wtorek, 14 października 2014

Rozdział 22: "Dotknij mnie."

Skoro już leżę ledwo żywa w łóżku mogę ten czas produktywnie wykorzystać. Oto nowa notka:)
Dziękuję za komentarze:)
Wasza pociągająca nosem Rogata:)
☆☆☆
Uczniowie wylegiwali się w dormitoriach lub Pokoju Wspólnym, gdyż na dworze było jeszcze za zimno ale niektórzy decydowali się na orzeźwiający spacer. Profesor Bonnington właśnie kończył sprawdzać zadania, które polegały na odczytaniu Starożytny Run, zadał je na poprzednich zajęciach. Za niecałe pięć miesięcy odchodził na zasłużoną i długo oczekiwaną emeryturę, uczniowie też pewnie na to czekali, na sama myśl o tym uśmiechnął się. W tym samym czasie młoda i surowa nauczycielka, która miała dopiero kilka lat nauczania na swoim koncie Minerwa McGonagall siedziała sztywno w swoim gabinecie i stawiała kolejne „N” na wypracowaniu piątoklasistów.
-Nieuki, a zaraz maja SUM-y- mruczała. Zdjęła okulary i przetarła oczy, podeszła do okna, zobaczyła kilkoro uczniów, którzy już nie mogli doczekać się wiosny i mimo zimnego wiatru usiedli na brzegu jeziora. Martwiła się. Kiedy zobaczyła pierwszy kawał nie wiedziała, że to zapowiadało początek czegoś trwałego, teraz zdawała sobie sprawę, że jeszcze przez następne dwa lat nie będzie spokojnie. Od świąt Bożego Narodzenia nie było ich żadnego wygłupu, no może, Filch przyszedł i choć nie miał dowodów uparcie twierdził, że to oni zaatakowali go łajnobombami. Co chwilę dostawała wiadomości o wybuchach, zalanych korytarzach czy po przewieszanych portretach, które skarżyły się na zmianę miejsca, ale to były małe przewinienia. To oczywiste, że coś planowali tylko ona nie mogła ich w żaden sposób powstrzymać.
Istotnie James i Peter szli tajemnym przejściem do lochów aby znaleźć się w Pokoju Wspólnym Ślizgonów. Wszystko co potrzebne do ich nowego kawału mieli obmyślone i teraz pozostało im tylko czekać na odpowiednią porę, aby zakraść się do nich niepostrzeżenie.
★★★
Szybkim krokiem przemierzała korytarze zamku, nie zwracała uwagę gdzie idzie, gdyż podświadomość prowadziła ją z przyzwyczajenia do wieży. Jej myśli krążyły wokół wydarzeń z urodzin. Dziewczyny były rozczarowane gdy zbyła je tłumaczeniem, że się pokłócili i zerwali, nie chciała aby ktoś znał prawdę. Do dziś budziła się w nocy zalana potem, do dziś czuła na sobie jego dotyk choć spędziła wiele godzin na szorowaniu ciała. Cały czas uczyła się albo czytała, robiła wszystko aby odciągnąć myśli od felernego wieczoru. Jedyne z czego mogła się cieszyć, że nie doszło do czegoś więcej. Wzdrygnęła się i poruszyła głową jakby chciała wyrzucić z głowy nieprzyjemne wspomnienia.
-Dorcas!
Zamarła. Ten głos poznałaby wszędzie, prześladował ją co noc w koszmarach. Przyspieszyła kroku, jednak słyszała, że on zrobił to samo. Prawie biegnąc znalazła się przy schodach, które jak na złość postanowiły się przemieścić. Rozejrzała się, ale nie było drogi ucieczki.
-Dorcas.
-Daj mi spokój!
-Chcę porozmawiać.
-Nie mamy o czym, idź stąd, bo zacznę krzyczeć!- ostrzegła.
-Daj wytłumaczyć.
