poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 21: "Zamknięte drzwi."

Siedziała przed toaletką i rozczesywała włosy. W lusterku widziała szczęśliwą już szesnastolatkę, gdyż to właśnie piętnastego stycznia wypadały jej urodziny. Spojrzała przelotnie na łóżko z piętrzącymi się na nim prezentami, były prawie wszystkie. Westchnęła z zadowolenia i skończyła szczotkowanie, poprawiła kołnierzyk koszuli i mocniej ściągnęła węzeł krawatu. Dziewczyn już nie było, ich zwyczajem gdy któraś miała urodziny reszta wstawała wcześniej aby jubilatka mogła swobodnie skorzystać z porannej toalety. Chwyciła torbę i udała się na śniadanie.
-Wszystkiego najlepszego, Meadowes- krzyknął.
-Dzięki, Black- odparła i usiadła na przeciw niego. Po chwili dołączył do nich Puchon, wepchnął się między nią a Lily.
-Wszystkiego najlepszego, księżniczko- mruknął jej do ucha i ucałował w usta. Jej policzki przybrały kolor dorodnej wiśni.- Prezent wieczorem- dorzucił i odszedł do swojego stołu. Posłała dziewczynom rozmarzony uśmiech. Na co wszystkie trzy parsknęły śmiechem.
★★★
Madlen Sevigny odziana w purpurową szatę przemierzała korytarz Hogwartu. Spojrzała na złoty zegarek, który kołysał się jej na zbyt małym nadgarstku, była spóźniona. Zobaczyła spory tłum uczniów zgromadzony przed salą do Obrony Przed Czarnymi Mocami, przepchnęła się i dopadła drzwi. Rozmowy ucichły wiadomo było, że nie toleruje ona braku dyscypliny. Nacisnęła klamkę jednak drzwi nie otworzyły się, wyciągnęła różdżkę i mruknęła zaklęcie, zamek zgrzytnął jednak ani drgnęły. Poddenerwowana profesor zaserwowała długą litanię zaklęć otwierających jednak i to nie pomogło. Nad głowami zgromadzonych osób przeleciał Irytek złośliwie rechocząc, wiadomo było, że zablokowane drzwi to jego sprawka. Huncwoci pokazali mu podniesione kciuki jako aprobatę. Poltergeist pokazał język siłującej się Sevigny i odleciał głośno przeklinając. Gdy nauczycielka rozważała już wysadzenie wpadła na pomysł, aby posłać po samego dyrektora. Dumbledore zjawił się kilka minut później i z uwagą wysłuchał, jak młoda pani profesor żywo gestykulując tłumaczy, że na jej klasę na pewno zostało rzucone czarnoksięskie zaklęcie.
-Droga Madlen, pozwól że się przyjrzę- odparł ze spokojem i zmierzył uważnym spojrzeniem znad okularów- połówek drzwi, wetknął różdżkę w dziurkę od klucza i wyciągnął ogromną kulkę ulepioną z balonówek Drooblego, Uczniowie zachichotali, Dumbledore próbował powstrzymać uśmiech, kiedy bez problemu otworzył drzwi.
-Oh dziękuję Ci Albusie, naprawdę jednak uważam, że ta sala powinna zostać sprawdzona.
Dyrektor machnął różdżką kilkakrotnie i odszedł pozostawiając profesor samą sobie. Francuzka przeszła pierwsza przez próg i rozejrzała się po sali jakby obawiała się, że nagle zostanie zaatakowana, po niej do klasy zaczęli wchodzić uczniowie i zajmować swoje stałe miejsca. Zaczął się długi i nudny wykład na temat zaklęć atakujących, dopiero od połowy lutego mieli zapowiedziane, że zajmą się praktyką jednak nikt nie wierzył, że do tego dojdzie.
★★★
Siedział na fotelu i zawzięcie coś rysował. Co chwilę mierzwił włosy i poprawiał okulary, które zjeżdżały mu na czubek prostego nosa. Wystawił delikatnie koniuszek języka, nie zwracał uwagi na grupki dziewczyn, które przyglądały mu się z zachwytem. Większość z nich nigdy z nim nie rozmawiała, nawet nie mówili sobie cześć, ale był przystojny, wysportowany i popularny. To wystarczyło alby chcieć się z nim umówić. Bo która by nie chciała mieć takiego chłopka, prawda? Chłopaka, którego zazdrościła by jej cała szkoła. Jedne z nich marzyły, że spojrzy na nie chociaż by przelotnie, drugie, te odważniejsze liczyły, że do nich podejdzie. Prawda była taka, że był tak pochłonięty pracą, że nie zauważył kiedy usiadła koło niego. Jego adoratorki warknęły po cichu z niezadowolenia.
-James, co robisz?
-O cześć, rysuję- odparł.
-Pokaż.- Próbowała odebrać mu pergamin, ale nie wygrała z refleksem szukającego.
Zmierzyła go spojrzeniem. Westchnął i podał jej kartkę. Przyjrzała się uważnie. Zobaczyła jeden wielki bazgroł, który nie przypominał niczego konkretnego. Odwróciła kartkę do góry nogami ale to również nie pomogło.
-I jak?
-Tak właściwie, to co to ma być?
-Walentynka- obruszył się i zabrał jej swój rysunek.
-Przecież to dopiero za miesiąc- zdziwiła się.
-To co? Chce żeby była idealna- burknął.
-I myślisz, że to coś poruszy serce Lily?
Pokiwał z entuzjazmem głową.
-Wymyśl coś innego- poradziła i wstała.
-Ros, ale co?
-Nie wiem, pogadaj z Alicją ona ładnie rysuje.
-Nie. Tak będzie idealnie.
Wzruszyła ramionami i odeszła w stronę schodów prowadzących do sypialni dziewcząt, odprowadzona zazdrosnymi spojrzeniami, tych którym nigdy nie dane będzie porozmawiać z Jamesem Potterem.
-Wygląda jak gacie Smarka pomieszane z wyliniałym futrem Pani Norris- zauważył Syriusz, kilka minut później zaglądając przez ramię Jamesowi.
-Super- mruknął i zgniótł pergamin.
-Co to miało być, tak właściwie?
-Ja i Evans.
Black wybuchnął serdecznym śmiechem i opuścił wzrok na Mapę. Filch był u siebie, więc można było podrzucić parę łajnobomb na trzecie piętro. Potter siedział osowiały, jego plan spalił na panewce. Wiedział, że nie ma talentu artystycznego ale nie wiedział, iż jest tak źle. Musiał wymyślić coś innego aby poderwać Evans.
-Chodź poprawimy Ci humor.-Syriusz podniósł się z kanapy. James posłał mu pytające spojrzenie.
-Smarkerus kręci się koło Wielkiej Sali.
Na twarzy obydwu wykwitł ogromny uśmiech, ramię w ramię wyszli z Pokoju Wspólnego.
★★★
-Jak wyglądam?
-Jak milion galeonów- przyznała z uśmiechem Lily. Tak też czuła się Dorcas, przygładziła bluzkę i obciągnęła spódnicę, ostatni raz zerknęła w lusterko. Było idealnie. Punkt osiemnasta zjawiła się przed wejściem do Wielkiej Sali gdzie była umówiona z Colinem. Przywitał ją jak zwykle pocałunkiem i tym swoim czarującym uśmiechem, od którego Dorcas robiło się słabo. Podał jej ramię i poprowadził na czwarte piętro do jednej z sal.
-Pani przodem.
Otworzył drzwi i przepuścił ją, dziewczyna oniemiała. Klasa nie przypominała starej opuszczonej sali, wszystko było czyste i była pewna, że spędził wiele czasu na doprowadzenie jej do takiego stanu. W oknach wisiały nowe, błękitne zasłony a na podłodze leżał biały puchaty dywan. Na środku pomieszczenia stał dębowy stół przybrany śnieżnobiałym obrusem , pełen różnorodnych potraw, między nimi można było dostrzec poukładane małe bukieciki niebieskich chabrów. W rogu sali stała biała kanapa przykryta jasno niebieskim kocem. Meadowes zaniemówiła wszystko było takie wspaniałe. Colin uśmiechnął się pod nosem widząc zachwyt dziewczyny, jednak rady przyjaciół co do wystroju były bardzo trafne. Namęczył się nad przygotowaniem tego wszystkiego ale liczył na sowitą nagrodę. Machnął różdżką a w rękach pojawił się ogromny bukiet, który wręczył zaskoczonej Dorcas.
-Siadajmy, bo wystygnie.
Podczas posiłku rozmawiali o wszystkim co tylko się dało, o szkole, przyjaciołach, przyszłości. Czas spędzony tak przyjemnie płynął bardzo szybko zanim się obejrzeli zegar wskazywał godzinę dziesiątą, czyli początek ciszy nocnej.
-Powinniśmy już iść- zauważyła, kiedy przytuleni siedzieli na kanapie i podziwiali granatowe niebo za oknem.
-Mam coś jeszcze dla Ciebie.- Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i podał je dziewczynie. Delikatnie zdjęła wieczko a jej oczom ukazało się złote serduszko z maleńkim fioletowym diamencikiem z prawej strony. Wydała jęk zachwytu i pocałował Puchona.
-Odwróć się- powiedział, kiedy się od siebie oderwali. Dorcas posłusznie odwróciła się i podniosła włosy aby ułatwić mu zadanie. Przełożył łańcuszek i wprawnie zapiął, delikatnie całując szyję Meadowes. Zadrżała na nieznajomą, aczkolwiek przyjemną, pieszczotę. Zachęcony kontynuował pocałunki, prowadząc wędrówkę po karku brunetki. Przestał i gwałtownie pociągnął ją aby po chwili wpić się w jej usta. Był coraz bardziej zachłanny i zaborczy. Całował ją z pasją, jego język penetrował zakamarki jej ust a ona dzielnie oddawała pieszczotę. Zatraciła się całkowicie w pocałunkach, opamiętanie przyszło gdy poczuła jak siłuje się z guzikami jej bluzki. Delikatnie acz stanowczo go odepchnęła. Spojrzał na nią nierozumiejącym wzrokiem. Odsunęła się i poprawiła ubranie.
-Myślę, że powinnam już iść- stwierdziła i wstała chcąc jak najszybciej opuścić pomieszczenie.
-O nie moja droga- odparł i również wstając złapał ją za rękę.- Nie starałem się na darmo.
Popchnął ją na łóżko i przygniótł swoim ciałem, ręce zaklinował w silnym uścisku. Zaczął ją całować, lecz jedyne co teraz czuła to odraza, wyrywała się i próbowała krzyczeć ale skutecznie jej to utrudniał. Nie cackał się tylko jednym silnym pociągnięciem rozerwał bluzkę, usłyszała jak guziki spadają na podłogę delikatnie przy tym stukając. Mruknął z aprobatą widząc jędrne piersi odziane w koronkowy biustonosz.
-Jak mogłaś mi tego odmówić- westchnął i przejechał językiem po jednej z nich. Lewą ręką błądził po ciele swojej ofiary nieubłaganie zjeżdżając coraz bliżej ud. Podciągnął jej spódnicę, wiedziała do czego dążył. Opadała z sił a świadomość, że nic nie może zrobić ją przytłaczała. Po starannie zrobionym makijażu zostały tylko rozmazane plamy, od łez, które ściekały po twarzy dziewczyny.
-Przestań, błagam- załkała i ostatkiem sił próbowała się wyrwać. Nie mogła się poddać.
-Moja mała, głupiutka Dorcas- pogłaskał ją po policzku i pocałował brutalnie. Ugryzła go z całych sił w wargę. Jęknął i oderwał się od dziewczyny, co skrzętnie wykorzystała i uciekła do drzwi, szarpnęła z całych sił ale były zamknięte.
-Wracaj tu- warknął i ruszył za Gryfonką. Złapał ją za włosy i pociągnął w stronę łóżka, skoncentrowała się i z całych sił kopnęła go w krocze. Jęknął i zaczął zwijać się z bólu. Dopadła jego różdżki, którą zostawił na stole i wymierzyła w blondyna.
-Nie bądź głupia, Meadowes.
-Petryfikus totalus- krzyknęła a chłopka upadł na ziemię. Otworzyła drzwi i wybiegła na korytarz. Pędziła ile tchu w piersiach, bluzka falowała, co i rusz odsłaniając bieliznę dziewczyny. Wpadła do pierwszego miejsca, które napotkała po drodze, zatrzasnęła za sobą drzwi opierając się o nie. Różdżka wypadła jej z ręki a sama osunęła się na ziemię. Głośno załkała, gdyż adrenalina powoli ustępowała pola strachowi. Dotknęła szyi, na której wciąż był łańcuszek z serduszkiem, zerwała go zdecydowanym ruchem i cisnęła w kont.
-Wynocha stąd!- Podniosła zapłakane oczy na ducha.
-Marto- jęknęła.
-Wynoś się wstrętna dziewucho! Przyszłaś mnie drażnić.- Oskarżycielsko wyciągnęła palec, który wbił się w nos Dorcas. Poczuła nieprzyjemne zimno.
-Nie, proszę pozwól mi zostać.
Duch przyjrzał się dziewczynie, wydawała się być przygnębiona i te jej ubranie w nieładzie. Pokręciła jeszcze głową i poprawiła okulary.
-Możesz zając ostatnią kabinę na prawo, nigdy jej nie lubiłam- obwieściła dumnym głosem.
-Dziękuje- odparła z wdzięcznością, nie miała teraz siły na nic. A w dormitorium czekały na nią niewygodne pytania.
-Tylko nie jęcz, strasznie mnie tym irytujesz- ostrzegła Jęcząca Marta. Dorcas potulnie pokiwała głową i skierowała się, do wskazanej przez martwą uczennicę, toalety.
★★★

CZYTAM=KOMENTUJĘ

9 komentarzy:

  1. Ten Colin to dupek. Szczerze to jak przeczytałam o tym romantycznym wystroju pokoju to coś mi nie pasowała, czułam że on będzie ją próbował ją zaciągnąć do łóżka. Byłam już taka spanikowana i myślałam że mu się uda a tu w ostatniej chwili taki wspaniały zwrot akcji.
    Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Colin powinien dostać w dziób. Rozdział fajnie napisany, czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Colin!Brak mi na niego słów.Trzepnąć w pusty łeb i tyle.Co do reszty,to fantastycznie jak zwykle. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Colin to dupek. A i fajnie że dodałaś także Martę. :D


    lily-evans-i-james-potter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Masakra ! Jak można być takim p*?@#^<:& egoistą ?! Skończony palant !! :'( Żeby nie wpadła w większe tarapaty przez tego kretyna ! Fajnie ,że pojawiła się Marta. Szczerze to o niej zapomniałam. Taki prezent na urodziny. Biedactwo :(
    Czytałaś Romea i Julie ostatnio , prawda ? Już tamten sen dał mi do myślenia , a niedawno , chyba w tamtym rozdziale była wzmianka o tytule =) James jest ... Dear Cupid,where f*ck are you ? KOCHANY,SŁODKI,KOCHANY,MIŁY,KOCHANY,WYROZUMIAŁY,KOCHANY,OPIEKUŃCZY,wspomniałam KOCHANY ? :D I pomyśleć ,że go nie lubiłam:D

    OdpowiedzUsuń
  6. James rysujący walentynkę, o rany XDDDDD no i wiedziałam że ten Colin to jakiś podejrzany jest! ~d

    OdpowiedzUsuń
  7. 15 stycznia urodziny? �� Dziwnym trafem moje wypadają tego samego dnia :)))))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń