Notka pisana między
myciem okien, sprzątaniem, lepieniem pierogów i bieganiem za
gwiazdkowymi prezentami (na które w tym roku kompletnie nie miałam
pomysłów), więc...
Leje, pada, a potem znowu
leje:( Gdzie jesteś śniegu?!
Aura zabiera świąteczny
nastrój...
Mimo tego, życzę Wam
moim drodzy, kochani czytelnicy:
Świąt radosnych,
rodzinnych, pełnych szczęścia i miłości oraz spełnienia
wszelkich marzeń, tych dużych i tych mniejszych:) Piszącym weny i
czasu na opowiadanie, czytającym czasu i weny również i na
komentarze:)
Niech Wam gwiazdka świeci
ogromnym blaskiem przez cały rok!
Rogata:)
★★★
W Pokoju Wspólnym było tłoczno,
większość uczniów odrabiała zadane prace, tylko nieliczni woleli
ciche i spokojne dormitoria od salonu Gryfonów. Mimo że był środek
tygodnia, a nauczyciele ich nie oszczędzali, to spora grupa
wychowanków Gryffindoru przyglądała się poczynaniom Huncwotów, a
raczej ich sławniejszej dwójki, zamiast się uczyć.
Zaklęcia latały we wszystkie strony,
kilka odbiło się od uczniów i spowodowały, że zostali
spetryfikowani, niestety nikt nie wpadł na pomysł, żeby ich
odczarować. Uszkodzenia dotknęły też portretów, kanap oraz
innych mebli, jedna zasłona była spalona do połowy, przy czym
druga jeszcze płonęła, niebezpiecznie zbliżając się do starego,
drewnianego zegara.
★★★
Ciche pukanie zakłóciło przebieg
spotkania. Albrecht Kalachan zmierzył wszystkich surowym
spojrzeniem, odchrząknął, po czym kontynuował rzeczowym i
stanowczym głosem. Pukanie ponowiło się wyraźnie głośniej.
Zniesmaczony Prefekt Naczelny Ślizgonów potoczył wzrokiem po
zgromadzonych i protekcjonalnym głosem zawołał „Wejść!”.
Drzwi otworzyły się, przez nie wślizgnęła się mała, blond
włosa dziewczynka.
— Czego
chcesz dziecko? Jak śmiesz zakłócać główne, comiesięczne
spotkanie prefektów? —
Dziewczyna spuściła głowę, a w jej oczach
zaszkliły się łzy.
— Mów!
— krzyknął.
— Och,
zamknij się Kalachan —
warknęła Lily —
Powiedz, co się stało. —
Poprosiła
przyjaznym głosem.
Wszystkie oczy były w nich utkwione.
— Bo
Potter i Black w Pokoju Wspólnym —
zaczęła mała, ale Evans, nie czekając na
dalsze wyjaśnienia wybiegła, wyciągając po drodze różdżkę.
★★★
—
Expelliarmus!
Obie różdżki znalazły się w jej
drobnych rękach, oddychała ciężko, a z jej migdałowych oczu
ciskały gromy. Szybko oceniła straty i aż się zagotowała,
machnęła magicznym patykiem, a ogień przestał trawić zegar.
— Rozejść
się — krzyknęła
do tłumu.
Widząc prefekt w złym humorze, każdy
pospiesznie zaczął wracać do swoich zajęć. Przeniosła wzrok na
Huncwotów, którzy stali z wesołymi minami. Black miał wściekle
różowe włosy i przypalony koniec szaty, natomiast Potter umorusaną
buzię oraz brakowało mu lewej nogawki.
— Szlaban!
Co wy sobie myślicie?! Że jak nikogo nie ma to wam wszystko wolno?!
Macie tu posprzątać!
— Oj,
Evans to oddaj różdżkę —
powiedział Syriusz.
— Rękoma!
— Beż
różdżek zejdzie się nam do jutra, a ty będziesz nas pilnować i
nie pouczysz się na transmutację i dostaniesz Trolla —
stwierdził James.
Widząc, że Lily już otwiera usta,
dodał:
— Nikt
inny się tego nie podejmie, a Remus nam odda różdżki i wtedy nie
będzie kary.
Skonsternowana Evans przyznała mu w
myślach rację. Rzuciła ich własności i kazała doprowadzić
salon do poprzedniego wyglądu. Zabrali się do roboty. Remus wszedł
pełen obaw, chciał iść z Lily, ale Albrecht mu zabronił,
twierdząc, że sobie poradzi. Zobaczył, jak jego dwaj najlepsi
przyjaciele sprzątają posłusznie, pod czujnym okiem pani prefekt.
