poniedziałek, 24 listopada 2014

Rozdział 25: "Dwa nabazgrane potwory i serce między nimi?"

Hej!
Spięłam tyłek i oto jest! Moje jedno z najdłuższych ( o ile na najdłuższe) dzieło :D
Starałam się dodać wcześniej, bo nigdy nic nie wiadomo. Zawsze może spaść śnieg w Gdańsku i dlatego nie będzie internetu na moim podwarszawski zadupiu :/
Za miesiąc Święta! Czaicie to?!
Ja już nie mogę się doczekać, tego biegania, kupowania, pakowania, gotowania, pieczenia, sprzątania, mojego ulubionego (powiało ironią) mycia okien i całego tego rozgardiaszu, żeby można było dwa dni poleżeć do góry pępkiem:)
Ale przecież Boże Narodzenie to taki cudny i magiczny czas! :)
Rozgadałam się, wybaczcie:)
Wasza, wyglądająca śniegu, Rogata!
☆☆☆

          — Mam szlaban przez dwa tygodnie i dożywotni zakaz zbliżania się do Działu Ksiąg Zakazanych.
— Wiesz co Rogacz, mogłeś nam powiedzieć co planujesz — stwierdził Syriusz.
— Samo tak wyszło. — Wzruszył ramionami. — Najważniejsze, że Evans mi pomogła.
Remus pokręcił głową na słowa przyjaciela, tylko on z całej czwórki zdawał się rozumieć jak groźne w skutkach mogło być użyte przez Jamesa zaklęcie. Z drugiej strony, właśnie zmierzali do jednej z nieużywanych klas na szóstym piętrze, żeby ćwiczyć animagię. To akurat, też do najbezpieczniejszych zajęć nie należało. Kiedy weszli do sali, Remus pozapalał pochodnie i zamknął drzwi kilkoma zaklęciami.
— No to, do dzieła panowie. — Potter zatarł ręce i już chciał rzucić zaklęcie gdy Lupin mu przerwał.
— Ty dzisiaj nie.
— Niby czemu?
— Dopiero wyszedłeś ze Szpitalnego.
— Nic mi nie jest. Zaczął zapewniać.
— Była umowa, ja decyduje kiedy, gdzie i kto —  stwierdził Lunatyk głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Potter prychnął i założył ręce na piersi. Z obrażoną miną usiadł na ławce i zaczął obserwować przyjaciół.
     Syriusz spróbował kilka razy, ale nie udało mu się, choć przez chwile miał wrażenie, że zmienił się. Opadł wyczerpany na miejsce obok Rogacza, zaraz znalazł się przy nim Remus. Zadał kilka kontrolnych pytań i obejrzał go z każdej strony. Robił to bardzo dokładnie i skrupulatnie, na sam koniec wetknął mu w rękę kilka kawałków czekolady i nie odszedł dopóki wszystko nie zniknęło w ustach Huncwota.
— Wiesz, Luniu — zaczął Łapa.
Wyżej wspomniany spojrzał na niego pytająco.
— Ta cała animagia to przykrywka, tak naprawdę robimy to po to, żeby móc bezkarnie wyżerać twoje zapasy czekolady. — Zakończył i wyszczerzył, ubrudzone brązową mazią, zęby w uśmiechu. W końcu i na twarzy blondyna wystąpił delikatny uśmiech.
— Wiedziałem, że nie robicie tego bezinteresownie — mruknął i odwrócił się w stronę Petera. — A ty dziś próbujesz? — spytał.
— No pewnie! — krzyknął za Pettigriewa Potter, 
Lupin zmierzył go karcącym spojrzeniem i odwrócił się z łagodną miną do Petera,
— Wiesz, że jak nie chcesz to nie musisz — zapewnił go.
        Za jego plecami Syriusz i James robili głupie miny, w końcu zeskoczyli z ławki, zaczęli machać rękami i grzebać nogami udając kurczaki. Peter przyglądał się temu z przestrachem. Remus odwrócił się i zobaczył, co też wyczyniali jego przyjaciele.
— Spokój! — zagrzmiał, a Rogacz i Łapa posłusznie usiedli na ławce, jednak na ustach wciąż mieli perfidne uśmiechy, którymi obrzucali Glizdogona.
— Czyli na dziś koniec — stwierdził Lunatyk i zaczął zbierać różne eliksiry i bandaże do swojej torby, które przyniósł na wszelki wypadek.
— Ko ko ko. Zaczęło wydobywać się z ust Pottera, po chwili dołączył do niego Syriusz.
Remus zmroził ich spojrzeniem, ale gdy tylko się odwrócić znów usłyszał gdakanie.
— Może jednak spróbuje — mruknął cicho i niewyraźnie Peter.
— No i tak trzymaj, Glizdek!
James uderzył go z całej siły w plecy tak, że niski chłopak niebezpiecznie się zachwiał i na pewno by się przewrócił gdyby nie pomoc Lupina.
— Nikt cię nie zmusza, nie zwracaj na nich uwagi — powiedział Remus i wskazał na dwójkę Huncwotów.
— Nie, nie. Chcę spróbować — odparł głośniej i bardziej zdecydowanie.
        Lupin pokiwał ze zrozumieniem i odszedł zostawiając pole dla Glizdogona. Ten zamknął oczy, chwycił mocniej różdżkę i wyszeptał „Animagus”. Jednak po kilku próbach nic się nie wydarzyło.
— Wystarczy. —  podszedł do niego i podał czekoladę oraz chusteczkę, aby mógł obetrzeć krew, która popłynęła mu z nosa przez nadmierny wysiłek.
— To teraz ja! — Ucieszył się Rogacz i wykorzystał chwilę nieuwagi Lupina.
Staną na środku i wypowiedział zaklęcie, jednak nic się nie wydarzyło.
Blondyn widząc, że starania Huncwota nie przynoszą zamierzonych efektów przestał na niego zwracać uwagę.
— Na Gacie Merlina! — wykrzyknął Syriusz.
Remus i Peter odwrócili się, ich oczom ukazał się duży, brązowy jeleń z okazałym porożem. Po chwili w miejscu zwierzęcia zobaczyli czarnowłosego chłopaka w okularach, który upadł na kolana. Wszyscy trzej natychmiast znaleźli się koło niego.
— James?
— Udało się — stwierdził i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
— Jak się czujesz? — spytał z troską Remus i pomógł z pomocą Syriusza mu się podnieść.
— Super.
— A tak poważnie?
— Super — powtórzył.
— Masz. — Wcisnął mu w rękę czekoladę, którą James pochłoną w zastraszającym tempie.
— Uwielbiamy Twoją czekoladę. — Wyszczerzył się do blondyna, na co ten przewrócił oczami.
— No Rogaczu, trzeba to opić! — zawołał Syriusz i nie zważając na protesty prefekta skierowali się do Hogsmeade.
★★★
        — Chodźcie już — marudziła Lily.
Od dwudziestu minut poganiała swoje przyjaciółki, które zbierały się, w jej mniemaniu, bardzo wolno. 
— Śniadanie zaczyna się za dwadzieścia minut, gdzie Ci się tak spieszy?
— Chce zająć dobre miejsca.
— Na śniadaniu? — zdziwiła się Dorcas.
Lily posłała jej porozumiewawcze spojrzenie i pokazała na kalendarz.
        Czternasty lutego był zaznaczony na czerwono przez Alicję. Meadowes uśmiechnęła się i z pobłażaniem pokręciła głową, jednak przyspieszyła aby wesprzeć przyjaciółkę. To było jasne, że Lily chce jak najszybciej wyjść, przed poranną pocztą, z Wielkiej Sali. Od samego rana była niezwykle drażliwa, zanim weszła do łazienki sprawdzała trzy razy, czy nie wyskoczy nagle jakaś magiczna walentynka od Pottera albo co gorsza, on we własnej osobie. Odkąd zaklęcie przestało na niego działać, każdą wolną chwilę spędzał na denerwowaniu Lily. A to wrzucał jej żaby do torby, a to zaczarował jej puchar aby oblał ją, gdy będzie chciała się napić, za co potraktowała go upiorogackiem i do końca dnia miała spokój. Choć przez chwilę brakował jej nachalstwa okularnika, to teraz oddała by wszystko, aby wróciły te dni gdy umawiał się z innymi, a nie latał bez przerwy za nią.
— No chodźmy.
Głos Alicji wyrwał rudowłosą z rozmyślań i wszystkie cztery opuściły dormitorium. Lily szła bardzo blisko Dorcas i nerwowo rozglądała się po korytarzu.
