść na
siniaki ale i wtedy został odesłany z kwitkiem. Nie wiedział jak
ubłagać Panią Prefekt aby pozwoliła mu zagrać w meczu. Jego
kolegom i koleżankom z drużyny również udzielił się nerwowy
nastrój, zaczęli warczeć i krzyczeć na siebie bez powodu a
podczas treningów wypadali beznadziejnie. Taki stan rzeczy nie
podobał się Syriuszowi Blackowi, który choć nie brał udziału w
grze był zagorzałym fanem drużyny Gryfonów i uważał, że w jego
gestii jest przekonanie Evans i niedopuszczenie do przegrania.
Dlatego też po czwartkowej transmutacji postanowił się z nieugiętą
wiewiórą rozmówić, w tym celu odwiedził bibliotekę, gdzie jak
mniemał Lily odrabiała prace domowe. Jednak tam jej nie znalazł,
następnie udał się do Wielkiej Sali ale tam też nie było Rudej,
zdeterminowany postanowił pójść po Mapę, kiedy wkroczył do
Pokoju Wspólnego zobaczył ją.
-Evans- zaczął,
gdy podszedł do stolika przy, którym dziewczyna zawzięcie pisała
wypracowanie.
-Hm?- mruknęła
nie podnosząc głowy znad pergaminu. Uznał to za pozwolenie i
przysiadł się na wolny krzesełku naprzeciw, zaczął intensywnie
się przyglądać stalowymi oczami chcąc w ten sposób przykuć jej
uwagę. Westchnęła i odłożyła pióro do kałamarza.
-W czym mogę Ci
pomóc?- spytała.
-Chodzi o pewien
szlaban.
-Nie- odparła
automatycznie.
-Co Ci szkodzi?
Przecież możesz...
-Nie- przerwała mu
nieco głośniej.
-Słuchaj
Rudzielcu, możesz mu wlepiać szlabany codziennie oprócz dni, w
których gra w – tu podkreślił słowo- NASZEJ drużynie.
Osobiście dopilnuje aby zagorzali fani Gryfonów nie odpuścili
komuś przez kogo przegraliśmy- wycedził- radzę Ci się dobrze
zastanowić ile zyskasz a ile stracisz- dorzucił na odchodnym,
wystał obrzucił ją pogardliwym spojrzeniem i odszedł. Lily
wzruszyła ramionami i wróciła do wypracowania, postanowiła być
nieugięta do końca bez względu na to jakie przyjdzie jej ponieść
konsekwencje.
★★★
James siedział na
piątkowym śniadaniu bardzo zadowolony z siebie, gdy transparent z
przeprosinami dla Lily, który zawiesił w Wielkiej Sali, nie pomógł
załamał się kompletnie. Jednak po raz kolejny jego przyjaciele
udowodnili, że nie opuszczą go w kłopocie. Otóż Syriusz
wymyślił, że James pójdzie na mecz a on wypije eliksir
wielosokowy i zastąpi go na szlabanie. Plan był genialny także
cała czwórka postanowiła zaangażować się w jego realizację.
Lily natomiast przyglądała się ukradkiem Potterowi z oddalonego
miejsca przy stole, niepokoiła ją radość na twarzy bruneta,
wiedziała, że coś kombinował w związku z szlabanem. Kombinował
albo już wykombinował i panna Evans postanowiła dowiedzieć się
co.
-Wieczorem idziemy
po eliksir?- James przytaknął Syriuszowi dopijając sok dyniowy.
-Myślicie, że się
uda?
-Luniu, Slughorn
czy Filch się nie poznają. A po meczu to mogą nam wlepiać
szlabany- stwierdził Black i cała czwórka opuściła
pomieszczenie.
★★★
-Jest piątek a wy
się uczycie?
-I to mówi „Pani
Nic Nie Umiem Do SUMów”?
-Bardzo zabawne
Ala, po prostu się dziwię. Może porobimy coś ciekawego?
-Proponujesz coś?-
spytała blondynka.
-Sama nie wiem,
cokolwiek tylko nie naukę, mózg mi się przegrzał- stwierdziła
Lily.