-Wynoś się! Jeśli jeszcze raz zbliżysz się choć na stopę wszystko powiem Dumbledorowi- zagroziła. Jej serce waliło jak oszalałe, była wystraszona i marzyła żeby znaleźć się w dormitorium.
-Nie masz serduszka- zauważył. Natychmiast zakryła ręką szyję w obawie, że zachęci go do czegokolwiek.
-Wyrzuciłam.
Pokiwał głową jakby wszystko rozumiał.
-Wybaczysz mi kiedyś?
-Nie- odparła z mocą.
-Jakiś problem?
Odetchnęła z ulgą.
-Nie wtrącaj się, Black- mruknął Colin i wbił spojrzenie w Dorcas.
-Wszystko w porządku?- zignorował blondyna i podszedł do Meadowes. Wiedział, że zerwali. Nie znał szczegółów ale nie były istotne, przynajmniej dla niego. A dziewczyna wyglądała jakby nie miała ochoty rozmawiać z Puchonem i zaraz miałaby się rozpłakać choć udawała, że jest inaczej.
-Tak.
-Idziemy do wieży?- Pokiwała głową i odeszła z brunetem. Nie rozmawiali po drodze, ale czuł, ze nie chce zostać sama, że potrzebuje kogoś kto odprowadzi ją do samego dormitorium. Więc trwał przy niej aż przeszli przez portret Grubej Damy. Wyszeptała ciche podziękowania i zniknęła. Syriusz odszedł do swojego dormitorium, chwycił Mapę i wraz z Remusem poszli w umówione miejsce. Mieli kawał do wywinięcia.
★★★
-Peter! Zostaw mój rękaw.
-Ale to nie ja.
-Cichooooo.
-Dobra Remusku.
-Jim nie jestem Remuskiem.
-A ja nie jestem Jimem.
-Zamknąć się.
-Sam się zamknij, Black.
-Czemu wkładasz mi palec do nosa?
-Weź ten łokieć.
-Zaraz zgubie okulary!
-Żebyś rozumu nie zgubił.
-Ciiiiii.
-Nie cichaj na mnie.
-Chłopaki tam.
-Nie ziewaj, mamy misję.- James trącił łokciem Remusa myśląc, że to Peter.
-Jeszcze nas połknie- roześmiał się Syriusz.
Uwijali się jak najszybciej i starannie żeby niczego nie pominąć, a eliksir słodkiego snu bardzo pomógł im w wykonaniu zadania. Całą czwórką zgromadzili się w Pokoju Wspólnym Ślizgonów.
-Wszystkie?
-Tak.
-Na pewno?
-Tak, Luniu.
-To spadamy.
Narzucili na siebie pelerynę niewidkę i odeszli.
*
Na śniadanie uczniowie przychodzili większymi lub mniejszymi grupkami. Każdy zajmował swoje stałe miejsce aby posilić się przed dnie pełnym zajęć. Można było usłyszeć ciche rozmowy lub głośne przekomarzania, tego dnia uwagę wszystkich przykuwała ogromna ilość wszelkiego rodzaju bielizny zarówno damskiej jak i męskiej wiszącej pod sufitem w Wielkiej Sali. Profesor Slughorn przyglądał się z niepokojem na stół domu, którego był wychowawcą i spojrzał na zegarek. Szybko domyślił się, że ubrania pochodzą z szaf jego podopiecznych. Dojadł ostatnie kęsy pancakesa z syropem klonowym i żwawym krokiem skierował się w stronę lochów. Albus Dumbledore odprowadził wzrokiem Horacego, potem przeniósł spojrzenie na stół, przy którym zasiadała czwórka chłopców. Jak zwykle śmiali się najgłośniej a otoczeni byli wianuszkiem dziewcząt i kilkoma chłopcami. Był pewien, że to ich sprawka, zastanawiał się tylko jak udało im się dostać do komnat Ślizgonów. Przeczesał zakamarki swojej pamięci ale nie przypomniał sobie żadnego tajemnego przejścia, Salazar Slytherin bardzo bronił prywatności swoich domowników. Chcąc nie chcąc dopił poranną kawę i machnął różdżką, bielizna zniknęła. Usłyszał jęk zawodu, nie mógł pozwolić aby sprawcy nie zostali ukarani, domyślał się, że zarówno Horacy jak i jego wychowankowie będą domagać się kary dla sprawcy całego zamieszania. Kiedy już wybierał się do Huncwotów, zobaczył jak Minerwa szybki krokiem zmierza w stronę stołu Gryfonów. Ukaranie żartownisiów zostawił swojej prawej ręce i powolnym krokiem poszedł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów aby sprawdzić jak idzie Slughornowi.
★★★
-Po dwadzieścia punktów, za każdego z was. I dwutygodniowy szlaban.- Odwróciła się z zamiarem odejścia.
-Ale nie ma Pani dowodów, że to my- zaprotestował Potter. Mruknęła z niezadowoleniem.
-Jeśli przyprowadzicie osobę odpowiedzialną za ten dowcip anuluje wam karę, a teraz na zajęcia!
Huncwoci westchnęli ze zrezygnowaniem, wiadomo było, że nikt nie zgodzi się na odbębnienie za nich szlabanu, jednak stwierdzili, że warto. Mieli pewne zdjęcia, które mogły im się przydać.
★★★
Dorcas siedziała w Pokoju Wspólnym i starała się przetransmutować książkę w krzesło. Ta dziedzina magii nigdy nie była dla niej łatwa a przemiana mniejszych przedmiotów w większe była trudniejsza niż odwrotnie.
-Inkense meditum- wypowiedziała i wykonała skomplikowany ruch ręką. Jednak na podłodze dalej leżała książka do transmutacji. Westchnęła i spróbowała ponownie. Przyglądał się jej poczynaniom z zaciekawieniem, bawiła go determinacja dziewczyny.
-Źle ruszasz ręką- powiedział siadając koło niej.
-Wielkie dzięki za cenną radę- prychnęła.
-Oj nie złość się. Złość piękności szkodzi a Tobie niewiele jej zostało.
-Bujaj się, Black- fuknęła, chwyciła książkę i skierowała w stronę schodów.
-Nie gniewaj się! Wróć, pomogę Ci.
-Obejdzie się, poproszę Jamesa.
-Ma trening.
-To Remusa.
-Ma korepetycje z trzecioklasistą. A McGonagall będzie to sprawdzać jutro.- Uśmiechnął się złośliwie.
-To pójdę do Lily.
-Evans jest dobra w zaklęciach i eliksirach. Wiesz dobrze, że tylko JA mogę Ci pomóc.
-Wolę już Trolla.
-Nie dopuści Cię do SUMów- stwierdził i poklepał miejsce na kanapie obok siebie.
-A nie będziesz się ze mnie wyśmiewał?
-Nie.
-No dobra- mruknęła i usiadła naprzeciwko niego. Położyła książkę na podłodze i spojrzała na Blacka, zachęcił ją gestem. Wypowiedziała zaklęcie i machnęła różdżką, nic się nie wydarzyło. Pokazał jej ruch i ponownie powtórzyła. Książka ani drgnęła. Syriusz wykonał ruch ręką z magicznym patykiem i w miejscu książki pojawiło się piękne krzesło.
-Miałeś pomóc a nie się popisywać- burknęła z zazdrością.
-No już, już.- Pokazał jej ponownie ruch różdżką, powtórzyła.- Spróbuj.
Machnęła jednak nic się nie wydarzyło, westchnęła z rezygnacją. Pokręcił głową i złapał jej rękę, którą czarowała. Dziewczyna zesztywniała i spięła się, zauważył to, jednak nie puścił jej i delikatnie poprowadził jej dłoń. Nie wytrzymała jego dotyku i wyrwała się. Szybko poderwała się z kanapy i chwyciła książkę leżącą na dywanie.
-Dziękuje, muszę iść- odparła i potykając się z pośpiechu wbiegła po schodach. Syriusz przyglądał się temu ze zdziwieniem. Obejrzał swoją rękę ale nie wyglądała jakoś inaczej.
-Co robisz?
-Dotknij mnie.
-Co?!- krzyknął zaszokowany James. Black niewiele myśląc złapał go za dłoń.
-Słuchaj, jak potrzebujesz dotyku, to załatwimy Ci jakąś panienkę.
-Poczułeś coś?- Potter przecząco pokręcił głową. Syriusz zamyślił się i popatrzył na schody do dormitoriów dziewcząt. Co Ci jest, Meadowes? Przemknęło mu przez myśl.
★★★
-Wstawaj!- Słodki głosik Alicji obudził ją. Rudowłosa otworzyła oczy i zobaczyła szatynkę, która siedziała na niej okrakiem. Z wielkim uśmiechem na twarzy obdarowała ją soczystym buziakiem w policzek i wszystkie trzy zaśpiewały jej „Sto lat”.
-Łazienka jest dla Ciebie.- Rosario skłoniła się w nadwornym geście, Lily roześmiała się i poprosiła aby na nią zaczekały. Po śniadaniu udały się na zielarstwo, Profesor Sprout opowiadała im o skrzelozielu. Lily wraz z przyjaciółkami popatrzyły po sobie na ohydnie wyglądającą roślinę. Żadna z nich nie chciałaby tego zjeść.
-Skrzeloziele pozwala przybywać około 60 minut pod wodą, po jego spożyciu za uszami człowieka pojawiają się skrzela a między palcami rośnie błona- dyktowała profesor.
Lekcje mijały zadziwiająco szybko i bez problemów co bardzo zdziwiło panią prefekt. Ostatnie były zaklęcia, uczniowie weszli do sali, która wyglądem przypominała mugolską aulę, w związku z tym, że znajdowała się w jednej z mniejszych wież zamku miała kształt kolisty. Lily, Dorcas i Remus usiedli na samym dole bardzo blisko katedry nauczyciela, natomiast Rosario i Alicja nieco wyżej aby nie kusić profesora Flitwicka, James i Syriusz wybrali najwyższy rząd najdalej od nauczyciela.
-Miałeś o niej zapomnieć.- Syriusz szturchnął przyjaciela, który od dobrych dwudziestu minut wpatrywał się w Lily.
-Miało mi samo przejść, tak mówił Remus- zauważył Potter.
-Ale jakoś nie widzę abyś ty się starał, żeby Ci przeszło.
-Bo tak sobie pomyślałem, że jak się tak na nią napatrzę na zaś to potem już nie będę patrzył.
Syriusz zamyślił się i przyznał rację szukającemu, to miało sens. Pozwolił pogapić się jeszcze brunetowi piętnaście minut na Evans, potem zaczęło mu się zwyczajnie nudzić i postanowił, że Jamesowi starczy tego dobrego i zajął go rozmową. Żartowali i śmiali się co nie umknęło uwadze Lily, która zmierzyła ich surowym spojrzeniem. Filius Flitwick obwieścił wyczekiwany koniec zajęć i zarządził napisanie eseju jako pracę domową.
Evans siedziała na kolacji i nerwowo rozglądała się po całej sali, jednak nic nie wskazywało na to, że ma coś się wydarzyć. Spojrzała po twarzach uczniów, którzy w spokoju jedli. Odetchnęła i uśmiechnęła się pod nosem. W końcu Potter zapomniał o jej urodzinach, jednak....
-Szanowni koledzy i koleżanki.- Głos Jamesa Pottera rozniósł się po Wielkiej Sali, Lily zesztywniała.- Mam zaszczyt ogłosić, że dziś szesnaście lat kończy nasza ulubiona Pani Prefekt Lily Evans.
Wszystkie głowy zwróciły się w stronę Gryfonki, na której policzkach wykwitły dorodne rumieńce.
-A teraz wszyscy razem! Sto lat, Sto lat- zaintonował rozczochraniec. Wszyscy zaczęli śpiewać, no może oprócz Ślizgonów, którzy nie tolerowali osób pokroju Lily. Nawet McGonagall śpiewała a Slughorn podszedł i osoboscie złożył życzenia swojej ulubionej uczennicy.
-No Evans, dmuchaj.- Brunet podetknął jej pod nos tort z szesnastoma świeczkami w kształcie różdżek. Popatrzyła po przyjaciółkach i pomyślała, że chciałaby żeby ich przyjaźń przetrwała wszystko. Potem przeniosła wzrok na szczerzącego się Pottera z ciastem w rękach.
Zdmuchnęła świeczki.
★★★

CZYTAM=KOMENTUJĘ

11 komentarzy:

  1. Haahahaha, super. Zapomniał, zapomniał a jednak nie. :D Rozdział super, czekam na następny i życzę zdrówka! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, życzenia się przydały, bo już jestem wyleczona, zwarta i gotowa do pisania tylko moja wena jeszcze się kiepsko czuje....
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Szkoda mi Madows :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej to ja twoja nowa obserwatorka XD
    Jak wczoraj znalazłam twojego bloga to nie mogłam się normalnie oderwać. Chyba do pierwszej czytałam, a od śmiechu to momentami powstrzymać to się nie mogłam!!
    Liczę, że jak najszybciej dodasz kolejny rozdział bo już nie umiem się doczekać twoich nowych pomysłów :)
    PS. A jeśli mogła bym coś zasugerować... Mogła byś poświęcić trochę więcej uwagi Syriuszowi?? Oczywiście jeśli to nie problem... Ale było by na prawdę super
    Pozdrawiam Chica Mala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, Hej:)
      Właśnie zauważyłam, że zdobiłam nowego obserwatora, także witam Cię serdecznie:)
      Bardzo się cieszę, że spodobały Ci się moje bazgroły:) Co do nowego rozdziału hmmm nie mam pojęcia kiedy będzie:( mam zaczęty ale czegoś brakuje...
      Syriusz.... moja pięta achillesowa..... W tym rozdziale jest go aż za nadto:D Ale naprawdę staram się żeby go nie pomijać tak jak Petera:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Nie no spoko. Rozumiem, że nie każdemu wychodzi pisanie o każdym XD mam dokładnie to samo, ale i tak dobrze, że go ni pomijasz. A gdybyś znała jakiś blog, który jest podobny do twojego tylko właśnie o Blacku to mogła byś mi podać link?? Z góry dziękuję i z niecierpliwością czekam na następny :)

      Usuń
  4. Haha urodziny Lily najlepsze! Tylko Potter mógł by coś takiego zrobić. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha :D Super rozdział :D James ,jak zwykł , zrobił wszystko , co mógłby zrobić najkochańszy chłopak na świecie :D Ciekawe. co to za zdjęcia :) Tylko nie Severusa,błagam :( Wprawiłaś mnie w dobry nastrój :* Zdrowia życzę Rogatej ;) Naprawdę genialny rozdział :) Co będzie pomiędzy szkolnym amantem a Dorą ? Ten to zawsze wie kiedy się pojawić :)
    ~Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, jestem nowa... Od kilku dni nałogowo czytam Twoje rozdziały... Są świetne, przy każdym jest powód do śmiania się... Nie ma to jak kochany James , który dla Lily zrobi wszystko... Pozdrawiam lece czytać następny rozdział :)
    ~ Łapa

    OdpowiedzUsuń
  7. "-Co robisz?
    -Dotknij mnie.
    -Co?!- krzyknął zaszokowany James. Black niewiele myśląc złapał go za dłoń.
    -Słuchaj, jak potrzebujesz dotyku, to załatwimy Ci jakąś panienkę." mimo okoliczności zaczęłam się śmiać jak głupia XDDD ~d

    OdpowiedzUsuń