       Zza rogu wyłoniła się postać trzymająca coś w ręku, Lily natychmiast skryła się za Meadowes. Rosario na ten widok westchnęła i pokręciła głową z rozbawieniem. Postać zbliżała się coraz bardziej, z cienia wyłonił się jakiś młodszy Krukon z różą w ręku. Podszedł szybko do Alicji, mruknął coś niezrozumiałego, jednak brzmiało to jak „Wesołych Walentynek”, wcisnął jej kwiatka w dłoń i szybkim krokiem odszedł. Wszystkie roześmiały się na widok zdezorientowanej miny Rudej, po tym incydencie Evans odrobinę się uspokoiła.
★★★
        — Wstawaj, dzisiaj walentynki!
— A, co one mają do mnie, spokojnego człowieka? — spytał i zakrył się kołdrą nie czekając na odpowiedź.
— No Luniu chodź, będzie fajnie! Te wszystkie rozchichotane fanki wciskające kartki i słodycze zapiszczał James, udając ekscytację.
Lupin westchnął i wstał, pełnia zbliżała się wielkimi krokami, jednak nie chciał się nad sobą użalać. Szybko ubrał się i wyszedł z reszta Huncwotów w stronę Wielkiej Sali.
— Hej Jimmy, myślisz, że ktoś nas zaprosi do Hogsmeade? — spytał nienaturalnie wysokim głosem Syriusz i trzepocząc rzęsami spojrzał na Rogacza.
— Nie wiem! — odparł również piskliwie. — Mam nadzieję, że ten przystojniak Lunio, mnie poderwie! — powiedział i zbliżył się do roześmianego Lupina.
— Chyba śnisz! Lunio zaprosi mnie!
— Woli mnie! Ty masz krzywe nogi.
— Tak!? A ty masz rozczochrane siano na głowie!
— Wcale nie!
— Wcale tak!
— Luniu! — Zwrócili się obydwaj do Lupina, który krztusił się ze śmiechu.
— Tak?
— Którego wolisz?
— Cóż moje drogie panie, zaproszę was obydwie! — odparł Remus, poważnym barytonem.
– Ach Luniu, ty zwierzaku. — James podszedł do niego i zaczął bawić się jego krawatem. 
Syriusz parsknął śmiechem. 
— Proponujesz nam trójkącik? — spytał przymilnie.
— Wam zawsze, to po kremowym w Miotłach?
— Oczywiście! – zapiszczał Łapa. — Ale ty stawiasz! Nie możemy — tu wskazał na siebie i Jamesa — być aż tacy łatwi.
★★★
        Wielka Sala była udekorowana we wściekłym różu. Za stołem nauczycieli na tle czterech sztandarów każdego z domów wisiało ogromne, różowe serce z napisem „Wesołych Walentynek!”, nad stołami uczniów w powietrzu unosiło się pełno serduszek i aniołków. Ze sklepienia sypało się różowe konfetti w kształcie, czego? Oczywiście, że serduszek! Tak, tak! Brawa dla pani siedzącej w dziesiątym rzędzie! Było tak pięknie i romantycznie, że nawet zakochanych mdliło na widok tych dekoracji. Wszystko za przyczyną Klubu Różowych Landrynek, jak zwykle mawiali na nie uczniowie. Była top grupka dziewcząt z rożnych roczników i domów, które kochały kolor różowy. Lily zastanawiała się kto normalny pozwolił im robić dekoracje. Usiadła przy stole i nałożyła sobie jajecznicę, popatrzyła na Rosario i jęknęła.
— Musiałaś? — mruknęła zrezygnowana.
Albertini pokiwała głową z entuzjazmem, jej długie włosy podskakiwały we wściekle różowym kolorze.
— Zainspirowały mnie — odparła z uśmiechem i zaczęła się zajadać.
        Dziewczęta nie zdążył zacząć jeść, gdy do pomieszczenia wpadła chmara sów. Jedna wylądowała przed Dorcas, kilka przed Alicją, a jeszcze więcej przed Lily. Rudowłosa przełknęła ślinę i zaczęła odbierać listy, od każdej po kolei. Meadowes przyglądał się temu z uśmiechem, potem przeniosła wzrok na swoją kopertę. Odwróciła i zamarła. Wąskie, staranne pismo, lekko pochyłe mogło należeć tylko do jednej osoby, ostatnio zajmowała się usuwaniem go ze swoich notatek, bo wtedy wspomnienia powracały. Wpatrywała się w swoje nazwisko i nie potrafiła się zmusić, aby cokolwiek zrobić. Wiedziała, że on obserwuje każdy jej ruch, czuła to. W końcu przełamała się i szybkimi ruchem przedarła list na pół, na stół wypadł łańcuszek z serduszkiem. Zaniemówiła. Tego było za wiele. Wymamrotała przeprosiny i szybko odeszła od stołu, zostawiając osłupiałe dziewczyny, po drodze przy drzwiach cisnęła prezent do kosza. Została odprowadzona spojrzeniem Puchona.
        Rosario zajrzała przez ramie Lily, która otwierała dziesiątą walentynkę, wszystkie były takie same i na każdej widniało „Evans, umów się ze mną.”
— Mówiłam mu, że to jest kiepskie — stwierdziła.
— Tak w ogóle, to co to ma być? — spytała ją Lily wskazując na obrazek. — Dwa nabazgrane potwory i serce między nimi?
— To ty — Rosario wskazała na pierwsze straszydło — to James — pokazała na drugie. — Albo odwrotnie, ciężko odróżnić. — Posłała jej przepraszające spojrzenie.
— Ja i Potter?!
— Tłumaczyłam, że furory tym nie zrobi — mruknęła rozbawiona blondynka.
— Tragedia – jęknęła Alicja, widząc kartki skierowane do Lily. — Ale się starał.
Evans zmierzyła ją zrezygnowanym spojrzeniem.
★★★
        — Ale oczojebne!
— Syriusz!
— Wybacz, Luniu.
Usiedli przy stole. James niepostrzeżenie machnął różdżką, a tam gdzie wisiało wielkie serce pojawił się napis „ Evans, umówisz się ze mną?”. Zadowolony ze swojego dzieła zaczął się zajadać walentynkowymi przysmakami.
— Potter!
— Tak, słoneczko?
— Nie mów na mnie słoneczko!
— Dobrze cukiereczku — odparł.
Policzyła w myślach do dziesięciu.
— Co to jest? — Wskazała na stos kartek.
— Moje walentynki do ciebie, skarbie.
— Są okropne — wyznała.
— No wiesz co! Oburzył się. — Rysowałem ją cały wieczór!
— Ją?
— Potem rzucił zaklęcie powielające — wytłumaczył Syriusz.
James zmierzył przyjaciela ostrzegawczym spojrzeniem.
— Choć, tak naprawdę, to rzucił je Lunio — dodał po chwili i pokazał język zdenerwowanemu Jamesowi.
— Mogłeś się bardziej wysilić – stwierdziła Evans.
— Dobrze, to w ramach rekompensaty zapraszam cię do wioski.
— Nie!
— No umów się ze mną, są walentynki!
— Nie!
tak nie masz z kim iść — stwierdził pewnym siebie głosem.
— Mam!
— Z kim?
— Z.... guzik Cę to obchodzi!
— Nie znam takiego, mówiłem, że nie masz z kim iść! — zawołał tryumfalnie.
— Mam! — warknęła zirytowana.
— Udowodnij!
— Widzisz Remusie, tak to jest, umawiasz się z kimś, oddajesz mu serce a on działa na dwa fronty — konspiracyjnym szeptem zaczął Syriusz.
Huncwoci wybuchnęli śmiechem, wspominając poranną rozmowę w drodze do Wielkiej Sali a Lily popatrzyła na nich podejrzliwym wzrokiem.
— Wiedziałam! wykrzyknęła rudowłosa. — Umówiłeś się już z jakąś, a teraz ze mną! Jesteś dwulicową świnią, Potter. Nie umówię się z Tobą! — odparła i odeszła.
— Dzięki, Łapo — mruknął posępnie James.
— Zawsze do usług, stary. — Zaśmiał się.
★★★
       Magiczne zwierzęta mające niewiele ponad stopę wzrostu, bardzo szczupłe z cienkimi, patyczkowatymi rękami i nogami, o jaskrawym ubarwieniu, przypominające chochliki panoszyły się po całym zamku. Biegały ubrane w jaskraworóżowe ubranka, miały doczepione skrzydełka, jednak nie latały, gdyż żadna z organizatorek nie wpadła na pomysł zaczarowania ich oraz małe, spiczaste, święcące czapeczki z ogromnym sercem na końcu zamiast pompona. W rękach dumnie dzierżyły łuk ze strzałą mając przypominać greckiego Erosa. Topki, bo tak nazywały się te zwierzaki, zostały zatrudnione w roli kupidynów, aby wręczać kartki walentynkowe. Każdy z uczniów był mile zaskoczony gdy do niego podchodziły, skrzekliwym, cienkim, głosikiem wołały przewodnie hasło: „Wesołych Walentynek” i wręczały kolorową kartkę.
       — Z kim idziesz do wioski? spytał James swojego przyjaciela, kiedy razem siedzieli znudzeni na kanapie w Pokoju Wspólnym.
— Z uroczym Luniem — odparł brunet. — Przecież idziesz z nami.
— Myślałem, że żartujesz i umówiłeś się z jakąś laską.
— W sumie mógłbym, zawsze może się to bardzooo miło skończyć w jakiejś opuszczonej sali stwierdził i zaczął wzrokiem przeczesywać pomieszczenie.
— Potter!
       Przez dziurę za obrazem Grubej Damy wpadła zdenerwowana osóbka, prześlizgnęła wzrokiem po zgromadzonych Gryfonach i zatrzymała się na okularniku. Śmiało ruszyła w jego stronę.
— Potter! Ty tępy, irytujący, rozczochrany ghulu! Zabierz je ode mnie! — Wskazała palem w stronę grupki topków, które podskakiwały z walentynkami w ręku, kilka z nich nuciło dość głośno:
Ładny tyłek masz, czy mi go dasz? A jeśli nie, to z Potterem umów się.”.
— A co z tego będę miał? — Zmierzył ją pytającym spojrzeniem, a potem w widowiskowy sposób złapał znicz, nawet nie patrząc na skrzydlatą piłeczkę.
Kilka dziewczyn wydało dźwięczne ochhhhh a następnie achhhhh.
Evans przewróciła oczami.
— Nie dostaniesz szlabanu.
— Oj Evans, Evans. Ja już mam obiecany u Ciebie — podkreślił to słowo — szlaban.
Zmarszczyła brwi i głęboko się nad czymś zamyśliła. Po chwili pacnęła się w czoło.
— Jutro o osiemnastej!
— Proponujesz mi randkę, Evans? — Wyszczerzył się.
— Nie! Odrobisz szlaban, a potem wlepię Ci następny!
— Evans, nie wiedziałem, że aaaaż tak jesteś spragniona mojego towarzystwa.
— Wcale nie! I tym razem się nie wywiniesz od kary! — warknęła.
James podniósł się i zbliżył, na niebezpieczną w mniemaniu Lily, odległość.
— Wcale nie mam zamiaru — szepnął jej do ucha.
Poczerwieniała. Widząc to uśmiechnął się i odszedł w stronę schodów do męskich dormitoriów.
— Tylko nie zapomnij, Potter!
— Tak, tak. Załóż jakąś seksowną bieliznę! — krzyknął i szybko czmychnął zanim sens słów dotarł do Lily.
Prychnęła i opadła na miejsce, z którego poniósł się James. Otoczył ją wianuszek „amorków”. Warknęła i cisnęła w nich zaklęciem, wystraszone zwierzątka rozpierzchły się po pomieszczeniu.
— Czyżby okres Ci się zbliżał?
Zmierzyła Syriusza lodowatym spojrzeniem, a z jej oczu zaczęły ciska pioruny. 
Poniósł ręce w obronnym geście i odszedł.
★★★
Za PRZECZYTANIE należy się KOMENTOWANIE!
To nie wiele ;)






25 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Twój najbardziej "konstruktywny" komentarz u mnie:D

      Usuń
  2. super nie mogę się do czekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozwaliła mnie ta scena z Huncami i ich randką. Remus ma wzięcie xD A Potter i jego walentynki dla Lily, na pewno piękniutkie ;) Baaaardzo mi się podobał i nie mogę się doczekać kolejnych.
    Pozdrawiam, Gabi♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Poza kilkoma błędami (zapewne nie zwróciłaś na nie uwagi szybko dodając rozdział - i dobrze, nie mogłam się doczekać) to super :D Czekam na następną notkę ze szlabanem; mam nadzieję, że będzie się działo ^^
    Weny i czasu na pisanie
    Magicae

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko wyłapać błędy jak sie samemu pisze, bo automatycznie wiem co będzie dalej i jakoś umykaja, może je odnajde:)

      Usuń
  5. Ahaha, świetny rozdział! :D Lunio stawia piwa! XD Haha, nie mogę przestać się śmiać, genialny! :D Czekam na następny i ślę pozdrówki! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hehehe genialny rozdział!
    Przeczytałam niedawno cały Twój blog i Cię podziwiam. Serio, dziewczyno, skąd Ty bierzesz tak niesamowite pomysły?? :D Uzależniłam się od Twoich Huncwotów (zdecydowanie najlepiej wykreowani Lily i James, o jakich czytałam!).
    Dużo weny życzę! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha świetny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ah ten Rogaś, jak zwykle wzbudza zachwyt :D Baaardzo humorystyczna notka, dużo się uśmiałam, no i świetny pomysł na początku z ćwiczeniem animagii. :) Lily jak zwykle nadarta, ciekawa jestem jak będzie wyglądał szlaban. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. W końcu przeczytałam wszystkie notki i są świetne. Bardzo mi się podoba cały blog i fajny był ten motyw z tortem i życzeniami. Ja też prowadzę bloga o Jily, fajnie gdybyś zajrzała :-)
    http://evansuszm.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, zapraszam do mnie: www.evans-lily-huncwoci.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. O Glizdogonie nawet nie wspomniałaś, daj mu jakieś pięć minut na zabłyśnięcie ;) Wyobraziłam sobie randkę huncwotów... Nie daj borze, świat nie był by taki jak przedtem ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale sie spoznilam z komentowaniem! No, ale przeczytalam juz dawno i bardzo fajny rozdzial :).
    Lunio, Rogacz i Łapa? Dość oryginalne polaczenie na randkę, ale kto wie, co by z tego wynikło xD
    Juz sobie wyobrazam, jak będzie wygladal szlaban Jamesa :D A później kolejny, jak to Lily zapowiedziała.
    Czekam na kolejny rozdzial i pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam droga autorke :) Dawno juz nie czytalam opowiadan o huncwotach,ale dzis postanowilam przypomniec sobie dawne czasy i znalazlam twojego bloga. Przeczytalam wlasnie wszystkie rozdzialy i jestem pod wrazeniem, naaaprawde swietnie :) Bede tu zagladac czesciej
    Pozdrawiam i zycze duuuuuzo weny

    OdpowiedzUsuń
  15. Pisałam,pisałam i mi się wszystko usunełó. Nie mam siły. Skomentuje jutro,przysięgam :( Ale jestem wściekła ! Pisałam chyba 20 minut :(
    ~Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  16. Super,że doczekałam się czegoś o animagii :D. Oczywiście,najlepszy okazał się Rogaty :) Jednak myślałam,że dasz Peterowi powodów do hwaly :( Niech pokarze na co go stać ! :)
    Lily,kiedy wreszcie docenisz starania Poczochrańca ? Pettegrew'a było mi szkoda :( James i Syriusz zamiast docenić chłopaka , okazali się dupkami ... I tak Was kocham mordeczki :* . Ten chłopiec z kwiatami <3 Fajnie ,że wstawiłaś tą scenkę :) "Ach,Luniu Ty zwierzaku " masz poczucie humoru :) . Dora :( Ten puchon jest nikim ,jeśli jeszcze będzie ją zaczepiał :/ Hahaha :D Ten James to Ci się udał :> Końcówka znacznie wpłynęła na moją wyobraźnię :) Hah , ciekawe co będzie z nią -podkreślam ostatnie słowo-robił na szlabanie :)
    P.S.
    Co do Huncwotów i dziewczyn : Może poświęc im kilka rozdziałów , co ? W sensie np. Jeden rozdział całkowicie poświęcony jednej z tych osób. Np. Peterowi,Severusowi,Alicji lub Syriuszowi. Tak tylko proponuję :) Przepraszam , jeśli tym komentarzem Cię w jakiś sposób skaleczyłam czy coś.
    Odpiszesz ? Z góry Dzięki
    ~Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ze odpisze: ) bardzo dobry pomysł, jeśli tylko będę w stanie napisać cały rozdział O jednej osobie to na pewno pozwolę sobie wykorzystać Twój pomysł, narazie jednak mam już obmyslone kilka rozdziałów do przodu, jednak jest to ciekawa perspektywa na wakacje? Co ty na to? Każdy rozdział o innym bohaterze jak spędza czas w domu podczas wolnego ? Czekam na dalsze sugestie: )

      Usuń
  17. Super :D Ale mnie ucieszyłaś :D Jasne ! Jak będę miała jakiś pomysł to się odezwę :) Dzięki <3

    OdpowiedzUsuń
  18. Siedzę na kanapie i trzesę się ze śmiechu. Dopiero po jakiś pięciu minutach ochłonęłam na tyle, aby dodać tu komentarz. Rozdział był BOSKI. Najlepszy był koniec. Cieszę się, że mam do przeczytania jeszcze DUUUŻO rozdziałów. :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Miałam iść spać o dwudziestej drugiej, ale to silniejsze ode mnie... czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń