Hej, moi ukochani czytelnicy!
Najpierw chciałam podziękować za
komentarze Wam wszystkim i każdemu z osobna:) To bardzo motywuje do
pisania. Witam nowych obserwatorów, ciesze się, że moje bazgroły
podobają się coraz większej ilości osób:)
Co do Syriusza, naprawdę się staram,
naprawdę! Tylko moja wena nie potrafi pracować na niego, tak
intensywnie jak na Jamesa czy Remusa:( Ale będzie lepiej! A jak nie,
to zawsze możecie dać mi porządnego kopa w tyłek, na pewno
poskutkuje :D
Miłego czytania!
☆☆☆
Jak zwykle zrobił z niej pośmiewisko,
jak zwykle musiał obwieścić całemu Hogwartowi, że ma urodziny.
Pacan! Nie rozumiał, że ona woli kameralne spotkania, wystarczyła
jej popularność przez jego umizgi. I jeszcze wybuchający tort! Nie
dość, że ją ośmieszył, to w dodatku była cała umazana.
-Evans, poczekaj!
-Zostaw mnie!
-No Lily!
-Odwal się Potter!
Dobiegł do niej i złapał za rękę,
odwróciła się i ze łzami w oczach wyrwała mu ją.
-Co znowu zrobiłem źle?
-Serio pytasz?- spytała z ironią.
Pokiwał twierdząco głową.- Wszystko.
-Ale dlaczego? Zaśpiewaliśmy Ci tylko
sto lat?
-No właśnie- wybuchła.- Wszyscy!
Kiedy ty w końcu pojmiesz, że mi nie jest potrzebny rozgłos?! Nie
możesz jak normalny człowiek podejść i złożyć mi życzenia,
skoro już bardzo chcesz?! Musiałeś mnie uświnić tym ciastem?!
-Nie pomyślałem, że wybuchnie-
przyznał.
-Bo ty nie myślisz!- warknęła.
-Przepraszam- odparł i spuścił
głowę.
Prychnęła.
-Wsadź sobie, to swoje przepraszam.
Odwróciła się na pięcie i odeszła,
ruszył za nią.
-Mam coś dla Ciebie.
-Obejdzie się- fuknęła, nawet się
nie zatrzymując.
-No weź, to specjalnie dla Ciebie.
Zatrzymała się i posłała mu
ponaglające spojrzenie. Zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie i
wyciągnął małe pudełeczko. Spojrzała na nie podejrzliwie.
-Jak je otworze to nic mnie nie opluje?
Zaprzeczył.
-Ani nie wyskoczy nic na mnie?
Posłał jej ponaglające spojrzenie.
Powoli otworzyła pudełko i odsunęła rękę, jak najdalej od
siebie w obawie, że wydarzy się coś niespodziewanego, w końcu to
prezent od Huncwota. Jednak gdy nic się nie stało, wyciągnęła z
niego bransoletkę. Na zielonym rzemyku wisiały dwie zawieszki,
położyła ją na dłoni i zaczęła się przyglądać.
-Różdżka i kociołek?
-Lubisz eliksiry i zaklęcia, myślałem,
że Ci się spodoba bardziej, niż serduszko z naszymi inicjałami.
Uśmiechnął się i poczochrał włosy.
-Masz szczęście, jest piękna-
przyznała. Zanim zorientowała się co robi wspięła się na palce
i pocałowała szukającego w policzek.
-Dziękuję- szepnęła.
I odeszła.
-Może jednak dokupię Ci to
serduszko?- zapytał, jednak nie doczekał się odpowiedzi.
James Potter jeszcze długo stał na
korytarzu i trzymał się za miejsce, którego dotknęły usta Lily
Evans.
★★★
Syriusz Black wstał najwcześniej ze
wszystkich Huncwotów, co było nie lada wyczynem, w jego wykonaniu.
Cała trójka towarzyszyła do późnych godzin nocnych Rogaczowi w
opijaniu pierwszego „prawie pocałunku” z Lily Evans. Łapa
zaczynał podejrzewać, że sposób Jamesa, czyli „napatrzenie się
na Evans” i odkochanie w Rudej, wcale nie pomaga a jeszcze pogłębia
uczucie do dziewczyny. Ale co ona mógł tam wiedzieć? On nigdy nie
był zakochany i nie miał zamiaru przeżywać, czegoś takiego jak
jego najlepszy przyjaciel. Ani tym bardziej go pouczać, w kwestii, w
której nie mógł uznawać się za eksperta. Wolał zostać wolnym
strzelcem. Pofatygował się do łazienki, aby doprowadzić do stanu
używalności po libacji, o ile nie potrzebował dziewczyny o tyle
pożądliwe spojrzenia bardzo mu pochlebiały. Kiedy wyglądał już
idealnie postanowił budzić resztę. Bądź co bądź dochodziła
pora obiadu.
Całą czwórką przemierzali korytarze
zamku, James co chwila pokazywał mu nowe dziewczyny albo zatrzymywał
się, aby zamienić z nimi dwa zdania. Z jedną nawet umówił się
na randkę. W Wielkiej Sali usiedli koło grupki rozchichotanych
Gryfonek, a nie jak zwykle naprzeciwko Evans, co jeszcze bardziej
zbiło go z tropu. Na twarzach Remusa i Petera też malowało się
zdziwienie.
-Mam randkę z tą małą- obwieścił
zadowolony z siebie Potter, kiedy szli do Pokoju Wspólnego.
-A nie umówiłeś się, z Puchonką
przed śniadaniem?- zauważył Remus.
-Też- odparł niezrażony.
-A co z Evans?- spytał Syriusz.
-Jaką Evans?
-Nie rób se jaj Rogaczu, Rudą Evans.-
James spojrzał na niego nierozumiejącym wzrokiem.
-Tą Evans.- Brunet złapał głowę
przyjaciela w ręce i odwrócił w stronę Lily, która parę stóp
przed nimi szła z koleżankami.
-Przecież ja nie lubię rudych-
stwierdził rozczochraniec, jakby to było najoczywistszą rzeczą na
świecie.
Huncwoci otworzyli usta ze zdziwienia.
Syriusz zakodował sobie, że sposób Rogacza na odkochanie jednak
działa. Nie miał zamiaru się zakochiwać ale na wszelki wypadek,
warto wiedzieć, co wtedy robić.
★★★
-Dziwne, że Potter jeszcze nie
próbował się z Tobą umówić- zauważyła Rosario.
Lily wzruszyła ramionami i udała, że
ją nie obeszła ignorancja okularnika. Z jednej strony cieszył ją
spokój jaki miała, z drugiej brakowało jej natrętnego adoratora.
Mimo, ze udawała obojętną na całą sytuacje to siedziała i tempo
wpatrywała się w bransoletkę. Czy pocałunek w policzek
wystarczył, aby Potter odczepił się od niej na dobre? A może znów
coś kombinuje i chce, żeby to odbiło się właśnie na niej? Sama
nie wiedziała co o tym sądzić. Próbowała się skupić na nauce,
ale kiepsko jej to wychodziło. W końcu zdjęła prezent i poszła
schować go do szkatułki, licząc, że to pozwoli jej myślom na
chwilę odpocząć.
★★★
James Potter w ciągu kilku ostatnich
dni umówił się z wieloma dziewczynami, Syriusz zastanawiał się,
czy przyjaciel nie chce go wyprzedzić w miłosnych podbojach. Potem
pomyślał, o wznowieniu zakładu ale stwierdził, że to raczej nie
możliwe. Szukający natomiast uszczęśliwił swoim zachowaniem
wiele damskich serc, a jeszcze więcej złamał, gdyż same sobie
obiecywały za dużo. Patrząc na jego wytrwałe próby umówienia
się z rudowłosą Prefekt, każda myślała, że to ona będzie
lekiem na nieszczęśliwą miłość i długotrwałym zamiennikiem.
Jakże się myliły. Sam zainteresowany czuł się nieswojo. Cały
czas miał wrażenie, że czegoś mu brak a randki tylko powodują,
że utwierdza się w tym przekonaniu. Czuł niedosyt a w każdej
dziewczynie doszukiwał się sam nie wiedział czego, bo jak dotąd
tego nie znalazł. Lily także coraz bardziej brakowało natręctwa
Pottera, przyzwyczaiła się do „Evans, umów się ze mną!”
każdego ranka. W czwartek biegł w jej stronę i machał ręką,
udała, że go nie widzi i ostentacyjnie odwróciła głowę. Niech
sobie nie myśli, że ona tylko czeka aż przypomni sobie o jej
istnieniu. Jednak okularnik minął ją bez słowa i podszedł do
jakiejś Krukonki, z którą wylewnie się przywitał. Odwróciła
wzrok speszona i jak najszybciej uciekła do biblioteki, a noc
spędziła na wpatrywaniu się w różdżkę i kociołek.
★★★
Na szkolnych błoniach leżał śnieg,
którego poprzedniego dnia dobyło. Mimo pierwszych dni lutego, dzień
trafił się słoneczny i ciepły. Osuszyła różdżką kamień nad
brzegiem jeziorka i wyjęła szkicownik. Zaczęła rysować Bijącą
Wierzbę na tle zaśnieżonego Zakazanego Lasu, w przeciwieństwie do
innych drzew, nie było na niej ani jednego płatka śniegu, które
skrzętnie zrzucała. Kiedy zaczęła szkicować świat przestał dla
niej istnieć, dopiero delikatne szturchnięcie zwróciło uwagę
dziewczyny. Widząc przybysza westchnęła i zamknęła zeszyt.
-Zgubiłeś się czy specjalnie
przyszedłeś mi przeszkadzać?- spytała oschle.
-Alicjo, nie śmiałbym- odparł i
uśmiechnął się.
-Świetnie- mruknęła i zaczęła
zbierać się do odejścia.
-Poczekaj.- Złapał ją za rękę
widząc to.
-Daj mi spokój- poprosiła odrobinę
grzeczniej.
-Dlaczego?
-Bo tak.
-Bo tak, to nie jest odpowiedź.
-Dla kobiety wystarczająca- syknęła.
-Alicjo, proszę.
-O co znowu?- mruknęła.
-Daj nam szansę.
-To się nie uda- stwierdziła i
zaczęła odchodzić.
-Nie dowiesz się dopóki nie
spróbujesz- próbował ją przekonać.
-Frank- zaczęła i przystanęła
patrząc mu prosto w oczy.- Nie mogę się z Tobą spotykać.
-Czemu?
-Po prostu nie mogę- odparła
zirytowana.
Nie mogła mu wprost powiedzieć, że
chodzi o Lily, gdyby zrobiła takie świństwo przyjaciółce to nie
spojrzała by w lustro do końca życia, a ona bardzo lubiła
podziwiać swoją urodę w zwierciadle. Próbowała go spławić ale
on nie dawał za wygraną, zaczęła rozumieć irytację Evans w
stosunku do zachowania Pottera, tylko że Ruda nie miała tak
istotnych powodów, aby odmawiać okularnikowi. Po za jednym...
Cóż, serce nie sługa.
A miłości platoniczne zdarzają się
częściej niż te odwzajemnione.
-Masz chłopaka?- wypalił.
-Nie.
-Spotykasz się z kimś?
-Nie.
-No to, o co chodzi?!
-Wolę dziewczyny- wybuchła i odeszła
zostawiając osłupiałego Gryfona.
★★★
-Nie wiem co o tym myśleć, zachowuje
się jakby mnie nie znał...
-Lily.
-Z drugiej strony, zawsze o to mi
chodziło...
-Lily.
-Chociaż mam wrażenie, że on to robi
specjalnie...
-Evans- warknął zirytowany. Spojrzała
na niego pytającym wzrokiem.
-Od dwudziestu minut nawijasz non stop
o Potterze- wytłumaczył. Zarumieniła się i spuściła wzrok.
-Przepraszam.
-Nie przepraszaj, tylko przestań-
odparł łagodniej i dorzucił korzeń mandragory do kociołka. Kiedy
śledziła Ślizgona jej spojrzenie automatycznie padło na
bransoletkę. Zauważył to i zainteresował się błyskotką.
-Ładna- skomentował, przytaknęła w
odpowiedzi. Wziął ozdobioną rękę dziewczyny i przyjrzał się
jej.- Różdżka i kociołek hmmm zaklęcia i eliksiry. Idealna dla
Ciebie, dziewczyny mają dobry gust- podsumował i uśmiechnął się.
-Tak, idealna- odparła, nie
wyprowadzając go z błędu. Pewnie zirytowałby się, gdyby
wiedział, że nosi prezent od Pottera i to tak idealny, jak sam
zauważył.
-No dobra, to co tam pichcisz?- spytała
chcąc odwrócić jego uwagę od bransoletki. Severus rozpromienił
się i zaczął jej opowiadać o eliksirze, z uśmiechem na ustach go
słuchała. Pozwoliło to jej odpocząć od nurtujących myśli, choć
pobrzękiwanie stukających o siebie różdżki i kociołka
sprawiało, że nie zapomniała o nich całkowicie.
★★★
Siedząc w Pokoju Wspólnym obserwował
przedstawicielki płci przeciwnej, jego wzrok padł na długonogą
blondynkę, przeglądała pismo o Quidditchu. Niewiele myśląc
podniósł się i opadł na kanapę obok niej.
-Hej Jim- przywitała się.
-Hej – zamyślił się, a w jego
głowie uformowała się odpowiedź.- Rose- dokończył.
-Co tam?
-Tak sobie myślę, czy nie umówiłabyś
się ze mną?
Parsknęła śmiechem.
-Najadłeś się czegoś?
-Nie rozumiem.
-Jim nie mów, że przyszedłeś mnie
poderwać- odparła i ponownie się zaśmiała. Teraz i jemu wydawało
się to głupie, więc przyłączył się do niej.
-Ros, masz mój podręcznik do
transmutacji?
-Pod poduszką, Lil.
James spojrzał na Lily, to o tej
dziewczynie mówił mu Syriusz.
-A ty się ze mną umówisz?
-Zapomnij- odparła. Zabolało ją, że
Potter próbował umówić się z Rosi, o ile obce dziewczyny
ignorowała, o tyle jej najlepsza przyjaciółka w roli „ukochanej”
Rogacza nie odpowiadała jej w ogóle.
Brunet nagle złapał się za głowę i
syknął z bólu. Albertini poderwała się i klęknęła przy
okularniku. Lily patrzyła na nich wystraszonym wzrokiem.
-James?
-Boli- jęknął.
-Co cię boli?- spytała. Jednak nie
odpowiedział jej, stracił przytomność.
★★★
Stara prawda głosi: Jak
CZYTAMY to KOMENTUJEMY