czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17: " Moje wy futrzaki."

Bardzo przepraszam, notka miała się pojawić kilka dni temu ale mój internet odmówił posługi. Dziś udało mi się połączyć, tylko Merlin raczy wiedzieć na ile, więc w pierwszej kolejności dodaję rozdział.
Co do pewnego komentarzu, który już został usunięty przez autora- surfing najlepszy. Przykro mi, że nie odpowiedziałam, ale problemy techniczne mi to uniemożliwiły, więc zrobię to tutaj. Remus jest obecny w opowiadaniu prawie w każdej notce, nie wiem czy opisy jego postaci są wystarczające i satysfakcjonujące ale jak dotąd nikt się nie skarżył. Opis pełni i przemiany planuję na później.
Pozdrawiam i przepraszam
Rogata:)
★★★
-To są salamandry nosowybuchowe, charakteryzują się tym, że...- Jednak James nie dowiedział czy się one charakteryzują, bo przestał słuchać profesora od Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Z zaciekawieniem przyglądał się nowo poznanemu zwierzątku, które wyglądem przypominało mugolską, jednak w miejscu dwóch małych dziurek zamiast nosa miało dwie rurki niewiele większe od słomek dodawanych do napojów, które dostawali w kawiarni nieopodal domu Potterów. Okularnik dźgał ją palcem w tułów i patrzył jak zabawnie się złości a z rurek zaczyna jej wylatywać dym. Licząc, że w końcu dowie się co dokładnie oznacza „nosowybuchowa” pociągnął ją za ogon, który odpadł.
-Syriusz!- szepnął spanikowany, widząc coraz więcej dymu.
-Co?
-Odpadł.- Pokazał na ogon wijący się w jego ręku.
-Coś ty zrob...- Fioletowa, okropnie śmierdząca, maź wystrzeliła z nosa salamandry i opryskała obydwu chłopaków.-...ił- dokończył.
-No proszę, pan Potter i Black nie słuchali mnie, minus 10 punktów. Wracamy do czyszczenia ich nosów- skwitował Clanton.
-Ty patrz, odrósł!- krzyknął do chłopaków, kiedy płaz siedziała sobie spokojnie z nowym ogonem.
-A co żeś myślał, one tracą ogon co kilka minut, więc im odrasta nowy- uświadomił go Remus.
Potter nie skomentował tego faktu.
-Luniu- powiedział przymilnie.
-Hym?- mruknął, nie odwracając wzroku, gdyż bardzo dokładnie i uważnie oczyszczał nos zwierzęcia, którym zajmował się on i Peter, dla dobra ich obu, prace tę pozostawiono całkowicie w jego rękach.
-A czy one zawsze plują ja im ten ogon odpadnie?
-Nie, tylko jak się im go wyrwie. A co?
James jednak nie odpowiedział tylko siedział z miną, która oznaczała „Jestem królem świata i okolic i wpadłem na pomysł!”. Remus widząc znajomy wyraz twarzy jęknął przeczuwając kłopoty.
-Co wymyśliłeś?- dopytywał się Syriusz.
-A jakby ją wsadzić komuś do torby?- spytał niewinnym głosem.
-Ciekawa myśl!- podchwycił pomysł brunet.
-Znowu nie uważacie! Minus 10 punktów za każdego- warknął Clanton.
-Uważamy!- zaczęli go zapewniać przekrzykując jeden drugiego.
-Skoro tak, to zaraz sprawdzimy- odparł profesor z perfidnym uśmiechem.
-Ups- szepnął Peter.
-Nie szeptać! Potter na środek, będziesz pytany!- Z wielkim bólem serca powlókł się pod tablicę. Wiedział, że jest z góry skazany na klęskę, więc nawet nie wysilał się żeby wymyślić jakąś sensowną wymówkę. Zresztą nawet gdyby wszystko umiała to i jak wiedział, że Feliks Clanton jak się na kogoś uwziął to zawsze dążył do pogrążenia go.
-Powtórz moje ostatnie słowa- zaczął nawet nie patrząc na ucznia, przeglądał swojej zapiski w oczekiwaniu na odpowiedź Pottera.
-Nie szeptać! Potter na środek, będziesz pytany!- odpowiedział bez zająknięcia.
-Nie żartuj sobie ze mnie!
-Nie żartuj sobie ze mnie!- powiedział jak echo.
-POTTER!- wydarł się cały czerwony ze złości.
-POTTER!- krzyknął James a po chwili dodał- Przykro mi, ale nie mam tak donośnego głosu jak Pan.
Gdyby było to możliwe para poleciałaby z uszów nauczyciela ONMS, przybrał jeszcze bardziej groźną minę niż na co dzień i warknął.
-Jesteś bezczelny!
-Człowiek z natury jest nieszczelny- odparł spokojnie James.
-Do McGonagall!
-Myślę, że pani profesor zasługuje ma szacunek i ma imię...- zaczął ale mu przerwano.
-Jeśli jeszcze raz się odezwiesz dostaniesz szlaban, zrozumiano?!- Popatrzył na okularnika wyczekująco.
-Potter?!
-Kazał się pan nie odzywać- mruknął.
-Siadaj, minus 30 punktów, dodatkowa praca na temat salamandry nosowybuchowej i szlaban- uśmiechnął się perfidnie. Potter wzruszył ramionami i z miną pokerzysty usiadł w swojej ławce. Po chwili lekcja dobiegła końca, James wychodząc unieruchomił temat dzisiejszych zajęć i wsadził do torby.
-Komu podrzucimy niespodziankę do torby?- spytał słodko szukający.
-Może Goylowi?
-Narcyzie- zasugerował Blacka.
-A może...- Popatrzył na niskiego chłopaka z tłustymi włosami i haczykowatym nosem, który zbierał właśnie podręczniki z podłogi, bo jego torba się rozdarła. Był przekonany, że nie przypadkowo o czym świadczyło złośliwe spojrzenie Syriusza.
-Smarkusiowi?- spytał.
-Czemu by nie!- ucieszyli się. Akurat w tym roku mieli ze Ślizgonami zaraz po ONMS transmutację. Weszli jakby nigdy nic do klasy profesor McGonagall i rozejrzeli się za Snapem.
-Dobra ty odwracasz jego uwagę a ja podrzucam-szepnął James i oddalił się niepostrzeżenie.
-A ja?- dopytywał się Peter
-Ty patrz czy McGonagall nie idzie!
-A ty nie patrz i nie przeszkadzaj- rozkazał Black zanim Remus zdarzył wydobyć z otwartych ust jakiś dźwięk. Kiedy Syriusz zaczął drwić z Severusa a zgromadzone osoby w sali się temu przyglądał, nikt nie miał ochoty pomóc Snapowi, na nieszczęście Ślizgona do rozpoczęcia zajęć zostało kilka minut, więc Lily jeszcze się nie zjawiła aby mu pomóc. James w tym czasie podrzucił do torby bruneta salamandrę, pokazał kciuki do góry do chłopaków, aby pokazać, że wszystko załatwione. Remus dyskretnie puknął Syriusza w ramię wskazując na James, który siedzi już w ławce.
-Masz szczęście Smarku, że zaraz zacznie się lekcja.
-Policze się z wami kiedys!- warknął, podnosząc się z podłogi.
-Zapewne- zakpił brunet i usiadł koło Pottera.
-Dzień dobry. Najpierw otwórzcie książki i przeczytajcie rozdział trzydziesty szósty a potem będziemy ćwiczyć- obwieściła McGonagall i usiadła za biurkiem.
Severus, który uspokoił się już po zaatakowaniu przez Blacka, przygładził włosy, poprawił za dużą szatę i wsadził rękę do torby. Wyjął książkę do transmutacji, jednak zanim otworzył zobaczył wystający z niej patyk, niewiele myśląc pociągnął za niego, przez chwilę się nic nie działo, jednak książka zaczęła dymić. Ślizgon poderwał się z krzykiem, nagle wolumen otworzył się a zdenerwowana salamandra opluła bruneta. Huncwoci zaczęli pokładać się na ławkach ze śmiechu, dołączyło do nich kilka Gryfonów, Ślizgoni starali zachować kamienne twarze, nawet Lily delikatnie się uśmiechnęła ale posłała współczujące spojrzenie Severusowi.
-Panie Snape! Doskonale Pan wie, że nie wolno wynosić zwierząt z zajęć!
-To nie ja pani profesor!
-To Potter i jego banda!Widziałam jak Potter majst..- zaczęła Holly
-Zamknij się, bo będziesz następna na liście- syknął Syriusz a blondynka zamilkła.
-Mówiłaś coś, panno Flyn?
-Nie- odparła wystraszona.
-No dobrze- zrezygnowana nauczycielka pozbyła się mazi ze Snapa- Wiem, że to wy- zwróciła się do Huncwotów, Snape uśmiechnął się złośliwie- ale nie mam dowodów- dokończyła. Tym razem to Huncwoci wyszczerzyli się do oniemiałego Ślizgona.
Do końca lekcji był względny spokój, nie licząc incydentu z nieudolną transmutacją szczura w mydelniczkę przez Goyla.
★★★
Cały przemoczony, zziębnięty i niezwykle zmęczony James wracał wraz z drużyną z treningu, mimo że rozgrywki na czas zimy były zawieszone to Gryfoni zawzięcie trenowali aby nie wypaść z formy, ponadto mieli nadzieję, że tylko oni tak się poświęcają i że te poświęcenie zostanie wynagrodzone w formie Pucharu. Kiedy tylko przekroczyli mury zamku odetchnęli z ulgą, gdyż otuliło ich ciepło. Sara przestała szczękać zębami jednak mokre buty dawały się we znaki. Tim poluźnił szalik a Bob rozpiął poły płaszcza, cała siódemka marzyła o ciepłym prysznicu i suchych ubraniach. Gdy tylko dotarli do wieży Gryffindoru James natychmiast opadł na kanapę obok kominka. Remus zmierzył go pełnym dezaprobaty spojrzeniem znad swoich notatek.
-Wiesz, że jesteś brudny i mokry?
-Zauważyłem.
-To może najpierw się umyj?
-Odpuść- mruknął, gdyż oczy same mu się zamykał a ciepło płynące z kominka przyjemnie zachęcało do snu.
-Masz na jutro esej do napisania na numerologie.
James jęknął i podniósł się. Nie miał ochoty na naukę ale wiedział, że każdy dzień zwłoki powoduje wydłużenie wypracowania o trzy cale, niby nie wiele ale Potterowi nie uśmiechała się ponadprogramowa długość. Powlókł się do dormitorium. Powoli, ociężale wdrapał się po schodach i wszedł do Głównej Bazy Huncwotów. Omiótł spojrzeniem pokój, w którym Peter pakował swoje rzeczy do kufra a Syriusz leżał na łóżku z butelką kremowego. Nic nie mówiąc wszedł do łazienki stwierdziwszy, że prysznic pomoże mu trochę odpędzić sen.
-Dlaczego tylko Peter się pakuje?- spytał James wychodząc z łazienki. Ręcznik miał przewiązany na biodrach a z włosów, które próbował wytrzeć, kapała mu woda.
-Bo tylko on jedzie do domu- odparł Remus.
-A ty czemu zostajesz?
-Pełnia- odparł jakby to wszystko wyjaśniało.
-A ty?- zwrócił się do Syriusza, którego pozycja nie zmieniła się ani o cal, z tą różnicą, że sączył drugą butelkę.
-Nie mam po co wracać.- Wzruszył ramionami i pociągnął łyk złocistego płynu.
-Phy, nie użalać się nad sobą jak baby. Pakować się!- Popatrzył na Huncwotów, którzy nawet nie ruszyli się z miejsca.- No już!- krzyknął.
-Jim, odpuść sobie- zaczął Remus ale brunet tylko uciszył go gestem dłoni.
-Twoi rodzice na pewno ucieszą się, że cię zobaczą. Po pełni zapraszam do siebie na kilka dni.
-Ale James...
-Jak będziesz się źle czuł to my cię odwiedzimy.-Wskazał na siebie i Blacka. Lupin tylko przytaknął, marzył żeby jechać do domu i zobaczyć rodziców ale nie chciał psuć im świat swoja obecnością, wiedział, że czas z Syriuszem i Jamesem nawet po pełni spędzi przyjemnie.
-A ty- zaczął Potter.
-A ja nigdzie nie jadę, nie będę z moją chorą rodzinką spędzać świat- odparł buńczucznie.
-A ty jedziesz do mnie- wyjaśnił spokojnie okularnik- więc się pakuj. Syriusz otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale zamknął je speszony. Nie chciał zwalać się na głowę Potterom jednak wiedział, iż u nich zawsze panuje taka miła, rodzinna atmosfera, taka której on w swoim domu nie czuł od dawna.
-Nie chce robić kłopotu- zaczął dziwnie zmienionym głosem.
-Zamknij się i daj mi piwo- uciął James. Syriusz już się nie odezwał tylko rzucił butelką w przyjaciela, ten zręcznie, jak na prawdziwego szukającego przystało, ją złapał. Otworzył o kant stolika i pociągnął zdrowy łyk rozkoszując się smakiem wanilii.
-Może chociaż powiadomisz rodziców?- spytał Remus.
-Zrobiłem to dwa dni temu- oznajmił.
-Jak to?!- poderwał się Syriusz.
-Widziałem wasze nazwiska na liście osób, które zostają- odparł. Black i Lupin wymienili zaskoczone spojrzenia.
-No już moje wy futrzaki.-Potargał ich po włosach, na co obaj popatrzyli na niego spod byka- Nie musicie dziękować, wujek Rogaś nie da wam spędzać samotnie świąt. A teraz- zatarł ręce- muszę napisać wypracowanie, kto na ochotnika do pomocy?- spytał wesoło i rozejrzał się po przyjaciołach. Żaden nie wykazał chęci pomocy.
-Luniu! Wiedziałem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć!- Lupin pokręcił głową z rozbawieniem i zabrał się do pomocy przyjacielowi. Arystokrata prychnął i zaczął poprawiać swoje włosy z obrażoną miną, jednak w głębio duszy dziękował Stwórcy czy komu tam innemu, który sprawił, że w pociągu usiadł w jednym przedziale z okularnikiem.
☆☆☆

CZYTAM=KOMENTUJE



6 komentarzy:

  1. Nie wiem co mogę napisać. Rozdział jak zwykle jest niesamowity jak i zabawny a szczególnie ten moment jak Rogaś wkurzył nauczyciela od ONMS.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie :D CZekam na więcej :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam trochę rozdziałów do nadrobienia, więc biorę się za robotę. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam. Cudeńko *.* Mało dziewczyn. Tu skupiłaś się na przyjaźni chłopców. Remus i Syriusz zostali zaproszeni ... Co z Peterem. Trochę go zaniedbujesz :/ (Ale nie przejmuj się :) to tylko moja uwaga) Rozdział fajny , czytało się płynnie. Jesteś najlepsza
    ~Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  5. ''Wujek Rogas nie da wam spędzić samotnie świąt. '' ten tekst mnie rozwalił gdyby nie to, że jest tak późno to śmiałabym się tak głośno, ze cała ulica by słyszała. ;):)

    OdpowiedzUsuń