— Wybacz,
nie wypuścił mnie. —
Przeprosił,
siadając obok niej.
— Daj
spokój, już kończą.
— Co
zrobili?
— Urządzili
pojedynek.
Westchnął, zupełnie nieświadomie
powiedział im, że idzie na spotkanie wszystkich prefektów. Mógł
się spodziewać, że wykorzystają okazję.
— I
po krzyku. — Potter
spojrzał znacząco na Evans.
Syriusz i James usiedli obok Remusa,
szczerząc się do niego.
—
Musieliście?
— Nie
bylibyśmy Huncwotami, nie?
★★★
Remus wraz z Lily patrolował
korytarze na czwartym piętrze. Mieli bardzo pracowity wieczór,
mnóstwo uczniów postanowiło właśnie dziś wybrać się na
spacer, pobiegać podczas ciszy nocnej czy urządzić sobie wieczorne
schadzki. Oprócz tego zbliżała się pełnia, a to zawsze był
ciężki czas dla Lunatyka. W końcu wybiła upragniona godzina i
szybkim krokiem skierowali się do Pokoju Wspólnego, kiedy weszli,
Lupin zlustrował spojrzeniem pomieszczenie i odetchnął z ulgą.
Było w taki stanie, w jakim je zostawili, wychodząc.
— Dobranoc,
Remusie.
Usłyszał
cichy głos.
— Dobranoc
— odparł.
— A
i wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i samych wybitnych na
SUM–ach — dodała
Lily i serdecznie go uścisnęła. Wyciągnęła z torby paczuszkę i
mu podała.
— Dziękuje.
Z uśmiechem skierowali się do swoich
dormitoriów. Kiedy wszedł, zobaczył, że panuje tutaj nienaturalny
porządek, nawet została naprawiona jego kotara, którą kilka
tygodni temu James z Syriuszem zerwali podczas jednego ze swoich
eksperymentów. Na środku stał stolik z mnóstwem jedzenia i
wszelkimi alkoholami, a obok niego trójka wyszczerzonych Huncwotów.
Najpierw przekrzykując się jeden przez drugiego, zaczęli składać
mu życzenia, a potem każdy z nich chciał, aby to jego prezent
został pierwszy otwarty. Zupełnie jak dzieci – przemknęło
mu przez myśl, ale był tak szczęśliwy, że miał ochotę sam być
dziecinny wraz z nimi. Wśród prezentów znalazły się słodycze,
zwłaszcza jego ulubiona czekolada, książka z żartami, która go
zaatakowała, gdy chciał ją otworzyć oraz bardzo elegancki i
niemniej drogi zestaw kałamarzy oraz hipogryfie pióro.
—
Dziękuję —
powiedział wzruszony i rękawem dyskretnie wytarł
łzę, która cisnęła się do oka.
—
Daj spokój, jesteś naszym przyjacielem. Chcieliśmy ci
wyprawić imprezę na pół Hogwartu, ale chyba wolisz kameralne
spotkania — przyznał
Potter.
—
Takie grono mi w zupełności wystarczy —
zapewnił i pociągnął łyk kremowego piwa.
—
Mamy coś jeszcze dla ciebie —
oznajmił Syriusz głosem pełnym ekscytacji.
Wstał wraz z
pozostałą dwójką, Remus uśmiechnął się, bo właśnie sobie
wyobraził, jak fałszując śpiewają mu „sto lat”. Jednak
zamiast spodziewanej piosenki obok niego pojawił się po kolei
jeleń, pies, a po chwili przerwy mały szczur. Zaniemówił. Zrobili
to, naprawdę nauczyli się animagii dla niego! Dla wilkołaka!
—
To teraz możemy ci zaśpiewać! Sto lat! Sto lat! —
zauważył
Syriusz już w swojej ludzkiej postaci.
Trójka chłopców
zawodząc, najgłośniej jak umiała, wyśpiewywała urodzinową
piosenkę. Gdyby ktoś spytał, kogo można nazwać najszczęśliwszym
człowiekiem na świecie, bez wahania można by wskazać Remusa
Lupina, Gryfona, najzdolniejszego ucznia, prefekta i wilkołaka,
który ma przyjaciół lepszych, niż w jego najśmielszych snach.
★★★
Zielarstwo trwało
w najlepsze, skupieni uczniowie notowali słowa nauczycielki, by po
chwili zająć się swoimi roślinami według wskazanych instrukcji.
James ziewnął szeroko i wpatrzył się w Lily, która zawzięcie
pisała po pergaminie. Słowa profesor Sprout docierały do niego jak
przez mgłę, jedyne co wyłapał to Zakazany Las. Szturchnął
Syriusza przysypiającego na rękawicach ochronnych i Remusa zajętego
przesadzaniem kwiatu.
—
Może podczas pełni wybralibyśmy się gdzieś?
—
Co? —
Lupin odwrócił się gwałtownie, a kwiatek wpadł
z powrotem do doniczki.
—
Świetny pomysł, Rogaczu- —
podchwycił Black i ożywił się na myśl o
spacerze z wilkołakiem.
—
Nie, zapomnijcie o tym —
syknął.
—
Dlaczego?
—
Bo nie wiadomo jak zareaguję na waszą obecność.
Spojrzeli po sobie
i przyznali Remusowi racje.
—
No dobra —
zaczął Syriusz —
urządzimy
sobie najpierw wieczorek zapoznawczy, ale jak będzie ok, to
następnym razem gdzieś idziemy —
stwierdził i powrócił do leżenia.
—
James —
jęknął Lupin.
—
W zupełności się z tobą zgadzam —
powiedział i po chwili dodał z szerokim
uśmiechem. —
Syriuszu.
Lunatyk westchnął
i widząc, że na razie nic nie wskóra, wrócił do pracy.
★★★
Nastała sobota,
najbardziej lubiany dzień tygodnia przez hogwartczyków. Treningi
quidditcha odbyły się z samego rana, aby móc cieszyć się błogim
lenistwem, aż do niedzielnego wieczora. Rosario, która
przestudiowała wszystkie roczniki, wiele się nie dowiedziała.
Zobaczyła, jak wyglądał jej ojciec, a przy okazji też matka w
czasach szkolnych, okazało się, że był bardzo dobry z Obrony
Przed Czarną Magią. Mogłaby porozmawiać z nauczycielem, ale już
opuścił mury zamku, więc w dalszym ciągu brakowało jej
informacji. Westchnęła i odłożyła ostatni rocznik na biurko
bibliotekarki, zarzuciła torbę na ramię i wyszła na korytarz. Po
chwili usłyszała za sobą charakterystyczne człapanie, odwróciła
się, jednak nikogo nie dostrzegła.
—
Wyłaź, słychać cię —
stwierdziła, nie patrząc, czy chłopak idzie za
nią, ruszyła.
—
Skąd wiedziałaś, że to ja?
—
Tylko ty tupiesz jak stado hipogryfów.
Roześmiał się i
zrównał z dziewczyną.
—
Co dziś robimy?
—
My?
—
No tak.
—
To, że raz pozwoliłam ci iść ze sobą na kremowe, nie
znaczy, że się przyjaźnimy —
wyjaśniła.
—
Po co byłaś w bibliotece? —
spytał, jakby nie usłyszał jej wcześniejszych
słów.
—
Derek, na gacie Merlina i stanik Morgany, odczep się!
Była sfrustrowana,
poświeciła kilka ostatnich dni na przeszukiwanie ksiąg w
bibliotece i nic jej to nie dało. Chciała z kimś porozmawiać, z
kimś, kto znał jej ojca, kto mógł jej dostarczyć wielu cennych
informacji. Jedyną osobą była matka, której nie widziała od
dobrych dwóch lat, nie licząc okładek mugolskich magazynów
modowych, leżących w domu dziadków.
—
Może ci jakoś pomogę?
— Nie
rozumiesz słowa odczep się?
—
Jesteś dziś wyjątkowo nie w humorze, ale to nie
znaczy, że masz wyżywać się na mnie —
zauważył, jednak uśmiech nie zniknął z jego
twarzy.
—
Przepraszam, masz racje. Mam ciężkie dni.
—
Karmazynowy przypływ?
—
Co?!
—
No ten, ciocia przyjechała, morze czerwone wylało?
Rosario roześmiała
się serdecznie.
—
Nie, nie mam okresu —
wyjaśniła.
—
To co, w takim razie?
Usiedli na ławce
na korytarzu. Nie chciała mu się zwierzać, ale słowa zaczęły
same z niej wypływać. Słuchał uważnie, nie przerywał, kilka
razy tylko upuścił torbę lub niechcący z jego różdżki coś
wystrzeliło.
—
Powinnaś iść jeszcze do Izby Pamięci albo zapytać
dyrektora, może go pamięta, przecież jest stary.
—
Masz racje, dzięki. Czasem widać, dlaczego jesteś
Krukonem.
Jenkins wypiął
dumnie pierś i z wysoko uniesioną głową zaczął odchodzić,
jednak zrobił tylko kilka kroków, a już się potknął. Albertini
roześmiała się i pokiwał głową za oddalającym się chłopakiem.
★★★
Byli
niezwykle podnieceni, dreszczyk emocji co krok przebiegał im po
plecach, gdy we trzech przemierzali korytarze zamku. Jeszcze dziesięć
minut i dojdą do Bijącej Wierzby, nie mogli się doczekać, starali
się zachowywać jak najciszej obawiając się Filcha. Szlaban więcej
czy mnie nie robił im różnicy, ale wiedzieli, że jak tej nocy
dadzą się złapać, to nie wesprą swojego najlepszego przyjaciela,
a tego żaden z nich by sobie nie wybaczył. Doszli do Sali
Wejściowej, Syriusz rozejrzał się i wyszedł spod peleryny, aby
wcisnąć odpowiednią cegłę. Ta odskoczyła, ukazawszy sporych
rozmiarów schowek, szybko wpakowali tam czyste ubrania, pelerynę i
poczekali, aż ściana wróci na swoje miejsce. Wybiegli przez
ogromne wrota i skierowali się na skraj lasu, łatwiej było im
schować się w gęstwinie, po chwili byli pod rozłożystym drzewem,
które wymachiwało groźnie swymi gałęziami.
★★★
Z
niecierpliwością czekam na Wasze opinie!
Hoł,
Hoł Hoł Meri Krismas Ewriłan!
super
OdpowiedzUsuńAle zrobilas mi prezent na swieta! Myslalam, ze rozdzial będzie jutro!
OdpowiedzUsuń,.No ten, ciocia przyjechała, morze czerwone wylało" hahahahaha! Uwielbiam Dereka! Jeżeli zostanie w opowiadaniu na dłużej, to chyba zostanie moją ulubioną postacią! :D
Remus to moja ulubiona postać z całej serii Harry'ego Pottera, wiec im wiecej go w rozdziale, tym dla mnie lepiej, a tutaj jest go dużo! Fajnie opisałaś scenę , w której pozostali huncwoci dają mu prezenty :).
Czy Lily kiedykolwiek zmieni nastawienie wobec Jamesa? To juz 27 rozdzial! Kiedy ona w końcu sie ogarnie?
Komentarz moze i krotki, ale chce Ci jeszcze złożyć zyczenia!
Tak wiec z okazji Swiat Bożego Narodzenia życzę Ci dużo szczęścia,miłości, radości i oczywiscie weny!
Nigdy nie umiałam układać życzeń! No, ale wazne są intencje! xD
Koncze, bo musze jeszcze trochę posprzątać, a u mnie wigilia juz o 16.00!
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial! <3
Dużo Remusa, w następnym chyba też go będzie sporo, nie zaplanowałam jeszcze "kariery" Dereka w opowiadaniu ale na pewno będzie się pojawiał:) Cieszę się, że przypadł do gustu:)
UsuńZe sceny urodzin jestem mega zadowolona:)
Na razie jesteśmy w piątej klasie, więc jeszcze trochę minie zanim Lily pokocha Jamesa ale zdradzę, że szykuję dla nich kilka chwil:) ale to dopiero za kilka rozdziałów:)
Dziękuję serdecznie za życzenia:) Pozdrawiam i całuję świątecznie:):*
No, nie mogłam się doczekać! Prawie codziennie sprawdzałam czy jest już coś nowego! Ciekawi mnie ten Derek :D
OdpowiedzUsuńDzisiaj króciótko, bo już po północy, a na rano wyjeżdżam do rodziny w odwiedziny.
OdpowiedzUsuńOch, jak ja uwielbiam Remusa <3
Huncwoci posprzątali w dormitorium - SZOK! :P
Ma naprawdę cudownych przyjaciół, którzy zrobili mu naprawdę cudowny prezent na urodziny. Zastanawiam się, co dostał od Lily, bo chyba nie otwarł jeszcze od niej prezentu, prawda? :)
Trochę mało Jily w tym rozdziale, ale jest Rosario! :D
Szkoda, że jeszcze nie znalazła informacji o rodzicach :c Mam nadzieję, że tak jak Derek mówi, u Dumbledore'a lub w Izbie Pamięci znajdzie jakieś wiadomości o nich.