-To może
porozmawiamy o bardzo ważnej rzeczy- zaproponowała Rosario z
poważną miną.
-Czyli?
-Chodzi o Pottera-
przyznała.
-O nie, ty też?!
Wystarczy, że inni mnie nagabują!-zirytowała się Evans.
-Lilka, to nasza
drużyna. Nie mogą przegrać!
-Ros daj spokój,
nie zaszkodzi im.
-Mówisz jakby Cię
to nie obchodziło- odburknęła i założyła ręce na piersi.
-Akurat ta gra mało
mnie interesuje- przyznała szczerze Ruda.
-Tu nie chodzi o
Ciebie! Tu chodzi o cały dom! Stracą punkty, stracą miejsce
lidera, stracą szansę na Puchar i na dodatkowe punkty! Czy Ciebie
to nie rusza?!- wybuchła Albertini.
-Ros ja mu chcę
dać nauczkę!- Lily również podniosła głos.
-Tym sposobem
dajesz nauczkę nam wszystkim! Całemu Gryffindorowi!
-Nie przesadzaj.
Raz nie zagra wielkie mi halo. Daj spokój nie chce się kłócić-
machnęła ręką i zaczęła grzebać w kufrze uważając rozmowę
za zakończoną.
-Daj mu nauczkę w
inny sposób- nie dawała za wygraną Albertini. Dorcas i Alicja
przysłuchiwały się rozmowie, która powoli przeradzała się w
kłótnię. Obie doskonale wiedziały, że Rosario uwielbia
Quidditcha i nie odpuści tak łatwo, może dzięki temu najlepiej z
ich czwórki dogadywała się z Potterem, mieli wspólny temat.
Postanowiły nie wtrącać się chyba, że wymagałaby tego sytuacja.
-Nie ma innego
sposobu! Jedyne na czym mu zależy to Quidditch!- Rudowłosa
odwróciła się i zmierzyła wzrokiem blondynkę.
-Nie tylko-
mruknęła Rosa.
-A niby co jeszcze?
-Ty.
-Nie bądź naiwna,
naopowiadał Ci swoich bajeczek, że jestem zła i niedobra, bo nie
chce się z nim umówić. Jesteś moją przyjaciółką powinnaś być
po mojej stronie!
-Będę! Na razie
uważam, że źle robisz. Możesz być pewna, że jeśli poprosi mnie
o pomoc, żeby zagrać w tym meczu,to mu jej nie odmówię-
wysyczała, policzki miała zaróżowione a oddech nierówny jakby
przebiegła maraton.
-Przemienisz się w
niego?- zakpiła Evans.
-Choćby- odparła
tamta i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
-W też uważacie,
że źle robię?- spytała patrząc na pozostałe dziewczyny. Alicja
popatrzyła wymownie w sufit a Dorcas posłała jej przepraszające
spojrzenie.
-Świetnie.- Lily
wypadła z dormitorium jak burza i w zadziwiającym tempie zbiegła
po schodach. Na kanapach zobaczyła Huncwotów żywo o czymś
dyskutujących wraz z nimi siedziała Rosario.
-Potter- zawołała
czym zwróciła na siebie uwagę nie tylko wywołanego chłopaka.
-Co?
-To, że Black mi
grozi to rozumiem, to że Twoje fanki mi grożą też rozumiem, to,
że Remus próbował mnie przekonać żebym Ci odpuściła też
rozumiem- na te słowa przyjaciele spojrzeli na zarumienionego
chłopaka, mimo iż nie był wielkim fanem gry to nie chciał aby
jego dom przegrał- ale buntujesz przeciw mnie moje przyjaciółki!
-Nikogo nie
buntuję!- zaoponował okularnik.
-Milcz! Dlatego
bądź pewny, że jutro osobiście będę pilnować abyś to ty
pojawił się na szlabanie, nie ktokolwiek inny, tylko ty!-
dokończyła i odeszła dumnym krokiem w stronę schodów
prowadzących do sypialni dziewcząt.
-O kurde, i cały
misterny plan Merlinowi w dupę.
-Łapo!- zganił go
Lunatyk.
-Dobrze powiedziane
przyjacielu- stwierdził smutno James.
CZYTAM=KOMENTUJĘ
Genialnny ! Szybko dawaj kolejny - Mela
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńŚwietny ! Mam nadzieje, że kolejny post pojawi się w miarę szybko :) Pozdrawiam little girl
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Myślę, że dam radę pod koniec tygodnia ale nie obiecuję:)
UsuńRozdział bardzo ciekawy choć wolałabym, aby jednak był trochę dłuższy, jednakże nie zmienia to faktu, iż nie mogę doczekać się kolejnego postu, który mam nadzieje szybko wstawisz
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Ci się podoba:)
UsuńOkey, proszę Cię bardzo CZYTAM=KOMENTUJĘ.
OdpowiedzUsuńNa początku chciałabym uprzedzić, że nie potrafię pisać "ambitnych" komentarzy. To znaczy jakbyś np. przez dwa miesiące nic nie napisała to pewnie bym Cię zmusiła do tego wygłaszając swoją opinię wszem i wobec. Dzięki Bogu na razie nie muszę. =D
Świetnie piszesz. I to nie są jakieś pomówienia. A wiem to, bo mój brat dziwnie się na mnie patrzy, gdyż śmieję się do komputera :P ( no co? Każdemu się zdarza.)
Oby tak dalej, trzymam za Ciebie kciuki!
Życzę Ci duuużo weny i fajnych wakacji.
love♥chocolate
Bardzo dziękuję:) Najważniejsze, że się podobają moje wypociny:)
Usuńkiedy kolejny rozdizał ? czekamy ! Ps. Rozdziałmeeega . miłego wieczoru życzy nancy
OdpowiedzUsuńMyślę, że pod koniec tygodnia ale nie obiecuję:) Dziękuję za miłe słowa, napędzają do pisania:)
UsuńDobra przeczytałam cały. :) Super blog, czekam na następny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńCiesze się bardzo:)
UsuńAch ta Lily... James mistrz quidditcha;) Spoko rozdział, dużo dialogów ale ja tak lubię:) Czekam na nowy.
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego bloga o jilly, miło by było gdybyś go skomentowała-
lily-evans-i-james-potter.blogspot.com :)
Nie lubię Twojej Lily. (tzn. wykreowałaś ją świetnie, ale ja jej nie lubię jako osoby). Niby taka porządna i taka przykładna i o punkty dba i wszystko, a tutaj taka.... zołza wredna! Wkurzyła mnie naprawdę, no bo jak można mieć w dupie dobro drużyny, co bezpośrednio przekłada się na dobro domu?! Wiem, że to zrobiłaś specjalnie, ale nadal mam nadzieję, że albo mu odpuści, albo James jakoś ją oszuka...
OdpowiedzUsuńA McGonagall też mnie wkurzyła... Myślałam, że wstawi się chociaż ten jeden jedyny raz za Rogasiem.
No i dobrze Lily, że ma siniaka na policzku, bo jest be! Ja wiem, że James przesadził, ale przecież ją przeprosił, dał kwiaty i maść na siniaki. Ugh, Evans i jej duma...... :/
I podobała mi się przemowa Syriusza do Lily :D. Ahhh, Syriusz taki męski i groźny <3 i popieram go w stu procentach! <3
I tak samo popieram Rosario :). To zdecydowanie moja ulubiona przyjaciółka Lily :) Nie dość, że ma świetny charakter, potrafi sobie poradzić w każdej sytuacji, to jeszcze ma świetne imiona :D
A Lily jest zbyt zarozumiała i myślę, że ktoś powinien jej utrzeć nosa... No bo gdy nawet jej przyjaciółki twierdzą, że powinna odpuścić Potterowi ten mecz, to ona leci do Pottera i zwala na niego, że obraca jej przyjaciółki przeciwko niej... Ugh, naprawdę w tym rozdziale mnie wkurzyła na maksa Lily i podejrzewam, że to Twój celowy zabieg :D
Co Ty ze mną robisz, kobieto?!
Kocham, kocham, kocham Twoich Huncwotów i Twojego bloga <3
Komentuję
OdpowiedzUsuńCzytam z zapartym tchem .... dawno nie czytałam tak dobrego ff
OdpowiedzUsuń