środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 6: "Cicha woda brzegi rwie."

Wczoraj kury tak gdakały, 
nasze jajka oszalały...
malowały się w paseczki, 
i w kółeczka i wstążeczki. 
Teraz wszystkie krzyczą – Hurra! Hurra! 
Wesołego Alleluja!
Wszystkiego co najlepsze na Te Święta i bardzo, bardzo słonecznego oraz mokrego dyngusa!
Czytajcie i komentujcie!
Pozdrawiam cieplutko w te zimne i mokre dni, Rogata.
☆☆☆
Włosy wpadały mu do oczu, gdy pochylał się nad podręcznikiem.
-Dwu calowy korzeń mandragory posiekać na drobno, potem rozgnieść, dodać i zamieszać trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara- mruknął do siebie i zaczął kroić, małym ostrym nożykiem, na którego trzonku wyryte były inicjały S.S. Dodał roślinę do kociołka i zamieszał dwa razy w prawo i raz w lewo, mimo wyraźnych wskazówek w książce, eliksir zabulgotał. Ślizgon zajrzał do książki a następnie spojrzał na srebrzystą substancję, miała idealny kolor. Dopisał szybko drobnym, starannym pismem na marginesie jedno zdanie.
-Następnie dodać dwa języki węża i sproszkowaną żabią ikrę, pół miarki.- Zaczął szperać w swojej skrzynce w poszukiwaniu składników, gdy drzwi klasy otworzyły się gwałtownie a rudowłosa dziewczyna wpadła i zatrzasnęła je z głośnym hukiem. Oparła się o nie plecami i osunęła na podłogę.
-Lily?- chłopak widząc w jakim jest stanie podbiegł do niej zapominając zupełnie o warzonej miksturze.
-Sev- załkała i wtuliła się w jego kościsty tors, objął ją i zaczął szeptać kojące słowa. Eliksir wykipiał a jego zawartość zalała stół.
★★★
-Te cukierki spowodują, że nie będziecie musieli się uczyć, przeczytacie lub coś usłyszycie i już! Zapamiętane!- pstryknął palcami. Malec spojrzał na niego zafascynowanym spojrzeniem, drugi grzebał w kieszeni w poszukiwaniu monet, kilku już dzierżyło w garści zakupione słodycze.
-Black, znowu wciskasz pierwszorocznym te trefne cukierki?- chłopcy widząc odznakę prefekta rozpierzchli się na wszystkie strony. Sam zainteresowany odwrócił się z niewinną miną.
-Mandy! Jak miło widzieć Panią Prefekt we własnej osobie- uśmiechnął się.
-To jak z tymi cukierkami?- spytała, nie dając się zbyć słodkimi słówkami.
-No właśnie nie mam pojęcia skąd oni je mogli wziąć! I dlatego chciałem ich ostrzec.- Odgarnął nonszalancko z twarzy grzywkę.
-Czyżby?- spojrzała z powątpiewaniem na wypchaną kieszeń jego szaty, Syriusz zauważył to i wyjął słodycze.
-Widzisz, trochę im zarekwirowałem ale mi przeszkodziłaś. Ja nie wiem, człowiek tu się stara pomóc lokalnej władzy i zadbać o młodszych kolegów a tu go podejrzewają o takie niegodziwe rzeczy. Nie ładnie, oj nie ładnie.- Pogroził jej palcem. Dziewczyna zachichotała.
-No dobrze, tym razem udam, że tego nie widziałam, ale następnym- zawiesiła głos, spojrzała na niego groźnie i odeszła. Niewiele myśląc ruszył za nią.
-Co będzie następnym razem?- dopytywał, zrównując się z nią.
-Wlepię Ci szlaban.
-Jeśli będę mógł spędzić z Tobą kilka miły wieczorów to jestem za- odparł z łobuzerskim uśmiechem. Mandy uśmiechnęła się i przystanęła.
-Tak Ci na tym zależy?- spytała i figlarnie przekręciła głowę, jej oczy się śmiały.
-Skoro nie masz nic przeciwko, a na szlaban na razie się nie zanosi, to w takim razie dzisiejszy wieczór zaczniemy od wiosennego spaceru- zarządził i podał jej ramię, przyjęła je i skierowali się ku wyjściu z zamku.
★★★
Dorcas popatrzyła za oddalającą się parą, pokiwała z niedowierzaniem głową. Jak to się działo, że taka rozważna dziewczyna. Ba! Prefekt! I to Krukonów! Dała się omamić Blackowi.
-Pies na baby.