A co do samego Dereka, to zostanie na dłużej, czy to tylko taka postać chwilowa?
I wracając do Remusa - Pierwsza pełnia z przyjaciółmi, czekam na opis, jak to się wszystko potoczy :)
I może spóźnione, ale jednak, życzenia. Życzę Ci zdrowych, radosnych, rodzinnych świąt, śniegu i spełnienia wszelkich marzeń oraz niewyczerpalnych zasobów weny. Wszystkiego dobrego! ;*
Ściskam Cię mocno ;* (teraz już bez obawy, że Cię zarażę :))
e_schonheit ;*
Święta rodzinne:) Cudnie:)
UsuńSzczerze zazdroszczę mu takich przyjaciół:) Nawet dla niego posprzątali, a to już WIELKIE poświęcenie:D Prezent Lily jeszcze jest nie otwarty, wyjaśni się trochę później:)
Mało Lily i Jima, jednak uznałam, że ten rozdział poświęcę Lunatykowi, chyba zasłużył na to, prawda?
Uwielbiam pisać o Ros, zawsze wtedy cieszy mi się gęba:D Plan jest co do jej ojca, tylko jeszcze nie zdecydowałam czy tak rozwiążę sytuację, myślę, że Derek zostanie, bo bardzo ciepło go przyjęliście:)
Bardzo dziękuję za życzenia! Dla Ciebie również wszystkiego co najlepsze!
A byłabym zapomniała! Przebudziłam się rano, patrzę na telefon 7 rano. O matko! Idę w kimę dalej! Ale miga, że przyszedł email, więc czytam Twój komentarz, buzia mi się od razu roześmiała, czytam życzenia. Trochę się zasępiłam, bo wszystko co mi życzyłaś się na razie spełnia tylko tego śniegu nie było, wczoraj u nas lało i lało. Jednak coś mnie tknęło i spojrzałam w okno, a tak widzę! ŚNIEG! Mnóstwo śniegu! Budzę mojego De, żeby wstawał, jednak to co mi odburknął i kazał iść spać, nie nadaje się do publikacji :D Więc świętowałam sama i myślę sobie, że jesteś czarodziejką! Tak! Wyczarowałaś mi śnieg na święta, dziękuję! Ogromny przytulas dla Ciebie!
Ojej, hahah, no widzisz - I'm a wizard :D
UsuńDziękuję za przytulasa, życzenia i i jeszcze raz wszystkiego dobrego ;*
Trochę czasu minęło od dodania tego opowiadania, ale i tak skomentuje. Bardzo lubię twojego bloga ( jest, według mnie, jednym z najlepszych blogów o huncwotach) i czytam go od jakiegoś czasu. Chce ci pogratulować znakomitego stylu i bogatej wyobraźni. Ja także pisze coś w rodzaju opowiadań, ale grzechem, by było porównywać moje wypociny do twoich notek. Co do tego opowiadania to spodobało mi się. Luniaczek jest jednym z moich ulubionych huncwotów ( drugi to Syrii <3) i myślę, że znakomicie ukazałaś jego charakter. Co do jego prezentu to trochę przeraża mnie wizja śpiewających Łapy, Rogacza i Glizdogona, ale co tam. Ważne, że Remi się ucieszył. Ciekawi mnie również co też wyjdzie ze znajomości Rosario i Dereka. Pisz o Jenkinsie, co chcesz (fajtłapa i oferma), ale ona go lubi. Co do związku Lilki i Pottera... mam z nich taki ubaw, że lepiej, aby narazie sie w sobie nie zakochiwali ( to znaczy Evans w Potterze, bo Rogaś już ją ubóstwia). Mam nadzieje, że niedługo będzie przemiana Lunatyka oraz włuczenie się naszej kochanej czwórki po błoniach w czasie pełnii. Życzę dużo weny i z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
OdpowiedzUsuńEvelin Black.
Dobrze, ulokuję się tutaj, bo nie chcę być taka znowu ostatnia :D. Przepraszam, że idę na łatwiznę i komentuję tylko tutaj, a poprzednie rozdziały zostawiam same sobie, ale mam ostatnio takie urwanie głowy, że to cud, że w ogóle zdobyłam jakiegokolwiek laptopa, żeby przeczytać skomentować ten cudowny rozdzialik (swojego kompa zalałam herbatą). Dobra, koniec tyrady, otwieram Worda i zaczynam skrobać koma... odkąd Blogger zeżarł 3 moje komentarze osatnio już mu nie ufam i wszystko robię na Wordzie.
OdpowiedzUsuńCzekaj na mój powrot (tym razem pewny na stówę)
Powiem szczerze, że po raz kolejny nie jestem w stanie zrozumieć Lily. Nie rozumiałam jej co prawda od samego początku, kiedy odrzucała Jamesa, ale ćśśś. W ostatnim komie już udowadniałam jej miłość od Jamesa, teraz pogdybam nad tym, dlaczego na gacie Merlina i stanik Morgany (ach, te porównania Rosario) próbuje ona swoją ewidentną miłość ukryć.
UsuńDzisiaj o mało się nie zdradziła, kiedy wybiegła ze spotkania prefektów prosto do Pokoju Wspólnego, żeby sprawdzić, czy jej ukochany James nie zrobił sobie krzywdy. Tak, tak, wiem, mogło jej chodzić o to, że demolują Pokój Wspólny, ona jest prefektem bla bla bla i próbuje ich bla bla bla moralizować, ale chyba wszyscy wiemy jak było naprawdę, c’nie? Bo ja się pytam – czy robiłaby taką aferę, gdyby chodziło tylko o jakieś głupie magiczne pomieszczenie? Może być sobie osobą bardzo porywczą i te sprawy, ale jednak nie sądzę, że tak by to w takiej ewentualności wyglądało. Nie . Przecież tu jak byk widać przyświecającą jej troskę i miłość. Dodaję to na moją listę dowodów, że Lily kocha Jamesa.
Obiecałam, że pogdybam dlaczego ona go odrzuca, skoro go kocha, c’nie? To jest chyba największa zagadka blogów huncwockich. Jedni interpretują to w ten sposób, że ona go nie kocha i nagle ją przeszywa strzała Amora, ale kto by to kupił? O wiele logiczniejszym rozwiązaniem jest to, że kochała go od pierwszego „cześć, jestem James”, ale tylko UDOWADAŁA, a po jaki stanik Morgany to robiła, tego nie wie nikt.
I ja też nie. No cóż, ale ja nie wiem naprawdę wiele rzeczy. (Na przykład czym różni się pled od koca. Serio. Ludzie mówią, że tworzywem, ale to jednak aż INNA NAZWA. Gdyby chodziło TYLKO o nazwę to byłoby „koc z wełny” i „puszysty koc z wełny”, a tu jest KOC i PLED. Szaleństwo, wiem.)
Ale może Derek wie, czym różni się pled od koca. To taki rezolutny chłopak! Załapał od razu, że nie mówi się dziewczynie o jakiś menstruacjach i miesiączkach, tylko używa się tajnego kodu. Ja mówię z koleżankami o „maku” albo „mmmm”, a on użył tak pięknego określenia, że – o motyla nogo – zaraz wyślę to do nich i od tej pory cały kod ulegnie zmianie: karmazynowy przypływ, ciocia przyjechała, morze czerwone wylało? Ach, ta poezja. To jest chłopak z tego Dereka – bardzo rezolutny. Taaak. On na pewno wie, czym różni się koc od pledu.
Z drugiej strony to jakaś zaraza, to udawanie, że się kogoś nie lubi lubi. Wydaje mi się, że to masowa plaga, wirus Evans czy coś takiego. No bo Lily udaje, że nie kocha Jamesa, a Rosario udaje że ona nic nic do Jenkinsa. I to tylko baby robią takie problemy. Niepojęte. Hmm.
Zostawmy już plądrujący wirus Evans, który atakuje wszystkie dziewczyny w Hogwarcie. Skupmy się na osobach naturalnie na niego odpornych…
UsuńOch! James patrzał się na Lily na zajęciach… on jest taki… mrrr…
Wiem, wiem, w tym rozdziale było bardzo dużo i akcji, i dramy, i komedii, i wsyztekigo, a ja najbardziej jaram się tym, że James gapił się na rudą czuprynę Lily, ale… kto mnie ogarnie? Na pewno nie ja.
Zacznę może w punktach, bo jak patrzę na mój wcześniejszy komentarz, to łapię się za głowę. Gadałam o jakiś pledach, wirusie Evans i makach, a to tylko przez brak dyscypliny. Tak! Teraz odniosę się z należytym szacunkiem do każdego z poszczególnych fragmentów, żeby to było jak najbardziej niechaotyczne. No.
