wtorek, 23 lutego 2016

Rozdział 45: "Śniadaniowe dowcipy."

Witajcie Kochani:)
Przerwa niesamowicie długa i trochę wyszłam z wprawy pisania, ale mam nadzieję, że AŻ tak źle nie będzie. Jednak najpierw coś ważniejszego dla mnie.
Chciałam podziękować, że jesteście ze mną. Zaraz po dodaniu poprzedniego rozdziału odcięłam się od bloga, potrzebowałam odpoczynku, czasu na poukładanie swoich spraw, swoistego resetu.
Jednak prawie codziennie dostawałam od Was komentarze (przychodzą mi na maila:) ) i dokładnie przy każdym z nich łzy leciały mi ciurkiem z oczu. Otrzymałam od Was tyle wsparcia, zrozumienia i dobrych słów, jak od nikogo innego. Praktycznie się nie znamy, a daliście mi coś cenniejszego niż inni. Wiarę. Wiarę w moją siłę, mój talent, a przede wszystkim we mnie. Pokazaliście, że jestem najważniejsza, nie kolejna notka, ale właśnie ja. Za to PRZEOGROMNIE DZIĘKUJĘ:* Wam wszystkim i każdemu z osobna, kto poświęcił, choć chwilę na napisanie komentarza, jednak specjalne podziękowania należą się:
Kiwi, bo była, jest i mam nadzieję, że będzie. Bez Ciebie ani rusz!:*
Visennie, bo zawsze zachwyca się moimi wypocinami i chciała czekać nawet rok.:* Dzięki Merlinowi zeszło się szybciej:D
Łapie i Rogaczowi, bo miałyście rację. Zawsze wychodzi słońce. Może moje nieśmiało wychyla się dopiero zza chmur, ale to już coś:*
Eskarynie, bo Twój komentarz zwłaszcza ten drugi kopnął mnie w dupie i zaczęłam pisać nowy rozdział:*
Optimist, bo udało jej się wlać we mnie tonę optymizmu, a tego mi brakowało:*
Teoretycznej, bo również jest. I nazwała mojego De idiotą. Należało mu się! :*
Dedykuję rozdział właśnie Wam:)
☆☆☆


          Trzy przyjaciółki przemierzały ścieżki Hogsmeade. Dwie niezwykle znudzone powłóczyły nogami za trzecią, najbardziej ruchliwą. Blondynce głowa latała na wszystkie strony i można by stwierdzić z pewnością, że kogoś szuka. Pozostawiła dziewczyny na dworze i weszła do małego sklepiku na rogu kamienicy. Rozejrzała się z ciekawością, obdarzyła niezwykle szerokim oraz ciepłym uśmiechem sprzedawczynię, a następnie opuściła pomieszczenie z nietęgą miną. Pokręciła głową, a jej towarzyszkom nadzieja zniknęła z twarzy. Niewiele myśląc Albertini ruszyła dalej, w głąb drogi. Lily i Dorcas westchnęły, ale dzielnie ruszyły za koleżanką. W dwóch kolejnych butikach nie znalazły tego, czego od dobrych kilku godzin poszukiwały. Pierwsza nie wytrzymała Meadowes.
Ros czy możemy wreszcie przestać łazić bez celu po wiosce i iść na kremowe?
Wykluczone odparła kategorycznie i weszła do apteki.
Dor spojrzała błagalnie na Evans. Ta jedynie rozłożyła bezradnie ręce.
Tu też nie ma stwierdziła Rosario, wychodząc.
Czego ty właściwie szukasz? zapytała.
Chyba raczej kogo podszepnęła Lily. Chociaż może zwłoki Longbottoma podchodzą już pod rzecz. Zachichotała.
Nie wygłupiaj się! fuknęła na nią Albertini.
Na prawdę ich szukamy? spytała z niedowierzaniem.
Ros potaknęła.
Ty chyba chora jesteś. Idziemy na piwo.
Jeszcze koniec tej uliczki i obiecuje, że dam spokój.
Niechętnie przytaknęły i powlokły się za przyjaciółką.
Zobaczcie! pisnęła podekscytowana i wskazała na witrynę kawiarni, za którą siedzieli Frank i Alicja.
Zaraz się pocałują szepnęła z niedowierzaniem Lily i podeszła bliżej.
Mówiłam! Mówiłam! Ros podskakiwała i klaskała w ręce z uciechy jak mała dziewczynka.
★★★
          Huncwoci również skorzystali z możliwości wyjścia do wioski czarodziejów. Mogli to robić w każdy inny dzień nielegalnie, ale dziś z braku lepszych zajęć, wybrali się na kremowe piwo do Trzech Mioteł. W oczekiwaniu na trunek James zagadywał Rosmertę, a reszta bandy sprzeczała się, kiedy najlepiej wcielić w życie planowany żart. Prowodyrem dyskusji jak zwykle był Syriusz i to on najgłośniej wygłaszał swoją opinię. Co chwilę uciszał go Remus, widząc jak McGonagall, siedząca przy stoliku z dyrektorem i Slughornem, mierzy ich zaciekawionym, a jednocześnie ostrzegawczym spojrzeniem.
Glizda, no powiedz sam. Który posiłek jest ważniejszy: śniadanie czy kolacja?
Peter zamyślił się. Wybór był ciężki i niezwykle ważny, gdyż od tego zależało powodzenie kawału. Dla niego każdy posiłek był istotny, żadnego nie opuszczał, a gdy nie mógł uczestniczyć w którymś z nich, udawał się do kuchni w możliwie jak najszybszym czasie. Przecież stałe godziny jedzenia są niezwykle ważne, a przede wszystkim zdrowe dla organizmu. Syriusz mierzył go wzrokiem natarczywym i ponaglającym, Lupin z rozbawieniem obserwował kontemplującego kumpla.
Ciężki wybór. Westchnął w końcu. Black przewrócił oczami i stracił zainteresowaniem bezużytecznym kumplem.
Luniu zaczął, a Remus westchnął A według ciebie?
Wszystko mi jedno. Ja opuszczam i kolacje, i śniadania.
To może obiad? Podchwycił Łapa.
Potter wrócił do przyjaciół. Postawił przed każdym kufel z kremowym przysmakiem i zasiadł przy stoliku. Rozejrzał się, wyszczerzył, a nawet pomachał do Minerwy. Ta pogroziła mu palcem i odwróciła się do swoich towarzyszy.
Rogaczu, tylko ty i ja jesteśmy na tyle elokwentni, aby zdecydować.
Śniadanie odparł bez zastanowienia James i pociągnął łyk napoju. Nawet nie musiał czekać, aż Syriusz zada mu pytanie. Doskonale wiedział, o co chodzi jego przyjacielowi.
Dlaczego?
Żaden nauczyciel w nocy nie skontroluje, bo będzie spał. A jakby udało się przeciągnąć na obiad.
Black zamyślił się, argumentacja Jamesa nie do końca do niego trafiała.
Poza tym każdy najbardziej głodny jest rano, a śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Tak mówi Evans.
Syriusz ponownie przewrócił oczami.
Przekonałeś mnie tą opinią rudzielca stwierdził z ironią.
Remus parsknął w swoje piwo.
Czyli musimy dziś wieczorem zacząć operację. Łapa zatarł ręce i wzniósł kufle w geście toastu.
★★★
          Alicja przysunęła swoją twarz jeszcze bliżej Franka, jej usta prawie dotykały jego.
Nie całuje się na pierwszej randce szepnęła i z wielkim uśmiechem obserwowała, jak na jego twarzy maluje się rozczarowanie.
         Ros podskakiwała, aby lepiej widzieć.
Pocałowali się? Co? dopytywała.
Chyba nie mruknęła z niedowierzaniem Dorcas.
Idiotka. Westchnęła Lily. Czy możemy już iść?
Taaaaaa. Skapitulowała Albertini.
Nareszcie stwierdziła z ulgą.
Oddaliły się od kawiarni, pozostawiając parę samą sobie.
          Frank zamrugał kilkakrotnie, jakby Alicji nagle wyrosło trzecie oko.
To dobrze, bo ja też nie odparł i obdarzył ją uśmiechem. Odzyskał wewnętrzny spokój oraz stwierdził, że są dwie opcje.
Pierwsza: Ala chce się znów spotkać.
Druga: Ala daje do zrozumienia, że nic z tego nie będzie.
Wstali z puf i wyszli na zewnątrz. Przyjrzał się tej przewrotniej dziewczynie i stwierdził, że raz w życiu może być spontaniczny. Złapał ją za rękę, przyciągnął do siebie, zanim zdążyła zaprotestować i pocałował ją. Czekał, kiedy odepchnie go i wymierzy policzek, ale jego oczekiwania nie zostały spełnione. Bones zarzuciła mu ręce na szyję i oddała pocałunek.
          Było lepiej niż w jej najśmielszych snach. Całowała się tyle razy, ale nigdy nie czuła czegoś takiego. Miliony „motyli” w brzuch fruwało i rozsadzało ją od wewnątrz. Szczęście zaczęło wypełniać każdą komórkę ciała, a przyjemny dreszcz podniecenia spacerował wzdłuż pleców.
          Oderwali się od siebie wpatrując jeszcze w oczy, aby przedłużyć trwającą chwilę.
Tak pomyślałem, że w sumie to nie była randka odezwał się, chcąc w sten sposób rozładować napięcie. Obawiał się, że nieprzewidywalna panna teraz może zacząć swoja tyradę.
Parsknęła śmiechem.
W końcu zachowujesz się jak facet mruknęła. Dziękuję za randkę, było cudownie. Złożyła delikatny pocałunek na jego policzku i łapiąc za rękę, pociągnęła w stronę zamku.
          Co chwilę zerkał na nią, a potem na ich splecione dłonie. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Dyskretnie uszczypnął się, ale czując ból, stwierdził, że jednak nie śni.
★★★
          Uważnym, czujnym okiem obserwował uczniów wracających do zamku. Przez lata nauczył się w mig wychwycić dziwnie i podejrzanie zachowujących się gagatków. O jego nogi otarła się ukochana kotka, wziął ją na ręce, razem pilnowali hogwartczyków. Pani Norris miauknęła przeciągle, coś przykuło jej wzrok. Odstawił ją na krzesło, które postawił przy drzwiach wejściowych, a sam ruszył w stronę Huncwotów.
Muszę was przeszukać. Zarządził. Pod ścianę!
Cała czwórka zgodnie przewróciła oczami, jednak bez słowa sprzeciwu podeszli do ściany.
Filch zaczął od Remusa. Mimo dokładnych oględzin jego torby oraz kieszeni niczego nie znalazł. Zawiedziony zabrał się jeszcze gorliwiej do obszukania Petera. Kiedy pochylał się obmacując nawet pulchne kostki Glizdogona, rozległ się trzask pękającego materiału. Za sprawą Syriusza spodnie na tyłku woźnego miały teraz ogromną dziurę, przez którą było widać kalesony. Wszyscy powracający wycieczkowicze mieli niezły ubaw. Argus cały czerwony na twarzy, ale bardziej ze złości niż z zażenowania, warkną przeciągle, ale nie zaprzestał buszowania w torbie Petera. Zdenerwowany i zawiedziony, że tym razem nie znalazł niczego co znajdowało się na zakazanej liście przedmiotów chcąc nie chcąc puścił Gryfonów.
Kiedy ten stary pryk nauczy się, że my mamy od tego ludzi. Zaśmiał się Black. Ros kochanie, pozwól zwrócił się do rozwalonej na kanapie dziewczyny.
A a a a nie tak szybko przystojniaczku. Najpierw zapłata.
Potter wyciągnął paczkę Musów-Świrusów a Peter pudełko Cukrowych Piór.
Przyjemnie się robi z wami interesy panowie odparła i wręczyła im małe zawiniątko.
★★★
          Z ogromnym uśmiechem na twarzy i nieobecnym wzrokiem weszła do dormitorium. Padła na łóżko i przymknęła powieki.
Chyba nie-randka się udała zagaiła Dorcas.
To była randka przyznała Alicja i z pleców przekręciła się na brzuch, aby widzieć przyjaciółki.
A jednak? I jak wytrwałaś z tym głupim Longbottonem? dopytywała Lily.
Noooo jakoś poszło.
Całowaliście się?! wypaliła Rosario.
Przecież doskonale wiesz, że nie! Lily przewróciła oczami.
Właściwie to tak mruknęła Ala.
Kiedy?! zapytała Meadowes.
Przecież was śledziłyśmy! Oburzyła się Evans. Zraz jednak zakryła dłonią usta, rozumiejąc jaką gafę popełniła. Albertinni posłała jej zabójcze spojrzenie.
Śledziłyście mnie? spytała Alicja raczej rozbawiona niż zła.
Oj tam śledziłyśmy. Ros machnęła lekceważąco ręką.
Poszłyśmy zobaczyć czy go nie poćwiartowałaś dorzuciła Lily.
Lily! zganiła ją Dorcas.
Alicja przysłuchiwała się przekomarzaniom przyjaciółek. Nie mogła uwierzyć, że tak kibicował jej i Frankowi, zwłaszcza Lily, która swego czasu żywiła do niego głębsze uczucia.
Cofam wszystko, co powiedziałam na jego temat stwierdziła i mimo ogólnego gwaru wszystkie trzy ją usłyszały i zamilkły jak na komendę.
Serio?
Yhym. Jest miły, czarujący, szarmancki, zabawny, przystojny i nosi mój portret w portfelu wypowiedziała na jednym tchu i zakryła twarz poduszką. I cudownie całuje dodała przyciskając materiał do ust, licząc, że nie zrozumieją.
Zrozumiały. Rosario zaczęła skakać po jej łóżku i piszczeć z uciechy. Lily wyrwała jej poduszkę i stojąc nad Bones zaczęła prawić kazanie.
Jak to spartolisz, to osobiście ci nakopie!
Musimy to uczcić. Idę po kremowe do chłopaków! krzyknęła Rosario i już jej nie było.
Lily? spytała niepewnie Ala.
Tak?
Nie masz nic przeciwko? No wiesz, ty...
On nigdy nie był dla mnie odparła i obdarzyła ją ciepłym uśmiechem.
★★★
          Po kolacji odczekali dłuższy czas. Wiedzieli, że skrzaty nie są głupie, więc wybrali się do kuchni tuż przed ciszą nocna, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. O dziesiątej mieli zamiar być z powrotem w wieży. Szli korytarzami zamku. James i Syriusz zaśmiewali się do rozpuku z żartów tego drugiego. Ulubioną zabawą Blacka było zaczepianie pierwszaków, kilkorgu z nich standardowo zasupłał buty, aby wyrżnęli przysłowiowego orła, robiąc krok do przodu, zaczytanemu blondynowi zaczarował książkę, by tekst w niej stał się niewidzialny. Mała dziewczynka zajadała się pasztecikami podwędzonymi z kolacji. Co chwilę wkładała rękę do torby i wyciągała przysmak, dowcipniś zamienił go w wijącego się robaka. Krzyknęła i przerażona pognała przed siebie, upuszczając torbę, z której wypełzło mnóstwo glizd.
Patrz Peter, rodzina przyjechała powiedział James i ponownie dało się słyszeć gromki śmiech dwóch chłopaków. Remus poklepał go przyjacielsko po plecach, no co ten wzruszył tylko ramionami. Przyzwyczaił się do ich docinek.
          Podeszli do obrazu z misą owoców, Remus połaskotał gruszkę. Ta cichutko zaśmiała się w odpowiedzi na pieszczotę i zamieniła w klamkę.
Panowie Huncwoci! W czym możemy pomóc! Zaoferował się jeden ze skrzatów.
Smakował panu tort, sir? Skrzatka zwróciła się do Syriusza.
Był wyborny. Pochwalił. Na co ona rozpromieniła się.
Mamy coś dla was w podzięce powiedział Potter.
Oczy stworzonek rozszerzyły się ze zdumienia, zaczęły z ciekawością przyglądać się czwórce chłopaków. Nikt nigdy nie dał im niczego w ramach podziękowania.
My nie chcemy ubrań. Nam tutaj dobrze! Dumbledore jest dobry! krzyknął jeden ze starszych zwierzątek. Zaraz jednak usłużnie się skłonił i nieśmiało przeprosił.
Nic z tych rzeczy. Mamy coś o wiele lepszego odparł z uśmiechem Syriusz.
Remus wyciągnął z kieszeni małą paczuszkę, którą kilka godzin wcześniej otrzymali od Albertini. Odpakował ją i postawił na podłodze, a potem machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie. Paczka zaczęła rosnąć i nabierać prawdziwych kształtów.
Oooooooo wydobyło się z małych gardziołek.
Częstujcie się do woli. Syriusz zaprosił je gestem.
Powoli, bardzo niepewnie podeszły do stosiku pudełek.
Nie krępujcie się zachęcił James.
Długo namawiać ich nie musieli. Wymienili szerokie uśmiechy. Poszło sprawniej, niż by się spodziewali.
★★★
         Przy Grimmuld Place 12 rozległo się głuche pukanie w stare, dębowe drzwi. Po chwili lewe skrzydło otworzyło się i wyłoniła się głowa skrzata domowego. Widząc przybysza, szybko roztworzył na oścież i wpuścił gościa.
Co pana sprowadza, sir? zapytał, odbierając od niego płaszcz.
Ojciec mnie przysyła do Oriona.
Przytaknął i zaprowadził mężczyznę do salonu, proponując coś do picia i wychodząc powiadomić swojego pana.
Po chwili do pokoju wszedł Black, przywitał się uściśnięciem dłoni i poprowadził gościa do swojego gabinetu. Gestem zachęcił, aby usiadł, a sam szczelnie zamknął drzwi.
Co cię do mnie sprowadza Lucjuszu?
Ojciec poprosił o przekazanie tego, wuju. Malfoy sięgnął za pazuchę szaty i wyciągnął kopertę. Podał ją Orionowi. Gospodarz wstał, podszedł do szafki, wycelował w nią różdżką, a ona z cichym kliknięciem się otworzyła. Wyjął grubą książkę oprawioną w smoczą skórę i wrócił na fotel za biurkiem. Otworzył kopertę i przeliczył sprawnie jej zawartość. Uniósł nieznacznie brwi w wyrazie zdziwienia i przeliczył ponownie. Znów się nie zgadzało. Wtedy Lucjusz postanowił zabrać głos.
Jest więcej.
Dlaczego? Każdy miał przynieść określoną kwotę.
Tyle samo chciałbym i ja przekazać odparł, nie siląc się na wyjaśnienia.
Dasz tyle samo, ile wyznaczono ojcu powiedział stanowczo Orion.
Nie ty o tym decydujesz, wuju. Masz tylko zebrać pieniądze.
Wezmę tyle, ile wam wyznaczył Czarny Pan. Poinformuje go, że jesteście skłonni dać więcej.
Akurat prychnął.
Nie chcesz chyba, abym szepnął słówko twojemu teściowi o nieodpowiednim zachowaniu w moim domu.
Przez twarz Malfoya przebiegł cień zdezorientowania. O ile nad ojcem miał władzę, o tyle Cyngus Black nie znosił niesubordynacji ze strony dzieci, a on od wakacji do nich się zaliczał. Odchrząknął.
Nie, skąd. Wybacz, wuju.
Tak lepiej. Daj należytą kwotę i możesz wyjść.
Pośpiesznie wyjął drugą kopertę, odliczył sumę i podał ją Orionowi.
Tak lepiej. Przekaż Cyngusowi, że pragnę się z nim spotkać poprosił tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie wiem, kiedy wraz z Narcyzą będziemy u nich. Lucjusz próbował ratować swoją pozycję w oczach Oriona. Nie da z siebie zrobić posłańca.
Trudno. W takim razie sam się z nim skontaktuję. Udał rozczarowanie, ale zrozumienie. Lodowaty głos sprawił, że Malfoyowi ciarki przebiegły po plecach.
Choć wracając, mogę do niego wstąpić zaczął, wiedząc, że to starcie przegrał.
Byłbym zobowiązany. Obdarzył go sztucznym uśmiechem. Żegnam.
          Malfoy opuścił rezydencje Blacków w pośpiechu. Orion zaczął współczuć Cyngusowi zięcia. Próbował grać ważną osobę, ale nie miał dość sprytu, ani odwagi, aby zając godnie miejsce Abraxasa a tym bardziej jego szwagra. Oby Belatrix trafił na lepszego męża.
Czego chciał Lucjusz? zapytała go Walburga, gdy siedział w salonie przed kominkiem i sączył Ognistą Ordona.
Moja droga, przyniósł pieniądze.
Tyle ile życzył sobie Czarny Pan?
Chciał dać więcej.
To chyba dobrze, nieprawdaż?
Nie! warknął, ale zaraz zreflektował się. To ja chcę zaoferować więcej pieniędzy, nie pozwolę, aby Malfoyowie byli lepsi od nas!
A Cyngus?
Dał tyle, ile mu kazano. Chyba szykuje posag dla Belli.
Myślisz, że mają kandydata?
Oby lepszego niż ten. Spotkaj się z Durellą na te wasze babskie plotki. Muszę wiedzieć, na czym stoimy. Wiem, że to twój brat, ale chcę, abyśmy to my byli najważniejsi w hierarchii u Czarnego Pana.
Oczywiście Orionie, jutro ją odwiedzę.
Zamknął oczy i rozkoszował się smakiem alkoholu.
★★★
          Mogłoby się wydawać, że poniedziałkowy ranek nie będzie zbyt gwarną porą. Wiele osób przysypiało podpartych na rękach lub podręcznikach. Sowia poczta pojawiła się punktualnie chwilę po ósmej i każdy, kto otrzymał list lub prenumeratę swojego ulubionego czasopisma, zagłębił się w lekturze. Byli również uczniowie, dyskutujący o dzisiejszym planie lekcji i zadanych pracach domowych. Najwięcej jednak wyglądało tęsknym wzrokiem za śniadaniem, które notabene powinno zacząć się dziesięć minut temu.
          Frank Longbottom stał w drzwiach Wielkiej Sali i obserwował stół Gryfonów. Nie wiedział jak powinien zachować się, względem jednej z przedstawicielek płci pięknej z jego domu. Wczoraj spędzili bardzo miły dzień i wydawało mu się, że w końcu udało mu się przekonać do siebie dziewczynę. Znał jednak jej nieprzewidywalność i mogła udawać, że niedziela się nie zdarzyła, a zbłaźnić się przed nią nie miał zamiaru po raz kolejny.
Wchodzisz czy dalej będziesz przytulał się do tych drzwi? Usłyszał znajomy głos i odwrócił się.
Oczywiście, że wchodzę odpowiedział Syriuszowi i wraz z całą czwórką Huncwotów wszedł do pomieszczenia.
Cześć wszystkim! krzyknął Black, obwieszczając całej sali, że oto pojawił się na posiłku i usiadł na swoim ulubionym miejscu. Pozostała trójka przywitała się nieco ciszej, a Potter standardowo, dodatkowo rzucił swoje: ”Cześć Evans, umówisz się ze mną?”. Po również standardowej odpowiedzią padającej z jej ust każdego ranka: ” Po moim trupie, Potter” każdy przechodził do konsumpcji. Frank przyglądał się Alicja, która dyskutowała o czymś z Dorcas. Lily czytała Proroka Codziennego, a Rosario wystawiła język i zawzięcie pisała po pergaminie. Mógłby założyć się o galeona, że znów zapomniała pracy domowej. Z jednej strony chciał do niej zagadać, zapytać o jakąkolwiek bzdurę, z drugiej nie chciał przeszkadzać w rozmowie.
Cześć Frankie. Usłyszał i poczuł ciepło ust Katrin na swoim policzku. Dzisiaj to musisz znaleźć dla mnie trochę czasu.
Oczywiście odparł i uśmiechnął się. Bardzo lubił Adams, mieli wspólne tematy, może była nieco męcząca, ale nikt nie był idealny.
Bones kontem oka obserwowała. jak do Franka przysiada się jej rywalka. Chciała jak najszybciej zwrócić jego uwagę na sobie i zaczęła rozglądać się po stole w poszukiwaniu wymówki, aby przerwać im. Umyśliła sobie, że poprosi go o podanie czegoś, co będzie stało na tyle daleko od niej, że nie może sięgnąć. Naturalne, a jednocześnie dające efekt. Z rozpaczą zauważyła, że prócz pergaminu Ros nie ma jeszcze nic do zjedzenia, spojrzała na zegarek i ze zdziwieniem stwierdziła, że od trzydziestu minut powinno być śniadanie. Rozejrzała się po pozostałych stołach, które również świecił pustkami.
Gdzie śniadanie? spytała głośno, czym zwróciła uwagę osób najbliżej niej siedzących.
James i Syriusz wymienili zadowolone spojrzenia. Ich plan chyba się powiódł. Peter zajadał pod stołem paszteciki, które wczoraj zabrał z kuchni i w myślach gratulował sobie swojej przezorności. Pytanie Bones wywołało ogólne zamieszanie. Uczniowie rozglądali się na wszystkie strony z nadzieją, że jedzenie pojawi się przywołane siłą woli i burczącego brzucha. Przy stole nauczycielskim profesorzy wydawali się zaniepokojeni. Slughorn głośno komentował, że nie może dłużej czekać i musi przygotować się przed lekcją, w istocie pognał do swojego kantorku przy sali do eliksirów i zajadał się kandyzowanymi ananasami.
         Dumbledore bez słowa wstał i wyszedł bocznym wyjściem, McGonagall potruchtała za nim. W ciszy zmierzali w stronę kuchni.
Myślisz, że coś im się stało? spytała zaniepokojona.
Mam nadzieję, że nie odparł.
Dotarli pod drzwi królestwa skrzatów. Weszli, a ich oczom ukazał się opłakany widok. Wszystkie skrzaty leżały martwe. Minerwa pisnęła przerażona i podbiegła do jednego z nich, delikatnie przyłożyła głowę do jego torsu w poszukiwaniu charakterystycznego bicia serca. Wyczuwając tętno, odetchnęła z ulgą, uniosła mu głowę i pogłaskała po czole. Ten nieznacznie się poruszył i z całych sił beknął profesorce prosto w twarz. Odskoczyła zniesmaczona i spojrzała na Albusa, który powstrzymywał śmiech.
Są pijane obwieściła obrażonym tonem.
Dyrektor podszedł do stolika, pod którym walało się kilka butelek po kremowym piwie.
Tak myślałem przyznał. Dla ludzi alkohol jest praktycznie niewyczuwalny i trudno się nim upić. Natomiast na skrzaty działa jak whiskey Ordona w dużych ilościach.
Co teraz zrobimy? Nie ma śniadania spytała.
Idź do Horacego, żeby przyrządził eliksir na kaca dla skrzatów. Ja w międzyczasie odwołam pierwsze zajęcia i wyślę uczniów do pokojów. Prefekci pomogą mi w rozdzielaniu tego, co zostało z wczoraj.
Myślisz, że to Huncwoci, Albusie?
Och ja nie myślę, ja wiem. Ale czy mamy dowody?
Możesz być pewny, że gdy ten tutaj wstanie. Wskazała na śpiącego skrzata. Wyduszę z niego prawdę, a wtedy pożałują. Zatarła ręce.
Dumbledore pomyślał, że Minerwa potrafi być straszna i przerażająca. Zaczął nawet współczuć czwórce Gryfonów, bo wiedział, że jego zastępczyni tym razem nie odpuści.
★★★
          Uczniowie byli zadowoleni, bo przepadły im pierwsze poniedziałkowe lekcje. Dzięki temu głód nie był tak doskwierający i uciążliwy. Wczorajszy wypadł do Hogsemade sprawił, że większość osób miało uzupełnione zapasy słodyczy z Miodowego Królestwa, więc każdy korzystał z dodatkowej godziny wolnego. Pół godziny później prefekci przynieśli kanapki, które udało im się z dyrektorem przygotować. Lily łypała wściekła na zajadających się Huncwotów, wiedziała, że to ich sprawka. Chociaż Remus jako prefekt również musiał szykować posiłek dla całej wieży, wydawał się przygotowany na taką ewentualność i to utwierdzało ją w przekonaniu, że nie myli się co do winowajców.
Evans! zwołał Potter.
Czego? odparła zirytowana.
Chyba się z tobą ożenię! Pyszne te kanapki! Przyznał z uznaniem, czym wywołał wesołość Gryfonów.
Lily już chciała się odgryźć, ale do głowy wpadł jej lepszy pomysł.
Przekażę Kasjopei odparła słodkim głosem.
Komu? Potter przestał jeść i spojrzał na dziewczynę.
Kasjopei Blant. Twojej największej fance, poprosiła mnie, abym własnoręcznie dostarczyła ci kanapki przez nią zrobione wytłumaczyła i obdarzyła go uśmiechem.
Rogacz zaczął się krztusić i wypluwać resztki jedzenia z buzi. Potem pognał do dormitorium, zatykając usta, był pewny, że zwymiotuje wszystko, co zjadł. Evans wybuchnęła śmiechem. Wspomniana wcześniej dziewczyna znana była, z podkochiwała się w Jamesie odkąd sześć lat temu pojawili się w zamku. Puchonka była niezbyt urodziwa, krążył również plotki, że czuła niezwykłą awersję do utrzymywania higieny osobistej. Nikt nie wiedział, ile było w tym prawdy, nawet sama Lily, ale wzmianka o niej wystarczyła.
Lily zaczął niepewnie Syriusz.
Tak?
Ale tych nie robiła ona? spytał i wskazał na trzymaną w ręku kanapkę.
Pomyśl czasem Black. Ona nie jest przecież prefektem wytłumaczyła.
Dorcas, Ros i Alicja roześmiały się.
Syriusz odetchnął z ulgą i pochłonął posiłek.


46 komentarzy:

  1. Rozdział super! Warto było na niego tak długo czekać :) czekam na kolejny cudowny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział zresztą jak zawsze :)
    Śmieszny był (w dobrym sensie oczywiście) to z kanapkami było cudowne czuje mały niedosyt ale mogłabym przecież godzinami czytać twój blog :) opłacało się czekać ale mam małą nadzieje że następny rozdział będzie szybciej, ale szczerze to Cię rozumiem że to długo się pisze, wszystkie pomysły, i przede wszystkim chęć do pisania oraz czas nie przychodzi przy pstryknieciu :)
    Pozdrawiam i życzę weny i chęci do pisania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję:)
      Akurat to z kanapkami było dopisane chwilę przed dodaniem rozdziału, więc tym bardziej ciesze się, że Ci sie spodobało. Również mam nadzieję, że uda się szybciej dodać nowy wpis:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. hej jestem tu 1 raz i bardzo mi się podoba twój blog napewno przeczytam poprzednie wpisy oraz zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. hej jestem tu 1 raz i bardzo mi się podoba twój blog napewno przeczytam poprzednie wpisy oraz zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. hej jestem tu po raz pierwszy i bardzo podoba mi się twój blog napewno nadrobię oraz zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział! Końcówka była idealna, chociaż z chęcią przeczytałabym co będzie się działo dalej. Mam nadzieję, że tym razem Alicja nie odpuści i nie będzie wydziwiać, i normalnie będzie rozmawiać z Frankiem. Biedny z niego chłopak, nie wie co robić, bo Ala zmienia swoje zachowanie.
    Ciekawy był też fragment o Blackach. Chociaż w jednym opowiadaniu Orion Black nie jest pantoflarzem. No i przytarł nosa Malfoy'owi! :)
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej:) Dziękuję:) widać dopisana końcówka na spontana przypadła najbardziej do gustu:) Ala chyba nie jest tak głupia, żeby sobie odpuścić:) A może jednak?
      Lucjusz Malfoy dla mnie był zawsze taki Ą Ę, wyżej sram niż dup* mam. I tak zostanie:D Black pantoflarzem? Nie możliwe wystraczy popatrzeć na Syriusza:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  8. Tak się cieszę, że Ala i Franek się pocałowali! To taka słodka para. Muszę też przyznać, iż psikus Huncwotów był naprawdę świetny i taki oryginalny. Twój blog jest cudowny!
    PS Cieszę się, że u Ciebie lepiej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frank słodki na pewno gorzej z Alą:D te jej foszki:) i zwodzenie:) Dziękuję za miłe słowa co do żartu;)
      Tak, u mnie lepiej:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Suuuuuper! Opłacało się czekać. Jak zawsze cuudowny rozdział. NIe wiem co można jeszcze dodać. Po prostu fantastycznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za słowa uznania:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  10. A myślałam że to Peter myśli tylko o jedzeniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ps. ciesze się z powrotu
    i pamiętaj nawet jakbyś nie pisała przez rok to ja bendę czekała na nowy rozdział póki nie wydasz oficjalnego oświadczenia że juz nie piszesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być aż takim łakomczuchem, ale był przygotowany na konsekwencje ich wybryku i zabrał prowiant:)
      To miłe, że chcesz czekać mam nadzieje, że nigdy takiej przerwy nie będę miała:)
      Pozdrawiam cieplutko:)

      Usuń
  12. Genialne
    Czekam na kolejne
    Pozdrawiam Marcela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj kochana:)
      Dziękuję i gorąco pozdrawiam:)

      Usuń
  13. Hurra, nowy rozdział! Dostałam takie podziękowania, że czuję się niczym Luke Skywalker, które uratował losy Wszechświata, haha. Przepraszam, czy wszyscy to zarejestrowali? W każdym razie bardzo się cieszę, że wróciłaś :) Blogosfera to jednak dobra terapia.
    Jejku, mam nadzieję, że Alicja i Frank nie byli świadomi wgapionych w nich dziewczyn, bo to by mogło poważnie naruszyć magię pierwszego pocałunku :p Stalkerówny! Wprawdzie do samego pocałunku nie doszło od razu, ale na szczęście nie dlatego, że trzy gryfońskie nosy przelpiały się w tym czasie do szyby. Dobrze, że zachowali go na bardziej prywatny moment :p
    O, pomysł z przemycaniem nielegalnych obiektów za pośrednictwem innych uczniów był po prostu genialny, iście huncwocki!
    Scena na Grimmauld Place była bardzo udana. Podobało mi się, że Lucjusz próbował zgrywać ważniejszego i sprytniejszego niż jest, ale mu nie wyszło - wydaje mi się, że taki właśnie mógł być młody Lucjusz.
    Żarcik Huncwotów był orkutny, ja tam bym się zapłakała, gdybym nie dostała śniadania, a w dodatku biedna Alicja straciła wymówkę, żeby ściągnąć na siebie uwagę Franka. Tak przy okazji, mam nadzieję, że Katrin przez przypadek wpadnie w jakąś przepaść, bo pairing Frank/Alicja jest najcudowniejszy i nikt nie ma prawa się kolo nich czaić :p
    Ostatnia scena była wspaniała, jak zawsze, kiedy James obwieszcza światu swoje zamiary względem Lily.
    Rozdział był bardzo przyjemny, warto było na niego czekać, chociaż mam wielką nadzieję, że od teraz takie przerwy nie będą się zdarzać :)
    Pozdrawiam serdecznie
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Słoneczko:)
      Gwiezdne Wojny obejrzałam dopiero jak weszła nowa część do kin. Tyle lat żyłam w nieświadomości jakie to są świetne filmy:) Do kina oczywiście też się wybrałam:)
      Cóż mój pierwszy pocałunek nie był w zbyt intymnym miejscu, więc chociaż Ala i Frank mieli ten komfort. Poza tym Bones nie była by sobą gdyby się nie wycofała.
      Tak, dobrze, że mają Rosario:)
      Lucjusz dla mnie zawsze był taki joł do przodu, a gdy przychodziło co do czego to pękał.
      Ja chyba też, śniadanie to u mnie podstawa. Mogę nie jeść resztę dnia ale rano śniadanko obowiązkowo:)
      Katrin w przepaść? Hmmmm niezwykle kusząca wizja:)
      I znów przepychanki słowne Lily i Jima na pierwszym miejscu:) uwielbiam o nich pisać:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  14. Fajny rozdział :). Biedne skrzaty takie napite xD.
    Na pewno będę zaglądać na twojego bloga ;).
    ~Solis