Jej rozmyślania przerwała Alicja, która dosiadła się z długą żelką w ręku.
-Co?
-Black- pies na baby.- Szatynka roześmiała się ze swojego żartu i odgryzła kawałek kolorowej, grubej, słodkiej nitki.
-Co one w nim widzą, przecież jest od niej młodszy!?
Bones wzruszyła ramionami i podetknęła Dor drugi koniec cukierka, ta z wdzięcznością wgryzła się w żelka. Kiedy bezmyślnie go przeżuwała do Wielkiej Sali wszedł Colin. Dziewczyna zerwała się i podbiegła do niego rzucając mu się w ramiona i obdarowując buziakiem w policzek. Po chwili zdała sobie sprawę, że mnóstwo osób zgromadzonych na kolacji przygląda się im.
-Za co to?
-Jako jedyna dostałam Wybitny- bąknęła nagle onieśmielona i zawstydzona wylewnością z jaką mu podziękowała.
-Czy jak będę Ci pomagać to mogę liczyć zawsze na taką wdzięczność?
Dała mu kuksańca w bok.
-Może- odparła- Dziękuję, jeszcze raz.
-Do usług.- Skłonił się nisko, puścił jej oko i poszedł do swojego stołu.
-Proszę, proszę, cicha woda brzegi rwie- mruknęła Alicja gdy Dorcas się do niej dosiadła- A może już wyrwała- dodała widząc jak Puchon co chwilę zerka w stronę niczego nie świadomej Meadowes.
★★★
Gdy się uspokoiła pomógł jej wstać i usadził na krześle. Szybkim ruchem różdżki sprzątnął rozlaną maź, wziął mały garnuszek i nalał do niego świeżej wody, ustawił na palniku. Podszedł do szafki, wyjął z niej dwa kubki, do każdego wrzucił po torebce herbaty, a jej dodatkowo posłodził dwie łyżeczki. Zalał herbatę wrzątkiem i postawił przed dziewczyną, przyniósł też paczkę pasztecików dyniowych. Usiadł uważnie na nią patrząc.
-Mmmmm karmelowa- mruknęła rozkoszując się smakiem herbaty.- Moja...
-Ulubiona- dokończył za nią i posłał jej krzepiący uśmiech, odwzajemniła go.
-Skończyła się przecież.
-Ostatnio jak byłem w Hogsmeade zrobiłem nam zapasy, gdybyś chciała ze mną poeksperymentować.
-Przepraszam za eliksir.- Spojrzała w stronę gdzie stał, już pusty, kociołek.
-Nie ważne, zrobię nowy. A może razem zrobimy?- spytał nieśmiało, z entuzjazmem pokiwała głową.
-Lily, co się stało?
Westchnęła.
-Potter- mruknęła jakby to jedno słowo wszystko wyjaśniało i odłożyła niedojedzonego pasztecika. Zachęcił ją gestem żeby mówiła dalej, to wystarczyło aby potok słów wylał się z jej ust strumieniami.
-Jak zwykle popisywał się na śniadaniu i oblał mnie sokiem dyniowym. Na numerologii umoczył mojego warkocza w atramencie.- Na dowód tego, Evans pokazała niebieską końcówkę włosów.- Na transmutacji zamienił moją żabę w pergamin, na którym było napisane „Evans, umówisz się za mną?” niby McGonagall odjęła mu dziesięć punktów, ale potem ją odczarował i zamienił w kapelusz, więc i tak wyszedł na plusie, na eliksirach dosypał coś Dorcas do kociołka i wybuchł oblewając nas, a na wróżbiarstwie zaczął zmyślać, że widzi w szklanej kuli jak się z nim umawiam- westchnęła.- Narobił mi takiego wstydu, zwłaszcza, że Perkins go uwielbia i zaczęła rozprawiać, że ona też coś takiego widzi i, że to się na pewno niedługo stanie. Nie mam już siły do niego- zakończyła a w jej oczach znów pojawiły się łzy. Severus widząc to złapał ją za rękę i pociągnął do góry, chcąc nie chcąc musiała wstać.
-Dosyć tego mazgajstwa- zarządził.- Pomożesz mi. Nalej wody i wstaw na palnik.
Ochoczo zabrała się do pracy.
-Zobaczymy co się teraz stanie- mruknął po pół godzinie gdy dodawał liście storcznika, o których nie było mowy w przepisie.
-Hmmm ma mocniejszą barwę i chyba jest gęstsze niż powinno- zawyrokowała Evans. Snape jej przytaknął. Widział, że zajęcie pomogło oderwać jej myśli od tego głupiego Gryfona, a gdy ona się uśmiechała i jemu poprawił się humor.
-Dziękuję- szepnęła, gdy spostrzegła, że jej się przygląda.
-Od czego są przyjaciele.
★★★
Siedział w Pokoju Wspólnym, ogień z kominka przyjemnie ogrzewał pomieszczenie a zwłaszcza osoby siedzące na kanapach znajdujących się najbliżej niego. Zaczytywał się w książce do Obrony Przed Czarną Magią i cieszył ze spokojnego wieczoru. Od ich ostatniego znaleziska, czyli Pokoju Ślizgonów minęło dwa tygodnie a Huncwoci nie mogli się zdecydować jak najlepiej tą wiedzę spożytkować.
-Cześć.
Usłyszał nad głową powitanie, podniósł wzrok i napotkał błękitne oczy.
-Hej. Siadaj.
Opadła na fotel naprzeciw niego i spojrzała wyczekująco.
-W czymś ci pomóc?- spytał gdy jej wzrok zaczął go peszyć.
-Szukam towarzysza, do szachów.
Na te słowa Remus się ożywił.
-Znasz może kogoś?- spytała figlarnie widząc jego radość.
-Może ja?
Tylko czekała na te słowa, wyciągnęła zza siebie szachownicę i zaczęli rozkładać pionki.
-Dobrze Ci idzie- zawyrokował, gdy po pół godzinie nie udało mu się jej pokonać.
-Mam dobrego nauczyciela, w wakacje mnie szkolił, tyle że na mugolskich. Będzie zachwycony jak mu podaruję czarodziejskie.
-Kto Cię uczył? Tata?
-Dziadek, ojciec nie żyje.
-Przepraszam, przykro mi.- Zawstydził się swoim pytaniem, ale skąd mógł wiedzieć, że Rosario nie ma ojca. Dopiero w tym roku zaczęli ze sobą więcej przebywać, przez ten idiotyczny zakład między Łapą a Rogaczem.
-To było dawno, nie warto rozpamiętywać- odparła, choć wyraźnie posmutniała.
-Może...
Jego słowa przerwał potężny huk dochodzący z wieży chłopców. Zerwali się z kanap i przepychając się przez tłum Gryfonów zmierzali w stronę zamieszania. Remus miał niepokojące przeczucie, że potężny odgłos pochodził z jego dormitorium. Po chwili przekonał się, że jego obawy zostały potwierdzone, co prawda drzwi były zamknięte ale ze szpary pomiędzy nimi a podłogą unosił się ciemnoszary dym. Odepchnął jakiegoś ciekawskiego pierwszaka i pociągnął za klamkę, która nie chciała ustąpić, wyciągnął różdżkę i wyszeptał zaklęcie, zamek szczęknął. Kiedy otworzył drzwi chmura dymu zasłoniła mu widok, słyszał tylko krztuszących się Huncwotów, po omacku dotarł do okna i otworzył je na oścież. W międzyczasie Rosario zlikwidowała sporą część dymu i zamknęła drzwi przed rozentuzjazmowanym tłumem gapiów, którzy koniecznie chcieli dowiedzieć się co wydarzyło się w pokoju tej sławnej czwórki, zwłaszcza, że najrozsądniejszego z nich nie było wtedy w środku. Sprawcy całego zamieszania chciwie czerpali świeże powietrze płynące z zewnątrz.
Widząc zdenerwowanie Remusa, Albertini wycofała się, kiedy drzwi się za nią zamknęły Remus zaczął krzyczeć.
-Co wy sobie wyobrażacie?! Zobaczcie jak to wszystko wygląda.-Gestem ogarnął cały pokój.
-Chcieliśmy dodać pokój Ślizgonów na mapę- bąknął nieśmiało Peter, gdy żaden z jego kolegów nie kwapił się do wyjaśnień.
-Mówiłem, że ja to zrobię w wolnej chwili- warknął.
-Oj Luniaczku no, nie złość się przecież nic takiego się nie stało- mruknął Syriusz.
-Gdzie ta mapa?- spytał zrezygnowany. Trójka Huncwotów spojrzała po sobie a potem trzy osmolone twarze spojrzały bezradnie na Remusa.
-Nie wiecie gdzie ona jest?- zapytał siląc się na spokojny ton, choć wewnątrz cały wrzał.
-No, yyy, ten...
-A może...- wyrwał się do odpowiedzi James, ale szybko ucichł. Zaczęli bezradnie przeszukiwać zdemolowane dormitorium.
-Ups...- usłyszeli gdy po kilku dobrych minutach zaczęli wątpić w powodzenie swoich poszukiwań.
-Co znaczy „ups”?- spytał blondyn. Rogacz wyciągnął spod swojego łóżka część mapy na której widać było zarysy błoni, była ona w połowie zwęglona, Lupin nie miał już siły się denerwować, więc tylko westchnął po raz kolejny tego wieczora i zarządził dalsze poszukiwania.
-Ale my głupi jesteśmy- westchnął Łapa i teatralnie uderzył się dłonią w czoło.
-Mówcie za siebie- usłyszał głos Lunatyka zza kotary. Black niczym nie zrażony, wygrzebał z kieszeni różdżkę.
-Acco mapa- krzyknął, po chwili dzierżył w ręku pergamin, wyszczerzył się tryumfalnie do Pottera, gdy nagle mapa rozleciała się w drobny mak. Zdezorientowany Syriusz przeniósł przepraszające spojrzenie na Remusa.
-Wiedziałem, że tak będzie, dlatego jej nie przywoływałem ty imbecylu!- wrzasnął Remus a z jego różdżki posypały się iskry. Huncwoci nigdy nie widzieli go w taki stanie i obawiali się, że w tym jedynym przypadku jego wilcza natura wzięła przewagę nad ludzką, powoli zaczęli wycofywać się z dormitorium. Gdy Lupin podniósł magiczny patyk z zamiarem rzucenia jakiegoś paskudnego uroku na trójkę przyjaciół, ci w pośpiechu opuścili pokój zamykając za sobą drzwi, zaklęcie odbiło się od drewna i ugodziło w filar łóżka, jego górna część odpadła.
-Uff, było blisko- westchnął Peter. Po chwili z ich pokoju wyleciały na korytarz trzy komplety pościeli z kartką „Śpicie we Wspólnym.” Cała trójka westchnęła. Zawsze mogło być gorzej.


2 komentarze:

  1. Naprawdę cholernie jestem ciekawa, jak to wszystko się z tym Severusem potoczy u Ciebie. No kurde, on jest ideałem w tym momencie! Jest najbliższą osobą dla Lily, potrafi wysłuchać, doradzić, pocieszyć, a ona mu ufa bezgranicznie i widać, że prawdopodobnie znaczy on dla niej więcej, niż jej damskie towarzystwo. Podobała mi się scena, gdy opisywałaś z jakim zacięciem i skupieniem Severus tworzy eliksir. Z taką pasją, pełnym oddaniem. A potem jak Lily wpada zapłakana, a on stanowi dla niej taką bezpieczną przystań i pomaga jej doprowadzić się do normalnego stanu. Naprawdę nie wiem, jakim cudem Twój Severus stanie się zły. Bo jak na razie, pomimo całej swojej niechęci do postaci Snape'a, zaczynam go lubić (a to rzadkie u mnie zjawisko, praktycznie niewystępujące, naprawdę!).
    Syriusz wciskający cukierki młodszym to jest coś, co do niego cholernie pasuje :D. Hahah, w ogóle cała ta scena była genialna :D. I znowu udawanie niewiniątka, uśmiałam się jak zawsze u Ciebie <3
    I kto by się nie dał zaprosić takiemu słodkiemu Blackowi na randkę? Kurde, KAŻDA! Nawet Evans, śmiem twierdzić :D A ja to na milion procent! <3
    Uuu, to chyba nie jest przelotny romans ze strony Dorcas :-). Urocze to było, gdy rzuciła się na niego, a potem się zakłopotała :-).
    Ale końcówką rozwaliłaś mnie, system i nie wiem, co jeszcze! KOCHAM Twoje poczucie humoru! KOCHAM te wszystkie dialogi Huncwotów, gdzie chichram się jak szalona <3. Hahahah, biedny Remus <3 Ale on to sobie potrafi poradzić z całą trójcą :D Piękne to było, gdy wywalił ich posłania z wiadomością, że śpią w Pokoju Wspólnym <3. Twój Remus zdecydowanie rządzi! Ma tak cudowny charakter! Z jednej strony poukładany, spokojny, dobry uczeń, ale jak już pokazuje, to nie pazurki, ale pazurska! :-) No, ale inaczej by trafił do Św. Munga z tymi swoimi Huncwotami :D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Łaaał. Gratulacje dzienki tobie Smarkeus nie jest aż tak...głupkowaty jak wcześniej a musisz wiedzieć że mam charakter podobny do Łapy.

    OdpowiedzUsuń