1. Hunce są takie słodziachne, że zrobiły party hard dla Lunia, po prostu miałam na tej scenie takiego banana na twarzy, że aż szkoda wgl słów. Może ich „sto lat” było lekko creepy, ale ja słyszałam wykonanie „my heart will go on” mojego kolegi z klasy, więc jestem odporna na takie wstrząsy emocjonalne. Ponieważ nie mam co robić ze swoim życiem, a nie mam ochoty uczyć się chemii przeanalizuje kto co kupił, tak będzie najlepiej :D.
a) Zestaw kałamarzy i pióro – ponieważ jest to bardzo bezpieczny i nieszkodliwy prezent, który może być kupiony niemowlętom poniżej dwunastego miesiąca życia, jeydnie pod ryzykiem połknięcia, to wydaje mi się, że z miejsca możemy skreślić Jamesa i Syriusza. Gdyby nie to, że były to urodziny Lunia, to pomyślałabym, że to prezent od niego, no ale chyba sam sobie prezentu nie kupował, nie? (Znaczy ja nic do tego nie mam, bo sama też kupuje sobie prezent na urodziny i święta, ale to jednak było tak znienacka, nieoczekiwana impreza-niespodzianka, więc nie mógł się ubezpieczyć i czegoś sobie kupić, c’nie?). Po długim zastanowieniu wskazuje więc na Petera.
b) Czekolada – tu również Peter, bo chyba nikt nie kupiłby w prezencie TYLKO czekolady, więc żeby nie wyjść na idiotę, że kupuje kumplowi długopisy i ołówki, dorzucił jeszcze tę czekoladę. Tak było.
c) Szalona książka – to musi być pomysł naszych niesfornych hultajów, którzy plądrują Pokój Wspólny, grają Evans na nerwach i są prawdopodobnie najsłodszymi chłopakami w dziejach dziejów – Rogasia i Łapci. Jest jeden minus – oni dwoje są cholernie nadziani i raczej nie mają węża w kieszeni, a jednka pióra, takie dobre, są drogie plus jeszcze czekolada to już w ogóle szaleństwo, więc tak jakby Peter zdetronizował ich w wydawaniu pieniędzy. Uznajmy więc, że tam jeszcze coś było, ale o tym, droga autorko, nie wspomniałaś, żeby chronić nasze niewinne umysły.
2. Skoro jarałam się już tym, że James patrzał na Lily na Zielarstwie, to pojaram się jeszcze błyskotliwymi odpowiedziami Syrisuza, ot tak, żeby było sprawiedliwie, bo to jest naprawdę warte jarania:
UsuńJ: Może podczas pełni wybralibyśmy się gdzieś?
R: Co?
S: Świetny pomysł, Rogaczu/
R: Nie, zapomnijcie o tym.
J/S: Dlaczego?
R: Bo nie wiadomo jak zareaguję na waszą obecność.
S: No dobra, urządzimy sobie najpierw wieczorek zapoznawczy, ale jak będzie ok, to następnym razem gdzieś idziemy.
Hahahhaha, on jest – jak to mówi moja babcia – „nie do przegadania” xD.
3. Ostatni fragment to zapowiedź tego co się będzie wyprawiało w następnym czapterze i jestem niemal tak podekscytowana jak Hunce, dlatego – motyla noga, musze kończyć – pisz szybciutko, prossszę :*
Idę brać się za chemię, póki jeszcze nie chcę mi się spać ;*
3maj się :*
Spóźnionych wesołych świąt :*
Weeeeny :*
Abigail
Podłączyłam kompa do kontaktu, błysnęło, huknęło, zobaczyłam szary dymek i poczułam swąd spalenizny.... Zasilacz dead... Skrobię nowy rozdział od nowa:(
UsuńUwielbiam Twoje komentarze:)
Czekam na nowy rozdział !! Weny <3 Uwielbiam te chwile Lily i Jamesa ;*
UsuńJestem! Wiem, wiem, troche mi to zajeło. Sama rozumiesz święta, jedzenie, rodzina, jedzenie, prezenty i jeszcze wiecej jedzenia.. Tak, czy siak jestem. Uśmiałam się dziś na całego. Syriusz i James.
OdpowiedzUsuńOni są boscy! Kto inny wymyśliłby pojedynek w pokoju pełnym ludzi? Huncwoci. Wyobrazam sobie tamten moneny, gdy cały pokój jest spokojny i nagle pojawiają się chłopcy. Stoja i walą w siebie nawzajem różnymi zaklęciami nie zwazając na ofiary. W sumie pewnie sama bym sie nie ruszyła, zeby pomóc poszkodowany, a obserwowałabym Huncwotów.
Chwila, w której Lily wpada do salonu jest boska! Uwielbiam tą dziewczyne. Jest taka stanowcza i silna. Chcialabym taka byc. Wszyscy by sie mnie bali, a nie rozczulali nad moim wzrostem.
Pełno tu Remusa! Kocham go i wg, ale niech James i Lily juz sie spiknął. Niezapomniana byla impreza urodzinowa Wilkołaka. Super jet miec takich przyjaciól! Jetem zazdrosna. Tarzałam sie ze smiechu, gdy chłopcy rozmawiali na zielarstwie, a potem Albertini z Derekiem. Masz strasznie duzo zabawnych tekstow.
No nic, caly rozdzia super extra i wg!
Pozdrawiam, puck
Na spiknięcie jeszcze poczekamy, toż to dopiero 5 klasa:) Z urodziny jestem na prawdę zadowolona:)
UsuńHa jestę zabawna:D o LOL:D zapiszę to na kominie dla potomności!
Pozdrawiam!
Hej :)
OdpowiedzUsuńNie no , nie no , nie no :D , słów mi brak więc wyrażę to piosenką ,, Ty jesteś boska , ooo tylko boska ''
Pozdrawiam Mała Czarna
Hej
OdpowiedzUsuńChciałam cię poinformować że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award , więcej szczegółów na moim blogu ---------------> http://historiarudejpannyevans.blog.pl/2014/12/30/liebster-blog-award/
Hrej :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całe Twoje opowiadanie, fajnie było :D Zdarzały Ci się i banalne, i genialne momenty, ale widać, że się rozwijasz. No i dbasz o czytelników, rozdziały są często, pełne akcji. Huncwoci są dość huncwoccy, Lily też na miejscu, a Derek to rozbrajająca postać, ciekawe co jeszcze wymyśli :) Wkraczasz w ważny moment z życia Huncwotów, początki ich sztuki animagii, a to duże pole do popisu. Wydaje się, że masz mnóstwo pomysłów, więc na pewno będzie ciekawie :)
Będę bardzo wdzięczna za poinformowanie mnie o kolejnym rozdziale. Dodaję Cię do ulubionych u siebie i czekam niecierpliwie :)
Z pozdrowieniami - Huncwotka
To mój dopiero drugi komentarz, ale postanowiłam komentować twoje wszystkie nowe posty i słowa dotrzymam :) Kocham twojego Syriusza! Jest przeuroczy, a jego teksty są niesamowite! I widać, że Lily czy jej się to podoba co nie, coraz bardziej ciągnie do Jamesa. Jak każdy czekam na moment gdy na słynne pytanie"Evans umówisz się ze mną?" odpowie tak. Ale coś czuję, że każesz nam na to jeszcze trochę poczekać, mam rację?
OdpowiedzUsuńNo nie ! Rozbiłam sobie szybkę :-: Znowu nie zapisał mi się komentarz :o. Zanim dostanę dożywocie i zamkną mnie między kratami mojego pokoju komentuje. Nie śle życzeń,bo już po terminie :( Extra Wena znowu dopisuje , co ? ;D Jeden z Twoich najlepszych Rozdziałów. Dużo Remusa :D Za to Ci Dziękuję , bo prosiłam o rzucenie światła na Petera i Lunatyka. Wiem ,że przeczytałaś tamten komentarz długo po napisaniu tego. I tak Dziękuję :D. Ładny początek i bardzo przyjemnie się czytało o tym,jak chłopcy w szeregu i się szczerzyli do Remka :D. Zmiana w kolejno : jelenia,wilka i szczurka było genialne ! Już się nie mogę doczekać pełni :) Lunio będzie smutny,ponury i niecierpliwy. Biedactwo! Dereka polubiłam strasznie :D Jest momentami rozbrajający :) Czuje ,że tak łatwo Rose nie puści :) Chciałabym mieć takich przyjaciół jak Rem. Fajnie dręczyć Lily , prawda ? Chłopcy przesądzają. Moje wy zwierzaczki :) To na tyle :D
OdpowiedzUsuń~Lunatyk