    OdpowiedzUsuń
  15. ROGACIĄTKO
    Cudowny cudowny cudowny!!!
    Ale kiedy bastępny???;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! :D
      Nie wiem....
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  16. Świetny rozdział! ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Heej jestem akurat na feriach
    No wiec biore telefon wchodze w internet zeby cus sprawdzic (Twoj blog jest ciagle wyswietlony) wchodze i paczam cos sie zmienilo paczam dokladniej a tu 45 roździał!!
    Zaczynam krzyczec i birgac wybiagam na korytaszci obiegłam (chyba) caly hotel no ja nie moge wreszcie napisala a stracilam jiz nadzieje!!! Dzwonie do Zuz a ona zrobilachyba to samo bo sie na chwile rozlaczylo
    Twoj anonimowy Rogaś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooojeju jestm mj strasznie z tego powodu miło, że taka radość sprawiła nowym rozdziałem:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  18. Heeeeeeej jestem taka szęśliwa! Nareszcie nowy rozdział! A juz zaczęłan się o ciebie martwic, ze umarłaś czy cos. Mam nadzieję, ze u ciebie wszystko ok. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie! Rozdział był suuuuuuuuuuuuuuperaśny. Kiedy tylko dostałam telefon od mojej najleprzej przyjaciółki ze przyszedł nowy rozdział (to ja jestem Zuza wspomniana w koment. wcześniej) zaczęłam się drzeć jak opentana, a poniewarz byłam na basenie to wszyscy ludzie sie na mnie gapili jak na idiotke (serio). Życzę ci weny i żebyś nie miała więcej żadnych głupich problemów.

    Twój anonimowy Lunatyk ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na razie nie wybieram się na tamten świat:) Muszę Was jeszcze trochę poza nudzać swoim opowiadaniem;)
      Ciesze się, że cały basen dowiedział się o nowym rozdziale u mnie:) Wraz z Rogasiem jesteście super:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  19. Heeeeeeej jestem taka szęśliwa! Nareszcie nowy rozdział! A juz zaczęłan się o ciebie martwic, ze umarłaś czy cos. Mam nadzieję, ze u ciebie wszystko ok. Pozdrawiam cię bardzo serdecznie! Rozdział był suuuuuuuuuuuuuuperaśny. Kiedy tylko dostałam telefon od mojej najleprzej przyjaciółki ze przyszedł nowy rozdział (to ja jestem Zuza wspomniana w koment. wcześniej) zaczęłam się drzeć jak opentana, a poniewarz byłam na basenie to wszyscy ludzie sie na mnie gapili jak na idiotke (serio). Życzę ci weny i żebyś nie miała więcej żadnych głupich problemów.

    Twój anonimowy Lunatyk ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie ma za co dziękować, chyba, że mówienie oczywistych oczywistości i najprawdziwszej prawdy jest czymś wielkim. Choć to nie zmienia faktu,że bardzo mi miło :)
    To cudownie, że napisałaś wcześniej niż za rok i bardzo się cieszę, że się zmienia powoli na lepsze. Powoli, ale zawsze. Zresztą, kiedyś słyszałam, że jeśli szczęście jeszcze do ciebie nie przyszło to znaczy, że jest bardzo duże i idzie małymi kroczkami :D Więc oby Twoje było większe od całego świata, galaktyki, wszecgświata i ogólnie wszystkiego, bo tak powinno być i już.
    Wspaniały rozdział. Uśmiałam się tym bardziej, że w mojej karierze życiowej było całkiem podobnie, przy czym ja zajmowałam funkcję Dorcas i Lily. Absolutnie nie wiedziałam co robimy i cały czas mówiłam coś w stylu "upadłyście na głowę, nie możemy iść normalnie na jedzenie?", to było całkiem podobna sytuacja i podobnie zabawna, przy czym moje koleżanki musiały mi wskazywać palcem gdzie jest ta "śledzona" jest :D
    A moja reakcja kiedy Alicja i Frank się nie pocałowali była mniej więcej taka: "No Longbottom, ty gumochłonie, nie waż mi się tego zlamić!", a potem "Frank! Do boju!". Myślę, że to mówi wszystko :D
    I Huncwoci podczas planowania i argument "bo Evans tak mówi", mistrzostwo. Ach, Filch...
    To wygląda jak poniedziałkowy poranek, to ma szansę pachnąć jak poniedziałkowy poranek, to mogłoby smakować jak poniedziałkowy poranek... ale nie ma śniadania!!! I to jest nie wybaczalne... no dobra, ale tylko dla Huncwotów i cicho sza ;) Ale współczuję biednym skacowanym skrzatom, jak można?
    Szeregi Voldemorta będą rosły w siłę, a to oznacza, że sielanka nie będzie trwała wiecznie i w sumie uświadomiłaś mi bardzo smutną rzecz. Mianowicie za chwilę oni wszyscy zaczną ginąć, skoro jest już szósta klasa i niedługo będą święta i to wszystko się potoczy jak taki kłębek.
    No dobra, przestaje marudzić i wracam do cieszenia się z tego co mam na razie, a scena, że Orion chce dać najwięcej, wydaje mnie się taka właśnie strasznie właściwa dla zadufanych w sobie bogaczach i była swego rodzaju śmieszno-smutna.
    Chyba nie jesteś w stanie sobie wyobrazić jak bardzo cieszę się, że udaje Ci się iść pod górkę i, że słońce wychodzi u Ciebie zza chmur i, że wróciłaś do nas i, że miałyśmy jakiś udział w polepszeniu Twojego humoru.
    Jakie wyjście z wprawy?! Nawet nie możesz tak mówić! Rozdział jest przewspaniały i nie mógłby wyjść źle, choćbyś miała i wieloletnią przerwę, bo przy takich talentach jak Twój, to jest jak z jazdą na rowerze. Dziękuję zarówno za podziękowania, dedykację, jak i chwilę oderwania podczas dłuuugiej trasy powrotnej PKS-em, dziękuję Ci za zabranie mnie tam do nich (i dziękuję za każdym razem, nawet jeśli nie piszę tego otwarcie).
    Trzymam za Ciebie... co tam, WYŁAMUJĘ sobie za Ciebie kciuki! I dziękuję, tak po prostu i za wszystko.

    Przepraszam za nieskładność dziwne teksty i anegdoty z życia, ale zbyt długi pobyt na wędrówce w górach, gdzie jesteś skazana tylko na bandę ukochanych wodnych harcerzy, niestety wywiera nieodwracalne ślady na psychice :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam pochwalić ładny nowy szablon. Jest śliczny :*

      Usuń
    2. Witaj moja Kochana:)
      Będę się trzymać od dziś tej wersji ze szczęściem:)
      Wydaje mi się, że każdy z nas ma taka koleżankę:) Trochę psychopatyczna ale wspaniałą:D Frank nie może być wiecznie taki ciapowaty, oczywiście nie zrobię z niego drugiego Blacka, bo on jest tylko jeden w swoim rodzaju, ale stwierdziłam, że tylko męczę biednego Longbottoma i należało mu się:)
      Evans-Guru:D
      Wyczytałam gdzieś, że na skrzaty działa kremowe, chyba mam odrobinę huncwocki umysł, bo od razu wpadł mi pomysł do głowy:D
      Szczerze, to w ogóle nie chce pisać o Voldemorcie. Pojawiają się jakieś wzmianki, śladowe ilości, bo to czas najwyższy, ale tak dobrze mi się zagłębiać w ich sielankowe życie, że nie chce tego przerywać.
      To ja dziękuję, bo Twoje komentarze zawsze są tak pochlebne, że aż nie zasługuje:) i uwielbiam je czytać, a anegdoty też lubię, możesz mnie obdarować cząstkami swojego życia:) będę zaszczycona:)
      I oczywiście jako jedyna pochwaliłaś mój szablon:) Może nie jest jakiś wybitny, no dobra jest prosty jak budowa cepa, ale ten obrazek jest śliczny:)
      Pozdrawiam Cię i wysyłam uściski:)♡

      Usuń
  21. Kochana, cudowna, wspaniała Rogatko!
    Wróciłaś!!!:D Taaaaaak się cieszę, że wszystko znów się u ciebie układa i wyszłaś na prostą. Mam nadzieję, że to się już nie zmieni.:)
    Rozdział nieziemski, a jaki wyczekiwany... Od poprzedniego wchodziłam tu prawie codziennie z nadzieją, że napiszesz choćby notkę, co u ciebie słychać... Ale jakbym miała, to i tak bym czekała drugie i trzecie i setne tyle.:*
    Co do akcji... Miałam na początku cichą nadzieję (strasznie dużo tych nadziei, ale cóż poradzić:) ), że Ala i Frank się pocałują w tej kafejce, i gdy ona się odsunęła, to poczułam jednocześnie rozczarowanie, ale też ulgę, że jednak nic nie poszło za szybko. Dlatego gdy jednak się pocałowali aż spadłam z łóżka z ekscytacji!:D W ogóle Frank i Ala to mój drugi ulubiony wątek, zaraz po Lily i Jamesie, choć u nich nie jest jeszcze tak... rhomanticznie.;)
    W każdej twojej postaci potrafię odnaleźć cząstkę siebie, cechę charakteru czy konkretne zachowania... Też przyciskam poduszkę, książkę, cokolwiek do twarzy, gdy jednocześnie chcę i nie chcę, by ktoś mnie usłyszał.;) Może to dlatego twój blog jest dla mnie taki wyjątkowy, a zarazem naturalny i bardzo prawdopodobny w zdarzeniach, tak łatwo mi się go czyta i odbiera.:*
    Myślałam, że skrzaty naprawdę umarły!!! Nie pisz tak więcej, ja tu wymyślam najczarniejsze scenariusze, co mogło być w tych pakunkach, że huncwoci się pomylili, albo ktoś im to podmienił, a spadłoby na biednych chłopców, a tu nagle, że się nachlały. No zeszłam po prostu.:D
    I reakcja Jima na domniemane kanapki od tej puchonki... Bezcenne. Chciałabym tam być. I pytanie Syriusza na koniec... Trochę mało pomyślunku z jego strony, ale czego się dla niego nie puści pomimo uszu i oczu.;)
    Notabene śliczny obrazek na szablonie.:)
    Życzę wszystkiego dobrego i dużo weny, już nie mogę się doczekać na następne rozdziały!
    Teoretyczna:*

    OdpowiedzUsuń
  22. No Hej!
    Nie wiem od czego zacząć! Jest tyle spraw, że muszę przyjąć jakąś strategię, aby o niczym nie zapomnieć.
    Na Twojego bloga wchodziłam po 10 razy dziennie. Chciałam być na bieżąco. Kiedy po raz setny tego samego dnia tutaj zawitałam i zobaczyłam nowy rozdział, to zrobiło mi się tak jakoś ciepło na sercu. To dziwne i raczej nienormalne biorąc pod uwagę, że praktycznie się nie znamy,ale strasznie się martwiłam. Miałam wrażenie, że Twój powrót na bloga będzie oznaczał, że u Ciebie jest już lepiej. I dlatego nowy rozdział tak bardzo mnie ucieszył. Nie ze względu na Lily, Jamesa, a nawet Syriusza (wiesz,że jak nie stawiam Blacka na pierwszym miejscu to coś się dzieję), a ze względu na Ciebie. I to chyba tyle co powinnam napisać na wstępie. Choć nie! Czekaj, czekaj! Wspomnienie o mnie na początku rozdziału było czymś tak miłym, że poczułam kolejną falę ciepła w serduchu. Dziękuję bardzo za te wyróżnienie. A i może powinnam wyjaśnić, dlaczego piszę dopiero dzisiaj. Mogę się założyć, że byłam pierwszą osobą, która zobaczyła, że dodałaś nowy rozdział, ale nie miałam czasu napisać dłuższego komentarza, a nie lubię robić tego na szybko. Wtedy musiałam jedynie upewnić się, że do nas wróciłaś ;)
    Kolejną kwestią jest wygląd bloga. Jest tu tak czysto i przejrzyście, że nie mogę przestać się zachwycać. Panują tu wręcz sterylne warunki! Eh, ostatnie zdanie zabrzmiało dość dziwnie, ale to naprawdę komplement. Z tego samego powodu lubię chodzić do dentysty. Tam też jest tak biało i pachnie taką czystością i właśnie sterylnością ;)
    A rozdział był uroczy. Dziwny dobór przymiotnika, prawda? Ale właśnie taki był w moim odczuciu. Może to przez to, że tak bardzo się stęskniłam. To był pierwszy rozdział jaki czytałam spokojnie, bez żadnego pośpiechu. Do tej pory próbowałam to zrobić jak najszybciej, aby szybko zaspokoić ciekawość. Tym razem jedynie cieszyłam się tymi wszystkimi postaciami. Naprawdę ich lubię. Tak więc każde kolejne zdanie o wpatrywaniu się dziewczyn we Franka i Alicje, dopracowywania dowcipu,a później jego realizacji czytałam z pobłażliwym uśmiechem. Coś w stylu jak patrzy się na zabawę grupki małych dzieci. To po prostu cieszy samo w sobie. Wiesz co mam na myśli?
    I oczywiście wspaniała końcówka <3
    A, prawie zapomniałam. Fragment o Lucjuszu był świetny. Zupełnie inny niż wszystko co do tej pory napisałaś. Uważam, że sprawdziłabyś się również pisząc o tych dorosłych postaciach pogrążonych w intrygi i zmierzającą wojnę. Widać, że masz do tego smykałkę.
    Chyba czas kończyć, poza tym uciekam odpisać na twój komentarz u mnie, tak więc jakbyś czuła niedosyt moich poplątanych spostrzeżeń i dziwnych uwag to wiesz, gdzie mnie szukać :D
    Buziaki i fajnie, że jesteś :*

    OdpowiedzUsuń
  23. No cóż. Od czego by tu zacząć? Może od tego, że naprawdę się cieszę że wróciłaś i coraz lepiej u ciebie. Zaczynałam się martwić czy nie trzeba przypadkiem wysłać jakiś ładnych kwiatków na twój grób:p.
    Szczerze? Od każdego kolejnego przeczytanego zdania na twoim blogu zakochuję się w tych postaciach coraz bardziej i bardziej. Nie dlatego że są jakieś super ekstra, ale dlatego ,że są takie zwyczajne, normalne. Takie... ludzkie. Za pewne wiesz co to znaczy gdy jakiś bohater jest idealny. Nawet za idealny. To bardzo irytujące, więc twoi są miłą odskocznia od tych wszystkich idealnych doskonałości.
    Uwielbiam twój humor. Jest chyba identyczny jak mój. Chyba każdy twój rozdział jest tak ... przyjemny, że nie sposób się nie uśmiechać podczas czytania.
    Prawie padłam trupem, gry się zorientowałam że Huncwoci maja przemytnika w postaci Rosati. I jak już zdążyłam się pozbierać to Wyskakujesz z upiciem skrzatów. I znowu na ziemię się chwilę potarzać. W końcu tez jestem człowiekiem, prawda? No w końcu się byłam w stanie dokończyć rozdział i BUM! Dajesz klasyczną sytuację Evans-Potter i w tym momencie odpadłam. Nie, nie,nie,nie i jeszcze raz nie. Czy tych chcesz mnie zabić? Przecież człowiek musi oddychać a ty mi to skutecznie uniemożliwiłaś. Zadowolona?
    Hahahahhaha! Wyobraziłam sobie Lucjusza jako takiego gówniarza, który próbuje udawać poważnego arystokratę. Jakie to typowe, można się było tego po nim spodziewać .
    Pozdrawiam i życzę duuuuużej miski optymizmu, humoru i może jeszcze trochę weny zmiksowanej z czasem, bo w końcu sprzeczki państwa Potter to to co niedźwiadki lubią najbardziej.
    Stęskniłam się <3
    Dosia

    OdpowiedzUsuń
  24. Wow
    Opłacało się czekać!
    Rozdział (jak zwykle) świetny, po odp. do komentarzy widzę, że u cb już lepiej i z tego powodu się bardzo ciesze.
    O rozdziale:
    Spodobał mi się pomysł z nie mówieniem od razu żartu jaki huncwoci chcą wykonać, szczerze mówiąc z początku się troszkę wystraszyłam.
    Haha Lucjusz jako młody "gówniarz" świetne.
    Na nowo zakochuję się w twoim blogu, każdy rozdział jest świetny, fajnie, że pojawił się wątek z Alicją i Frank'iem, ale co z rozwiązaniem sprawy z pocałunkiem? Rosario to taka "kolorowa" i tryskająca energią postać (jest bardzo podobna do mnie [z charakteru]) :)
    Hmmm... czyżby zemsta Minerwy XD
    To z kanapkami najlepsze :D Prawie spadłam z kanapy XD
    No cóż Życzę ci duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny, czasu i Pozdrawiam Cieplutko :D <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Ojej, ale jak to: czekać? Niemożliwe, żebym przeczytała już wszystko! Ty po prostu za dobrze piszesz, więc się łyka jak gorącą czekoladę. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się dalsza część. Nie możesz chyba kazać nam zbyt długo czekać i zamartwiać się, co też planuje Voldemort! Na zamku wszystko uroczo gra i śpiewa, więc nie wątpię że niedługo stanie się coś paskudnego... i jak na paskudnego człowieka przystało, nie mogę się doczekać ;)

    A motyw z Kasjopeą był świetny - zwłaszcza reakcja Jamesa :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Cześć! Dopiero dzisiaj natrafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam Twoją notkę i od razu biorę się za resztę! :)
    Przy okazji zapraszam do mnie, dopiero zaczynam więc chętnie posłucham pare uwag :)

    http://huncwockie-opowiesci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Na blogu http://lily-james-i-ja.blogspot.com/ pojawił się nowy rozdział. Zapraszam do czytania :)

    Anna M. Waldorf

    OdpowiedzUsuń
  28. 2 dni i przeczytałam cały! Od pierwszej notki! Uwielbiam i czekam na kolejny rozdział :) Ala i Frank na razie najlepsi choć zawsze byłam i będę fanką Blacka :) pozdrawiam i zaglądam tu codziennie licząc na coś nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Piszesz opowiadanie i czujesz, że, mimo najlepszych chęci, ciągle mu czegoś brakuje? Chciałbyś się dowiedzieć, jak to poprawić? W takim razie zapraszamy serdecznie na naszą ocenialnię, gdzie indywidualnie podejdziemy do Twojej pracy, pokazując jej wady i zalety, a przede wszystkim postaramy się doradzić Ci, w jak najlepszy sposób doszlifować Twój tekst.
    Gorąco zapraszamy na nerdy-ocenkujo.
    Załoga Nerdów.

    OdpowiedzUsuń
  30. Cześć, kochana.
    Przepraszam, że przychodzę tak spóźniona, ale matury skutecznie mnie pochłonęły i przez ostatnie kilka miesięcy nie zaglądałam na żadne blogi. Ale w końcu mam wakacje i mogę nadrobić zaległości.
    Zacznę od podziękowania za dedykację. Bardzo mi miło, że tak odebrałaś mój komentarz i cieszę się, że w jakimś niewielkim stopniu mogłam Ci pomóc ;)
    A przechodząc do rozdziału: Alicja i Frank byli tacy uroczy, że się w nich zakochałam. Mam nadzieję, że ten pocałunek był początkiem czegoś większego i będą się nadal spotykać.
    Rozbawiły mnie dziewczyny, które śledziły koleżankę i Lily, która się z tego przypadkiem wygadała. I ten moment, kiedy Filch przeszukiwał Huncwotów i pękły mu spodnie. Co ten woźny musi znosić przez naszych kochanych rozrabiaków? :D
    Jestem ciekawa, jaką karę wymyśli dla nich McGonagall, ale na pewno nie była zachwycona. I na początku myślala, że skrzaty są martwe, ale powinna wiedzieć, że Huncwoci nie posuneliby sie do czegoś takiego.
    Okej, biegnę czytać kolejny rozdział.
    Pozdrawiam gorąco.
    Optimist ♡

    OdpowiedzUsuń